Kiedy śmierć przychodzi, nie ma żadnych słów pocieszenia. Pozostaje tylko bycie, tu i teraz. Jak być w tym z najmłodszymi? Magda i Przemek Chudkiewiczowie podzielili się ze mną tym, jak towarzyszyli czwórce swoich dzieci po śmierci ukochanego dziadka. A psychoterapeutka Milena Pacuda z perspektywy psychologicznej opowiedziała o dziecku w żałobie.
Ja też mam domowe doświadczenie straty. Mój dziadek chorował od dawna. Tydzień za tygodniem robił się coraz słabszy, kurczył w sobie. Najpierw przestał wychodzić z domu na krótkie spacery. Całymi dniami przesiadywał w fotelu. Później przeniósł się do łóżka. I tam już został do końca. Odwiedzaliśmy go regularnie z moim 7-letnim synkiem. Widział słabnącego dziadka. Rozmawiał z nim. Zadawał rozmaite pytania. Uświadomiłam sobie, że przecież chyba nigdy nie rozmawialiśmy o śmierci! Do tej pory nikt z najbliższej rodziny nie odszedł. Może temat śmierci pojawiał się przy okazji lektur czy filmów. Ale żeby tak jasno, wprost, wyraźnie? Nie lubimy mówić o chorobie, odchodzeniu, śmierci. Odsuwamy od siebie ten temat, bo jest trudny, bolesny. Ale dzieci patrzą na śmierć z zupełnie innej perspektywy. Czasem, dla nas dorosłych, całkiem zaskakującej. Dla nich to nie jest temat tabu.
Jak odpowiadać na ich pytania? Jak oswajać je z chorobą i śmiercią? Jak towarzyszyć im, gdy odchodzą ci najbliżsi jak rodzice czy rodzeństwo? Magda i Przemek Chudkiewiczowie podzielili się ze mną tym, jak towarzyszyli czwórce swoich dzieci po śmierci ukochanego dziadka. A z psychoterapeutką Mileną Pacudą rozmawiam o tym z perspektywy psychologicznej.
Przemek Chudkiewicz jest fotografem, ambasadorem Leica Poland. Jego żona Magda dekoratorką i duszą ich wspólnego domu. Mają czwórkę dzieci: Blankę (15 lat), Gustawa (13 lat), Rozalię (7 lat) i Celinę (5 lat). Dwa lata temu Przemek stracił tatę, a Magda ukochanego teścia. Choroba przyszła nagle. Rak.
Choroba
Na początku traktowaliśmy to jak zwykłą chorobę, nad która da się zapanować. Tak też mówiliśmy dzieciom. Że choroba dziadka pokazuje, że coś działa nieprawidłowo. Trzeba zmiany, by to naprawić. Okazało się, że tata nie był na zmiany gotowy. Zaufał w 100% medycynie, a ta nie mogła mu pomóc – opowiada Magda. Dzieci: Blanka, Gustaw, Rozalia i Celina uczestniczyły w procesie odchodzenia. Przeżywały, zwłaszcza najstarsze, Blanka i Gustaw. Często odwiedzały dziadka. Widziały progres. Dziadek był coraz chudszy, coraz mniej mówił, zamykał się w sobie.
Starsze dzieci podchodziły do niego z jakimś przerażeniem, dystansem. Zupełnie inaczej maluchy. One nie miały takiego problemu. Przytulały się – wspomina Przemek. Ale i bacznie przyglądały zmianom, jakie się dzieją. Po przedawkowaniu chemioterapii dziadkowi schodziła skóra z dłoni, paznokcie. Dzieciaki podchodzą do zmian naturalnie. Akceptują je po swojemu. Tłumaczą sobie to, co widzą w najprostszy sposób – uzupełnia Magda.
Życie w „międzyczasie”
Odejście dziadka było dla dzieci pierwszym tak trudnym przeżyciem. Wcześniej pytały Magdę, czy ona umarnie. Opowiadałam zawsze, że tak, bo życie i śmierć są początkiem i końcem. To naturalne. Ale mówiłam też, że chcę żyć jak najdłużej, choć nie mam takiej gwarancji. Będę się starać, dbać o siebie – opowiada Magda. Najtrudniejsze w odchodzeniu jest to, że nie wiemy, kiedy ono nastąpi. A w tym „międzyczasie” dzieje się życie. Dziadek umierał, a Kajtek (syn brata), przyszedł pokazać się mu w stroju bohatera – wspomina Przemek. Dzieciaki brata były obecne przy dziadku. Odrabiały obok niego lekcje. Rysowały. To było dla mnie coś najpiękniejszego. Z opowieści z dzieciństwa pamiętam, że zwłoki zmarłego leżały kilka dni w domu. Można było się z nim pożegnać. Dziś tego nie ma. W mediach społecznościowych nie możesz opublikować zdjęć umierającego. Nawet skaleczenie oglądasz na własną odpowiedzialność. A potem śmierć jest olbrzymim szokiem – zauważa Przemek. I dlatego tak ważna jest szczerość. Dzieci są w stanie przyjąć każdą prawdę, choćby najgorszą. Czują smutek rodziców. Widzą, co się dzieje. Potrafią sobie wszystko wytłumaczyć, po swojemu. Każde oszustwo miesza im to co naturalne, piękne i proste – mówi Magda. A Przemek dodaje jeszcze nieunikanie rozmów, niechowanie głowy w piasek. Mówienie o swoim smutku. Pozwolenie samemu sobie na cierpienie, wypłakanie.
Dlaczego dziadek jest w pudełku?
Dziewięć miesięcy przed śmiercią, dziadkowi po chemii wypadały wąsy i włosy. Przejmował się, jak łysy wyjdzie na ulicę. Przemek przyjechał z nim pogadać. W pewnym momencie zaczął tę rozmowę nagrywać. Pomyślał, że to jedna z ostatnich chwil, kiedy ojciec jest w pełni świadomy. To w zasadzie był środek choroby, wtedy jeszcze wierzyliśmy, że z tego wyjdzie. W końcu wyjąłem maszynkę i ogoliłem sobie głowę. To miał być akt solidarności, żeby nie czuł się inny, napiętnowany. Żeby czuł się dobrze w tym, czego doświadcza. Z początku wkurzył się na mnie, nie chciał rozmawiać. Ale finalnie dokończył to moje golenie. Zobaczył, że włosy nie mają znaczenia – wspomina. Kiedy śmierć przychodzi, nie ma żadnych słów pocieszenia. Pozostaje tylko bycie, tu i teraz. Magda opowiada: Celina zadaje najwięcej pytań z naszej rodziny. Celnych, prawdziwych. Na pogrzebie, patrząc na trumnę, zapytała: Mamo, a czemu dziadek jest w tym pudełku? Roześmialiśmy się wszyscy, mimo smutku jaki przeżywaliśmy. Pomyślałam wtedy, że dzieci pozwalają nam spojrzeć na rzeczy, które wykonujemy automatycznie z nowej perspektywy. Z dziećmi, jak opowiadają Chudkiewiczowie, pogrzeb może być wesoły, bo przeżywają smutek i radość naprzemiennie, prawdziwie, tu i teraz. A po pogrzebie i przyjęciu, pełnym radości i miłości, całą rodziną poszli na lody i plac zabaw.
Potrzeba czasu. Dzieciom i dorosłym
Przemek rozmyśla nad tym, że nikt nas nie uczy jak się przygotować na śmierć. Jak o tym rozmawiać, jak po prostu być. Tak samo, jak nikt nie uczy wychowywać dzieci. To m.in. dlatego zdecydował się wydać album ze zdjęciami odchodzącego ojca. Byłem z nim przez ostatnie 30 dni jego życia. Zgodził się na zdjęcia. Albumem chciałem pokazać, że nie ma sensu unikać tematu. Odkładamy go na bok, nie chcemy dyskutować, a dzieci to zauważają. Zabierajmy je na pogrzeby. Pokazujmy, co się dzieje. Śmierć to koniec historii każdego człowieka – mówi. Pamięć o dziadku wciąż jest żywa w dzieciach Chudkiewiczów. Rozalka często przytulała przedmioty, które dostała od dziadka. Mówiła, że jej smutno, że tęskni. Płakała. Pozwalam jej w tym być. Nie pocieszałam. Nie mówiłam, po co płakać, to nic nie zmieni – mówi Magda. A zapytana o radę dla rodziców, którzy staną przed taką trudną sytuacją, zaleca spokój, obserwowanie dzieci i poddawanie się naukom, które płyną z ich mądrości. I jednym głosem z Przemkiem zachęca: Nie bójcie się mówić o śmierci bliskich z dziećmi. One nauczą, jak radzić sobie ze stratą i smutkiem, i jak je w tym wspierać.
PS Dopiero teraz, po dwóch latach, Przemek zaczął zapuszczać włosy. Uwalniam się z tych emocji. Wewnętrznie poczułem, że żałoba dobiega końca – mówi. Potrzeba czasu. I nam, dorosłym, i dzieciom.
Milena Pacuda jest psychologiem, psychoterapeutką w ośrodku wsparcia i rozwoju Bliskie Miejsce. Pracowała w Fundacji Nagle Sami, gdzie wspierała rodziców i dzieci po stracie bliskich. Zapytaliśmy ją, jak przygotować dzieci na przeżywanie choroby i śmierci bliskich: rodzica, rodzeństwa, dziadków.
Jak kilkuletnie dzieci postrzegają chorobę i odchodzenie bliskich?
To zależy od wielu czynników, m.in. jak bliska to osoba, jaką relację ma z nią dziecko. Znaczące jest także to, jak dorośli, w otoczeniu których znajduje się dziecko, uczestniczą w tym doświadczeniu. Istotny jest wiek dziecka, ilość informacji, które otrzymuje, głębokość wtajemniczenia w sytuację. Czy mają możliwość swobodnej rozmowy z kimś z rodziny? Czy mogą spotkać się z osobą chorą, umierającą. W zależności od tych czynników doświadczają straty, żałoby i choroby w różny sposób.
Jakie są różnice między tym, jak my dorośli przeżywamy odchodzenie i śmierć, a jak przeżywają to dzieci?
Dzieciom łatwiej jest być tu i teraz. Są momenty, kiedy mogą bardzo głęboko wejść w emocje, doświadczyć smutku, żalu, złości. Ale za kilka minut potrafią bez problemu wrócić do zabawy, poczuć radość i swobodę.
Uczestnictwo w odchodzeniu
Załóżmy, że dziecko jest blisko w tym odchodzeniu. Rodzice nie ukrywają choroby – swojej czy najbliższych – rozmawiają z nim. Nie kryją także swoich emocji, smutku. Taka otwartość może wspierać dzieci w doświadczaniu straty?
To znowu zależy m.in. od tego, jak bliska dziecku osoba choruje, odchodzi. Dobrze byłoby, gdyby dzieci, na miarę ich możliwości, chęci, gotowości, mogły w tym uczestniczyć. W jakiś adekwatny dla ich wieku sposób wesprzeć chorującego, spotkać się z nim. Jednocześnie warto postarać się stworzyć przestrzeń, w której dziecko będzie mogło odetchnąć od tego trudnego doświadczenia. Rolą dorosłego jest zadbanie o dziecko w tej sytuacji. Głębokie zanurzenie w temat choroby może być przytłaczające. Dlatego niezwykle cenne jest, gdy rodzice tworzą przestrzeń dla wyrażenia uczuć, odreagowania, ale także przestrzeń odpoczynku od trudów doświadczenia, dają możliwość złapania oddechu w innych okolicznościach.
Odchodzi ukochany dziadek/babcia albo jeden z rodziców. Czy jest jakaś granica w okazywaniu palety trudnych uczuć dziecku?
Zastanawiam się, czy jeśli ktoś tak bardzo bliski odchodzi, możliwe jest nieokazywanie emocji. To byłoby bardzo trudne. I tworzyłoby pewnego rodzaju iluzję, że wszystko jest w porządku, że tak bardzo nie cierpimy. Ważne, by ten dorosły, który doświadcza straty, żałoby, a jednocześnie wspiera dziecko, sam miał wsparcie innych dorosłych. By nie wpaść w pułapkę zamkniętego kręgu, w którym np. tylko mama i dziecko wspierają odchodzącego tatę. Potrzebna jest rozszerzona sieć wsparcia, zaangażowanie innych życzliwych osób, czasem również specjalistów – psychologów i psychoterapeutów.
Śmierć rodzica
Pomówmy o najczarniejszym scenariuszu. Umiera jeden z rodziców. Jak być z dzieckiem w tak przerażającej stracie?
Pracując z osobami w żałobie (w różnym wieku), widzę, że w tak trudnym i bolesnym doświadczeniu, niezwykle ważna jest obecność innych osób. Często jest tak, że drugi rodzic równolegle przeżywa najtrudniejsze dni swojego życia po stracie partnera/partnerki i nie ma siły, by widzieć potrzeby dziecka. Dlatego niezwykle pomaga, jeśli żałobnicy mają wokół siebie innych bliskich dorosłych. Sieć wsparcia. Osoby, które są gotowe towarzyszyć w bólu, ale też np. ugotować obiad, pomóc w innych kwestiach organizacyjnych. To daje poczucie, że nie jest się samemu na świecie. Jest ktoś, na kim można się oprzeć w tak skrajnie trudnym momencie życia. Jeśli bliscy dziecka zastanawiają się np. nad kwestiami jego udziału w pogrzebie, mogą skonsultować się z psychologiem lub poszukać wspierających i sprawdzonych treści w Internecie. Mogę polecić krótką i dostępną bezpłatnie w sieci pozycję o tym, jak wspierać dzieci po stratach, wydaną przez Instytut Małego Dziecka. Nosi tytuł „Blisko siebie w życiu i śmierci”. Warto pamiętać, że dziecko po stracie może mieć lepsze i trudniejsze dni. Jeśli miałabym dać jedną wskazówkę dotyczącą wspierania dziecka w żałobie, to byłoby zalecenie, by przyjmować wszystkie uczucia, które mogą się pojawić. I wielką wściekłość, i ogromny smutek, żal czy lęk. Podejdźmy również z otwartością na potrzebę zabawy, żartów czy śmiechu, które również mogą się pojawić mimo smutnych okoliczności.
Odejście rodzeństwa, także nienarodzonego…
Co w sytuacji, kiedy umiera brat lub siostra?
Śmierć dziecka jest ogromnym ciosem i zmianą dla całej rodziny. Rodzice pogrążeni w rozpaczy najczęściej nie mają zasobów, by widzieć i wspierać pozostałe dzieci. Więc znów ważną rolę może odegrać sieć wsparcia, osoby które zaoferują pomoc i rzeczywiście będą w stanie ją podarować. W kontekście śmierci rodzeństwa w dziecku mogą pojawić się różne trudne i sprzeczne uczucia. Na przykład poczucie winy i odpowiedzialności za to, że brat/siostra nie żyją, bo przecież tak często się kłóciliśmy i mu źle życzyłam. Lub również trudna do udźwignięcia i ujawnienia ulga, kiedy np. rodzeństwo długo chorowało i cała uwaga rodziców była skupiona na zdrowiu brata czy siostry. Czasem dzieci czują odpowiedzialność za dobrostan rodziców, starają się nie sprawiać kłopotów, wspierać ich lub rozweselać. Wzięcie na siebie takiego zadania może być dla dziecka niezwykle obciążające. To bardzo ważne, by w takiej sytuacji wszyscy członkowie rodziny mogli być widziani ze swoją stratą, z wielością uczuć, z trudem jaki przeżywają. Czasem rodziny po stracie decydują na wspólne spotkania z terapeutą, który tworzy przestrzeń, by uczestnicy mogli się nawzajem usłyszeć, wesprzeć w bólu, spotkać w szczerości.
A jeśli mama jest w ciąży, dziecko cieszy się na rodzeństwo, przygotowuje do jego przywitania i nagle następuje poronienie. Jak wesprzeć go w pogodzeniu ze stratą braciszka/siostrzyczki, którego nawet jeszcze nie widziało?
Bliskie jest mi podejście, by mówić dzieciom prawdę. Mniejszym dzieciom często wystarczają dosyć ogólne informacje, starsze mogą zadawać więcej pytań. Jako rodzice możemy powiedzieć: Mama była w ciąży, ale dzidziuś w brzuchu umarł i dlatego jest nam bardzo smutno. Warto dać dziecku znać, że może wracać do tego temu, mówić o tym, zadawać pytania. Wiem, że czasem rodzice, w dobrej wierze, próbują przemilczeć temat, udawać przed dzieckiem, że nic się nie stało i w ten sposób je chronić przed bolesnym doświadczeniem. Dzieci jednak doskonale wyczuwają nasze stany psychiczne i brak informacji o tym, co się stało może wzbudzić więcej niepokoju. Bywa, że dzieci fantazjują, że przyczyniły się do tej trudnej sytuacji i jednocześnie czują, że nie ma przestrzeni, by o tym rozmawiać, zadawać pytania.
Mamo, ja też umrę?
Pocieszanie, że to normalne, tłumaczenie, że każdy kiedyś umrze jest dobrą metodą?
To, co mówimy dziecku, możemy filtrować przez siebie. Czy gdybyśmy sami usłyszeli takie słowa pocieszenia, to czy przyniosłyby nam ulgę, dały wsparcie? Dobrym drogowskazem jest zapytanie siebie samego, czego ja potrzebuję kiedy doświadczam kryzysowej sytuacji? Czy słów pocieszenia, czy raczej obecności, przestrzeni na emocje, łzy? Przytulenia, rozmowy, możliwości zadawania pytań? Kierowałabym się raczej tym kluczem, aniżeli szukaniem konkretnych słów pocieszenia.
Kiedy odchodzi bliski, dziecko może uświadomić sobie, że ono też może umrzeć. Albo pytać, mamo/tato – ty też umrzesz? Jak wtedy reagować?
To ważny etap rozwojowy. Dzieci nabierają świadomości, że śmierć jest uniwersalna, dotyczy każdego, także ich samych. Niezależnie od tego, czy dziecko ma doświadczenie towarzyszenia w odchodzeniu bliskiego czy też nie, w którymś momencie zaczyna się nad tym zastanawiać. Zachęcam do szczerości i otwartości. Potwierdzenia, że tak w życiu jest, że owszem, umrzemy. Takim rozmowom mogą temu towarzyszyć różne emocje. Z mojego doświadczenia wynika, że warto być szczerym i uczciwym w tej kwestii Rodzic może powiedzieć, że umrze, ale ma nadzieję, że nie stanie się to za szybko. Że teraz jest zdrowy, dba o siebie, a odejdzie, kiedy będzie staruszkiem, a dziecko będzie już dorosłe, będzie miało swoją rodzinę. Że to zapewne odległa przyszłość.
Pożegnanie i język w żałobie
Czy w mówieniu dziecku o naszych emocjach, przeżywaniu żałoby trzeba posługiwać się specjalnym językiem?
Dzieci są uważne na to, co i w jaki sposób rodzic przeżywa. Nawet gdy próbujemy coś ukryć, dzieci mają specjalny radar – wyczuwają, kiedy z nami dzieje się coś trudnego. Kluczem jest otwartość i nazywanie tego, co czujemy. Można powiedzieć: Jest mi bardzo przykro, że babcia jest chora, umiera. Potrzebuję się wypłakać, ale nie musisz się o mnie martwić. Potrzebuję chwili na mój smutek. Taka szczerość i otwartość jest uczciwa. Ogranicza pole do fantazjowania, że mama jest zła, płacze, bo też jest chora. W uczciwości, z uważnością, że dziecko nie może być wsparciem dla nas, jakim może być tylko inny dorosły, psycholog czy psychoterapeuta.
Warto angażować dziecko w uczestnictwo w odchodzeniu bliskiego? Zachęcać, by zrobiło coś miłego dla dziadka/babci, narysowało laurkę, upiekło ciasteczka?
Możliwość pożegnania umierającej osoby może być niezwykle cennym doświadczeniem, forma ma drugorzędne znaczenie. Czy to będą odwiedziny, rozmowa, czy zrobienie laurki i rozmowa przez telefon. Warto dostosować to do wieku dziecka, jego gotowości, ale i możliwości osoby odchodzącej. Jeśli miałaby to być wizyta w szpitalu, a chory jest w bardzo ciężkim stanie, podłączony do aparatury, to warto rozważyć, czy jest to będzie najlepsza forma pożegnania… Może lepiej byłoby, gdyby ono pożegnało się z bliskim na innym, symbolicznym poziomie? Nie ma tu jednoznacznych odpowiedzi. Przede wszystkim warto zapytać dziecko, czy ono tego chce. Ważne by je odpowiednio przygotować na taką sytuację. Powiedzieć np., że babcia już nie mówi, zapomina imiona albo wygląda inaczej, wychudła… Jeśli to będzie spotkanie, to trzeba przygotować dziecko, by wiedziało, czego się spodziewać.
Dlaczego babcia ma pieluchę?
O co w takich sytuacjach pytają dzieci? Z mojego doświadczenia wynika, że potrafią być bardzo bezpośrednie. Bez barier pytają na przykład o to, dlaczego dziadek ma pieluchę albo z buzi wystają mu rurki. Jak reagować, kiedy takie pytania padają np. w obecności dalszej rodziny czy chorego?
Dzieci pytają bardzo wprost. A im prościej, szczerzej odpowiemy, tym lepiej i bezpieczniej. Warto wyjaśnić, co się dzieje z dziadka ciałem, czemu ma te rurki, pieluchę. Można powiedzieć że jego ciało potrzebuje wsparcia, bo samo już sobie nie radzi. Doktor założył rurkę, by lepiej się oddychał, był spokojniejszy. Jego skóra przez chorobę bardzo się zmienia, staje się sina, pomarszczona. Jeśli dziecko będzie chciało wiedzieć więcej, zapewne zapyta. Odpowiadajmy więc wprost, szczerze, ale jeśli wokół jest dużo ludzi, można zapewnić dziecko, że odpowiemy mu na wszystkie pytania, jak tylko wyjdziemy, będziemy sami. Zadbajmy o przestrzeń na spokojną rozmowę.
A kiedy odchodzenie jest dłuższym procesem, choroba postępuje od dawna? Rozmawiamy z dzieckiem, niczego nie ukrywamy. I wydaje nam się, że wszyscy jesteśmy na to gotowi, pogodzeni z nadchodzącą śmiercią. A jednak, kiedy TO już się wydarza, emocje nas przerastają. Jak pomóc sobie i wesprzeć dziecko?
Odpowiem pytaniem – kiedy czujemy, że emocje nas przerastają? Emocje w takiej chwili będą, czasem intensywne, gwałtowne, ale czy to znaczy, że są nieadekwatne? Po stracie bliskiego emocje mają prawo się pojawić. Będzie złość, płacz, szloch, lęk lub przeciwnie odrętwienie i apatia. To nie jest nieodpowiednie, choć bardzo trudne, zarówno dla dorosłych i dziecka. Chwile, kiedy płaczemy, my i dziecko, nie są czymś niewłaściwym, czymś za bardzo. Jesteśmy w tym smutku. I ja, i ty płaczemy, bo to trudna chwila. Po prostu bądźmy w tym, razem z dzieckiem. A jeśli ten proces jest rozciągnięty w czasie, jeśli rodzice czują, że sytuacja ich przerasta, wtedy warto poszukać wsparcia, dla siebie czy dla dziecka (albo dla nas obojga).
Dziecko w żałobie
Mówiła pani o zapewnieniu dziecku przestrzeni na odetchnięcie. O co dokładnie chodzi? Jak ta przestrzeń ma wyglądać? To możliwość zabawy, spotkań z rówieśnikami, takiej zwykłej codzienności?
Wrócenie do codziennej rutyny bywa dobrym pomysłem. To ponownie zależy od sytuacji i od tego, jak ta odchodząca osoba jest dziecku bliska. Kiedy w domu panuje atmosfera żałoby i smutku dobrze byłoby, gdyby np. znalazła się ciocia, która wesprze dziecko, zabierając je na spacer albo lody. A może mama kolegi z klasy zaprosi na popołudnie, by dzieci się pobawiły? Zadbajmy o kontakt z osobami, których strata nie dotyka bezpośrednio. Oczywiście są sytuacje dramatyczne, kiedy bliski umiera nagle. Trudno o taką przestrzeń normalności, ale warto o nią się postarać i zastanowić, co wesprze dziecko.
W naszej kulturze formą przeżywania straty jest żałoba. Ubieramy się na czarno, pewnych rzeczy nie robimy, bo nie wypada. A jak jest z dziećmi? Nie ubierzemy ich w czarną sukienkę i nie zabronimy bawić się i śmiać. Czy dobrym rozwiązaniem jest podróż, zrobienie czegoś „szalonego”?
To może się sprawdzić. Warto, by rodzina sprawdziła czego jej trzeba niezależnie od konwenansów. Czy tego, by być blisko znajomych, przyjaciół? Czy jednak chcemy zrobić sobie przerwę od pracy, szkoły, przedszkola i wyjechać na trzy tygodnie nad morze, by być ze sobą, wspierać się nawzajem. Tu nie ma reguły, wzorców, jednoznacznych zaleceń. Pracując z dziećmi, osobami w żałobie staram się zbadać, czego im trzeba. Nie ma jednego wzorca. Cześć dzieci i dorosłych chce szybko wrócić do codziennej rutyny, przedszkola, szkoły, pracy. I nie można powiedzieć, że to złe rozwiązanie. To indywidualna kwestia.
Kiedy po pomoc do specjalisty?
A kiedy pośród najbliższych aktualnie nie ma żadnej poważnie chorej osoby? Nie widać potrzeby poruszania tematu odchodzenia, śmierci. Ale może warto rozmawiać wcześniej, tak jakby „na zapas”? Bo prędzej czy później to się wydarzy? Da się w ogóle przygotować z wyprzedzeniem na czyjąś śmierć?
Bliskie jest mi podejście, by na takie trudne tematy rozmawiać od początku życia dziecka. Jest sporo sytuacji, w których dziecko doświadcza starty czy śmierci. Spotyka martwego ptaszka na drodze, rozgniecioną pszczołę – to okazja do rozmowy. Nie chodzi o wykład, ale po prostu o poinformowanie, że pszczoła już nie poleci, jest martwa. Czy kiedy dziecko zgubi zabawkę, zepsuje się ulubiona koparka. Pojawiają się emocje. To znowu okazja do tego, by oswajać temat straty , jako części życia. Tracimy coś, chorujemy, umieramy. Doświadczeń, które pomagają przygotować się do większych strat jest wiele, są codziennością. Temat przemijania można poruszyć na przykładzie zmieniających się pór roku. Najpierw na drzewie pojawiają się pączki, później piękne, zielone liście, a potem zmieniają one kolor, spadają na ziemię. Kiedy ten temat jest naturalnie obecny, wypowiadamy słowo „śmierć”, rozmawianie o stracie, żałobie może być łatwiejsze. Będziemy mieć ten temat i związany z nim język nieco bardziej oswojony.
Są jakieś sygnały w zachowaniu dziecka mówiące o tym, że nasze wsparcie już nie wystarczy, że potrzebna jest pomoc specjalisty?
Zasadą jest, że jeśli rodzic czuje, że coś go niepokoi, warto się skonsultować. Jeśli coś go zastanawia, chciałby się wesprzeć, dowiedzieć o żałobie dzieci, zachęcam do konsultacji. Jeśli odszedł ktoś wyjątkowo bliski, to właściwie wszystkie zachowania mogą być normą . Ale jeśli trudniejsze reakcje mają charakter przedłużający się i dziecko np. cierpi na jak bezsenność, ma dużo mniejszy albo większy apetyt, doświadcza głębokiej apatii, ma duże trudności w szkole to warto skonsultować się ze specjalistą. To nie jest jednoznaczne z tym, że dziecko doświadcza żałoby nieprawidłowo. To sygnały, którym warto się przyjrzeć i zastanowić, czy dziecko nie potrzebuje większego wsparcia w tym trudnym doświadczeniu.
*
Jeśli szukacie więcej na ten temat, odsyłamy do tekstu Pauliny Filipowicz „Przepraszamy wybrany numer nie istnieje” w zakładce blogi.



