Autorska moda kosztuje, od razu to przyznamy zanim zajrzycie na stronę Tuchindy. To nie sieciówka, ale i jej cele są zazwyczaj inne. Te małe firmy powstają z innych potrzeb, cel komercyjny oczywiście zawsze musi być na pierwszym miejscu bez tego nie utrzyma się żadna marka, ale gdzieś obok jest cała masa miłości i zaangażowania.
Część dochodów Tuchinda jest przekazywanych na organizację Children’s Rights organizacji walczącej o ochronę dzieci trafiających do systemu opiekuńczego, które odbierane są rodzinom. Cel to ochrona pokrzywdzonych dzieci na dalszym etapie. Dbałość o to aby trafiały do rodzin zastępczych razem z rodzeństwem, lobbowanie o zmianę niewłaściwego prawa.
Tina, założycielka marki skończyła słynną szkołę projektowania Parsons, na której studiowały amerykańskie ikony mody takie jak Tom Ford. Po zakończeniu studiów okazało się, że jest w ciąży, projektowanie zeszło na drugi plan, by odrodzić się wraz z potrzebami rosnącego dziecka – małego Huntera. Tak powstała Tuchinda, której nazwa to tajskie nazwisko Tiny.
Niezwykłe materiały sprowadzana z całego świata, doskonałe krawiectwo i mnóstwo ciekawych inspiracji. Tuchinda na jesień i zimę 2016 to naturalne tkaniny, ciekawe wzory nawiązujące do retro, do lat 70-tych. W najnowszej kolekcji znajdziemy świetne spodnie typu culottes, ciepłe dzianinowe dzwony, dużo tweedu i oczywiście wzorzystych tkanin.
To, że Tina ma syna sprawia, że propozycje dla chłopców nie są traktowane po macoszemu. Wręcz przeciwnie, są bardzo ciekawe, łamią stereotypy i pozwalają stworzyć wizerunek małego wagabundy, obieżyświata, na którego świat czeka z otwartymi ramionami. Tak właśnie powinno być! Dziecięca ciekawość świata ubrana w tkaniny i wzory to kwintesencja Tuchindy.
Jak Wam się podoba?
2 komentarze
urzeka, jest natchnieniem.
Gratki!!!
Czy ktoś może sprowadzić tę markę do Polski wreszcie?:)