Stacja Falenica, z pociągu do kina

Miejsce z klimatem

Stacja Falenica, z pociągu do kina

Wsiądźcie w kolejkę i ruszcie do Falenicy. Prosto z peronu wejdziecie do miejsca, w którym wypijecie dobrą kawę, zjecie pyszne ciasto, obejrzycie film i rodzinnie weźmiecie udział w fajnych warsztatach.

Stację Falenicę ze słyszenia zna niemal każdy. Mieszkańcy Falenicy bywają tu dość często, a to dlatego, że w tym miejscu chce się po prostu być. Być może to kwestia starego dworcowego budynku, w którym ponad sto lat temu mieściły się kasy i poczekalnia, może peronu za oknem, być może bogatego programu kulturalnego czy pyszności w kawiarni… Najpewniej wszystko razem.

Założycielka Stacji, Ewa Jaskólska, uśmiechnięta dziewczyna, która okazuje się być mamą czwórki dzieci, mówi, że robi to, co naprawdę chce. To tłumaczy, skąd znalazła siłę, by ruinę dworca zamienić w kinokawiarnię, która ma tyle do zaproponowania. Opowiedziała nam o tym, jak to wszystko się zaczęło i czego możecie spodziewać się po wizycie w Stacji Falenica. Rozmową rozpoczynamy nasz nowy cykl: Miejsce z duszą. Chcemy Wam pokazać miejsca, w które warto pójść całą rodziną, tak aby wspólnie docenić pasje i ludzi, którzy za nimi stoją.

*

Wszystko zaczęło się od tego, że znalazłaś stare projektory, a zaraz później remontowałaś już duży stuletni budynek PKP.

Byłam wtedy na urlopie wychowawczym z dwójką moich chłopców, to było w 2008 roku, i z jednej strony martwiłam się, że mój mózg już całkiem przestał pracować, a z drugiej rozważałam, co powinnam robić po powrocie do pracy. Wtedy dowiedziałam się o przetargu w Agencji Mienia Wojskowego w Szczecinie, mój mąż Arek wspomniał o tych projektorach, że niedrogo i może by się kiedyś przydały. Pojechałam tam i je kupiłam. Okazało się, że nie są w złym stanie i da się je uruchomić.

Działający projektor to już trochę kina!

Właśnie wtedy Arek rzucił, że może byśmy otworzyli kino, takie, w którym pokazywalibyśmy klasykę i dobre bieżące filmy, takie z klimatem. Sam nie mógł się tym zająć, ale mnie to zainspirowało. Stworzyłam cały biznesplan ośrodka kultury – tak w wolnej chwili między pieluchami (śmiech). Pomysł zaczął kiełkować. Długo szukałam miejsca w centrum miasta, aż natrafiłam na stary dworzec do wynajęcia w pobliżu miejsca, gdzie mieszkamy. Chyba na mnie czekał (śmiech). Właściwie nie wahałam się długo i tak powstała Kinokawiarnia Stacja Falenica.

Tak, jeszcze tylko mały szczegół, a mianowicie roczny remont. Gdybyś teraz wiedziała, przez co będziesz musiała przejść, zrobiłabyś to jeszcze raz?

Tak, znowu podjęłabym to wyzwanie. Chyba lepiej było tego wtedy nie wiedzieć (śmiech).

Wnętrze ma niesamowity klimat, określany przez ciebie jako nieformalny. Jest mieszanką starego i nowego, zależało ci, by odzyskać jak najwięcej z przeszłości?

Tak, bardzo mi zależało, żeby zachować wszystkie oryginalne elementy. Zakochałam się w atmosferze starego holu kasowego, wieży i pomieszczeń na górze. Jednocześnie chciałam, żeby wnętrze było świeże, żeby naszym gościom było miło. Kawiarnia przeszła ostatnio duży remont, z zamierzeniem stworzenia klimatu małego bistro. Na jej suficie, można doszukiwać się różnych elementów charakteryzujących linię otwocką, w centrum której mieści się Stacja Falenica.

Stacja Falenica zaktywizowała lokalną społeczność, taki był twój plan? 

Tak, to był jeden z moich kluczowych pomysłów. Na studiach, napisałam pracę o zarządzaniu strategicznym w gminach i temat społeczności lokalnych i wpływania na rozwój jest mi bardzo bliski. Dużo dało mi podglądanie tego tematu na stypendium w Danii. Mam świadomość, że bycie częścią lokalnej społeczności jest dobre, potrzebne i właściwie warunkuje nasze funkcjonowanie.

Udało ci się. Od malucha po seniora, mieszkańcy Falenicy traktują Stację, jak swoje miejsce, a ty jesteś otwarta na ich pomysły. 

Wiele z działań w Stacji, to właśnie pomysły naszych gości. Stworzyliśmy nawet taki format Wolnych Wtorków, gdy oddajemy naszą salę za darmo, w najlepszym wieczornym terminie na inicjatywy niekomercyjne służące mieszkańcom. Odbywały się u nas promocje książek lokalnych autorów, prelekcje i spotkania, wydarzenia zaprzyjaźnionych organizacji pozarządowych czy koncerty lokalnych artystów.

Masz też duże szczęście do spotkań…

Tak, mam wrażenie, że dużo dobrego mnie spotyka w odpowiednim dla mnie czasie. Jednym z nieoczekiwanych spotkań było to z Jackiem Wiśnickim już po otwarciu Kinokawiarni, ale jeszcze przed rozpoczęciem funkcjonowania kina. Po remoncie przygotowywałam się do działalności kinowej, a wciąż nie miałam nikogo, kto mógłby poprowadzić kino. Sama nic o tym nie wiedziałam. I wtedy Jacek przyszedł zrobić ze mną wywiad, po którym okazało się, że mieszka w Falenicy, skończył filmoznawstwo i prowadził kino studyjne w mieście. Od razu zapytałam go, czy nie zechciałby poprowadzić kina u nas. Zgodził się. Tak się to zaczęło i trwa do dziś. Za chwilę otwieramy drugą salę!

Owocna współpraca!

Tak! Pod koniec września uruchamiamy małą salę, w której będą pokazy filmów artystycznych i mniej znanych produkcji.

Kino, kawiarnia, księgarnia, warsztaty, koncerty… Opowiedz proszę, co proponujesz swoim gościom. 

Zapraszamy do kina studyjnego, w którym można znaleźć zarówno filmy z bilbordów, jak i małe artystyczne obrazy. W naszym kinie siedzi się przy stolikach, to tym różnimy się od prawie wszystkich innych kin. W trakcie seansów proponujemy gościom napoje, słodkości albo przekąski z naszej kawiarni.

Mamy dobrą kawę, herbatę i koktajle owocowe. W zimie przygotowujemy napoje na bazie imbiru. Współpracujemy z lokalnymi cukierniami i dzięki nim można u nas zjeść pyszne ciasto albo wytrawną tartę.

Mamy duży wybór książek ciekawych niezależnych wydawnictw, takich jak Dwie Siostry, Wytwórnia, Muchomor, Format czy Bajka. To pozycje głównie dla dzieci. Mamy również książki poświęcone ludziom kina, a także wydawnictwa dotyczące linii otwockiej. Naszą księgarnię od początku prowadzi moja mama, bez niej nie dałabym rady.

A jak wyglądają inne aktywności.

Co pewien czas organizujemy koncerty, prowadzimy też warsztaty artystyczne dla dzieci. Pod koniec roku udało nam się pozyskać nową przestrzeń „w wieży”. To bardzo klimatyczne pomieszczenia, które nazwaliśmy Wieżą sztuki. W wieży wspólnie z zaprzyjaźnionymi artystami będziemy prowadzić warsztaty tworzenia filmów animowanych oraz warsztaty sztuk plastycznych. Ta oferta będzie się pewnie powiększać, bo jesteśmy otwarci na współpracę. Chciałabym, aby te nowe przestrzenie żyły i żeby dzieci oraz dorośli mogli spotkać się tam z różnymi formami kultury.

Mówisz o dzieciach i dorosłych, bo Stacja Falenica to miejsce rodzinne. Co przygotowaliście specjalnie dla najmłodszych gości?

Od jesieni do wiosny proponujemy sobotnie poranki filmowe połączone z warsztatami plastycznymi z Ciocią Kasią. Kasia Ciecieląg jest plastyczką z niezliczoną liczbą pomysłów, a jednocześnie właścicielką przedszkola Ciasto Plasto – ma wspaniałe podejście do maluchów. Po seansie dzieci i rodzice wspólnie tworzą prace plastyczne i chętnie do nas wracają. W naszym barku jest kilka ulubionych dziecięcych smakołyków, w księgarni mnóstwo ciekawych książeczek, a na parapecie gry do wspólnej zabawy. Fajnym pomysłem jest też wspólna wyprawa pociągiem do nas albo chociaż oglądanie przejeżdżających pociągów z kawiarni, co niezmiennie dzieci fascynuje.

Stacja to miejsce rodzinne również dlatego, że nie dziwimy się temu, że dzieci głośno komentują filmy, biegają, często wychodzą z sali kinowej. Grupom szkolnym albo dzieciakom spędzającym u nas swoje urodziny mówię, że w Stacji można wszystko, oprócz dotykania ekranu. Bo to jedna rzecz, której nie da się umyć i bardzo łatwo ją zniszczyć.

Prowadzicie edukację filmową dla przedszkoli i szkół, opowiedz nam o tym projekcie. 

Stworzyliśmy własny program edukacji filmowej we współpracy ze Stowarzyszeniem Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej i innymi dystrybutorami. Proponujemy nauczycielom wybrane tytuły dostosowane tematyką i sposobem opowiadania do wieku dzieci. Projekcjom towarzyszy zawsze wprowadzenie oraz rozmowa z naszym prowadzącym po filmie. Na listę filmów trafiają tytuły starsze, często nie będące w szerokiej dystrybucji, a jednocześnie prezentujące wysoką wartość artystyczną i edukacyjną. Moja nauczycielka polskiego w szkole podstawowej zabrała nas na „Pożegnanie z Afryką” i to było jedno z bardziej inspirujących przeżyć w trakcie mojej edukacji. Nie mam żadnej wątpliwości, że oglądanie mądrych i zachęcających do dyskusji filmów ma dużą wartość.

Przy Stacji działa też Fundacja, czym się zajmuje? 

W Fundacji Stacja Kultury staramy się realizować projekty społeczne i edukacyjne, które nie mają żadnych walorów komercyjnych i nie bylibyśmy ich w stanie zrealizować inaczej. Ubiegamy się o wsparcie różnych instytucji, a także współpracujemy z wieloma partnerami. W chwili obecnej pracujemy nad projektem „140 lecie Kolei Nadwiślańskiej” przypominającym historię, twórców i architekturę linii kolejowej, której częścią jest nasza linia otwocka. W zeszłym roku przypomnieliśmy kino Szpak działające w Falenicy od czasów powojennych do końca lat 80.

Co planujesz w najbliższym czasie? 

Początek nowego roku szkolnego jest bardzo gorący. Od października ruszają już zajęcia w naszej Wieży sztuki. Chciałabym stworzyć program stypendiów kuratorskich, żeby zachęcić miłośników ambitnego studyjnego repertuaru do współpracy z nami. Mam jeszcze plany związane z przestrzenią wystawienniczą w naszej wieży. No i księgarnia – pracujemy nad pomysłami warsztatów i spotkań wokół pięknych książek, które można znaleźć u nas w Stacji. Zupełnie się nie nudzę (śmiech).

Co do tej pory oceniasz jako największy sukces Stacji? 

Chyba to, że Stacja wrosła jakoś w lokalny krajobraz, że ludzie myślą, że działamy dużo dłużej niż 7 lat i to, że bardzo wiele osób o nas słyszało i są to zazwyczaj dobre, pochlebne opinie. Cieszę się, bo bardzo ciężko na to wszyscy pracujemy. Stacja to kilkanaście osób, które tworzą naszą ofertę i atmosferę.

Z jakimi trudnościami musisz się mierzyć? 

Ogromnym wyzwaniem jest stary budynek. Ciągle walczę z ogrzewaniem, wentylacją, gołębiami, instalacjami… O elewacji i otoczeniu Stacji nie mówiąc. Niełatwa jest również strona finansowa naszego przedsięwzięcia. Bardzo często głupio czuję się rozmawiając z artystami, kiedy muszę w końcu przejść do takich prozaicznych spraw jak koszty. I wtedy okazuje się, że o wielu rzeczach – koncertach, przeglądach, festiwalach, spotkaniach, możemy na razie pomarzyć. Ale powoli się rozwijamy.

 

Ku pokrzepieniu serc podkreślę, że jesteś mamą czwórki dzieci. Jak godzisz macierzyństwo i pracę? 

Mam trzech chłopców: Jurka, Ryśka, Edka i najmłodszą Lonię. Mają 11, 10, 4 i 3 lata. Są oczywiście wielkim wyzwaniem, ale też i wielką inspiracją. Wiele rzeczy wymyślam i realizuję dla nich. Począwszy od poranków, przez rodzinne oglądanie filmów, edukację filmową, warsztaty artystyczne czy niektóre koncerty. W prowadzeniu domu i wychowaniu dzieci pomaga to, że mam nielimitowany czas pracy. Kiedy są zdrowi albo nie jesteśmy razem na wakacjach czy świętach, pracuję więcej. Lecz kiedy nie mogę iść do pracy, to nie idę. Od samego początku bardzo mocno zaufałam moim pracownikom. I myślę, że to jest podstawowy warunek, żeby łączyć pracę z domem. Mam fajnych ludzi i cieszy mnie, że tworzą zespół. Nasze wszystkie dzieci, Stacja ma ich sporo (śmiech), regularnie tu goszczą. Czują się tu bezpiecznie, jak u siebie. I cieszy mnie, że się tu nie nudzą i chcą tu wracać.

Co lubisz robić w wolnym czasie? Masz taki?

Mało, ale staram się go trochę znaleźć, właśnie w ciągu tygodnia, kiedy wszystkie dzieciaki są w szkole lub przedszkolu, mąż w pracy. Własny weekend robię sobie w poniedziałek (śmiech). Bardzo lubię jeździć konno, staram się robić to regularnie.

Jakie jest twoje największe marzenie? 

Chciałabym, abyśmy wprowadzili nasz milion pomysłów w życie i wreszcie trochę okrzepli i osiągnęli równowagę pomiędzy Kulturą przez duże „K” a rozrywką.

Życzę ci tego! Dziękuję za rozmowę i już planuję wycieczkę pociągiem na poranek filmowy, moje dzieci będą zachwycone.

Więcej informacji o wydarzeniach Stacji Falenica znajdziecie na stronie www i na FB.

Podzielcie się z nami waszymi miejscami, chętnie je odwiedzimy.

Rozmawiała: Paulina Filipowicz

Zdjęcia: Joanna Szpak-Ostachowska/joannawkolorze.pl