Pierwsze samodzielne kroki w górach
o zdobywaniu szczytów górskich z dziećmi
Nieraz już wspominałyśmy, że kiedy jesień nadciąga, ochoczo suniemy palcem w atlasie po szczytach górskich i bez dwóch zdań, rozumiemy się z innymi entuzjastami wypraw górskich. Pamiętacie relację z wyprawy do Burgundii, którą publikowałyśmy latem? Dagmara z Markiem, to wzorowi piechurzy. Dziś podzielą się z nami wrażeniami z pierwszych kroków ich córki Anielki po górskich szlakach.
***
Po górach chodzimy od dawna, najpierw we dwójkę, potem nosząc Anielkę w nosidle turystycznym. Ale z nadejściem jesieni postanowiliśmy z niej zrobić prawdziwego górskiego piechura i musimy przyznać, że całkiem dobrze sobie radzi, lepiej niż się spodziewaliśmy!
Mamy to szczęście, że mieszkamy w Małopolsce, a stąd blisko w prawie każde polskie góry. Czasami wystarczy nawet pół godziny w samochodzie, dlatego często organizujemy sobie takie małe jednodniowe wypady na szlak. Zanim jednak wyruszyliśmy pierwszy raz, zaopatrzyliśmy Anielkę w górskie buty i wygodne, sportowe ubrania. W dniu wyjazdu nie pozostało nic innego, jak spakować ukochanego misia do plecaczka i ruszyć!
Na pierwsze wycieczki wybraliśmy Gorce i Beskid Żywiecki. Najlepsze są krótkie szlaki (około 8 km. w dwie strony), które małe nóżki będą w stanie same pokonać. Na szczęście po drodze jest tyle ciekawych rzeczy, że nie trzeba jakoś specjalnie dziecka motywować do wędrówki.
Przeskakujemy przez kałuże, a do tych większych wrzucamy kamyczki, sprawdzając ich głębokość. Częstujemy się dzikimi jabłkami , które choć małe okazują się niezwykle słodkie. Oglądamy przez lupę liście, żuczki i inne żyjątka, zbieramy szyszki. Czasami nawet bawimy się w chowanego, dlatego szlak który przeciętny turysta pokonuje w godzinę, my przemierzamy dwa razy dłużej. Przede wszystkim jednak podziwiamy piękno przyrody i złotą, polską jesień. Góry same w sobie są przecież największą atrakcją!
Oczywiście, naszym celem jest zwykle jakiś szczyt, a jego zdobycie działa niezwykle motywująco na naszą córeczkę. Najbardziej nas dziwi i cieszy, ile w nią wstępuje energii na górze, nawet jeśli chwilę wcześniej mocno marudziła przy wspinaczce.
W Beskidzie Żywieckim postawiliśmy na górę Żar, na którą można wjechać kolejką. Tam chwilę podziwialiśmy widoki i paralotniarzy, by szybko uciec na szlak i zdobyć Kiczerę. Trasa jest krótka i przyjemna, a jesienne widoki tylko zachęcają by iść dalej.
Dobrze też, szczególnie w tym okresie jesiennym, jeśli na szczycie czeka na nas górskie schronisko, gdzie możemy zjeść coś ciepłego, ogrzać się i odpocząć chwilę. Takie sympatyczne schronisko odwiedziliśmy w Gorcach, na Maciejowej, skąd roztacza się piękny widok na Beskidy, Babią górę i Tatry. Jednak największą nagrodą dla czterolatki była możliwość dostania odznaki oraz dyplomu, za zdobycie góry, które można kupić w większości schronisk. Duma ją rozpierała i na koniec powiedziała, że chce zdobyć wszystkie odznaki (chyba ponad 30), w czym postaramy się jej oczywiście pomóc.
***
Dziękujemy Dagmara za niecodzienną inspirację na weekend.
To nam przypomniało nasze skrupulatnie zbierane pieczątki ze schronisk. Order najwyższej rangi – pieczątka ze schroniska na Śnieżce! A wam udało się już zdobyć szczyty ze swoimi dziećmi?