mama poleca

Mama poleca: Maria Mroux Bulikowska

Top 10 rzeczy dla siebie, dziecka i dla domu

Mama poleca: Maria Mroux Bulikowska
archiwum domowe

Rzeczy są po to, by służyły, cieszyło oko, a przy okazji dobrze, jeśli dadzą się dziedziczyć. To w dużym skrócie charakterystyka przedmiotów, pod którą podpisuje się nasza dzisiejsza bohaterka cyklu Mama poleca.

O zakupowych ulubieńców zapytałyśmy Marię Mroux Bulikowską – artystkę wszechstronną, bo tworzącą ilustracje i scenografię, a do tego piszącą i organizującą twórcze warsztaty, oraz mamę małej Janki. Mroux uwielbia rzeczy, które u niej dostają drugie życie, i lubi, kiedy ładne równa się praktyczne, jak dywan, na którym nie widać plam. Przy okazji, w poniższym TOP 10 przypomina nam o swoich ilustrowanych dziełach – plakatach, które pysznią się w jej kramie online, a w które i wy możecie się zaopatrzyć. Tyle o tym, co tutaj, bo klasycznie zapraszamy was też dziś na Instagram Ładne Bebe, gdzie co trzy tygodnie – zawsze w środę – inspirująca mama na cały dzień przejmuje nasze stories. Dowiecie się, jak wygląda dzień Marysi i Janki – od rana do wieczora!

TOP 4 DLA MAMY

1. Kryminały Camilleriego z komisarzem Montalbano. Moja córka urodziła się kilka dni po pierwszym lockdownie – mimo ogromu miłości, to był dla mnie i mojego męża hipertrudny, samotny czas. Przetrwałam dzięki lekkim kryminałom, w których od nazwiska mordercy ważniejsze jest menu komisarza i stan wzburzenia morza, które to szczęściarz Montalbano może podziwiać z tarasu swojej willi.

2. KAWA. Tak, wielkimi literami. Wprawdzie należę do tej kontrowersyjnej części kawoszy, którzy najchętniej piją przelew z mleczkiem, ale nawet ta nikła dawka kofeiny robi różnicę. My wybieramy najchętniej kawę „Lwy” lub „New blend” z Cophi, niewielkiej warszawskiej kawiarni, w której wiedzą o kawie wszystko i chętnie się tą wiedzą dzielą.

3. Przepis od Nakarmionej Stareckiej – ja oczywiście jem ten „azjatyczny makaron” w wersji mało ostrej, z mniejszą ilością papryczki. PS W moim świecie ciepłe, pyszne posiłki podsunięte pod nos, to lepszy prezent niż siedemnasta mikrosukieneczka dla noworodka.

4. Złote czółenka od Balaganu. Tak, złote buty to jest dokładnie to, czego potrzebowałam w środku pandemii i z wyjącym dzieckiem u boku. To nie ironia. Ich absurdalna nieprzystawalność do kryzysowej sytuacji okazała się bardzo przyjemna i dodająca wiary, że beztroska nie zniknęła na zawsze. A że są bardzo wygodne, to trochę wózkowych spacerów z nimi zaliczyłam.

TOP 3 DLA DZIECKA

5. Chusta. Nie chcę polecać naszej, bo wiem, że jednym się na maksa sprawdza (jak nam), a inni są rozczarowani. Każdy chyba musi znaleźć taki model, jaki mu najlepiej pasuje, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że moje dziecko przez pierwszy rok więcej kilometrów pokonało w chuście, niż w wózku. Ja sama uwielbiam chustowanie za wygodę – tarabanienie się z wózkiem po schodach, z wyjącym brzdącem bywa bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem.

6. Vinted, lumpy, rzeczy odziedziczone. Nowe rzeczy, które kupiliśmy Jance, można spokojnie policzyć na palcach jednej ręki. Ubrania, wózek, meble, zabawki z drugiej ręki – wszystko wyglądało jak nowe i w większości przypadków trafi w świetnym stanie do kolejnego dziecka, kiedy Janka wyrośnie.

7. Kostka interaktywna, zwana w domu „kosmodronem”, „magicznym sześcianem”, czy „grajkiem”. O niebiosa, kto by pomyślał, że ten niespecjalnie luksusowy, by nie powiedzieć przaśny przedmiot okaże się portalem do 10 minut świętego spokoju? Janka swojego używa już od kilku miesięcy i, o dziwo, jeszcze się jej nie znudził. Kostkę kupiłam na Vinted za 30 zł.

TOP 3 / DLA DOMU

8. Skoro już mowa o świętym spokoju, nasz dom jest pełen moich plakatów i obrazów, ale ten lubię szczególnie. Wisi w centralnym miejscu domu i zaklina rzeczywistość. Czy działa, nie wiem, ale lubię wyobrażać sobie, że to ja stoicko piję kawkę w chmurze kwiatów i książek.

9. Dywan, na którym nie widać plam. Nie jestem pewna, czy dywany udające stare i poprzecierane są jeszcze modne, czy odeszły do lamusa. To właściwie nieistotne, bo nasz już kilka lat łapie kolejne plamy z moich tuszy czy wylanych kaw, a nadal wygląda świetnie. Podejrzewam, że jest równie odporny na starsze dzieciory. Czas pokaże.

10. Fotel bujany GRÖNADAL z Ikea. O, kilka razy umilił mi ten fotel pobudkę z noworodem o 4 rano, a nawet przeżyliśmy kilka wyjątkowo pięknych wschodów słońca. Teraz używam go z Janką w normalniejszych porach i bardzo go sobie cenię!

*

Mroux, serdeczne dzięki za wylistowanie dziesięciu rzeczy, które umilają ci zwykłe życie i macierzyństwo! A Was zapraszamy do poprzednich zakupowych odcinków z cyklu Mama poleca.

Dodaj komentarz