„Tak mamy”, czyli życie po narodzinach dziecka. A my mamy dla Was konkurs.
Historie mam z przestrzeni Philips Avent. KONKURS!
Przybliżamy historie, które być może wiele z was zna i się z nimi identyfikuje. Zapytałyśmy mamy, które biorą udział w projekcie „Tak mamy” marki Philips Avent, o to, jak zmieniło się ich życie po przyjściu na świat maluchów. Nie było łatwo.
Laura, mama małego Gucia, bardzo chciała karmić piersią, ale życie zweryfikowało te pragnienia. Marika – aktorka, przyznaje, że z dwójką nie jest tak źle – tylko pod warunkiem, że ma się pomoc. Marzena, mama bliźniaków i położna, myślała, że wie wszystko, jednak rok z bliźniakami trochę to zweryfikował. Wszystkie wzięły udział w projekcie „Tak mamy” – przestrzeni, którą zaaranżowała na Instagramie marka Philips Avent do dzielenia się historiami macierzyństwa. Poznajcie ich historię! A na samym dole artykułu znajdziecie informację o fajnym konkursie!
Laura: też miałam problemy z karmieniem
Wyobrażałam sobie siebie jako mamę, której karmienie przychodzi naturalnie i która karmi swojego maluszka w niemal każdych warunkach. Laktator kojarzył mi się z opcją dodatkową na sytuacje kryzysowe (w razie, gdybym na przykład musiała wyjść bez dziecka). Nie myślałam nigdy o nim jako o głównym narzędziu, które pozwoli mi rozkręcić laktację, i dzięki niemu będę mogła karmić swoje dziecko moim mlekiem. A tak właśnie się stało – mój syn urodził się w 32. tygodniu. Na początku był karmiony przez sondę, a po miesiącu, gdy wyszedł ze szpitala, musieliśmy go karmić butelką. W trzecim miesiącu stopniowo zmniejszała się ilość leków, które podawaliśmy mu wraz z moim mlekiem w butelce, i uczyliśmy się przystawiać do piersi. Co wcale nie było takie proste.
Jego mała buźka ledwo potrafiła objąć moje brodawki. Ja byłam tak podekscytowana, że w końcu karmię swoje dziecko, że miałam bardzo szybki wypływ. Maluch się krztusił, nie potrafiłam zapanować nad mleczną fontanną i dopiero w kolejnych dwóch miesiącach zaczęliśmy się docierać. Znaleźliśmy odpowiednią pozycję, Gucio nauczył się i znalazł swój rytm ssania. Po drodze zaliczyliśmy też wszystkie atrakcje: od nawałów i zapaleń po zatkanie kanalików mlecznych.
Kilka tygodniu temu znowu zaczęliśmy używać butelek podczas kilku karmień w ciągu dnia. Niestety, musiałam zacząć brać leki na tarczycę, po których nie można karmić piersią przez kilka godzin. Więc znowu mamy system karmienia piersią inaczej. Czasami odciągam pokarm laktatorem, a gdy tylko mogę – karmię synka piersią.
Marzena: nasze życie też obróciło się o 180 stopni
Jestem położną, więc wydawało mi się, że wiem, czego się spodziewać. Z jednej strony byłam przerażona, ponieważ na oddziale niejednokrotnie opiekowałam się świeżo upieczonymi mamami bliźniaków, więc wiedziałam, że łatwo nie będzie. Z drugiej strony myślałam sobie, że przecież w pracy sama mam czasem pod opieką 8 noworodków, więc dlaczego miałabym nie ogarnąć dwójki? Zapomniałam tylko, że w pracy jestem 12 godzin i jakby ciężko nie było, to wychodzę, idę się wyspać, najeść, spotkać z przyjaciółmi i spędzić czas z mężem, a od bycia mamą nie ma przerwy na takie rarytasy.
W ciąży zaplanowałam, że będę karmić moje bliźniaki wyłącznie piersią, nie będziemy używać smoczków, puszczać im bajek, będziemy stosować pieluchy wielorazowe, a spać będą w swoim łóżeczku, w swoim pokoju. I właściwie wszystkie te plany zostały spełnione, ale trzeba było zrezygnować ze sprzątania mieszkania, jedliśmy zazwyczaj tylko śniadanie i drugi posiłek – późno w nocy, kiedy bliźniaki zasnęły. Były noce, że potrafiły budzić się co 40 minut. Wstawaliśmy oboje, bo ja karmiłam, a mąż podawał ich i zdejmował z poduszki do karmienia. Nigdy nie podejrzewałam, że tyle energii i poświęceń będzie nas kosztowało spełnienie naszego planu!
Było trudno, ale rodzice bliźniaków powtarzali mi, że najgorszy jest pierwszy rok. Ciągły płacz, dużo bujania, jedna turbodrzemka w ciągu dnia. Światełko w tunelu pojawiło się około 7 miesiąca i z każdym tygodniem było coraz lepiej.
Dzisiaj chłopcy mają ponad rok. Sami się bawią, sami jedzą sztućcami, sami zasypiają i przesypiają w nocy 12 godzin bez pobudek. Jedyne, co jest jeszcze uciążliwe, to to, że nadal nie chodzą samodzielnie. Jako wcześniaki kolejne stopnie rozwoju osiągają trochę później niż rówieśnicy. Więc nadal znoszę i wnoszę moje 18 kg szczęścia na trzecie piętro, na którym mieszkamy.
Teraz zaczyna się nasz czas dla siebie, na który przez cały dzień mamy zawsze wielkie plany. Czasem jedno z nas wychodzi na zakupy czy spotkać się z kimś na mieście, a drugie pilnuje śpiących bobasów. Ale zazwyczaj jesteśmy tak zmęczeni, że kładziemy się na kanapie, zamawiamy jedzenie i oglądamy seriale. Początki były ciężkie, ale dziś naprawdę jest wspaniale i delektujemy się każdą chwilą razem. Kiedy wrócę do pracy, nie będzie mnie w domu po 12 godzin, w tym nocki i święta – wtedy dopiero się zacznie!
Marika: też miałam nieprzespane noce
Z dwójką nie jest wbrew pozorom gorzej niż z jednym. Gdy mój starszy był mały, jakoś nie mogłam pogodzić się z częstym wstawianem w nocy i pobudkami o 5:00 rano. Szukałam poradników i treningów snu. Teraz, po dwóch latach nieprzespanych nocy, po prostu wstaję, karmię albo zmieniam pieluchę starszemu i wracam spać. Odeśpię w ciągu dnia albo położę się spać wcześnie. To ważne, żeby ten sen później sobie „odebrać”. Całe szczęście młodszy syn jest leniuszkiem i potrafi pospać do 8:00, a starszy śpi już u siebie i przesypia całe noce. Jest więc lepiej niż było, gdy miałam jednego malucha.
Ogólnie nie jest źle, ale jeśli parę dni pod rząd pójdę spać późno, a potem z chłopakami nie odeśpię, to potrafię zasypiać podczas rozmowy (śmiech). Oczywiście cała nadzieja w kawie, wiadomo. Staram się też dobrze jeść, aby mieć energię, bez tego i kawy jestem jak dętka i tracę orientację, kiedy coś się dzieje – a wiadomo, że z dwójką oczy trzeba mieć dookoła głowy.
Zawodowo jestem aktorką i piszę artykuły. Mam niewiele czasu na pracę, ale nieraz uda mi się zagrać jakąś rolę albo coś napisać. Zdarzało się, że odciągałam mleko laktatorem na planie i wysyłałam taksówką do mojej mamy, która karmiła naszego synka. Więc pomagają mi mama i mąż. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym to pociągnąć sama.
KONKURS!
Jeżeli chcecie się podzielić historiami podobnymi do naszych bohaterek – napiszcie je w komentarzach. Przy swoich historiach napiszcie również, co wybieracie: laktator Philips Avent SCF392 lub szczoteczkę do pielęgnacji twarzy Philips VisaPure Advanced BSC431. Trzy najciekawsze historie nagrodzimy wybraną nagrodą!
Konkurs trwa do 12 grudnia. Zwyciężczynie ogłosimy 13 grudnia!
Tutaj znajdziecie regulamin konkursów na Ładne Bebe. Zachęcamy do udziału!
UWAGA! Wyniki konkursu! Serdecznie gratulujemy:
- Paulinie: Moja mleczna historia to opowieść o godzinach spędzonych z na karmieniu „inaczej”. Do pracy wróciłam gdy córka miała 3 miesiące a skończyłam karmić gdy miała prawie 15. Przez ten czas odciagalam jej mleko, w pracy, po pracy, w weekendy. Mój stały ekwipunek to laktator, szklanka wody i coś słodkiego. Cieszyłam się z każdej nowej butelki tego cennego mleka i jednocześnie byłam dumna ze mój organizm może dać jej to
co potrzebne. Bo my mamy, kobiety z miłości do dziecka możemy zrobić bardzo dużo, wiele godzin podarować myśląc o tym małym brzdącu i zapominajmy ze odciąganie mleka to tez karmienie, nieco trudniejsze ale wciąż piękne i wynikające z miłości choć wymagające innej organizacji. Cokolwiek byśmy nie wybrały, my mamy, jesteśmy cudotworczyniami. Wybieram laktator (moj stary wyzionął ducha po pracy 3 razy dziennie). - Joannie: W naszym przypadku, przy pierwszym dziecku, laktator był nieodłączną częścią życia. Zofia pospieszyła się o ponad miesiąc. Jako taki maluch nie miała odruchu ssania. Zatem w walce o pokarm po cesarce pomógł laktator. W piątej dobie po urodzeniu mała trafiła z żółtaczką i wyziębieniem do inkubatora. Rodziłam w Barcelonie – szpital nie dawał mi możliwości zostania z małą na oddziale neonatologii. Kiedy zabierali Zośkę na oddział moi rodzice biegli do sklepu kupić laktator, bo na 5 tygodni przed porodem nie był jeszcze w mojej „wyprawce”. Całe następne 10 dni jeździliśmy między szpitalem a domem na poranne i popołudniowe karmienia z przerwą na obiad (każdorazowo robiąc 25 km w jedną stronę). Każde ominięte przez nas karmienie, spędzałam z laktatorem. Co 3 godziny. Noce były najtrudniejsze, ale dzięki temu codziennie mogłam dowieźć do szpitala worki z moim pokarmem, który Zofia dostawała podczas mojej nieobecności. W kolejnych miesiącach laktator bardzo często ratował moje piersi przy zastojach oraz nawale pokarmu.
Przy drugim dziecku, które złapało za pierś natychmiast po porodzie, zrozumiałam, że proces karmienia piersią nie jest zależny tylko od nas. W dużej mierze zależy on od „jednostki”, którą sprowadziliśmy na świat i nie możemy winić siebie, gdy jest trudno.
Dzisiaj potworki już prawie wszystko jedzą same, ale dalej potrafią mamie dać w kość. Dlatego szczoteczka do pielęgnacji twarzy pomogłaby mi powalczyć z oznakami zmęczenia macierzyńskiego 😉 - Justynie: Moja prawdziwa matczyna natura wyszła już w pierwszym miesiącu naszego wspólnego jestestwa🤭 za radą położnej środowiskowej – jak coś się dzieje to wsiadać i jechać do szpitala bo jest obok! Tak wiec przyszła śnieżna noc, godzina bliżej dwunastej kiedy mój ledwo urodzony syn płacze w niebogłosy, darł się przeraźliwie! Ręce rozłożyłam i mówię do męża – jedziemy! Śnieg wali nam po oczach, biegniemy z dzieckiem na sor – wpadamy, lekarza! Noworodek płacze! Ja przemoknięta, mąż panika w oczach. Wchodzi lekarz. Ogląda ogląda i wkłada mu palec do buzi, uśmiecha się z politowaniem i oznajmia – on jest głodny. Głodny. Tak po prostu chciał jeść. Karmienie synka nie było łatwą drogą, na zmianę odciągałam, dostawiałam a mały zanosił się w niebogłosy. Po roku urodziłam córeczkę – wtedy do dopiero zaczęła się jazda bez trzymanki. Wspominam ten etap z ogromnym rozczuleniem. Nauczył mnie cierpliwości i zrozumienia, słuchać potrzeb moich dzieci i być przy nich zawsze. Choćby nie wiem co ❤️ Wybieram szczoteczkę do pielęgnacji twarzy.
Ilość komentarzy: 17!
W ciąży myślałam, że może obejdę się bez laktatora, ale już drugiego dnia po porodzie okazał się niezbędny, żeby rozkręcić laktację dla wiecznie głodnego noworodka. Potem pomógł mi wyleczyć pogryzione sutki, bo mogły odpocząć, smarowane gencjaną, gdy odciągałam mleko, które synek pił potem z butli. Jeszcze później ratował mnie, gdy budziłam się z piersiami twardymi jak kamienie, a bobas ciągle spał – budzenie dziecka, które nie lubi drzemek nie wchodziło w grę! No i wreszcie przydał się do stworzenia lodówkowych zapasów, które dobrze robiły mi na głowę. W razie nieprzewidzianej sytuacji – mojej czy jego wizyty w szpitalu, wzięcia przeze mnie leków po których nie można karmić i tak dalej, w głowie pełnej połogowych hormonów czarne wizje mnożyły się gęsto! – miałby co pić. Jeszcze później laktator pomagał mi radzić sobie z początkami zapaleń czy zastojów. I chyba ta lekkość w głowie, świadomość, że w razie czego pomoże, była najcenniejsza. Słowem – nie wiem jak można przeżyć początki macierzyństwa bez laktatora! Pokochałam nawet ten dźwięk jaki wydaje! Siu-siup. Siu-siup. Siu-siup. Jako że początki są już za mną, chętnie przytulę drugą z nagród 🙂
Moje początki z macierzyństwem nie należą do najtatwiejszych. 24 grudzień, rodzina poszła na pasterkę a my z mężem wpatrzeni w miesięcznego synka zostaliśmy w domu. I wtedy zaczęły się ogromne problemy z oddychaniem. Tak, pierwsze wspólne święta spędziliśmy w szpitalu. Oprócz problemu z oddychaniem okazało się, że mały nie przybiera na wadze. Wtedy w ruch poszedl laktator, on rozkręcił mi laktacje a także pozwolił kontrolować ile mój maluch zjada w ciągu dnia. Teraz mój maluszek ma 2 latka i jest dumnym starszym bratem 3tygodniowego Antka 😍
Wybieram szczotke
Kompletując wyprawkę pierwszego syna, dostałam od koleżanki listę z niezbędnikami. Był na niej laktator. Wyobrażałam sobie, że będzie to urządzenie, które zapewni mi sen i wymienianie się nocami z mężem. Jedna noc moja, druga – Jego. Pamiętam, jak cieszyłam się na pierwszą noc, którą miał wziąć na siebie mój mąż. Przed nią nastąpiła próba generalna. Mleko gotowe, sposoby na karmienie dziecka butelką sprawdzone, dziecko głodne, zaczynamy! Nic przecież prostszego. Jakoś szybko poszło, zadowoleni popatrzyliśmy na siebie i zanim którekolwiek z nas wzięło syna do odbicia, pradopodobnie całość zjedzonego posiłku, została zwrócona 🙂 Pierwsze koty za płoty. Potem było łatwiej 🙂
Wybieram Philips VisaPure Advanced BSC431
Piękna i naturalnie płynąca droga mleczna. Rodzi się dziecko, rodzi się i matka. Instynkt sam Ci powie jak karmic i jak zbudowac więź.. Tak to wszystko pieknie wyglada, ale nie w życiu realnym niestety. Zaczynajac od poczatku w ciąży ukladasz plan idealnego naturalnego porodu bez indukcji, bez znieczulenia.Kończy sie cesarskim cieciem. Dużo pytań dlaczego nie dalam rady, czy jestem niewystarczająca… Przecież każda kobieta jest do tej roli przygotowana i stworzona…
Połóg, karmienie bardzo dluga walka… Dwa miesiace karmienia z placzem. Rany na brodawkach. Zakaz karmienia od lekarza dla własnego zdrowia… Kolejna porażka. Co ze mnie za matka? Reczny laktator i podtrzymywanie laktacji byle nie zaniknela, walka dla dziecka. Nie było łatwo ale bylo WARTO DLA 18 MIESIĘCY KARMIENIA I tych wpatrzonych oczek. Aktualnie w domu 5 dniowy synek i nauczona na błędach i doświadczeniu, że nie zawsze na wszystko mamy wpływ bardzo by się nam przydał laktator Philips Avent SCF392 zwłaszcza, że czas musimy teraz dzielic na dwóch synków, a to prawdziwe wybawienie i oszczędność czasu który możemy wykorzystać w lepszy sposób z dziećmi ♥️
Gdy urodziłam córkę, okazało się, że nasza droga do karmienia jest bardziej wyboista niż myślałam. Mała urodziła się z dużym refluksem, bardzo słabo chwytała pierś, nie chciała ssać. Laktator pomógł mi rozkręcić laktację, a z czasem przejść też na dokarmianie butelką Avent, musieliśmy lekko zagęszczać jej mleko z uwagi na refluks. Takie mieszane karmienie u nas działało najlepiej, teraz wiem, że laktator warto mieć pod ręka jeśli kompletujecie wyprawkę. Wybieram laktator.
Gdy zaszłam w ciążę to byłam pewna ,że będę karmiła piersią. Każdemu mówiłam jakie to ważne i jak to będzie piękne. Że owszem poświęcenie siebie ale dla dobra dziecka. Potem przyszedł długo i trudny poród i pojawiła się Ona. Uparta, łapczywa i leniwa. Moja córka. Mimo doskonale wyćwiczonej techniki podawania piersi, mimo pokarmu w obu piersiach ta dalej ignorowała podawanie pokarmu naturalnie. W szpitalu przyszedł doradca laktacyjny. Próby okupione łzami i stresem nic nie dały. Ten mały człowiek zwyczajnie w nosie miał mnie i moje sutki. Próbowałam potem w domu przez pierwsze dwa tygodnie. Nic z tego. Butelka i mleko mm uratowała nam życie. Laktator stał się moim przyjacielem. Dawałam córce mleko modyfikowane zamiennie z tym co udało mi się ściągnąć. Wrzuty sumienia miałam owszem. Ale najgorsze było spotkanie koleżanek które karmiły i były zdziwione ,że ja nie. Zostałam od razu zepchnięta na tor dla złych matek które nie chcą karmić. Na nic moje tłumaczenia ,że naprawdę próbowałam. Wybieram szczoteczkę.
Moja prawdziwa matczyna natura wyszła już w pierwszym miesiącu naszego wspólnego jestestwa🤭 za radą położnej środowiskowej – jak coś się dzieje to wsiadać i jechać do szpitala bo jest obok! Tak wiec przyszła śnieżna noc, godzina bliżej dwunastej kiedy mój ledwo urodzony syn płacze w niebogłosy, darł się przeraźliwie! Ręce rozłożyłam i mówię do męża – jedziemy! Śnieg wali nam po oczach, biegniemy z dzieckiem na sor – wpadamy, lekarza! Noworodek płacze! Ja przemoknięta, mąż panika w oczach. Wchodzi lekarz. Ogląda ogląda i wkłada mu palec do buzi, uśmiecha się z politowaniem i oznajmia – on jest głodny. Głodny. Tak po prostu chciał jeść. Karmienie synka nie było łatwą drogą, na zmianę odciągałam, dostawiałam a mały zanosił się w niebogłosy. Po roku urodziłam córeczkę – wtedy do dopiero zaczęła się jazda bez trzymanki. Wspominam ten etap z ogromnym rozczuleniem. Nauczył mnie cierpliwości i zrozumienia, słuchać potrzeb moich dzieci i być przy nich zawsze. Choćby nie wiem co ❤️ Wybieram szczoteczkę do pielęgnacji twarzy
Z drugim synkiem po porodzie spędziłam 12 dni na kardiologii. Karmienie niby szło gładko ale w jednej piersi było takie ciśnienie, że maluszek się krztusił, co mnie strasznie stresowało. Aż któregoś razu tak się zakrztusił, że musiała interweniować pielęgniarka i lekarz. I w tym momencie strach i blokada w głowie. Nie będę karmić z tej piersi! Jeden dzień bez laktatora- to był dramat… a jak już mąż dowiózł to taka ulga! I przez jakiś czas karmiłam z jednej piersi, a z drugiej odciągałam i karmiłam synka butelką.
Po kilku tygodniach laktacja w tej piersi nieszczęsnej się uspokoiła i spróbowałam jeszcze raz i się udało 🙂 Karmiłam już tylko piersią, ale do laktatora mam ogromny szacunek 🙂
A wybieram szczoteczkę do pielęgnacji twarzy Philips VisaPure Advanced BSC431 bo teraz już nie potrzebujemy laktatora:)
Moja mleczna historia to opowieść o godzinach spędzonych z na karmieniu „inaczej”. Do pracy wróciłam gdy córka miała 3 miesiące a skończyłam karmić gdy miała prawie 15. Przez ten czas odciagalam jej mleko, w pracy, po pracy, w weekendy. Mój stały ekwipunek to laktator, szklanka wody i coś słodkiego. Cieszyłam się z każdej nowej butelki tego cennego mleka i jednocześnie byłam dumna ze mój organizm może dać jej to
co potrzebne. Bo my mamy, kobiety z miłości do dziecka możemy zrobić bardzo dużo, wiele godzin podarować myśląc o tym małym brzdącu i zapominajmy ze odciąganie mleka to tez karmienie, nieco trudniejsze ale wciąż piękne i wynikające z miłości choć wymagające innej organizacji. Cokolwiek byśmy nie wybrały, my mamy, jesteśmy cudotworczyniami. Wybieram laktator (moj stary wyzionął ducha po pracy 3 razy dziennie).
Moja mleczna opowieść wiąże się z wieloma kryzysami. Najpierw nie dopuszczałam do siebie myśli, że będę karmić piersią bo koleżanki nagabywały że obwisną piersi, że to ciągłe zapalenia, a że problemy z karmieniem i takie tam bla bla bla. Była to moja pierwsza ciąża, one doświadczone więc co miałam nie wierzyć. Syn rodził się w 38 tygodniu, i kiedy jeszcze z pępowiną położono go na mnie od razu jakby instynktownie szukał piersi. Potem kiedy przewieziono mnie na salę, od razu dano mi go obok. Od razu złapał, jadł a ja poczułam się wielka. Wielka jako mama! Poczułam napływ siły, nagle nic mnie już nie bolało i delektowałam się widokiem jedzącego mleko z piersi syna. Karmiłam jak umiałam, miałam to szczęście, że w szpitalu chodziła „doradczyni laktacyjna” która uczyła jak trzymać, jak karmić. Kiedy wróciłam do domu czułam się dumną mamą. Do momentu kiedy syn wisiał całymi dniami na piersi a w nocy budził się niemalże co chwilę. Parę razy ze zmęczenia zasnęłam podczas karmienia. Karmiłam ponad 1,5 roku. Nieocenioną pomocą był laktator, nie wyobrażam sobie mojej mlecznej drogi bez niego. Przy kolejnym dziecku było jakos łatwiej. I nawet wyspać się mogłam nocą bo on akurat przesypiał noce. Wybieram szczoteczkę by pomogła mi zadbać o siebie w codziennym zajmowowaniu się wszystkim innym. Czyż my kobiety nie zasługujemy na coś lepszego?
Mam dwie historie bo dwa razy zostałam mamą w przeciągu dwóch lat Córcia ma 16 miesięcy synek natomiast dwa miesiące z córcia od początku był problem ponieważ urodziłam ja w 38 tygodniu przez CC od razu jej nie dostałam Bp tętno jej skakało przynieśli mi ja po 6 godzinach i kazali przystawiać do piersi mała się denerwowała i płakała a ja z nią później okazało się że nie mam pokarmu byłam całe 5 dni w szpitalu i ani kropelka mi nie poleciała w tym czasie Klara miała żółtaczkę i niestety nie było jej przy mnie 😅dopiero w domu dostałam od siostry koleżanki elektryczny laktator i nim ściągałam pokarm dla malutkiej do tego FEMALTIKER o smaku czekoladowym i coś udało się rozbujać z Tym że Klara strasznie płakała i nie chciała sutka bo była przyzwyczajona do butelki niestety po miesiącu męczarni poddałam się 🙈ale gdy dowiedziałam się ze jestem z synem w ciazy od razu wiedziałam ze podejmę próbę walki o laktację i już przed planowana CC zaczęłam pić herbatki laktacyjne do szpitala zabrałam laktator i FEMALTIKER 😉Mój Tymuś tak jak siostra postanowił wyjść szybciej i zamiast 21 października urodził się 3 października on niestety również został mi zabrany ponieważ miał problem z oddychaniem od stresu również nie mogłam rozkręcić laktacji ale po dwóch dobach jego stan się poprawił na tyle ze w końcu miałam go przy sobie z tym że nie długo ponieważ Tymuś również dostał żółtaczki ale panie Położne były tak miłe ze wyciągały mi go do karmienia i po malutku rozkręcałam swoją laktację na tyle ze właśnie siedzę z zastojem w piersi i czytam co mam zrobić 🙈wiem tylko tyle ze wszystko siedzi w naszej głowie i gdybym się z Córcia nie poddała tak szybko to i ja bym karmiła Piersią ❤️
Kiedy byłam w ciąży jakoś zupełnie nie myślałam o karmieniu piersią w kategoriach że mogę mieć z tym problem, myślałam że będzie to naturalne. Kiedy urodziła się moja córeczka, okazało się że nie jest to już tak na zawołanie, mała próbowała jeść a mleczka leciało bardzo malutko, brodawki zaczęły być poranione od tego. Na szczęście zapakowałam do torby laktator ręczny, a doradczyni lektacyjna pierwszą wskazówkę jaką mi przekazała to wzbudzać laktację laktatorem. O tak miała rację, wiadomo że nie przyszło od razu jak za dotknięciem magicznej różdżki, ale w końcu mleczka zaczęło lecieć więcej a brodawki się zagoiły. Później laktacja się unormowała. Teraz nadal się karmimy już 15 miesięcy a pojawiła się mała bariera a mianowicie mój powrót do pracy. Niestety w czasie pracy mleczka przybywa i muszę sobie radzić laktatorem ręcznym zanim wrócę do domu. Z pewnością laktator elektryczny zmieniłby wiele i pomógł by mi dotrwać do powrotu do córeczki po pracy. Wybieram laktator choć powiem szczerze że wizja zadbania o siebie że szczoteczką też mnie kusi. No ale wiadomo są priorytety.
Bycie mamą to ogromna radość, miłość, nowe obowiązki i doświadczenia. Jednym z niezapomnianych doświadczeń jest dla mnie karmienie piersią, które nie zawsze okazuje się być proste – początki były ciężkie. Córcia miał problem ze złapaniem sutka.(ponieważ mam wklęsłe)byłam bardzo zawiedziona i smutna, obwiniałam siebie że nie potrafię nakarmić własnego dziecka. W szpitalu położne trochę pomagały przystawiać dziecko do piersi, ale po wyjściu do domu zaczął się krzyk i ryk . Dziecko głodne, więc po wielu próbach sięgnęłam po laktator i odciągnęłam mleko i dałam z butelki. Ale nie! Nie mogę nie karmić córci piersią muszę zrobić wszystko żeby się udało. Z pomocą przyszła moja doświadczona MAMA ,która przywróciła mi wiarę w siebie , pokazała skuteczne metody i następnego dnia się udało . Moja córcia zaczął profesjonalnie pić z piersi. Jak się już przyssała to karmiłam ją aż do 20 miesiąca. Byłam bardzo szczęśliwe ze postanowiłam na swoim i dopięłam aby moja córcia piła mleczko od mamy. Podsumowując karmienie wymaga od mamy nie lada cierpliwości i wytrzymałości…ale warto, bo jest to cudowna bliskość i więź z własnym dzieckiem. Wiem, że karmiąc dziecko piersią, daje mu to co najlepsze i czuję się spełniona.
Myślę, że każda z nas już będąc w ciąży ma swoje założenia. Założenia tego, jak będzie wyglądać karmienie, spanie, życie z noworodkiem. Tak też było ze mną- przecież miałam być idealna! Antoś przy piersi, uśmiechający się, śpiący w swoim łóżeczku, naturalnie bez bujania 😉 Życie zweryfikowało wszystko. Burza hormonów, noworodek niepotrafiący dobrze chwytać piersi, ja taka niedoskonała, nieumiejącą dobrze przystawić do piersi… Dzięki laktatorowi, uporowi i ogromnej dawce cierpliwości i wytrwałości mojego męża- udało się. Nasza mleczna przygoda trwała rok! Po półtora roku zaczęła siędruga, pojawiła się Ona- ja przygotowana do boju i walki, Ona patrząca czarnymi oczami, przyssała się i zjadła! Zaskoczenie totalne! Jadła pięknie pierś, mleko odciągnięte z butelki. Ta sama ja, a historia zupełnie inna…Trzecia przygoda, to była zmienia. Inna historia, ale przede wszystkim inna ja! Inna, bo nienastawiona na nic! Wiedząca, że każde dziecko wyznacza swoj własny, dobry dla niego rytm. Że oprócz najedzonego dziecka, ważna jest jego Mama! Która spięta, myśląca, że coś ,,musi” nie będzie idealna! Bo każda z nas jest idealna w swojej niedoskonałości, w swoim braku ideału. Bo idealnie jest, kiedy jesteśmy szczęśliwe, czy to z noworodkiem przy piersi, butelką mm, czy laktatorem!
Trzecia przygoda z karmieniem też trwała rok. Czekam na czwartą, już w styczniu, ale tym razem ze spokojem, dozą ciekawości i wiedzą, że tak naprawdę nic nie wiem 😉
Wybieram szczoteczkę do pielęgnacji twarzy.
Piękna i naturalnie płynąca droga mleczna. Rodzi się dziecko, rodzi się i matka. Instynkt sam Ci powie jak karmic i jak zbudowac więź.. Tak to wszystko pieknie wyglada, ale nie w życiu realnym niestety. Zaczynajac od poczatku w ciąży ukladasz plan idealnego naturalnego porodu bez indukcji, bez znieczulenia.Kończy sie cesarskim cieciem. Dużo pytań dlaczego nie dalam rady, czy jestem niewystarczająca… Przecież każda kobieta jest do tej roli przygotowana i stworzona…
Połóg, karmienie bardzo dluga walka… Dwa miesiace karmienia z placzem. Rany na brodawkach. Zakaz karmienia od lekarza dla własnego zdrowia… Kolejna porażka. Co ze mnie za matka? Reczny laktator i podtrzymywanie laktacji byle nie zaniknela, walka dla dziecka. Nie było łatwo ale bylo WARTO DLA 18 MIESIĘCY KARMIENIA I tych wpatrzonych oczek. Aktualnie w domu 5 dniowy synek i nauczona na błędach i doświadczeniu, że nie zawsze na wszystko mamy wpływ bardzo by się nam przydał laktator Philips Avent SCF392 zwłaszcza, że czas musimy teraz dzielic na dwóch synków, a to prawdziwe wybawienie i oszczędność czasu który możemy wykorzystać w lepszy sposób z dziećmi ♥️
W naszym przypadku, przy pierwszym dziecku, laktator był nieodłączną częścią życia. Zofia pospieszyła się o ponad miesiąc. Jako taki maluch nie miała odruchu ssania. Zatem w walce o pokarm po cesarce pomógł laktator. W piątej dobie po urodzeniu mała trafiła z żółtaczką i wyziębieniem do inkubatora. Rodziłam w Barcelonie – szpital nie dawał mi możliwości zostania z małą na oddziale neonatologii. Kiedy zabierali Zośkę na oddział moi rodzice biegli do sklepu kupić laktator, bo na 5 tygodni przed porodem nie był jeszcze w mojej „wyprawce”. Całe następne 10 dni jeździliśmy między szpitalem a domem na poranne i popołudniowe karmienia z przerwą na obiad (każdorazowo robiąc 25 km w jedną stronę). Każde ominięte przez nas karmienie, spędzałam z laktatorem. Co 3 godziny. Noce były najtrudniejsze, ale dzięki temu codziennie mogłam dowieźć do szpitala worki z moim pokarmem, który Zofia dostawała podczas mojej nieobecności. W kolejnych miesiącach laktator bardzo często ratował moje piersi przy zastojach oraz nawale pokarmu.
Przy drugim dziecku, które złapało za pierś natychmiast po porodzie, zrozumiałam, że proces karmienia piersią nie jest zależny tylko od nas. W dużej mierze zależy on od „jednostki”, którą sprowadziliśmy na świat i nie możemy winić siebie, gdy jest trudno.
Dzisiaj potworki już prawie wszystko jedzą same, ale dalej potrafią mamie dać w kość. Dlatego szczoteczka do pielęgnacji twarzy pomogłaby mi powalczyć z oznakami zmęczenia macierzyńskiego 😉
Prawdziwe życie zaczyna się po narodzinach dziecka.Opowiem Wam piękną historię o moim wielkim cudzie,naszej cudownej drodze mlecznej i szczęściu.Kiedy na świat przyszła moja córeczka byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.Już w ciąży planowałam,iż będę karmiła piersią.Moje koleżanki ,siostry karmiły swoje dzieci i ja też pragnęłam właśnie tak karmić. Córeczka przyszła na świat poprzez cesarskie cięcie.Laktacja nie chciała tak szybko rozkręcić się a niunia od początku była niezłym ssakiem. Niestety nie obeszło się bez dokarmiania mm. Załamałam się że mam za mało pokarmu,lecz dzielnie walczyłam o każdą kroplę.Siostra podarowała mnie laktatorem firmy Philips.Pilam herbatki na laktację,przystawiałam często córeczkę do piersi ale przede wszystkim stosowałam laktator.I tak udało się,laktacja się rozbujała,aż nawet pojawił się problem nawału pokarmu.I wtedy znów pomógł laktator,odciagałam mleczko,które trafiało do zamrażalnika. Uniknęłam zapalenia piersi,a córcia z czasem unormowała ilość pokarmu który zjadała,a ja produkowałam.Warto walczyć o każdą kropelkę tego cudownego pokarmu,który jest niczym ambrozja.I tak nasza droga mleczna trwała 24 miesiące ♥️ Tyle moja córeczka korzystała z mleczka mamusi,a ja cieszyłam się niepowtarzalną bliskością, więzią, jaką stworzyłyśmy.Poprosze szczotkę.