Szukasz pracy, mamo? Z tą wiedzą stanie się to łatwiejsze!
Doradza nam Ula Zając–Pałdyna, specjalistka HR

Macierzyństwo mocno redefiniuje naszą rzeczywistość. Czasami w tej nowej rzeczywistości z dzieckiem nie mieści się nasza dotychczasowa praca. Wiele mam właśnie w trakcie urlopu macierzyńskiego postanawia coś zmienić, zaczyna szukać innych możliwości, a czasami nawet zupełnie nowej drogi zawodowej. Jak zrobić to efektywnie?
Jak znaleźć w sobie odwagę do kolejnej tak dużej zmianym mając małe dziecko u boku? Jak się na nią przygotować? Na co zwrócić uwagę, pisząc dokumenty aplikacyjne? Jak pozbyć się obaw przed rozmową rekrutacyjną? I czy faktycznie bycie młodą mamą przekreśla wiele szans? Te i inne pytania zadałam Uli Zając-Pałdynie, specjalistce HR, prawniczce, wykładowczyni i doktorantce w Szkole Głównej Handlowej, autorce bloga oraz konta na Instagramie „HR na obcasach” i mamie dwóch chłopców: Maurycego i Maksyma. Zapraszam was na kolejny odcinek naszego minicyklu: Mama wraca do pracy.
Wiele młodych mam, z którymi rozmawiam, czuje się niepewnych swojej pozycji zawodowej ze względu na posiadanie małych dzieci. Często to właśnie ten aspekt utrudnia mamom podjęcie decyzji o zmianie pracy i poszukiwaniu nowej. Ty jesteś mamą dwójki, a zawodowo osobą, która szkoli rekruterów oraz rekrutuje pracowników. Jak z twojego doświadczenia pracodawcy oceniają młode mamy? Jest się czego obawiać?
Zacznijmy od tego, że w idealnej sytuacji, w której możemy sobie na to pozwolić, powinnyśmy wybrać takiego pracodawcę, którego wartości są zbieżne albo przynajmniej podobne z naszymi. Zadajmy sobie pytanie, czy rzeczywiście będziemy chciały pracować w organizacji, w której pracodawca będzie nieprzychylnie nastawiony do „pracownika-mamy”? Pewnie tylko przez jakiś czas albo w ogóle. Na szczęście jest wiele firm przyjaźnie nastawionych do rodziców, w których to przełożeni zdają sobie sprawę z tego, jak to jest tym rodzicem być.
Z drugiej strony, nie dziwię się, że mamy mają takie obawy. Na rynku są różni pracodawcy i rzeczywiście może się zdarzyć, że ktoś będzie nas wypytywał o kwestie związane z rodzicielstwem. Zgodnie z polskim prawem nie można pytać o takie rzeczy, ale niestety praktyka bywa różna.
Od czego powinnyśmy zacząć, szczególnie gdy jako młode mamy decydujemy się na zmianę naszych kwalifikacji?
Gdybym miała postawić się w roli takiej mamy, to pewnie na początku zastanowiłabym się nad tym, jakie są moje kompetencje i komu one mogą się przydać. Jakie swoje cechy mogłabym przekuć w konkretną wartość dla pracodawcy? Czyli na przykład: jeśli jestem komunikatywna i równocześnie dobrze piszę, to co mogłabym robić, żeby przekuć to w swój atut? Nie myślmy o przebranżowieniu jako o zmianie, która jest z gruntu trudna. Zamiast myśleć o tym, jak wyjść z dawnej roli i pozbyć się na przykład „łatki księgowej”, popatrzmy na zmianę przez pryzmat tego, w czym się dobrze czujemy.
Ten długi okres, jakim jest urlop macierzyński czy wychowawczy, jest idealnym momentem na to. Możemy później powiedzieć potencjalnemu pracodawcy: „wiem, że to nie była moja rola, robiłam to, bo taka była ścieżka mojej kariery, ale teraz miałam dużo czasu, aby to przemyśleć”. Najlepiej byłoby w międzyczasie zacząć już robić coś w nowym kierunku. Nawet z dzieckiem na ręku możemy zrobić kurs online, przeczytać branżową książkę czy przeglądać branżowe blogi, a potem zabłysnąć na rozmowie kwalifikacyjnej. Łatwiej będzie nam wtedy pokazać potencjalnemu pracodawcy, że jesteśmy przekonane co do naszej decyzji, że włożyłyśmy w nią już jakąś pracę i zdobyłyśmy wiedzę. Próbujmy.
A czy według ciebie są takie kompetencje, które możemy wykorzystać w rozmowie z potencjalnym pracodawcą, które młode mamy po prostu mają ze względu specyfikę sytuacji, w której się znajdują?
Tak, oczywiście, możemy to podkreślić. Rzeczywiście jako młode mamy rozwijamy w sobie różne kompetencje. Ja na przykład nie miałam pojęcia, że mam w sobie tyle pokładów cierpliwości, bo nigdy nie byłam cierpliwa. A okazuje się, że jako mama jestem cierpliwa i tę cierpliwość codziennie ćwiczę. I to jest taka kompetencja, którą w tej roli nabyłam. Pamiętajmy tylko, aby nie skupić się jedynie na umiejętnościach, które nabyłyśmy jako mamy. Pokażmy też te zawodowe umiejętności, wszystkie te, które w danym zawodzie mogą być przydatne.


Opowiedz, jak wygląda ścieżka rekrutacji, jak się do tego procesu przygotować? Jak powinno wyglądać dobrze napisane CV czy list motywacyjny?
Zrobię krok do tyłu, aby to zobrazować. Inaczej szuka się pracy, gdy jesteśmy w komfortowej sytuacji, czyli gdy mamy albo pracę, albo pieniądze, a inaczej w momencie, kiedy mamy nóż na gardle. Na początku zastanowiłabym się, kiedy będzie odpowiedni moment, żeby pracy zacząć szukać. Lepiej zrobić to trochę wcześniej i nie czekać do ostatniej chwili, aż wszystko będzie poukładane, dziecko będzie w żłobku czy w przedszkolu, ty w blokach startowych, a pracy brak. Wtedy jesteś gotowa wziąć każdą ofertę, która się nadarzy, nieważne, że ona nie będzie dla ciebie albo nie będziesz się w niej do końca dobrze czuć. Warto wcześniej zacząć od researchu, zobaczyć, kogo pracodawcy aktualnie poszukują. To się mogło przez kilka lat zmienić. Dobrze jest sprawdzić, czy w danej pasującej mi roli nie trzeba zdobyć konkretnej wiedzy, jak posługiwanie się programem czy znajomość języka. Wtedy w międzyczasie można się doszkolić.
Z drugiej strony trzeba to dobrze przemyśleć, tak żeby nie zacząć szukać pracy za szybko. Jeśli okaże się, że dostaniemy propozycję, a będziemy potrzebować jeszcze na przykład pół roku, to rzadko który pracodawca będzie mógł tyle poczekać. Aktualnie dwa, trzy miesiące to już jest długo. Starajmy się tak to zorganizować, aby w razie czego móc w ciągu dwóch miesięcy rozpocząć pracę. W momencie, gdy już wiemy, kogo konkretnie poszukuje potencjalny pracodawca na danym stanowisku, łatwiej będzie nam też stworzyć dokumenty aplikacyjne. Będziemy także wiedzieć, gdzie się szuka kandydatów na konkretne stanowiska (czy na LinkedIn, czy na pracuj.pl, czy może na Facebooku lub Instagramie).
List motywacyjny, czyli?
Dzisiaj niewielu pracodawców go potrzebuje. Jeśli jednak jest taki wymóg, to pamiętajmy, żeby nie przepisywać swojego CV, napiszmy za to, dlaczego chciałybyśmy w danej firmie na danym stanowisku pracować i dlaczego uważamy to stanowisko za odpowiednie dla nas. Często takim zamiennikiem listu motywacyjnego jest formularz aplikacyjny, w którym powinnyśmy zaznaczyć naszą dostępność, dyspozycyjność, oczekiwania finansowe czy na przykład odpowiedzieć na pytania otwarte.
Jakie CV to dobre CV?
Główna zasada dotycząca CV jest taka – a niewielu kandydatów tak robi – że dokument przygotowujemy pod konkretną ofertę pracy. To nie znaczy, że trzeba przygotować dwadzieścia różnych aplikacji. Przygotowujemy jedną bazową i na jej podstawie tworzymy już tę właściwą. Zazwyczaj w ogłoszeniu w pierwszych punktach są określone najważniejsze elementy i wymogi, których pracodawca oczekuje. Warto sobie takie rzeczy podkreślić i potem umieścić na początku w naszej aplikacji. Nawet jeśli nie mamy superdoświadczenia, to wyłuskajmy z niego te elementy, których poszukuje pracodawca.
CV powinno być czytelne i ładne w odbiorze, ale przede wszystkim ważne jest, żeby znalazła się tam merytoryka. Nie wpisujmy w dokument jedynie nazw stanowisk, które zajmowałyśmy. Opiszmy dodatkowo kluczowe obowiązki, zadania oraz osiągnięcia, jakie miałyśmy na danym stanowisku. Polecam również osobom, które mają bardzo różne doświadczenie, w swoim CV opisać na samym początku podsumowanie zawodowe albo cel zawodowy. Wtedy wiadomo, że taka osoba na przykład chce pracować w marketingu, a nie w PR, choć to w tym drugim ma większe doświadczenie. Podkreślmy, kim tak naprawdę jesteśmy i czego szukamy.
Gdy takie CV zaskoczy i już na rozmowie poczujemy, że nadajemy na wspólnych falach z kandydatem, to to, czy ta osoba będzie miała trochę mniejsze doświadczenie, czy będzie po urlopie macierzyńskim, nie będzie miało znaczenia. Ja wiem, że taka osoba się doszkoli i zdobędzie wymagane umiejętności. Od jakiegoś czasu pracodawcy poszukują pracowników z kompetencjami miękkimi, bo te twarde łatwiej zdobyć. Jak ktoś naprawdę chce pracować, to nauczy się wielu rzeczy. Natomiast te miękkie kompetencje ciężko jest zmienić. Świadomy pracodawca wie, że łatwiej jest kogoś nauczyć programować, niż nauczyć go, żeby się komunikował, żeby był bardziej empatyczny, czy żeby potrafił pracować w zespole.
Jeśli nasze CV nie „zaskoczy”, to ja zachęcam bardzo często kandydatów do tego, żeby skontaktowali się bezpośrednio z organizacją i wysłali CV na przykład za pomocą aplikowania spontanicznego. Adres często można znaleźć w zakładce kariera, można też zaczepić kogoś na LinkedInie i zapytać, czy są prowadzone aktualnie rekrutacje na określone stanowiska. Można naprawdę robić wszystko, tylko my często się krygujemy, nie wiedząc, czy wypada, i co pracodawca sobie pomyśli.
Rozmowa rekrutacyjna rozmową dwóch partnerów
Jako młoda dziewczyna spotykałam się jeszcze z podejściem hierarchicznym w procesach rekrutacji, w których uczestniczyłam. Dzisiaj stoję na stanowisku, w którym rozmowa rekrutacyjna to rozmowa dwóch partnerów. Ja jako kandydatka mam do zaoferowania swoje kompetencje, umiejętności, czas, wiedzę, a pracodawca ma do zaoferowania mi konkretną ofertę pracy, zakres obowiązków, odpowiedzialności oraz wynagrodzenie. Nasze potrzeby uzupełniają się i to od nas dwojga zależy, czy dojdziemy do konsensusu. Nie tylko pracodawca decyduje. Może się okazać, że na przykład oferta pracodawcy nie odpowiada mi z jakiegoś powodu. Zawsze będzie to obopólna decyzja, że chcemy razem pracować.
Mimo wszystko część kandydatów nie czuje się partnerami do rozmowy. A zupełnie inaczej się rozmawia z kimś, kto takie poczucie ma, rozmowa jest wtedy bardziej szczera, bo kandydat się niczego nie obawia. Można sobie wiele rzeczy określić już na samym początku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że rozmowa rekrutacyjna siłą rzeczy może być stresująca. Spróbujmy jednak podejść do takiego spotkania jak do szansy, a nie jak do egzaminu. To już będzie połowa sukcesu.
Czy można się do takiej rozmowy dobrze przygotować?
Uważam, że kluczem do udanej rozmowy jest dobre przygotowanie się. Tak jak do każdego spotkania biznesowego. Przed rozmową dowiedzmy się, kim jest nasz potencjalny pracodawca, co robi, czy jest w mediach społecznościowych, czy coś publikuje. Dowiedzmy się więcej o miejscu pracy, na przykład, jak się należy ubierać, jak wygląda biuro itd. Nie chodzi o to, że będziemy potem z tego odpytywani, tylko o to, że łatwiej będzie nam wtedy rozmawiać.
Druga rzecz, którą warto zrobić, to prześledzić jeszcze raz ofertę pracy i zastanowić się, o co pracodawca może nas zapytać podczas rozmowy. Prawda jest taka, że większości pytań jesteśmy w stanie na tej podstawie się domyślić. Skoro pracodawca poszukuje na przykład osoby, która jest marketingowcem i realizowała jakieś konkretne kampanie, to pewnie będzie chciał zapytać właśnie o te kampanie – jakie miało się zadania przy ich organizacji, z kim się współpracowało, czy to były kampanie online czy offline. To samo tyczy się pytań o miękkie kompetencje. Jeśli interesuje go organizacja pracy, to pewnie zapyta, jak sobie to organizowaliśmy, z jakiego kalendarza korzystaliśmy, z jakich programów.
Przygotujmy przed rozmową listę pytań, które mogą paść podczas spotkania, i zastanówmy się, jak byśmy na nie odpowiedziały. Wtedy poczujemy się bardziej pewne siebie. Zwłaszcza, gdy później te pytania padną podczas rozmowy – będąc przygotowane, spokojnie na nie odpowiemy.
Kolejna ważna kwestia to przygotowanie się pod kątem organizacyjnym. Upewnijmy się, gdzie jest rozmowa, jaki jest kontakt do osoby odpowiedzialnej po stronie pracodawcy, żeby w razie czego – gdyby wydarzył się jakiś kataklizm na drodze – móc zadzwonić i spokojnie poinformować o sytuacji. Dowiedzmy się, z kim konkretnie będziemy rozmawiać oraz czy ktoś jeszcze będzie brał udział w spotkaniu. Postarajmy się też podejść do tej stresującej dla niektórych sytuacji z pozytywnym nastawieniem. Wiem, że mnie jest łatwo to powiedzieć, bo zazwyczaj jestem po tej drugiej stronie, ale sama często staram się rozładować napięcie u kandydatów jakimś żartem, luźną rozmową. Zależy mi na tym, bo chcę poznać tę drugą osobę, chcę zobaczyć, czy ona wpisuje się w ten profil, którego my poszukujemy. A poznam ją tylko wtedy, kiedy będzie wyluzowana i kiedy będzie się w miarę pewnie i dobrze czuła.
Czy są jakieś pytania, które warto zadać pracodawcy?
Na samym początku spotkania zawsze mówię kandydatowi, jak będzie przebiegać rozmowa, i informuję, że w drugiej części będzie czas na to, żeby mi zadać pytania. I gdy przychodzi ta pora, a ja po drugiej stronie słyszę ciszę, to się zastanawiam, czy osoba, z którą rozmawiam, jest niezainteresowana po tym, co jej powiedziałam, czy się nie przygotowała, czy może ta praca jednak jej nie interesuje? Czasem kandydaci mi mówią, że mieli przygotowane pytania, ale na wszystkie już usłyszeli odpowiedzi podczas naszej rozmowy. Taka odpowiedź jest w porządku. Ale, gdy kandydat nic nie mówi, to ja się zastanawiam, czy go nie interesuje na przykład w jakich godzinach będzie pracował, z kim będzie pracował, do kogo będzie raportował. To są takie sprawy, które zazwyczaj powinny nas interesować. Bądźmy przygotowane, bądźmy ciekawe i nie bójmy się pytać nawet o takie sprawy, które mogą wydać się nam błahe, jak pytanie o obowiązujący w pracy dress code.
Mam wrażenie, że zawsze najtrudniejszą kwestią jest rozmowa o pieniądzach. Powiedz, jak wygląda poruszanie kwestii finansowych na takiej rozmowie? Jak się na to przygotować?
Dobrze, że o to pytasz, bo to jest często taki newralgiczny punkt. Kandydaci zazwyczaj krygują się, starają się nie powiedzieć wprost o swoich oczekiwaniach finansowych. Prawda jest taka, że jeśli chcemy być traktowani jak partnerzy, to powinniśmy się do tego spotkania przygotować również pod tym kątem i wiedzieć, ile chcemy zarabiać. Wiem, że to czasami jest trudne do określenia. Jeśli nie wiemy, jak, to sprawdźmy na przykład w kalkulatorach wynagrodzeń – można je znaleźć w sieci. Zastanówmy się, przeanalizujmy nasz budżet i załóżmy sobie, jaka kwota jest dla nas nie tyle podstawowa, ile atrakcyjna. To znaczy pomyślmy o niej w perspektywie roku, bo raczej żaden pracodawca nie da nam po kilku miesiącach znaczącej podwyżki.
Najlepiej oczywiście, gdy to pracodawca określi nam widełki albo gdy już w ogłoszeniu o pracę będzie widniała informacja o proponowanych zarobkach. Niestety, w Polsce częściej tych informacji nie ma i zazwyczaj to kandydaci są pytani o oczekiwania finansowe. Potem rekruter porównuje, czy mieszczą się one w budżecie pracodawcy.
Warto określić konkretną kwotę, ewentualnie widełki. Pamiętajmy tylko, że jeśli będą to widełki, to zazwyczaj pracodawca będzie myślał o tych minimalnych kwotach, a nie tych maksymalnych. Jeżeli podana kwota odbiega od budżetu, który mam po stronie pracodawcy, to pytam kandydata, czy jest skłonny ją negocjować. I tu jest ten moment, żeby powiedzieć tak albo nie. Jeżeli kandydat powie, że tak, to wtedy wiem, że to jest kandydat, który w razie czego zmieści się w widełkach. Albo jeśli będzie to idealny kandydat, to może pracodawca będzie mógł podwyższyć budżet. Mam mnóstwo przykładów na to, że pracodawcy idą w kierunku oczekiwań kandydata, gdy jest on rzeczywiście odpowiednią osobą na dane stanowisko.
A czy są jakieś pytania, których to pracodawca nie powinien zadawać kandydatom?
Jeśli są tacy pracodawcy, którzy pytają młode mamy (albo młodych rodziców), z kim zostawią dziecko (a wiem, że mamy boją się tego typu pytań i nie wiedzą, jak na nie reagować), to podkreślam, że nie można o takie rzeczy pytać. Wtedy powinna się nam zapalić lampka alarmowa. Jeśli pracodawca faktycznie wchodzi podczas rozmowy w relacje prywatne, to należy powiedzieć, że nie chce się odpowiadać na tak zadane pytanie, że jest to pytanie, które nie ma żadnego wpływu na naszą kandydaturę. Kandydat przychodzi do pracy ze swoimi kompetencjami, a nie ze swoim dzieckiem. Nie bójmy się postawić granicy i pokażmy pracodawcy, że tak się po prostu nie robi. W takiej sytuacji i tak pewnie nie będzie to firma, w której będziemy chciały pracować.
Nie bójmy się też mówić o tym, że miałyśmy przerwę w pracy. Często kobiety zastanawiają się, co napisać w CV, skoro były na urlopie macierzyńskim bądź wychowawczym. Pamiętajmy, że w tym czasie nadal jesteśmy zatrudnione. Pracodawca nie potrzebuje tej wiedzy. Potrzebuje dowiedzieć się z aplikacji, co umiemy, jakie mamy doświadczenie, ewentualnie wykształcenie, jeżeli to jest dla niego ważne – i to wszystko. To nie jest żaden mankament, że ktoś wypadł z pracy na rok czy dwa. To, co jest istotne i muszę to dodać, to to, że często w aplikacjach pojawiają się prywatne dane kandydatów. Kandydaci potrafią zamieścić informacje, ile mają dzieci albo określić swój stan cywilny. To nas w ogóle nie interesuje. CV to powinna być nasza profesjonalna wizytówka dotycząca jedynie naszych kompetencji zawodowych.
A co w momencie, gdy mama wcześniej pracowała, ale w trakcie urlopu wychowawczego nie była nigdzie zatrudniona?
Wtedy rzeczywiście będzie luka w zatrudnieniu. Jeśli w tym czasie robiła jakieś kursy albo studiowała, to dobrze byłoby to wpisać. Jeżeli nie, to trudno. Nie należy się tego bać, możemy opisać, że był to czas urlopu wychowawczego albo nic nie wpisywać. Kobiety rodzą dzieci, nie ma co tak tego demonizować, luka w CV nikogo nie skreśla. To samo tyczy się częstej zmiany pracy. Jak widzę, że ktoś próbował i szukał swojej drogi, aby w końcu znaleźć się na właściwym miejscu, i dzięki temu dowiedział się, co chce robić, to nie mam nic przeciwko.
Są różne firmy, są organizacje, które zatrudniają na przykład tylko mamy. Sama mam koleżankę, która prowadzi taką firmę. Wyobrażasz sobie, że pracują tam tylko mamy? To jest coś niesamowitego! Taka mama jest dla niej priorytetem i to jest dla niej in plus. Bierze na klatę zwolnienia lekarskie, urlopy macierzyńskie, wychowawcze i wszystko to, co łączy się z zatrudnieniem mam. Dla mnie to jest wow.
Gdzie szukać takich ofert?
Na pewno na stronie mamopracuj.pl. Warto też śledzić LinkedIna i być na nim aktywnym. Jeśli mamy tam wartościowych znajomych, zarówno zawodowych jak i prywatnych, to oni mogą nas polecić. Gdy ja dostaję takie polecenie, to chętnie się z taką osobą spotkam. Na pewno wezmę ją pod uwagę. Nie będę traktowała jej lepiej, ale jeśli ktoś znajomy mi ją już poleca i rzeczywiście za nią ręczy, to wiem, że taka osoba prawdopodobnie pasuje do stanowiska, jest odpowiedzialna i już gdzieś wcześniej się sprawdziła. Będąc na bieżąco z tym, co dzieje się w branży, i dbając o relacje biznesowe, zawsze dajemy sobie dodatkową szansę.
Dziękuję ci bardzo za rozmowę.
Urszula Zając-Pałdyna – z wykształcenia prawnik, a z krwi i kości HR-owiec. Ekspertka z zakresu employer brandingu, rekrutacji oraz tematyki transparentności wynagrodzeń. Na co dzień właścicielka butikowej agencji doradztwa let’s HR oraz autorka bloga HR na obcasach. Szkoli, konsultuje i doradza klientom w obszarze marki pracodawcy, rekrutacji oraz prawnych aspektów zatrudnienia. Jest autorką książki „Employer brading po polsku”. Pisze doktorat w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, wykłada na uczelniach wyższych, prowadzi warsztaty i prelekcje. Uwielbia ludzi, książki, nowe technologie i media społecznościowe.
*
Mam nadzieję, że rozmowa z Ulą pomoże każdej mamie, która chce zmienić pracę w podjęciu tej trudnej decyzji. Chciałyśmy, aby można było znaleźć tu nie tylko merytoryczne wsparcie, ale co najważniejsze, również odnaleźć wiarę w siebie. Pamiętajcie, że mamy mają moc i są świetnymi pracownicami. Trzymamy kciuki za wszystkie z was.
Poniżej strony, na które warto zajrzeć, szukając pracy.
- Mamo pracuj – artykuły i kursy biznesowe dla mam, oferty pracy, a także baza pracodawców przyjaznych rodzicom
- Her impact– platforma rozwojowa dla kobiet, kursy, wsparcie, oraz wyselekcjonowane oferty pracy
- Sieć przedsiębiorczych kobiet – wydarzenia, debaty, warsztaty, w tym „Mama warszawianka” dedykowany specjalnie mamom