natuli na ładne bebe rodzicielstwo wychowanie

Rodzicielskie dbanie o własne granice

Czy podejmujemy wybory bez wyrzutów sumienia, bo dziecko płacze, słysząc nasze „nie”?

Rodzicielskie dbanie o własne granice
ilustr. Ola Szwajda

Połóż się i odpocznij… dla dobra swojego dziecka. Czy psychologiczna porada może się zaczynać lepiej? Co ciekawe, nie jest to wcale nierealny sen przemęczonego rodzica, ale prawdziwy świat, w którym dziecko potrzebuje stabilnych granic rodzica, by się od niego uczyć.

Zaczynamy coraz lepiej rozumieć granice dzieci. Obdarzamy je szacunkiem. Ich zdanie, ich wybory, ich ciało i emocje. Prawdopodobnie zgadzamy się na wiele więcej niż nasi rodzice. Dziecko uczy się przez doświadczenie, coraz lepiej idzie nam tworzenie bezpiecznych przestrzeni, w których dziecko nie ma poczucia naruszania jego granic.

 

Nasze dzieci wzrastają z pomocą naszego wsparcia. Czują się pewniejsze siebie, bardziej zdecydowane, potrafią dokonywać wyborów bez strachu.

A my?

Czy czujemy się pewni siebie, wybierając to, co chcemy?

Czy jesteśmy zdecydowani, myśląc o sobie?

Czy podejmujemy wybory bez wyrzutów sumienia, bo dziecko płacze, słysząc nasze „nie”?

To ważne odpowiedzi, ponieważ dziecko uczy się też przez naśladowanie. Wiele swoich wyzwań rozwiązuje tak, jak robili to jego rodzice. Stawia swoje granice tak, jak jego rodzice. Daje sobie prawo do wyboru tak, jak jego rodzice. Dba o swoje potrzeby tak, jak jego rodzice. Czy robisz to dokładnie tak, jakbyś chciał(a), by to robiło twoje dziecko?

Tak więc po trudnym dniu pracy połóż się i odpocznij. Wiesz, że po szkole dziecko potrzebuje odpoczynku. Ty też go potrzebujesz. Odpowiedz „nie” osobie zmuszającej cię do niechcianej aktywności. Daj jasno (nie mylić z „głośno i nieprzyjemnie”) znać, że to jest twoje ciało, twoje wybory. „Nie, teraz leżę i odpoczywam”.

Dodajmy też, że bez twoich granic świat pogrąży się w chaosie. Szacunek do granic dziecka oznacza zgodę na jego wybory, działania, słowa. Na wszystkie? Nie – bo granice jednego człowieka kończą się tam, gdzie zaczynają się drugiego.

Dziecko mogłoby zjeść na raz kilka tabliczek czekolady. Ale zje dokładnie tyle, ile zaproponuje mu rodzic. Mogłoby spędzić przy bajkach cały dzień – ale to niewykonalne bez ekranu, którego by nie podarowali mu jacyś dorośli. Może mieć ochotę krzyczeć na cały dom – ale po drodze są granice innych domowników – ich uszy, ich słuch, ich ciało. Tylko twoje stabilne granice sprawią, że chęci, pragnienia czy inne energie, które kierują  dzieckiem, nie zamienią twojego życia w chaos.

Wolność dziecka nie będzie miała społecznego sensu, jeśli nie zatrzyma się na granicach innych ludzi. Bez szacunku (czyli uznania ważności) do granic innych ludzi będzie bardzo trudno zbudować bliskie, równe relacje. Dziecko może się dowiedzieć o tej wartości właśnie od rodzica. Jeśli rodzic swoje granice będzie traktował jako wartościowe – dziecko też tak je potraktuje. Jeśli rodzic zgodzi się na wszystko i w każdej sytuacji – nada informację, że „chęci drugiego człowieka są ważniejsze niż granice”. Wyobraźmy sobie dorosłe życie naszych dzieci – to nie jest postawa, która buduje silne związki i równe relacje (niezależnie czy przyjmie ją nasze dziecko czy jego partner).

Czym się więc różnią granice dzieci od dorosłych? Czy mamy się bawić jak dzieci i pozwolić sobie na taką samą swobodę i brak odpowiedzialności? Niekoniecznie, bo nasze role są inne.

Rodzicielstwo polega na wzięciu odpowiedzialności za rzeczy, za które dziecko nie jest w stanie jej wziąć. Stąd zapewne w naszym życiu, szczególnie w pierwszych trzech latach życia dziecka, ogromna dysproporcja w ilości odpoczynku i zabawy między nami a dziećmi.

W starszym wieku też mamy pewne zadania, których dzieci nie uniosą same.

Owszem, pomożemy wyregulować emocje czterolatkowi, bo nie potrafi tego zrobić bez dorosłego, to nie znaczy jednak, że zgodzimy się na bicie nas.

Będziemy dawać dziecku jeść, bo samo sobie może sobie w wieku 6 lat nie poradzić z pełnowartościowym (albo i nie) posiłkiem. Nie znaczy to jednak, że posiłków do wyboru będzie sześć. Do zaspokojenia głodu wystarczy jeden. My decydujemy o tym, co damy dziecku do jedzenia, a ono o tym, czy to zje.

Chętnie zagramy z dzieckiem w grę planszową, bo sami też to lubimy. Jeśli jednak nie chcemy układać puzzli – to nie musimy – zabawa jest potrzebą, z którą sobie dziecko samo poradzi (a nawet jeśli nie, to może pobawić się inaczej).

Czy dziecko poradzi sobie z naszym „nie”? Oczywiście, przecież radzi sobie, jak mówimy „muszę zmyć naczynia”, „muszę ugotować obiad”, „muszę iść do pracy”. Poradzi sobie także wtedy, gdy mu powiemy: „teraz będę leżał, to jest moja strefa odpoczynku”. Jeśli tylko my sami sobie poradzimy w uznaniu wartości tego odpoczynku. Jeśli dziecko odczuje w tym naszą niepewność – zapewne sprawdzi nas solidnie, czy jesteśmy przekonani do zadbania o siebie kosztem zabawy z nim.

Zachowujmy się tak, jakbyśmy chcieli, by zachowywały się nasze dzieci. Szanujmy granice swoje i innych tak, jak byśmy chcieli, by robiły to dzieci.

Jeśli nasze dzieci nie są do tego przyzwyczajone – mogą pojawić się łzy. Te łzy pewnie trzeba będzie utulić – bo może dziecko nie potrzebuje nas do zabawy, ale potrzebuje nas do regulacji emocji. „Nie będę z tobą układać klocków. Widzę, że jest ci smutno, przytulę cię i potem odpocznę”. Czy nie lepiej po prostu pójść do klocków? Niekoniecznie – bo dzieci z czasem zaczną rozumieć, że granice innych są tak samo ważne jak ich i zmienią swoje oczekiwania. Zwłaszcza że same instynktownie czują, gdzie one się kończą, a zaczyna rodzic. Jeśli znowu ulegniemy – nie nabiorą tej wiedzy.

Podsumowując:

Połóż się i odpocznij… dla dobra swojego dziecka!

(Oczywiście, jeśli masz na to ochotę).

 

O autorze:

Jarek Żyliński – psycholog wychowawczy. Autor książki „Granice dzieci i dorosłych” (2022). Prowadzi wykłady, warsztaty i audycje dla rodziców oraz edukatorów. Współpracuje jako ekspert z instytucjami zajmującymi się rodzicielstwem i edukacją, a także z mediami.

Dodaj komentarz