Witajcie w mieście-ogrodzie, gdzie swój azyl stworzyła czteroosobowa rodzina ze zwierzakami. Zapraszamy na warszawską Sadybę do Ewy, Mariusza i ich synów.
„Najtrudniej projektuje się dla siebie!” – przyznaje Ewa Pawłowska, architektka wnętrz i bohaterka nowego odcinka naszego cyklu Rodzinny dom. Razem z mężem i dwoma synami goszczą nas w swoim dwupoziomowym mieszkaniu pełnym światła, kojących odcieni i przyjemnego eklektyzmu. Tu pod jednym dachem mieszka stolarka w stylu anglosaskim, subtelna sztukateria i elementy w stylu loftowym, a spośród mebli królują niebieska sofa i stoły – epicentra rodzinnych działań. Wchodźcie do środka!




Gdzie dokładnie mieszkacie, kto tu mieszka i na ilu m2?
Mieszkamy w bliźniaku na warszawskiej Sadybie, tuż obok Muzeum Wojska Polskiego, na blisko 200 m2. Mieszkam tu ja, Ewa, mój mąż Mariusz, dwóch synków: Mikołaj (11 lat) i Teodor (7 lat). Razem z nami są wiekowy kot Hagrid, zwany Kotem i młodziutka (14 miesięcy) suczka border collie – Lexi.
Jak znaleźliście to mieszkanie?
Jeszcze mieszkając na Ursynowie, marzyliśmy o naszym miejscu na Sadybie. Szukaliśmy go kilka lat! W końcu pomogła nam agentka nieruchomości, pani Agnieszka Golińska, która zajmuje się głównie obsługą mieszkań na tym obszarze. Nasz dom nie był wystawiony na portalach, więc gdyby nie ona, pewnie byśmy na niego nie trafili. Widzieliśmy wcześniej kilka ciekawych nieruchomości, ale ta przemówiła do nas najbardziej. Okazało się, że druga połowa bliźniaka została sprzedana kilka miesięcy wcześniej, udało nam się więc z sąsiadami ustalić wspólny wzór okien, elewacji i dachu z dachówki ceramicznej. To tworzy bardzo spójną fasadę – dzięki temu uniknęliśmy efektu dwóch połówek z innej bajki!





Co było kluczowe w podziale i urządzaniu/projektowaniu waszej przestrzeni?
Właściwie mieszamy klasycznie, na parterze jest salon, jadalnia, kuchnia, przedsionek i toaleta, a więc część dzienna. Na pierwszym piętrze jest nasza sypialnia z dużym tarasem i garderoba, w której lubię też ćwiczyć jogę. Obok znajduje się sypialnia Mikołaja i Teodora. Zależało nam, aby chłopcy mieli okazję ćwiczyć się we wzajemnych relacjach, więc podjęliśmy decyzję o wspólnym pokoju. Ale Mikołaj dorasta i wkrótce przeniesie się na poddasze, na którym obecnie pracuję ja.
Skąd czerpaliście inspiracje przy urządzaniu domu?
Zajmuję się projektowaniem wnętrz zawodowo, ale mój dom to było jedno z pierwszych, wymagających zleceń (śmiech). Przeglądałam pisma wnętrzarskie i nie mogłam się zdecydować, czego właściwie chcę. Najtrudniej projektuje się dla siebie! Nie potrafiłam się odnaleźć w jednym, konkretnym stylu, więc mamy tu mieszaninę tego, co oboje z mężem lubimy: jest stolarka w stylu anglosaskim, delikatna sztukateria, marmurowy biały kominek. Dla równowagi są też elementy loftowe: przeszklenia w czarnych metalowych ramach, ściana z ciętej cegły i prosta drewniana deska podłogowa, która kryje pod sobą ogrzewanie podłogowe. Zimą to superuczucie! W kuchni jest klasyczna biała cegiełka z ornamentową płytką. A u dzieci proste meble ze sklejki brzozowej i oczywiście IKEA.





Ulubione miejsce w domu?
Cała przestrzeń parteru, szczególnie kuchnia, ale i taras jest super. Nasi goście, a często ich mamy (i bardzo lubimy!) też zazwyczaj przenoszą się latem na taras, a w zimne wieczory do kuchni – jak to na imprezach (śmiech). Chyba, że gramy w planszówki, wtedy siedzimy przy dużym stole w jadalni. Chłopcy uwielbiają biegać z psem albo piłką między kuchnią a tarasem, budować szałasy z koców i poduch, a w zimowe wieczory zdarza się nam zapalić w kominku i wspólnie oglądać filmy na dwóch kanapach. Zatem cała przestrzeń dzienna jest przez nas mocno wykorzystywana.
Bez którego mebla nie wyobrażacie sobie waszego domu?
Bardzo sprawdza nam się siedzisko i mniejszy stół w kuchni – tu spożywamy codzienne posiłki, dzieciaki często odrabiają przy nim lekcje. Pełni rolę dodatkowego blatu, a przy dużych przyjęciach wykorzystujemy go jako przedłużenie stołu w jadalni. Stoły zaprojektowałam tak, aby były kompatybilne. Lubię też pracować przy blacie w salonie i zapatrywać się w okno. Właściwie przy stołach toczy się głównie życie rodzinne.




Co znajduje się w pokoju dzieci? Czy brały udział w jego urządzaniu?
U chłopców najważniejsze było znaleźć miejsce do odrabiania lekcji i pomieścić kolekcję książek i zabawek. Ich pokój nie jest duży, więc zdecydowaliśmy się na prostotę. Z dwóch używanych łóżek KURA (IKEA) zrobiliśmy jedno piętrowe łóżko z wysuwaną szufladą. Zaprojektowałam też nakładaną podporę z pozostałego elementu po jednym z łóżek, które chroniło Teo przed upadkiem z łóżka, gdy był malutki. Obok znajduje się fotel, na którym siada Mariusz i czyta wspólnie książki chłopcom przed snem, lub ja – i opowiadam dzieciom o moim dzieciństwie albo prowadzimy nocne rozważania o marzeniach i planach. Ostatnio fotel upatrzyła sobie Lexi – ona nas posiada (śmiech).
Meble chłopców to duża szafa modułowa mojego projektu (można ją rozłożyć na kilka elementów, część z nich powędruje pewnie z Mikołajem na poddasze), do tego biurka, szafka na książki i zabawki – niska, aby mógł z niej swobodnie korzystać Teodor. Nad szafką jest korkowa ściana, chłopcy uwielbiają ją dekorować po swojemu. Teraz tu wiszą ich medale, a honorowe miejsce zajmuje piłka z podpisem Roberta Lewandowskiego – skarb chłopaków.
Nad biurkiem Mikołaja jest półka, którą Miko zrobił pod okiem wujka stolarza. Jego zacięcie do majsterkowania widać też w łódce z czerwonym żaglem – zrobił ją, gdy miał 5 lat!
Surowość mebli przełamują jasny i ciemniejszy niebieski oraz biel. Kolory wybierali chłopcy – bardzo fajnie je dobrali, no i mają poczucie sprawczości.







Do których przedmiotów macie szczególny sentyment? Może któryś z nich ma ciekawą historię?
Najukochańszym meblem całej rodziny jest niebieska kanapa, bo choć mniejsza, jest bardzo wygodna, i to na niej mamy najlepsze drzemki z kotem, przytulasy z dzieciakami, samotne chwile z książką. Ja wielkim sentymentem darzę moje stuletnie pianino. Grałam na nim jako dziecko, w dawnych czasach, gdy mieszkałam z rodzicami i siostrą w wielkim starym domu na peryferiach Warszawy. Tamtego domu i tamtego życia już nie ma, ale pozostało piękne pianino o melancholijnym brzmieniu. Mam nadzieję, że kiedyś będzie na nim grał któryś z chłopców… Jest też obraz mojej przyjaciółki Oli Kosmali-Czarneckiej: to nasz dom, gdyby był kobietą (śmiech).






Co lubicie w swojej okolicy?
Absolutnie wszystko! Sadyba to miasto-ogród, kochamy spacery po niej! Jest tu zielono, miło, a jednocześnie rzut beretem do centrum albo lasu w Morysinie. Ludzie są bardzo mili, a nasza Lexi ma sporo psich przyjaciół. Zimą dokarmiamy ptaki, wiewiórki i jeże. Można też spotkać dzika! Tęsknimy za ulubioną restauracją Nabo, ale lubimy też te nowe, które powstały na jej miejscu: Szklarnię i La Môme. No i oczywiście Jeziorko Czerniakowskie – chociaż nie w lecie, gdy jest pełno ludzi w każdy pogodny dzień.
Dokończ zdanie —> Nasz dom jest…
… naszą oazą. Lubimy do niego wracać. Zawsze nas mocno przytula. My też go kochamy. Jest w ciągłym procesie, zmienia się – trochę starzeje, trochę pięknieje, gdy go potratujemy z czułością, odkurzymy kąty, umyjemy okna, posadzimy nowe kwiaty… Żyje z nami!
*
Ewa, śliczne dzięki za ugoszczenie nas w waszych pięknych progach! A was, drodzy czytelnicy, odsyłamy do naszej działki DESIGN – po jeszcze więcej inspiracji wnętrzarskich.
*
Materiał powstał przy współpracy z marką Electrolux.
Ewa z odkurzacza bezprzewodowego Electrolux Ultimate 700 Turbo Drive.