Jeśli jesteś mamą na macierzyńskim, być może właśnie teraz przychodzą ci do głowy różne pomysły na biznes. Tak było w przypadku Kasi i jej męża Filipa, rodziców z Warszawy, absolwentów SGH. Stworzyli Brimmu – genialny wynalazek, którym podbijają rynek wyprawek niemowlęcych. Jaki jest ich sekret?
W tym duecie jedno trzyma pieczę nad sprawami administracyjnymi w firmie, drugie jest od komunikacji i strony kreatywnej. Wszystko wydaje się działać idealnie, a ich wspólne dzieło – Brimmu sprawia wrażenie produktu stworzonego przez duży, pełen zasobów koncern. Kto by pomyślał, że to polski startup założony przez parę rodziców takich jak my?
Kasia i Filip nie mają konkurencji – ich produkt jest jedyny na rynku. Czy Brimmu uda się na stałe wpisać w miejską rzeczywistość rodziców małych dzieci? Kto wie, może za kilka lat na ulicach widok dzieci z filtrami smogowymi w wózkach nie będzie nikogo dziwił. Rozmawiamy twórcami smogowej osłony na wózki, a produkt testuje dla nas w sesji zdjęciowej mama Marcela.
Jak powstał wasz innowacyjny wynalazek?
Bodźcem do założenia marki były narodziny naszego synka Feliksa, prawie pięć lat temu. Jest naszym drugim dzieckiem, ale przy córce byliśmy młodzi, mniej świadomi w kwestiach ekologii, trochę nieogarnięci (śmiech). Tak poważnie, to wtedy temat smogu nie był tak obecny w przestrzeni publicznej, jak teraz. Przy drugim dziecku – Feliksie – doskonale już wiedzieliśmy, że powietrze jest słabej jakości, i że spacery z dzieckiem w mieście są niezdrowe. Teraz jest taka szkoła, że z noworodkiem powinno się po dwóch, maksymalnie pięciu dniach wyjść na zewnątrz. U nas tak właśnie było, spacery od powrotu do domu ze szpitala stały się codziennością. Szybko jednak zaczęłam się zastanawiać, patrząc na apkę monitorującą stan powietrza – czy wychodzić z dzieckiem, gdy jest pomarańczowy wskaźnik zanieczyszczenia? Przyszło mi do głowy, że przydałoby się urządzenie, które oczyszcza powietrze i gwarantuje bezpieczne oddychanie poza domem. W końcu spacer z wózkiem to obowiązkowy element życia każdego rodzica.
I tak wpadłaś na pomysł stworzenia Brimmu. Co to właściwie jest?
Trochę osłona na wózek, a trochę oczyszczacz powietrza. Są osłony, które chronią przed komarami, deszczem czy słońce. Brimmu ma chronić przed smogiem, ale jednocześnie, gwarantując dziecku „świeże” powietrze pod osłoną. Dochodzi do jego wymiany, więc to coś znacznie więcej niż przeciwsmogowa pokrywa.
Jak dochodzi do tego oczyszczania?
W sposób mechaniczny. Brimmu ma wbudowany filtr, który aktywnie usuwa zanieczyszczenie i wpuszcza do środka budki przefiltrowane, bezpieczne powietrze.
Jesteś z zawodu art-directorką, skończyłaś ASP i SGH… To nie są zawody związane z technologiami. Jak doszło do tego, że zostałaś projektantką tak skomplikowanych urządzeń?
Od pomysłu do ostatecznego uruchomienia naszego start-upu minęło pięć lat. Sami tworzyliśmy pierwsze prototypy. Budowaliśmy je z filtrów wyciętych z masek antysmogowych i wiatraczków z komputerów. Pierwszy prototyp był po prostu folią z zamontowanymi urządzeniami i taśmami dookoła wózka. Zaczęliśmy rozwijać ten pomysł, wymyśliliśmy żeby zrobić kołnierz dopasowywany do wózka, doszedł element tekstylny. Następnie powstała część przednia, która jest obciążonym kocykiem – coś co teraz się wydaje oczywiste, ale takie na początku nie było. W pierwszej fazie działania szyła nam moja mama. Kolejnym krokiem była współpraca z konstruktorkami odzieży, następnie zespołem projektantów przemysłowych i fachowców od filtrów.
Taki produkt, to chyba rzeczywiście połączenie kilku branży – designu, technologii…
Tak. Na etapie udoskonalania Brimmu zrozumieliśmy, że to będzie duży projekt. Musieliśmy zdobyć finansowanie, bo okazało się, że sama forma do odlewania kołnierza do filtrów to około stu tysięcy złotych. Musieliśmy przekonać instytucje do udzielenia nam wsparcia, robić prezentacje. W międzyczasie zaczęliśmy szukać specjalistów z bardzo różnych dziedzin. Chcieliśmy mieć najwyższej jakości filtry. Ja z kolei chciałam, żeby to było ładne. Były więc kontakty ze specjalistami od strony naukowej i technologicznej, ale też ze studiami wzornictwa przemysłowego. Następnie musieliśmy znaleźć producentów wszystkich części – i tych plastikowych, i mechanicznych… konieczne było też uzyskanie wszystkich atestów, certyfikatów w różnych instytucjach – w końcu to produkt dla dzieci, musi być bezpieczny.
Łatwo było?
To zupełnie nowy produkt, więc musieliśmy sami wydeptać wszystkie ścieżki. Przekonać ludzi by znaleźli rozwiązania techniczne. Niektórzy mówili „nie da się”, ale na szczęście byli tacy, którzy od razu mówili: „Super pomysł! Chcę pomóc!” Bardzo pomogli nam specjaliści od przepływu powietrza z AGH w Krakowie, również ci od mechatroniki i bezpieczeństwa produktów dziecięcych Instytutu KOMAG w Gliwicach. Poznaliśmy wielu zdolnych i kreatywnych ludzi, bez tego raczej nie udałoby się nam.
Zastanawiam się jak udało ci się pogodzić pracę nad tak skomplikowanym startupem, pracę w agencji reklamowej i jeszcze wychowanie dwójki dzieci. Wiele młodych mam marzy o własnym biznesie, ale chyba dość trudno przejść z marzeń do realizacji…
Po drodze było dużo zwątpienia. Teraz już powoli to ustępuje – produkt jest na rynku, mamy za sobą pierwsze targi i pierwszych klientów, ale przez cały czas pracy nad Brimmu bałam się, że ktoś zrobi coś podobnego, ale zrobi to lepiej i szybciej. Była też wielka frustracja, gdy mieliśmy już wymyśloną nazwę, zrobiony branding… i świetną koncepcję wizualną marki, ale odkryliśmy, że podobną nazwę ma firma z Chin, która produkuje wentylatory. Musieliśmy cofnąć się i zacząć myśleć nad nazwą od zera – wtedy wpadliśmy na nazwę „Brimmu”. Dużo poświęciliśmy jako rodzina, pracowaliśmy w każdej wolnej chwili. Ale wierzymy bardzo w ten produkt, byliśmy zdeterminowani – oboje. Myślę, że to daje nam siłę, że robimy to we dwójkę. To pomaga przezwyciężać bariery.
A propos barier – czy ludzie reagują entuzjastycznie na Brimmu?
Nasz produkt na pewno zwraca uwagę – to coś zupełnie nowego. Wiele osób dziwi się, że to produkt polski, nie sprowadzany. Jakaś część oczywiście reaguje, że „to już przesada”, sugerując, że problem smogu z którym ma pomóc Brimmu jest wydumany. Ale ogromna większość reaguje zainteresowaniem i entuzjazmem, często słyszymy, że „to się przyda” lub „czegoś takiego brakowało przy pierwszym dziecku”.
Mało mówicie przy okazji promocji Brimmu o smogu i jego szkodliwości, ale może warto przypomnieć dlaczego nie powinniśmy wychodzić z noworodkami na zewnątrz, gdy wskaźniki alarmują o wysokim stężeniu pyłów?
Każdy rodzic podejmuje decyzje świadomie, sam. Nie chcemy nikogo straszyć, ale trudno mówić o naszym produkcie bez tego. Prawda jest taka, że coraz więcej ludzi rozumie jak szkodliwy dla małego dziecka jest smog, że wpływa niekorzystnie na układy, które zwłaszcza u najmłodszych dzieci są jeszcze niedojrzałe: układ oddechowy, odpornościowy, nerwowy, krwionośny. Małe dzieci nie mają jeszcze wykształconych mechanizmów, by bronić się przed szkodliwymi cząstkami w powietrzu. Udowodniono, że smog ma związek z astmą i alergiami. To także częsta przyczyna nawracających infekcji górnych dróg oddechowych. Potem rodzice dziwią się, że dziecko choruje, ma często katar. Spacer z maluchem w sezonie grzewczym w mieście można porównać z narażaniem go na wdychanie dymu papierosowego. Te dane są ogólnodostępne, każdy kto chce, może się nimi zapoznać. Szkoda, że nie możemy się cieszyć czystym powietrzem na co dzień.
Gdybyś miała polecić Brimmu siostrze czy koleżance – jako mama, nie jako przedsiębiorca… Co byś powiedziała?
Powiedziałabym: zobaczysz jak dziecko się urodzi, na pewno będziesz chciała na ten spacer pójść (śmiech).
Czy ludzie nie dziwią się, widząc wózki dziecięce z Brimmu?
Trochę tak i wiem że na początku będą się dziwić – tak jest zawsze z nowymi produktami. Dawniej nie używało się kasków czy fotelików samochodowych, część osób się dziwiła, a dziś dla większości rodziców to standard.
Gratuluję wam pomysłu i trzymam kciuki za wolne od smogu spacery w sezonie grzewczym!
Brimmu to produkt łączący osłonę na wózek z filtrem powietrza. Moduł filtrujący wymienia powietrze w wózku około 70 razy na godzinę, w zależności od modelu i wielkości wózka. Jest przeznaczony do użytku w porze chłodnej, do temperatury kilkunastu stopni na zewnątrz. W środku ma wbudowany termometr, który jest również zsynchronizowany z aplikacją w telefonie rodzica. Apka powiadamia nas o stanie powietrza (czujniki Airly), upływie terminu ważności filtra i konieczności jego wymiany czy o ewentualnym przekroczeniu temperatury pod osłoną. Dzięki starannym obliczeniom Brimmu zdało wszystkie testy bezpieczeństwa. Oprócz klasycznego niebieskiego koloru, występuje w 6 innych odcieniach.
*
Materiał powstał w ramach współpracy reklamowej z marką Brimmu.






























