Hej, książkowe mole – mamy dwie wiadomości. Dobrą i dobrą. Po pierwsze, trwa nadal wysyp nowości wydawniczych. Po drugie, dziś redakcyjna recenzja i konkurs dla was.
Wydawnictwa nie zwalniają tempa, co nas niezmiennie cieszy. W paczkach, a niektóre przyjechały prosto z drukarni, kryją się pozycje zarówno dla maluchów, jak i wprawnych czytelników. Dla kochających piękną ilustrację, wartą więcej, niż sto słów, i dla tych, którzy powieści połykają na strony. Może i jesteśmy po świętach przejedzeni, ale głód czytelniczy to zjawisko nam znane i mamy na niego remedium. A na koniec lektur czeka na was konkurs – poprzednia paczka trafiła do szkoły w małej miejscowości, a adresat obiecał, że jak tylko otworzą szkołę, dzieci poukładają nowości na klasowej półce. To co dziś czytamy?

„DUŻY WILK I MAŁY WILK” / TEKST: NADINE BRUN-COSME / ILUSTRACJE: OLIVIER TALLEC / TŁUMACZENIE: JADWIGA JĘDRYAS / WYDAWNICTWO DWIE SIOSTRY
Jak rodzi się przyjaźń? Kto ją przyłapał na gorącym uczynku, kiedy skrada się, by zadomowić się w dwóch sercach? Gdzie ma swój początek, a gdzie koniec i czy może przytrafić się nawet samotnikowi z wyboru? „Duży wilk i mały wilk” to zapis narodzin przyjaźni, historia pełna czułości i wzruszeń. Nigdy nie wiadomo, kiedy na widnokręgu pojawi się mała postać, która przylgnie do nas, choć początkowo wcale tego nie chcemy. Przyjaźń to nie wielkie słowa i deklaracje, czasem to po prostu pamięć, by w nocy naciągnąć koc na współtowarzysza snu. Duży wilk z zaskoczeniem odkryje, że „ktoś mały, nawet bardzo mały, może zająć tyle miejsca w sercu”.




„ZAMEK” / TEKST I ILUSTRACJE: EMMA ADBÅGE / TŁUMACZENIE: KATARZYNA SKALSKA / WYDAWNICTWO ZAKAMARKI
Kolejna książka szwedzkiej autorki klasyków, takich jak „Dołek” czy „Jedyna taka Ester”, znowu podgląda nas w bardzo uniwersalnej sytuacji. Ten moment, gdy kupujesz komuś prezent urodzinowy, a potem żałujesz, bo w sumie bardzo chciałbyś go sobie zatrzymać. Znacie to uczucie? Dla nas nie jest łatwe, a co dopiero dla czterolatka, który szykuje się na huczne urodziny kolegi. Zapakowany w papier czerwony zamek jest przecież dużo fajniejszy, niż ten stary, zielony, schowany głęboko w koszu z zabawkami. Choć oszczędna w słowach, książka i świetne ilustracje oddają złożone uniwersum dziecięcego świata emocji.



SERIA „CZYTAM SOBIE” / TEKST I ILUSTRACJE: AUTORZY ZEBRANI / WYDAWNICTWO HARPER COLLINS
Dobrze wam znana seria do nauki samodzielnego czytania powiększa się na wiosnę o nowe tytuły. Trzy poziomy trudności od 200 do 2800 słów czekają na adeptów składania sylab i liter, a do grona autorów dołączyli ci świetnie wam znani, jak Sylwia Chutnik. 3,2,1… wyruszamy w stronę parkietu tanecznym krokiem, prosto w objęcia roztańczonego pudla! W liliowym wdzianku, po uszy w cekinach zadaje szyku w rytm szalonego disco. Czy ten hit skończy się popisowym występem u boku pana kota? Zo-ba-czy-cie sami! A gdy kilkulatek złapie już bakcyla do czytania, podsuńcie mu kolejne nowości z tej serii, w tym „Wielki Bal” czy „Lola i ptaki”.





„OGŁOSZENIA DZIECI, NIEDZIECI, STWORZEŃ I RZECZY” / TEKST: DOROTA KASSJANOWICZ / ILUSTRACJE: PAULINA DANILUK / WYDAWNICTWO TEKTURKA
Aaaby kupić ciszę, zadzwoń pod numer… Gdy byłam mała, uwielbiałam oglądać ogłoszenia drukowane w codziennej gazecie. Te dumne litery A, co zgarniają pierwszeństwo w kolejce do reklamy, te wszystkie chomiki, perskie koty i korepetycje z matematyki. Dziś internetowe anonse już na mnie wrażenia nie robią. Ogłoszenie prawdziwym majstersztykiem być potrafi, zwłaszcza jak działa w duecie z ilustracją – przekonacie się, sięgając po nowość wydawnictwa Tekturka. Czterdzieści jeden wierszowanych ogłoszeń świetnie ilustrowanych przez Paulinę Daniluk – w żonglerce abstrakcją, humorem i pomysłem nie mają sobie równych. Czy gąbka szuka wody? Czy szczotka czeka na buzię chętną na wieczorną toaletę? Głowie brak pomysłów czy książce zerwanej okładki? Ogłoszenia to równocześnie zagadki – tropimy i łączymy nadawcę i adresata, a jest to zabawa naprawdę dla całej rodziny.




„BOHATEROWIE MAGICZNEGO DRZEWA, STWÓR” / TEKST: ANDRZEJ MALESZKA / WYDAWNICTWO ZNAK EMOTIKON
Uwalniamy wyobraźnię i przenosimy się do świata, w którym psy mogą rozmawiać, dzieci sterować magicznym pojazdem lub za sprawą pochopnie wypowiedzianego życzenia zamienić się w postać wielkości myszy. A wszystko zaczęło się od atramentu i jego mocy – tu każdy fan serii książek Andrzeja Maleszki ze zrozumieniem pokiwa głową. Cykl Magiczne Drzewo o przygodach Julki, Kajetana, Alika i psa Budynia rozrasta się w iście magiczny sposób, co cieszy, bo każdy plan na oderwanie głów od tu i teraz jest dobry. Wszystkie tomy z serii „Bohaterowie Magicznego Drzewa” biorą pod lupę nieznane dotąd przygody poszczególnych bohaterów. Czas więc na Julkę, a jak Julka – to kłopoty. Zaczyna się od trudnej aklimatyzacji w nowej szkole, ot, zwykły 1 września. Ale potem nic już nie jest zwyczajne i przewidywalne. Jeśli lubicie, gdy wyobraźnia hula od strony do strony i bliski wam świat fantasy, z serią wydawnictwa Znak Emotikon, będzie wam po drodze!





„KONIBERKI. POWRÓT NA ŁĄKĘ” / TEKST: WERONIKA SZELĘGIEWICZ / ILUSTRACJE: ANIA JAMRÓZ / WYDAWNICTWO LITERÓWKA
Kolejny tom przygód małych stworków i tym razem wiosenny powrót do ich naturalnego habitatu. Koniki, motyle? Baśniowe postaci, które zabierają nas do zupełnie innego świata, rozpisanego na kilkanaście rozdziałów. Można je czytać na wyrywki, każdy tematycznie dotyka innego wyzwania, innych emocji i kłopotów do rozwiązania. To klasyczna forma – baśń, ale nie ta zakurzona z zeszłego wieku, lecz współczesna, skrojona na miarę dzisiejszego małego czytelnika. Bo koniberki – choć bliżej im wyglądem do ptaków – zmagają się z bardzo ludzkimi problemami: siła przyjaźni, rywalizacja, zazdrość, spory w rodzeństwie, bunt przeciwko nakazom, nieśmiałość, to tylko niektóre z zagadnień, z jakimi się spotkacie. Dobrze tak czasem odfrunąć gdzieś w bajeczną krainę z naszej zoomowej rzeczywistości.



„MAŁA KASZALOTKA I TAJEMNICA NOCY” / TEKST: PAULINA CHMURSKA / ILUSTRACJE: ELKA GRĄDZIEL / WYDAWNICTWO WILGA
Kolejna książka z serii Otulone Nocą, która zaprasza nas na podbój świata po zmroku. Tym razem nurkujemy w głębiny morskie razem z małą, bardzo gadatliwą i ciekawską kaszalotką. Jej rodzice zdecydowanie wolą się o zmroku przespać, a nie towarzyszyć w podwodnych wojażach, wybiera się więc w podróż za światłem przewodniczki – meduzy Pelagii. Na każdej stronie czekają na nas ciekawostki o oceanicznych głębinach oraz kaszalotach. Wiedzieliście, że te ssaki chodzą spać o 18:00? Ciekawe, czy małe kaszaloty zmagają się z budzikiem tak samo jak my rano? Wiemy natomiast, z jakimi zagrożeniami mierzą się morskie gatunki i lektura tej książki uwrażliwia na to małego odbiorcę.





„M JAK MORZE” / TEKST I ILUSTRACJE: JOANNA CONCEJO / WYDAWNICTWO FORMAT
Zdarzyło wam się kiedyś zapatrzeć w horyzont morza i doznać niewytłumaczalnego smutku? Szum fal z jednej strony koi, z drugiej – lubi z naszych szuflad w głowie i w sercu powymiatać wspomnienia, tęsknoty, czasem smutki. Każe sobie zadać pytania, na które nie znamy odpowiedzi. A może nie musimy ich znać? Dużo w tej książce niedopowiedzianych historii, umykają nam wraz z odpływem morza. Musimy je sami domyślić. Kim jest M? Kogo szuka lub opłakuje? Czy dzieciństwo właśnie umyka spod jego stóp, jak wymywany przez fale piasek klifu, bezpowrotnie? Za kim tęskni, ściskając słony kamyk w dłoni? Każda strona książki jest jak wizyta w galerii, nie wiem, czy to lektura tylko do czytania, czy też do kontemplacji. Ale do tego Joanna Concejo już nas przyzwyczaiła.




*
I jak – zostawiamy was z zaostrzonym na czytanie apetytem? Jeśli tak, to dobrze, bo mamy konkurs i sporą paczkę z książkami do przekazania dalej w świat!
Prosimy o odpowiedź w komentarzu na pytanie: jaką książkę polecacie do przeczytania podczas wiosennego spaceru z dziećmi na ławce i dlaczego?
WYNIKI: Dziękujemy za wasze wpisy, mamy już świetną listę spacerowych pozycji. Sandra, paczka leci do was by uzupełnić prastary atlas domowy.
Regulamin naszych konkursów znajdziecie tu.
Ilość komentarzy: 16!
Na wiosenny spacer z córkami zabarałam ostatnio „Oskara i Panią Różę”.
I choć pojawiło się tam wiele pięknych i ważnych słów, ich najbardziej zaciekawił pocałunek z języczkiem.
– A jaki to jest Mamo ten pocałunek?
– No jak kiedyś będziecie zakochane to wtedy spróbujecie.
– Ale przecież musimy przećwiczyć wcześniej. Pokaż nam.
Pozostałam w sferze tłumaczeń bez czynów i stwierdziły, że pójdą się pohuśtać. Ale pytań było jeszcze wiele, szczególnie przy rozdziale kiedy Oskar ma lat 20 i 30, i rozpoczyna życie z Peggy Blue.
Z boku, ktoś by powiedział, za poważne to wszystko na Wiosnę, ale jestem pewna, że nie! Przy tej książce tyle słów można użyć w tylu ważnych sprawach, że nie ma co czekać do lata, jesieni czy zimy. Tu tyle można drugiemu powiedzieć. Wyjaśnić.
Tyle żartów stworzyć. Nawet wiele słów piosenek wyśpiewać, albo sporo wierszy napisać. I może niewypowiedzianą miłość wypowiedzieć. Wiosną się da!
Mały atlas motyli albo ptaków albo zwierząt (Ewy i Pawła Pawlaków). Idealne książki by opowiedzieć o otaczającej nas faunie młodszemu dziecku! Choć i starsze, a nawet rodzice wiele ciekawych rzeczy mogą się z nich dowiedzieć. Moja córka je uwielbia – czytamy na dobranoc, a na spacerach powtarza informacje dzięki nim zdobyte, wzięcie którejś z tych książek na spacer byłoby strzałem w 10!
Dzieci z bullerbyn choć może wydawać się to mało oryginalny wybór bo każdy przecież to zna. To jednak autentyczne dzieciństwo które głowni bohaterowie spędzają głównie na łonie natury i maja tak fantastyczne przygody, zachęci napewno nie jedno dziecko do eksplorowania tego co je otacza, przyrody. Moje dzieci uwielbiają słuchać tej książki.
Wiosenne dni bywają zwodnicze,niby ciepło,ale wietrzyk,lepszy spacer niż dłuższe siedzenie na ławce,dlatego wybrałabym książkę nie za długą (ewentualnie podzieloną na rozdziały;)Ostatnio mój synek jest wielkim fanem Elmera,więc pewnie towarzyszyłby nam słoń. Niecodzienny,bo w kratkę. Zaprzyjaźniony z ptaszkami i innymi zwierzętami z dżungli. Z poczuciem humoru i tak jak słoń-z doskonałą pamięcią. Mam nadzieję, że moje dzieci zapamiętają taki spacer z książką;) Gdyby było tuż po deszczu wzięlibyśmy część Elmer i Tęcza,aby wraz z zwierzętami szukać końca tęczy. Może i nam udałoby się wypatrzeć kolorową albo białą smugę na niebie. Lektura dostarcza tematów do obserwacji przyrody i kształtuje charaktery,niosąc piękne przesłanie,że są takie rzeczy,którymi można dzielić się dowoli i ich wtedy przybywa; takie jak szczęście,miłość czy … Kolory 😉
Polecam Księgę prawdziwych tropicieli Wajraka, a w niej oczywiście część WIOSNA:)
Na spacerze sprawdza się szczególnie. Zwłaszcza w lesie. I dzieci i dorośli zaczynają nie tylko patrzeć, ale i widzieć….
My byśmy zabrali zbiór opowiadań „Kajtek i miś’ Jujji i Tomasa Wieslanderów, bo przygody Kajtka to wszystko co dzieciństwu bliskie: natura, nieograniczona wyobraźnia, przyjaźń, a czasem trudne emocje, którymi też warto się opiekować. Może przeczytalibyśmy o nocnej wyprawie, sekretnej kryjówce, albo o wycieczce w ulewnym deszczu. A może wybór padłby na rozdział o zimowych zabawach – bo to w końcu wybór moich chłopców, a pora roku nie ogranicza nie tylko Kajtkowej fantazji.
Uwielbiamy wiosenne spacery, a spacer z książką pod pachą brzmi jeszcze lepiej 🙂
A jeśliby się tak wybrać na spacer nad morze, na plaży usiąść na ławce i czytać mając w uszach szum morza? Pewnie wtedy najchętniej zabralibyśmy M jak morze, ale jako, że tą nowością nie dysponujemy to ostatnio jedyną słuszną i przepiękną książką jest „Strażniczka słońca”. Przyznam, że drugiej tak wiosennej i tak radosnej książki ostatnio nie poznałam. Z ilustracji radość aż przepływa na człowieka. Książka długa, ale kto powiedział, że na jednym spacerze musi się skończyć? Strażniczka zaraża nas optymizmem i uśmiechem, tajemnicą. Może siedzielibyśmy na tej ławce przez kilka rozdziałów, bo żal byłoby kończyć. A z takim stosikiem fantastycznych książek to spacery byłyby pewnie codziennie 🙂
Jest taka książka, którą najchętniej czytałabym na ławeczce pod kwitnącym kasztanem;) To ukochana książka z dzieciństwa ma więcej lat ode mnie, jest stronice pożółkły ze starości, ale barwne ilustracje nadal mają żywe kolory. Wiążą się z nią piękne wspomnienia, których nie zatarł czas… Jako dziecko bardzo lubiłam spędzać wolne chwile z babcią. W jej domu zawsze czekały mnie wesoła zabawa i różne niespodzianki. Najczęściej miały one postać książek, które babcia wyciągała ze starej, dębowej biblioteczki a potem mi je czytała. Dzięki babci przenosiłam się w wyobraźni do niezwykłych krain, przeżywałam niesamowite przygody razem z bohaterami baśni. Któregoś dnia babcia z tajemnicza miną obwieściła, że ma dla mnie coś specjalnego – była to oczywiście książka. Zaskrzypiały drzwi przedwojennej szafy i podała mi dużą, kolorową książkę pod tytułem „Baśń o ziemnych ludkach”, napisaną przez Juliana Ejsmonda. Do dziś pamiętam specyficzny zapach starego pożółkłego papieru: jakby nieco przykurzonej wanilii.
„Ta książka należała do twojego taty” – powiedziała babcia. – „Czytał ją, kiedy był mniej w twoim wieku”. Usiadłyśmy na wygodnej kanapie i babcia zaczęła mi czytać przepiękną poetycką opowieść o cykliczności pór roku i nieustannie odradzającej się przyrodzie. Zbliża się Wiosna, Matka-Ziemia budzi ze snu swoje dzieci – ziemne ludki. To bardzo pracowite stworzenia, których nie należy mylić z krasnoludkami: ziemne ludki nie noszą bród, mają też w odróżnieniu od krasnali kolorowe kubraczki. Ziemne ludki szykują się na powitanie Wiosny odświeżając wyblakłe kolory owadzich strojów, rozsiewają rosę, uczą ptaki promiennych treli. Później nastanie Lato, czas radosnej zabawy. Ani się wszyscy obejrzą, kiedy zacznie się Jesień. Wtedy ziemne ludki zaczynają szykować się do zejścia pod ziemię i zapadnięcia w sen zimowy.
Babcia czytała mi tę książkę wielokrotnie a potem nauczyła mnie liter, bym mogła przeczytać ją samodzielnie. Baśń jest wierszowana, napisana piękną polszczyzną, co znacznie ułatwiło mi zapamiętanie opowieści. Książka niesamowicie pobudzała wyobraźnię a plastyczne opisy piękna przyrody sprawiały, że czułam unoszący się w powietrzu zapach kwitnących kwiatów, słyszałam śpiew ptaków i widziałam ukrywając się w trawie ziemne ludki. Oczarowały mnie też cudowne barwne ilustracje Teresy Tyszkiewiczowej. Najbardziej podobała mi się Pani Wiosna: smukła kobieta z blond włosami, w długiej i powłóczystej sukni. Mozolnie kopiowałam ilustracje przez cienki papier śniadaniowy i kolorowałam kredkami.
„Baśń…” była też dla mnie inspiracją wielu zabaw. Któregoś dnia podczas zabawy na podwórku znalazłam żółtego motyla. Schował między ułożonymi w wysoką stertę drewnianymi, kolejowymi podkładami, znad których unosiła się woń smaru. Od razu pomyślałam, że to ten sam motyl, który był towarzyszem Pani Wiosny. Zabrałam go ze sobą do domu i ułożyłam na plastikowym spodeczku. Razem z babcią opiekowałyśmy się nim dopóki nie wydobrzał na tyle, by odlecieć. Mieszkał na parapecie kuchennego okna wśród kwiatów, z których spijał nektar.
Mamy to szczęście,że „nasz”park,pomijając wszystkie inne zalety,ma jeszcze stawy. Dzięki temu obserwacje przyrody mojego dwulatka poszerzone są o świat kaczek,łabędzi,rybek i płazów. Trudno podczas spacery przykuć jego uwagę książką,muszą w jakiś sposób być powiązane z „tu i teraz”. Staram się tak kolekcjonować książki,by były one częścią wyprawy,dlatego na spacer do parku zabrałam ksiązkę Franek i Blanka.Staw kijanka. Polecamy tę pozycję wszystkim młodym obserwatorom przyrody,miłośnikom żab. Książeczka jest edukacyjna,przybliża dzieciom dlaczego płazy są tak ważne w naturze. Dlatego można czytać tę książkę też że starszymi dziećmi,bo zrozumieją ją na innym poziomie.Polecam!
„Tuli-Pucho-Kłaczek” z tekstem i ilustracjami Beatrice Alemagna – och, wyobrażam już sobie to chichotanie z dzieciaczkami na parkowej ławce!
To zabawna opowieść o dziewczynce, która szuka idealnego prezentu na urodziny mamy. Zagląda do właścicieli ulubionych sklepów, piekarni czy antykwariatu i dostaje od nich m.in. czterolistną koniczynkę oraz guzik. Wypytuje wszystkich na ulicy, aż końcu trafia na dziwne, puchate różowe stworzonko – Tuli-Pucho-Kłaczka! To jest to, czego szukała!
To wspaniała historia do czytania podczas przystanku na wiosennym spacerze – świetny pretekst do rozmów o tym, gdzie w naszym mieście znajduje się np. kwiaciarnia albo salon fryzjerski. Na kartach książki można wskazać dziecku różne przedmioty i poprosić o odszukanie ich w okolicy podczas wiosennej wycieczki. Poszukajmy razem gołębia, fioletowej torebki, roweru albo żółtej kamienicy – to świetna zabawa! Zachwycające ilustracje zachęcą dzieci do rozglądania się wokół, do uważności, ale też pobudzą wyobraźnię – może na spacerze uda nam się znaleźć prawdziwy prezent o tysiącu zastosowań – najprawdziwszego Tuli-Pucho-Kłaczka?
„DROGA NA GÓRĘ” Marianne Dubuc. Czułe, nieśpieszne czytanie na ławce w parku. Chwila przystanku. Odrobina zadumy. Zdania krótkie i piękne. Mądrość i miłość w każdym słowie. Od ilustracji trudno oderwać wzrok. Książka piękna i dobra
„DROGA NA GÓRĘ” Marianne Dubuc. Czułe, nieśpieszne czytanie na ławce w parku. Chwila odpoczynku. Kiedy trzeba odsapnąć, zatrzymać się. Odrobina zadumy. Zdania krótkie i piękne. Mądrość i miłość w każdym słowie. Od ilustracji trudno oderwać wzrok. Książka piękna i dobra.
Jest taka książka, którą zna każdy z nas. To opowieść o przygodach uroczej, rudowłosej dziewczynki o imieniu Pippi. Gdy byłam dzieckiem ta niezwykła istotka bardzo mnie inspirowała, choć zdaniem wielu dorosłych była po prostu nieposłuszna, źle wychowana i bujała w obłokach. Czytając tę książkę mojej córce pragnę, aby i ona poznała te łobuziarę 😉 To właśnie Astrid Lindgren w książce pod tytułem „Przygody Pippi” pokazała, że dziecko jest ważne, a rodzic powinien towarzyszyć mu w poznawaniu świata. Park, drzewa i plac zabaw są wręcz idealnym miejscem na taką lekturę o każdej porze roku. Bardzo chciałabym, aby moja córka podobnie, jak tytułowa bohaterka nie bała się pobrudzić i rozczochrać, wierzyła w swoje zdolności i próbowała różnych rzeczy, w trudnościach życia znajdowała powód do uśmiechu, wiedziała że jest piękna, wspierała innych i potrafiła ich wysłuchać…
Chcę żyć w świecie w którym dorośli doceniają dzieci i liczą się z ich głosem, a nie walczą o władzę i autorytet – wierzę, że czytając córce tę wartościową książkę mam na to wpływ.
Jak wiosna i na ławce, to tylko „Motyle, robaki i inne pełzaki”. To doskonały czas na uczenie się, co się kryje pod ziemią i wychodzi po deszczu, lata nam nad głową lub gryzie właśnie w kostkę, albo nie pozwala zasnąć w nocy. Podczas spaceru można zgłębiać informacje zdobyte w książce. W przypadku mojego syna najczęściej organoleptycznie, czyli brać na rękę wszystko co chodzi, pełza lub lata – przyprawiając mamę o zawał serca, bo mama też musi zobaczyć i wziąć! 🙂
A my z chęcią chodzimy do parku z „Wielką księgą kwiatów”. Zabieramy że sobą przekąski i obowiązkowo dobry humor. Siadamy na ławce i przeglądamy ta przepiękna księgę wyszukując w środku kwiaty jakie widzimy przed sobą. Ja opowiadam synkowi o pięknych kwiatach z ogrodu mojej babci, w ktorym było mnóstwo przepięknych kwiatów. Do dzis moimi ukochanymi są gradiole na które babcia mówiła mieczyki. Nastepnego dnia szukamy ławeczki w innym parku aby móc podziwiać kolejne kwiaty i odchaczac w naszym specjalnym zeszycie, te które już znalezlismy. Kiedyś pokaże mu wszystkie kwiaty z naszej książki, nawet te najbardziej egzotyczne. I razem założymy ogrodek w którym sami zasiejemy kwiatki. Mam nadzieję, że moj syn zapamięta które z nich to moje ukochane…
Przygoda z czytaniem zaczęła się od znalezienia ,,kieszonkowego atlasu przyrody,, w regale prababci. Okazało się, ze mój tata – czyli dziadek Zosi – z ta właśnie książeczka odkrywali tajemnice zwierząt i roślin. Prababcia doradziła nam, aby mieć ja zawsze przy sobie i ta oto szukałyśmy w parku zabek, gąsienic, obserwowaliśmy ptaki i drzewa oraz drobne stokrotki na łące by pozniej usiasc na ławce, zjeść pyszna kanapkę, napić się kakao i przeczytać ciekawostkę o dzisiejszym odkryciu – dlaczego żaba jest zielona? O czyn szumi wierzba? Ile płatków ma stokrotka i czy oby sto? Trochę trudniej było, gdy doszłyśmy do rozdziału o dzikich zwierzętach, szukałyśmy już wszędzie za drzewami, pod krzewami, nawet pod kamieniem…ale mama ma na wszystko sposób! Latem udamy się do wrocławskiego zoo by na żywo spojrzeć w oczy lamparta i obejrzeć grzywę lwa, a stary, zasłużony atlas na pewno pojedzie w ta podróż z nami 😉