asd
Magowie i czarodziejki, na twarzach których rysuje się uśmiech skrywający tajemnicę. Wymarzeni bohaterowie opowieści wysnutej przez Ewę Hultqvist, założycielkę marki Efvva i bajecznie zinterpretowanej przez Lidię Dzwolak.
Jesienno-zimowa kolekcja Efvvy to, zgodnie z nazwą, istna kraina czarów. Możliwości zabawy i odgrywania ról są w zasadzie nieskończone, dlatego tak miękko poddaje się ona interpretacjom i całą sobą zachęca do wymyślania. Bądź tajemniczą czarodziejką, obmyślającą wiekopomne zaklęcie albo rozbawionym prestidigitatorem, któremu sztuczki przychodzą bez trudu. Baw się do utraty tchu i rozbolałego od śmiechu brzucha. Wymyślaj niewymyślone dotąd domy, konstruuj w wyobraźni pokomplikowane przestrzenie i ubieraj się tak, by strój wyrażał twoją myśl. Zapytałam Lidkę Dzwolak, zaprzyjaźnioną z Ładnebebe fotografkę i autorkę zdjęć do niniejszej sesji, o ulubione zabawy z dzieciństwa, wykradanie ubrań z maminej szafy i o jej metody na pracę z dziećmi przed obiektywem. A dowiedziałam się pięknych rzeczy. Posłuchajcie.
W co się bawiłaś, będąc szkrabem?
Kiedy byłam mała, nie miałam zbyt wielu zabawek i raczej musiałam polegać na swojej wyobraźni.
Tak najlepiej.
Pewnie, bo można budować „bawionki” na podwórku, czyli takie atrapy mieszkań, i urządzać je jak wykwalifikowany architekt. W ten sposób tworzyłam coś z niczego. Zimą bawionki kurczyły się do rozmiarów barku w meblościance, który pachniał czekoladą z zagranicznych paczek. Mieszkała w nim moja jedyna Barbie. Często zabierałam ją do zakładu fryzjerskiego mojego taty na podcięcie włosów. Tak często, aż wreszcie je straciła. Wtedy fryzjerki z zakładu dolepiały jej włosy z włóczki i mogłam zaczynać strzyżenie od początku. Dużą część dzieciństwa spędziłam z głową w suszarce, takiej wolnostojącej z lat 70. (śmiech). Mam ją do dziś! Zachowałam na pamiątkę, bo to taki trochę symbol moich pierwszych lat życia.
Świetne. A jakie jeszcze psoty siedziały ci w głowie?
Jak prawie każda dziewczynka marzyłam o byciu piosenkarką. Podkradałam ubrania i buty starszej siostrze, a schody do domu zamieniałam w te z San Remo, wchodziłam po nich i schodziłam niczym Romina Power wyśpiewująca „Felicita”. Ukochanym partnerem do zabaw w dzieciństwie był mój bratanek Kuba Żulczyk, tylko że on zamiast bycia estradowym Al Bano, wolał rysować komiksy. Rysował je hurtowo, a ja uzupełniałam chmurki, i to też uwielbiałam! Teraz to on pisze, a ja zajmuję się obrazem.
W twoich zdjęciach jest zawsze dużo baśniowości. Które z książek i filmów dla dzieci uważasz za najbardziej inspirujące?
Wychowałam się w czasach dość szarych, kiedy dostęp do bajek był bardzo ograniczony. Dlatego chyba teraz bardziej lubię te kolorowe, jak filmy Tima Burtona, np. jego „Alicję w krainie czarów”. Lubię też oglądać z moimi chłopakami filmy o Pippi Langstrumpf. Ja widzę w tych filmach interesujące obrazy, a oni fakt, że dziewczyny wcale nie są do bani. Staraliśmy się obejrzeć też jak najwięcej filmów podczas Kina Dzieci. Wszyscy zachwyciliśmy się animacją w „Kapitanie Mortenie i królowej pająków”, a Józio bardzo się cieszył z nowych przygód Findusa, bo to jego ulubiony bohater książkowy. A ja mu wtórowałam.
Ciekawi mnie, jak pracuje ci się z dziećmi. Wydają się tutaj nieskrępowane, zaciekawione i zadowolone z takiego przebiegu dnia. Jaka jest twoja metoda?
Praca z dziećmi jest bardzo wymagająca emocjonalnie, ale na tym etapie mojego życia z nimi pracuje mi się najfajniej. Młodsze dzieci najbardziej lubię pozostawić „samym sobie”, bez dodatkowych impulsów, próśb, bez narzucania im, jak mają stanąć i gdzie. Takie maluchy długo nie wytrzymują w jednym w miejscu, one zwykle są w ruchu, skaczą, chowają się, odkrywają i bawią się. I to są najlepsze momenty na zrobienie zdjęć. Być wśród nich, ale nie przeszkadzać. Czasem jednak pracuję pod presją czasu i wtedy, żeby złagodzić napięcie, dużo mówię, w większości są to straszne głupoty, ale kiedy robi się śmiesznie, to atmosfera się rozluźnia i jednak bardziej się bawimy niż pracujemy. Po takich sesjach zwykle mam ochotę na tydzień „nicniemówienia”, ale kiedy wracam do domu, muszę odpowiedzieć jeszcze na „kilka” pytań moich własnych, gadatliwych dzieci. I tak, przy pracy z maluchami ja tylko łapię w kadrach ich świat, bo to oni kreują pozy przez swoje naturalne zachowanie. Za to przy sesjach ze starszakami – tak jak tutaj – to już bardziej moja wizja.
Piękna wizja, Lidka. Dziękuję za to!
Strona Internetowa/Facebook/Instagram