Ciąża to czas przygotowania nie tylko do porodu, ale do zupełnie nowego życia. Z małym człowiekiem u boku, który po pojawieniu się staje się dla najbliższych głównym punktem. Co zmienia się po urodzeniu dziecka i czy można na te zmiany się przygotować? Pytamy mamy, które mają za sobą doświaczenie pierwszych tygodni z noworodkiem.
Nawet jeżeli masz zawodowe czy prywatne doświadczenie z dziećmi, a nawet jesteś już mamą i przecież poradziłaś sobie z noworodkiem – i tak po pojawieniu się dziecka świat staje na głowie. Po porodzie każda z nas, bez względu na przygotowanie i nastawienie, wchodzi w nową rolę jako debiutantka. Każde dziecko jest inne, każda sytuacja rodzinna ma swoją specyfikę. Ty, zostając mamą po raz kolejny, jesteś już inną osobą niż poprzednim razem i wchodzisz w zupełnie nową sytuację życiową. Ile byś nie przeczytała książek, artykułów czy dyskusji na forach – twoje samopoczucie, emocje, reakcje mogą cię zaskoczyć. I to jest jedna rzecz, której możesz być w 100% pewna w macierzyństwie.
Co się zmienia po urodzeniu dziecka? Czy i jak można się na te zmiany przygotować? Co jest największym wsparciem w tym czasie? O odpowiedzi poprosiłyśmy kilka mam, które dzielą się swoim doświadczeniem z ostatnich miesięcy. Od konkretnych porad technicznych po ogólne refleksje o zmianie w życiu. Radzą, na co się przygotować i jak reagować na sytuacje, gdy przygotować się nie da.
ILONA BEKIER-EKWA – TANCERKA, ZAŁOŻYCIELKA PROJEKTU WOMANIFESTO, MAMA 5-MIESIĘCZNEJ DZIEWCZYNKI
Jak wyglądał pierwszy dzień po powrocie do domu z dzieckiem?
To są chwile, które ciężko opisać słowami. Czułam się jak w innym wymiarze. To był też cały proces zapoznania maleństwa z naszym psem, dużo emocji. Staraliśmy się działać tak, jak radziła nam behawiorystka, i było naprawdę lepiej niż podejrzewaliśmy.
Co zaskoczyło cię w byciu mamą niemowlaka? Na co nie byłaś przygotowana?
Zaskoczyły mnie te skrajne emocje, hormony, zaburzony spokój wewnętrzny. Wiedziałam, że będę zmęczona, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tak bardzo moje potrzeby zejdą na drugi plan. Byłam pewna, że po kilku miesiącach będę już zabierała ze sobą córeczkę w chuście na zajęcia, do pracy. Nie wygląda to tak jak w mojej wyobraźni przed urodzeniem dziecka.
Co było dla ciebie szczególnie pomocne i wspierające?
Ludzie, rodzina, mój mąż – to, jak ktoś zrobił dla mnie obiad, przyniósł rano śniadanie, czy po prostu posprzątał w mieszkaniu. To jest bardzo ważne, żeby nie zamykać się na pomoc od ludzi, nawet w najdrobniejszych rzeczach. Bardzo pomocne były rozmowy i wsparcie emocjonalne od moich koleżanek, które też mają dzieci. Chusta, w której nosiłam moją córeczkę, uratowała moje plecy. Okłady z kapusty i sody oczyszczonej pomogły poradzić sobie z bólem piersi. Miałam na początku bardzo częste nawały pokarmu, zastoje i zapalenie brodawek.
Co byś powiedziała znajomej mamie, która niedługo urodzi – jak powinna się przygotować? Co się u ciebie sprawdziło?
Każde dziecko jest inne. Na to nie da się przygotować. Najlepiej wsłuchać się w swoją intuicję, w potrzeby dziecka i zachować spokój. My same wiemy, co jest najlepsze dla naszych dzieci i dla nas. Natomiast warto wcześniej zacząć przygotowywać się do karmienia piersią, a przynajmniej zdobyć wiedzę na ten temat, poszukać kontaktu do dobrej CDL. I nie mówię tu tylko o technice karmienia, bo to jest indywidualna sprawa. Dobrze jest wiedzieć, jak radzić sobie z problemami, które mogą się pojawić po drodze, jak zmienia się laktacja. To może zaoszczędzić dużo niepotrzebnego stresu.
JUSTYNA DALECKA – FOTOGRAFKA, MAMA OLIWIERA (4 LATA) I URODZONEGO W 32. TYGODNIU CIĄŻY ALKA (2 MIESIĄCE)
Jak wyglądał pierwszy dzień po powrocie do domu z dzieckiem?
Ten dzień był nieco inny, niż w standardowych sytuacjach po porodzie. Nie widzieliśmy się z synkiem 25 dni po narodzinach, później przez tydzień byłam razem z nim w szpitalu. Cała rodzina zobaczyła go po miesiącu. Był to dzień pełen wielkich emocji, które zostaną ze mną na długo. Bardzo się tym stresowałam, do tego stopnia, że zatrzymała mi się laktacja. To chyba bardzo wyraźnie pokazuje, jak bardzo był to dla mnie emocjonalny moment. Synek urodził się jako wcześniak, więc wszystko, od samego początku, było totalnie inaczej niż z moim pierwszym dzieckiem
Co zaskoczyło cię w byciu mamą niemowlaka? Na co nie byłaś przygotowana?
Zaskoczyło mnie, a może raczej sprawiło trudność, to, że w szpitalu, w którym przebywaliśmy razem tydzień, wszystko było bardzo poukładane. Godziny karmienia, przebieranie, cisza, spokój. A w domu zaczęło się prawdziwe życie, z niemowlakiem i starszym synem. Godziny nam się kompletnie porozjeżdżały, nie byliśmy w stanie się ich trzymać. Ja się bardzo stresowałam, że coś robię nie tak. W sumie ten stres nadal we mnie jest.
Zdecydowanie nie byłam przygotowana na to, że zostanę mamą wcześniaka. Myślałam, że to jest coś, co dzieje się obok. Że mnie to nie dotyczy, nigdy nie spotka. Okazało się inaczej, więc musiałam wejść w zupełnie nową rolę.
Co było dla ciebie szczególnie pomocne i wspierające?
Żadna technologia, nic nie okazało się cenniejsze, niż wsparcie mojej mamy, która była blisko, pomagała zająć się niemowlakiem czy starszym synkiem. Uważam, że ludzie są w tej sytuacji najważniejsi. Jeśli miałabym wskazać jakieś przedmioty, które ułatwiły nam funkcjonowanie w domu, to na pewno byłoby to gniazdko. Maluch delikatnie się w nim zapada i jest otulony. Widzę, że spokojniej w nim śpi. Gniazdko fajnie wydziela przestrzeń „tylko dla malucha”, gdzie nikt inny nie ma wstępu. To dla nas fajne rozwiązanie również ze względu na to, że mamy starszego synka. Gdy wszyscy razem leżymy na łóżku, to maluch jest w gniazdku bezpieczniejszy.
Co byś powiedziała znajomej mamie, która niedługo urodzi – jak powinna się przygotować? Co się u ciebie sprawdziło?
Nowej mamie polecam na maksa wyluzować i uwierzyć w to, że sama potrafi ogarnąć swoje dziecko. Że da sobie radę. Wiadomo, że jest to ogromna odpowiedzialność. Jest z nami mały człowiek, który nas potrzebuje. Ale każda mama powinna uwierzyć w siebie, w swoje matczyne siły i w to, że wie, co jest dla jej dziecka najlepsze. Nie ma co czytać za dużo w internecie, sugerować się opowieściami innych mam, tylko warto przede wszystkim zaufać sobie.
EWA BUDKA, ARTYSTKA, ART DIRECTORKA I MODELKA MIESZKAJĄCA W NOWYM JORKU, MAMA 3-MIESIĘCZNEGO STASIA
Jak wyglądał pierwszy dzień po powrocie do domu z dzieckiem?
Pamiętam, że pierwsze dni byłam na dużej hormonalnej zwyżce: szczęście, dodatkowa siła, energia, która pomagała mi przenosić góry. Nie byłam w stanie usiąść na miejscu. Później pojawiły się trudności laktacyjne, pierwsze nawały pokarmu, płacze z bezsilności i z ogromnego zmęczenia nieprzespanych nocy.
Kiedy wróciłam ze szpitala, czekał na mnie dom przybrany w balony, kwiaty, pełen miłości, z zapalonym kominkiem i pyszną kolacją. Pamiętam ogromne szczęście, że możemy być już w trójkę. Wszystko dokumentowałam, jak szalona, polaroidem. A dodatkową, niesamowitą radość sprawiło mi wykąpanie się w swojej łazience. Nie wiedziałam, że tak będę cenić te minuty, kiedy mogę przez chwilę być sama ze sobą. Kupiłam przed porodem swoje ulubione kosmetyki i muszę przyznać, że takie małe rytuały, jak smarowanie się olejkiem pomarańczowym czy zapach ukochanego mydła Aesop, dodawały mi siły i radości w tym trudnym czasie połogu.
Co zaskoczyło cię w byciu mamą niemowlaka? Na co nie byłaś przygotowana?
Na macierzyństwo nie da się przygotować… Sama się teraz na siebie denerwuję, że to piszę, ponieważ przed rozwiązaniem, czytając takie zdania, tylko się irytowałam. Ale naprawdę twój czas i twój świat zmieniają się nie do poznania. Ty się zmieniasz. I na dodatek nie do końca możesz się na to przygotować. To dość indywidualny i muszę powiedzieć, że też samotny proces. Pomimo wspierających przyjaciół, partnera, położnych, douli, lekarzy, dziadków i radzących książek, artykułów… Musisz to przejść sama. Sama ze swoim dzieckiem. Nikt ci nie powie, jak będziesz się czuć, jak przyjmiesz zmianę. I czy łatwo puścisz starą wersję siebie, robiąc miejsce na nową. Oczywiście szkoda, że nie da się wyspać na zapas i tego wszystkiego zaplanować. To było dla mnie trudne, bo należę do osób, które mając sporo planów, projektów i wyjazdów, realizują je w wyznaczonym przez siebie tempie.
Tu proponuję zatrzymać się na chwilę, wziąć głęboki wdech-wydech. Im szybciej zaakceptujesz, że jesteś teraz kimś nowym – mamą, tym szybciej poczujesz się lepiej. Nie wiedziałam, że po narodzinach dziecka nie tylko poznajesz noworodka. Poznajesz również nową siebie. Nową, której nigdy wcześniej nie znałaś. Poznawanie dwóch nowych istot oraz relacji pomiędzy nimi jest najtrudniejsze.
Co było dla ciebie szczególnie pomocne i wspierające?
Bardzo pomagało mi wsparcie mojej siostry – mamy kilkuletniego Franka. Wszystko to już przechodziła i dawała mi, zresztą jak zawsze, poczucie, że wszystko, co czuję, jest okej, że muszę to przejść. Czułam, że stała za mną murem. Dużym wsparciem były również inne przyjaciółki rozrzucone po różnych strefach czasowych, dzięki którym nocne karmienia nie były tak samotne. Wymieniałyśmy się spostrzeżeniami, problemami, pytaniami.
Po drugie: medytacja. Nawet przy karmieniach. Jest taka aplikacja, bardzo popularna w nowojorskich kręgach ciężarnych: „Expectful”, którą polecały znajome z Hypnobirthing. Są na niej medytacje na każdy dzień ciąży, jak i w wersji na połóg. To naprawdę coś wspaniałego, kojącego i takiego, co jest tylko „twoje”. Ja zaczęłam korzystać z opcji 5- czy 10-minutowych medytacji już w trakcie ciąży i to bardzo pomagało ze stresem, z porodem, z bólem, ze strachem związanym z macierzyństwem. Medytację porodową włączyłam sobie w poranek przed cesarskim cięciem. Bardzo polecam.
Tuz przed narodzinami Stasia przygotowałam sobie na telefonie playlisty z ukochaną muzyką oraz self care rytuały. Jak wspominałam – kąpiele okazały się zbawienne. Lawendowy olejek wcierany w nadgarstki i szyję. Pomarańczowy od przyjaciółki na brzuch. Różany na twarz. Szczotkowanie ciała, wklepywanie ukochanego balsamu. Zapalenie świecy nawet na minutę przy muzyce, z łykiem ziołowej herbaty. Te małe rytuały dawały mi dużo siły.
Co byś powiedziała znajomej mamie, która niedługo urodzi – jak powinna się przygotować? Co się u ciebie sprawdziło?
Oprócz wyprawki dla dziecka koniecznie stwórz wyprawkę domową dla siebie. Poza wygodnym fotelem, poduszką do karmienia, wkładkami laktacyjnymi i serią higienicznych elementów, bez których nie przetrwasz poporodowych nieprzyjemności, zainwestuj w zestaw ubrań dla karmiących. Miej kilka ładnych piżam, dresów i szlafroków, dzięki którym będziesz czuć się pięknie i kobieco w tym trudnym czasie. Dobry stanik do karmienia jest również bardzo istotny. Do tego – ukochane mydło, olejki eteryczne, świeca, herbata – to był mój dodatkowy zestaw przetrwania. Pomogła mi również lista filmów i seriali na Netflixie, które oglądałam podczas karmienia. I pełna spiżarnia ukochanych przekąsek, które jesteś w stanie szybko zjeść lub wyjąć jedną ręką, kiedy drugą trzymasz niemowlę. Jeżeli nie będziesz mieć wsparcia kulinarnego u dziadków, to gorąco polecam zainwestowanie w dzienny catering śniadań, obiadów, kolacji, żebyście nie musieli – ani ty, ani nowo upieczony tata – się tym przejmować.
Bardzo popularne w NYC są również, i to nawet w czasie pandemii, nianie nocne lub doule, które mogą zamieszkać wraz z nowymi rodzicami na czas połogu. To nie jest jeszcze tak popularne w Polsce, bo niestety wydaje mi się, że funkcjonuje nadal myślenie typu „Jak to, ktoś obcy będzie trzymał moje dziecko? Co z tą mamą nie tak, że nie da rady?”. A prawda jest taka, że to szalenie może pomóc nowym rodzicom – masz pewność, że ta osoba ma doświadczenie, że poda, przewinie, porozmawia i przytuli jak będzie trzeba. Ja nie miałam takiej pomocy, ale moje przyjaciółki miały i uważam, że jeżeli będę mieć kiedyś kolejne dziecko, skorzystam z pomocy nocnych niań.
A tymczasem – trzymam za wszystkie nowe mamy kciuki! I jak tylko czują się samotne, niech nie boją się odezwać do innych mam, nawet tych, które znają tylko z Instagrama.
ADELINA ZIELIŃSKA – EDYTORKA, MAMA 10-TYGODNIOWEJ LEI
Jak wyglądał wasz pierwszy dzień po powrocie do domu z dzieckiem?
Szczerze mówiąc, nie pamiętam, pewnie dlatego, że towarzyszyło mi strasznie dużo emocji i adrenalina niezbędna do przetrwania po cesarskim cięciu. Pamiętam, że w szpitalu był taki guzik, którym można było wezwać położną, aby pomogła przy dziecku, gdy nie wiedziało się, co robić i potrzebowało się wsparcia. Mamy używały go głównie wtedy, kiedy dzieci w nocy zaczynały płakać. Zastanawiałam się, jak ja sobie w domu poradzę bez tego guzika… Ale daliśmy z mężem radę. To był chyba najszczęśliwszy i najbardziej stresujący dzień w życiu.
Co zaskoczyło cię w byciu mamą niemowlaka? Na co nie byłaś przygotowana?
Z racji tego, że moja ciąża odbyła się bez żadnych komplikacji i do jej końca uprawiałam sport, trochę liczyłam na to, że moja córka też będzie idealnie zdrowa. Była – dopóki rozwijała się w moim brzuchu. Byliśmy z mężem bardzo dobrze przygotowani pod względem wyprawki itd. Ale nie byliśmy przygotowani na to, co zrobić, jak coś będzie nie tak. Ósmego dnia po porodzie Lea dostała strasznej biegunki i kompletnie nie widziałam, co robić, do kogo zadzwonić, ani gdzie pojechać, bo był weekend. Na szczęście położna odebrała i pokierowała mnie do szpitala dziecięcego. W skrócie zaskoczyło mnie to, że z niemowlakiem wszystko się może zdarzyć.
Co było dla ciebie szczególnie pomocne i wspierające?
W kwestiach technicznych przydało mi się wszystko, co związane z karmieniem piersią. Bardzo mi na tym zależało. To, co przygotowaliśmy, przydało mi się jeśli nie w pierwszej dobie, to na pewno już w pierwszym tygodniu i używam tego do dziś. W tym laktator, silikonowe łagodzące plastry na sutki, kompresy do mrożenia i podgrzewania, kapturki, poduszki, a nawet lanolina, kapusta i herbatka laktacyjna.
Co byś powiedziała znajomej mamie, która niedługo urodzi – jak powinna się przygotować? Co się u ciebie sprawdziło?
Nie wiem, czy czuję się na tyle kompetentna, żeby udzielać komukolwiek rad. Sobie pod koniec ciąży powiedziałabym, że bez sensu jest spędzać nieprzespane noce, próbując wyobrazić sobie, jak to będzie i przygotować się na wszystko. Obecnie uważam, że nie da się wszystkiego przewidzieć. Z malutkimi dziećmi sytuacja może się zmienić z bardzo zrelaksowanej do awaryjnej, między jednym karmieniem a drugim, i to zazwyczaj nie jest niczyja wina. Zamiast tego lepiej według mnie nauczyć się prosić o pomoc i wiedzieć, kogo o nią poprosić. Czy jest to telefon do położnej, czy pediatry w sobotę wieczorem, czy jakieś techniczne pytanie do koleżanki z dziećmi albo gdzieś w mediach społecznościowych – każda z tych możliwości potrafi uratować sytuację.
AGATA BROMBEREK – AUTORKA KANAŁU NA YOUTUBE I BLOGA TUR-TUR.PL, MAMA 2 SYNÓW: ARDA MA 3 LATA, BARTU – 5 TYGODNI
Jak wyglądał wasz pierwszy dzień po powrocie do domu z dzieckiem?
W Turcji przebywa się w szpitalu bardzo krótko, niezależnie od rodzaju porodu. Jeśli nie ma komplikacji, to wychodzi się już następnego dnia po porodzie. Zarówno z pierwszym, jak i drugim dzieckiem (pierwszy poród naturalny, drugi planowane CC) w domu znalazłam się do 24 godzin po porodzie. To, co w Turcji jest charakterystyczne, to wielkie poporodowe rodzinne zamieszanie. Często kobietę ze szpitala odbiera cała (liczna) rodzina, a nawet jeśli nie, to czekają na nią w domu, gotowi niemal dosłownie „obwiesić” dziecko złotem (złotymi medalikami, które daje się tu jako prezent). Drzwi do mieszkania są często przyozdobione balonami i kokardkami, a nawet pluszowym misiem. Używa się kolorów różowego lub błękitnego, zależnie od płci dziecka. Można sobie takie dekoracje zamówić w specjalnej firmie. Ja nie przepadam za nimi, więc tym razem moje drzwi były „gołe”, nie pozwoliłam też rodzinie na wizyty w domu – nauczona doświadczeniem pierwszego porodu, kiedy wszyscy czekali na mnie w drzwiach!
W Turcji kobiecie w połogu nie pozwala się zostać samej. To dlatego, nawet jeśli w dobie pandemii nie są to tabuny gości, to i tak z kobietą i jej dzieckiem przez cały czas połogu ktoś jest. Zazwyczaj mama, teściowa, siostra, czy szwagierka. Pomaga kobiecie, udziela jej rad i dba o to, żeby nie była sama. Ja tłumaczę to sobie tak, że w pewien sposób zapobiega to poporodowej depresji. Jako Europejka wolałam samotność i towarzystwo męża czy mojej mamy, która pomagała mi w obu połogach, ale też rozumiem tureckie zwyczaje i obecność tych „kobiecych kręgów”, które pomagają sobie w tym okresie. Tym bardziej, że w Turcji do domu nie przychodzi położna, a doradztwo laktacyjne nie jest w ogóle tutaj znane (mimo promowania karmienia piersią). Wiedzę przekazuje się raczej z ust do ust przez te bardziej doświadczone mamy, co oczywiście oznacza że przy tej okazji powtarza się rozmaite przesądy, mity i stereotypy.
W Turcji tradycyjnie nastawione kobiety przez 40 dni połogu nie wychodzą z dzieckiem z domu, aby uniknąć „nazaru”, czyli „złego oka” – krótko mówiąc: nieszczęścia czy infekcji. Po 40 dniach dziecko odbywa uroczystą kąpiel w przystrojonej wanience, a w domu robi się nawet małe przyjęcie z balonami, prezentami i relacją w social mediach, bo od tego dnia można już pokazywać dziecko światu! Ja sama wychodziłam na spacer dużo wcześniej, czym budziłam lekkie zdziwienie mojego tureckiego otoczenia, a z obchodów „40 dni” zrezygnowałam.
Co zaskoczyło cię w byciu mamą niemowlaka? Na co nie byłaś przygotowana?
Ponieważ zostałam mamą po raz drugi, mniej więcej wiedziałam już, na co się nastawić, jak wygląda połóg i jak mało przedmiotów, gadżetów i sprzętów wystarcza na ten „początek’. Tym razem jednak zmuszona byłam rodzić poprzez cesarskie cięcie, co okazało się niemiłą niespodzianką. Nie byłam przygotowana na to, że muszę na siebie tak uważać.
To, co mnie zaskoczyło za pierwszym razem i dało mi lekcję na drugi raz, to fakt, że należy uważać z odżywianiem się i tureckimi smakołykami. W Turcji na wszelkie specjalne okazje zamawia się bardzo słodkie przysmaki, częstuje się też nimi gości. Podczas pierwszego połogu wprost objadałam się baklawą zamówioną przez mojego męża z kolebki tego przysmaku – miasta Gaziantep. Jadłam też na potęgę inne tradycyjne słodycze jak lokum czy prażone orzechy, tłumaczono mi bowiem, że bardzo pomagają na laktację. Nie wiem, czy pomogły na laktację, za to wiem, że na przyrost wagi tak – i bardzo trudno mi było potem wrócić do przedciążowej wagi. W Turcji uważa się, że kobieta w połogu nie powinna sobie niczego odmawiać i karmi się ją bez opamiętania! Później wiele Turczynek ma problem z powrotem do formy. Tym razem od początku połogu (który jeszcze trwa) zwracam uwagę na odżywianie, a baklawę, która znów jest obecna w naszym domu, konsumuję, ale z rozwagą.
Co było dla ciebie szczególnie pomocne i wspierające?
W Turcji podoba mi się to, że od początku kładzie się duży nacisk na karmienie piersią. Nie ma doradczyń laktacyjnych, ale położne w szpitalu czy otoczenie w rodzinie starają się pomóc. Dodatkowo moja turecka lekarka, która prowadziła obie ciąże, także jest zwolenniczką karmienia piersią i nie krytykowała tego, że karmiłam, jeszcze będąc w ciąży (oraz że karmię teraz dwójkę dzieci). Cieszę się więc, że trafiłam na profesjonalne otoczenie, które wspiera moje wybory.
Bezwzględną pomoc stanowił nie tylko mój mąż, ale także moja mama, która przyjechała specjalnie z Polski na czas porodu i połogu. I przy pierwszym, i przy drugim dziecku to ona zdejmowała ze mnie spory ciężar tych drobnych zadań, które przecież trzeba wykonać, a na które nie ma siły i głowy w tym czasie.
Co byś powiedziała znajomej mamie która niedługo urodzi – jak powinna się przygotować? Co się u Ciebie sprawdziło?
Niby lubię wszystko robić sama i jestem bardzo niezależna, ale jednak w tym okresie nauczyłam się, jak ważna jest pomoc. Zakupy, ogarnięcie kuchni, prania, już nie mówiąc o spacerze ze starszym dzieckiem – pomoc przy tym jest nieoceniona! Dodam też, że jestem minimalistką w kwestii ciąży, porodu i dzieci. Przed porodem kupiłam sobie tylko rzeczy, które są absolutnie niezbędne, uznając, że nie żyjemy na pustyni i że jak coś będzie nam potrzebne, to dokupimy. Takie nastawienie polecam wszystkim mamom! Skupiłam się i skupiam na tym, aby dziecko miało przede wszystkim wypoczętą i jak najmniej zestresowaną matkę. Staram się po prostu odpoczywać, zwolnić tempo i nie przejmować bałaganem.
Z przedmiotów niezbędnych, w trosce o plecy, polecam przewijak, poduszkę do karmienia i kilka wygodnych ciuchów do karmienia. W Turcji popularne są też fantastyczne dwa przedmioty, które być może są także w Polsce: chusta do karmienia z usztywnianą górną krawędzią, dzięki której karmię absolutnie wszędzie, mając „podgląd” na dziecko, a także hamaczek na wanienkę do kąpieli, który pomaga mi kąpać dziecko, kiedy jestem sama w domu. No i chusta do noszenia – oczywiście, zapomniałabym o najważniejszym – chusta wiele razy ratowała mi życie przy starszaku, teraz także z niej korzystam. W Turcji chustonoszenie dopiero od niedawna robi się popularne. Chociaż nawet moja teściowa i inne kobiety o wiejskim pochodzeniu nosiły w podobny sposób dzieci i dziś trochę ze zdziwieniem, a trochę z rozrzewnieniem patrzą na nasze piękne kolorowe chusty.
KATARZYNA SZULCZEWSKA – FOTOGRAFKA, MAMA 6-TYGODNIOWEGO JANKA
Jak wyglądał pierwszy dzień po powrocie do domu z dzieckiem?
Czy to za sprawą szpitalnego zmęczenia, czy ogromnej ekscytacji, nie mogę wygrzebać z pamięci nawet urywków pierwszego całego dnia, który spędziliśmy wszyscy razem. Ale doskonale pamiętam wieczór, kiedy wreszcie wróciliśmy do domu w powiększonym składzie. Pamiętam, że wydawało mi się to mocno abstrakcyjne – towarzyszyło mi niesamowicie silne uczucie, że od tego momentu nic już nie będzie takie samo, a nasze cztery kąty wydały mi się dziwnie obce. W końcu przynieśliśmy do domu małego człowieka, do którego nikt nie dał nam instrukcji obsługi! A co jeśli zacznie płakać? Myślę, że to pytanie towarzyszy wielu rodzicom. Rozebraliśmy Janka z cieplutkiego kombinezonu, położyliśmy w wyścielonym mięciutkim kocykiem koszu Mojżesza i… po prostu na niego patrzyliśmy. Patrzyliśmy, napawaliśmy się zapachem noworodka i miękkością jego włosków. Na szczęście obyło się bez scen ze strony naszego futrzanego domownika, kota Figusa, o którego nieeleganckie zachowanie trochę się obawialiśmy, a który ostrożnie dołączył do nas i patrzył na Janka razem z nami. Jedynym wspomnieniem z pierwszego całego wspólnego dnia jest poranek w trójkę i chaotyczne bieganie po domu, bo oszołomiona nową codziennością kompletnie nie wiedziałam, czy najpierw biec się umyć, zanim obudzi się mały, czy może zjeść śniadanie, rozpakować walizkę, wyparzyć laktator… Na szczęście w miarę szybko udało nam się zorganizować w tej nowej codzienności.
Co zaskoczyło cię w byciu mamą niemowlaka? Na co nie byłaś przygotowana?
W byciu mamą spotkało mnie wiele zaskakujących momentów. Kompletnie zaskakujące było, że ten słynny tryb „mama” faktycznie odpala się automatycznie. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim maleństwem i bardzo się tego obawiałam. Lęk przed wzięciem na ręce i tuleniem czy przebieraniem tak małego ciałka był ogromny. Pamiętam, kiedy pierwszy raz jeszcze w szpitalu odważyłam się ubrać Janka sama bez pomocy położnej. Wydawało mi się, że trwało to wieki! On płakał, ja płakałam nad nim, byłam mokra od łez i zlana potem ze stresu, ale udało się! I wtem nadszedł obchód i musiałam go całego rozebrać… Ale poza tym pierwszym razem, potem szło już naprawdę nieźle!
Kolejne zaskoczenie to to, że naprawdę można funkcjonować, wstając bardzo wcześnie, nawet będąc zdeklarowanym śpiochem! Dziecko sprawiło, że wszystko chce nam się bardziej i żyjemy jakoś pełniej. Nie pamiętam, żebyśmy wcześniej z takim zapałem planowali rodzinne aktywności weekendowe i trasy spacerów po Warszawie na wiosnę!
Rzeczą, na którą nie byłam kompletnie przygotowana, był emocjonalny aspekt połogu i intensywność odczuwania wszystkich emocji, oraz to, że w kwestii karmienia piersią czasem trzeba dość mocno pomóc naturze. Wydaje mi się, że o tych dwóch sprawach nadal mówi się za mało. O połogu najwięcej i bez tabu dowiedziałam się od przyjaciółki, która sama miała go już za sobą, a o karmienie piersią walczyłam wraz z całym sztabem wspaniałych kobiet – położnych i certyfikowanej doradczyni laktacyjnej.
Co było dla ciebie szczególnie pomocne i wspierające?
Ogromnym wsparciem w pierwszych dniach macierzyństwa byli dla mnie przede wszystkim ludzie! Mąż, który przejął większość obowiązków i uspokajał w momentach zwątpienia. Przyjaciółki, którym mogłam zadać nawet najintymniejsze pytania. Rodzina, która wkroczyła z zapasami jedzenia, oraz, co może być zaskakujące – cudowne dziewczyny na Instagramie, które też niedawno zostały mamami i z którymi dzielimy dole i niedole macierzyństwa, wspieramy się i pocieszamy, rozwiewamy najdziwniejsze nawet wątpliwości, rozmawiamy o latających kupach i wkładaniu niezadowolonego dziecka w zimowy kombinezon. Ludzie, to w nich jest największa moc, a ja chyba po prostu mam do nich szczęście! A z technicznych spraw, cudownie sprawdza nam się kosz Mojżesza, w którym synek ucina sobie drzemki w ciagu dnia, a ja mam go cały czas w zasięgu wzroku.
Co byś powiedziała znajomej mamie, która niedługo urodzi – jak powinna się przygotować? Co się u ciebie sprawdziło?
Przyszłej mamie powiedziałabym, żeby nie nastawiała się już na starcie do macierzyństwa negatywnie. Ani nazbyt pozytywnie. Bardzo ważna jest otwarta głowa, gotowość na różne scenariusze, spokój w sercu i duszy. Negatywne nastawienie może spowodować niechęć do zbliżającego się terminu porodu, a nadmierny optymizm może potem boleśnie zderzyć się z rzeczywistością. Warto porozmawiać z bliską osobą na temat połogu, żeby być świadomą, że cały możliwy wachlarz emocji, które być może też będzie przeżywać za sprawą hormonów, to normalna sprawa i wcale nie będzie w tym odosobniona. Ponad to – poród, nawet ten trudny, naprawdę może być piękny i naprawdę jest do przeżycia! I koniecznie – polecam kompletnie odciąć się od trudnych i strasznych historii okołoporodowych innych kobiet i całą swoją uwagę skierować wyłącznie na swój poród. A do tego – nie bójcie się prosić bliskich o pomoc!
Cześć, mamy debiutantki – jesteście z nami? Dajcie znać w komentarzach, jak się macie i jak wyglądały wasze pierwsze dni w nowej roli. Trzymamy mocno kciuki za wasze odnalezienie się w nowej rzeczywistości!




















