Łobuziaki z Sopotu, czyli maluchy plus hulajnogi - Ładne Bebe

Łobuziaki z Sopotu, czyli maluchy plus hulajnogi

Przedszkolak ze żłobkowiczem na hulajnogach? Idealny pretekst dla rodzica, by trochę się poruszać, goniąc dzieci przez miasto. Idziemy na przejażdżkę nowymi hulajnogami Highwaykick 2 Lifestyle Scoot&Ride z Adą i jej córkami – Wandą i Lu, które oprowadzają nas po Sopocie poza sezonem.

Jak my lubimy podglądać zwykłe życie naszych czytelniczek! Ada to nadmorska dziewczyna, a jej córeczki, Wanda i Lu – dwa słodziaki, które uwielbiają szaleństwa na hulajnogach Scoot&Ride Highwaykick 2 Lifestyle. Mama spaceruje, próbując nadążyć za dziewczynkami, co nie jest łatwe, ale… są i na to sposoby. O codzienności w nadmorskim kurorcie, o tym, co robią mieszkańcy Sopotu w weekend, i jak pogodzić różne potrzeby – treningów kitesurfingowych i odpoczynku – opowiada nam Ada, znana z profilu IG Wanda i Funfelka. Dlaczego warto spakować hulajnogi i ruszyć do Sopotu śladem Ady, Wandy, Lu i Filipa? Przekonajcie się sami.

Fajnie jest być mieszkanką Sopotu?

Najlepiej! Za domem mam las, na plażę też tylko chwilę, a natura otacza nas z każdej strony. Sopot to małe miasteczko, tu jest atmosfera trochę jak na wsi. Wszyscy wszystkich znają albo przynajmniej z każdym ma się wspólnych znajomych. Wszędzie jest blisko, do tego piękna architektura i ekstra atmosfera. Jeśli ktoś zatęskni za atrakcjami wielkiej metropolii, to łatwo może wyskoczyć do Gdyni czy Gdańska. Zwłaszcza poza sezonem i poza weekendami, klimat Sopotu jest wyjątkowy.

Powiedz w takim razie, jak Sopot wpływa na waszą codzienność?

Do żłobka i przedszkola mamy dosłownie kilka minut, dziewczynki jeżdżą na hulajnogach, najczęściej ze swoim tatą, Filipem. Bardzo doceniam, że wszędzie mamy blisko, w zasięgu spaceru. Gdy co jakiś czas wychodzimy do knajpki coś zjeść, dziewczynki towarzyszą nam, spacerując lub jadąc na hulajnogach, i też nie musimy szukać daleko. Staramy się codziennie robić coś na zewnątrz, bez względu na pogodę. Filip uprawia kitesurfing, więc jeśli wieje, to często bywamy na plaży – to chyba najbardziej wyróżnia nas na tle rodzin, które nie mieszkają blisko morza.

Myślałam, że powiesz o tym, że nie macie smogu!

Przyznam, że nie myślimy o tym na co dzień, ale faktycznie, powietrze mamy tu super.

Codzienny ruch całej rodziny jest dla ciebie ważny?

To trochę obowiązek, a trochę przyjemność. Szczerze mówiąc – nie jesteśmy fanami porannego ruchu i wczesnego wychodzenia do placówki, bo wszyscy lubimy pospać (śmiech). Rano więc jest raczej walka o wyjście z domu. Powroty z przedszkola i żłobka są już inne, znacznie przyjemniejsze, i to wtedy organizujemy nasze aktywności – idziemy do lasu czy na plac zabaw. Wiele dzieci w naszym przedszkolu korzysta z hulajnóg i rowerków, mamy nawet taki miniparking przed wejściem. Po południu wręcz uwielbiamy szaleć na dworze z dziećmi z sąsiedztwa, dziewczynki wsiadają chętnie na hulajnogi i ruszają przed siebie.

Spacery po mieście z dwiema małymi dziewczynkami na hulajnogach wydają się sporym wyzwaniem. Co robisz, gdy Łucja i Wanda rozjeżdżają się w różne strony?

To rzeczywiście jest wyzwanie i ich niezależność bywa bardzo męcząca (śmiech). Zazwyczaj spacerujemy w czwórkę z Filipem, wtedy jest jeden rodzic na jedno dziecko i dajemy radę upilnować dziewczynek bez problemu. Często też wspieram się znajomymi – lubię umawiać się z innymi mamami. Nasze dzieci wtedy zajmują się sobą i nie wymagają już tak intensywnego poświęcania im uwagi, a ja mogę sobie porobić coś swojego, pogadać z koleżankami.

Mówisz, że masz rozbrykane dzieci. Jest coś, czego zabraniasz dziewczynkom na spacerze?

Nie, niczego nie zabraniam (śmiech). Mam raczej luz z tym, że dzieci się ubrudzą czy będą rozjeżdżać kałuże. Bardzo często robimy przystanki na szukanie „skarbów”. Latem uwagę przykuwają ślimaki, a teraz kasztany i żołędzie. Na szczęście w hulajnogach jest taki pojemniczek, do którego można wkładać te bezcenne znaleziska (śmiech). Oczywiście zdarzają się wyjątki – jak wtedy, kiedy szliśmy na ślub i musiałam powstrzymać dziewczynki, by się nie ubrudziły, ale na co dzień raczej takie rzeczy mnie nie martwią.

Czy Wandzia i Lu chętnie noszą kaski?

Niestety nie (śmiech). Staram się je łagodnie do tego nakłaniać, ale nie zmuszam. Bywa, że je zdejmują, i nie ma rady. Choć oczywiście bezpieczeństwo jest ważne, dlatego są sytuacje, gdy trzeba powołać się na pilnującego porządku pana policjanta (śmiech). To trochę jak z przekupstwem – żaden rodzic nie chce tego robić, ale ja też czasem wykorzystuję przekąski, by dziewczynki zechciały ruszyć na przejażdżkę albo wrócić do domu. Choć staram się robić to naprawdę w ostateczności.

Co robicie, jeśli pogoda nie pozwala na spacer?

Rzadko są takie sytuacje, bo u nas każda pogoda jest dobra do wyjścia. Ale gdy się tak składa, że trzeba być w domu, to dzielimy się na podgrupy. Najpierw jeden rodzic ogarnia dwójkę, bawiąc się czy malując z nimi, a drugi ma czas dla siebie. Potem się zmieniamy. Czasem uda nam się znaleźć aktywność, która łączy wszystkich, jak… jedzenie (śmiech). Na pewno unikamy oglądania telewizji, to nie nasz styl spędzania czasu.

Twoje dzieci jeżdżą na hulajnogach. A ty?

Ja i Filip też mamy hulajnogi – swoje dorosłe! Korzystamy z nich, gdy mamy czas bez dzieci. To najlepsza i najwygodniejsza opcja do przemieszczania się po mieście. Nie trzeba się martwić, gdzie zaparkować, można łatwo podjechać tak do kina czy knajpy. Jazda z dziećmi na razie odpada, bo są za małe, ale za parę lat na pewno będziemy jeździć wspólnie.

W weekendy pewnie stawiacie na większą aktywność?

Tak, nasz weekend różni się od zwykłego dnia pracy, przedszkola i żłobka. Staramy się zawsze wyjeżdżać z miasta, w miejsca, gdzie nie ma wielu ludzi, stąd w weekendy zwykle jesteśmy na wycieczkach nieco dalej od Sopotu. Filip to chyba największy fan aktywności fizycznej w rodzinie. Lubimy tak organizować czas, by on mógł popływać, dzieci mu towarzyszyć, jeżdżąc hulajnogami, a ja pospacerować. Filip pływa przez cały rok, dlatego niezależnie od pogody szukamy miejsc, gdzie każdy z nas będzie mógł mieć fun! Mamy szczęście do fajnych znajomych, którzy zabierają nas ze sobą na wycieczki. Sami mają córkę, która świetnie bawi się z moimi dziećmi. A hulajnogi Wandy i Lu są bardzo wygodne, lekko się składają i mieszczą w bagażniku, więc wszystko idzie sprawnie.

Wasze życie wydaje się takie pozbawione trosk. Ty się chyba niczym nie martwisz? Czy to miejsce, w którym żyjecie, tak was uszczęśliwia?

Rzeczywiście, nie jestem typem narzekającym, uważam że mam naprawdę superżycie, mieszkam w świetnym miejscu, mam ogródek, bliskość natury, fajną rodzinę. Czego chcieć więcej? Oczywiście czas Covida dał nam wszystkim w kość i bardzo chcieliśmy, by świat wrócił już na dawne tory… Wygląda na to, że właśnie wrócił. Za kilka dni jedziemy na wakacje za granicę. Kto wie – może hulajnogi pojadą z nami?

Dzięki za rozmowę. Bawcie się dobrze!

 

Materiał powstał we współpracy z marką Scoot&Ride. Wanda i Lu używają hulajnóg Highwaykick 2 Lifestyle, nowości od marki Scoot & Ride. Więcej naszych publikacji na temat hulajnóg tej marki znajdziecie tu.

 

MG_4504m.jpgMG_4199m.jpgMG_4218m.jpgMG_4344m.jpgMG_4459m.jpgMG_4504m-1.jpgMG_4603m.jpgpomniejszone-9.jpgpomniejszone-11.jpgpomniejszone-12.jpgpomniejszone-13.jpgpomniejszone-17.jpgpomniejszone-26.jpgpomniejszone-30.jpgpomniejszone-31.jpgpomniejszone-34.jpgpomniejszone-36.jpgpomniejszone-37.jpgpomniejszone-39.jpgpomniejszone-43.jpgpomniejszone-47.jpgpomniejszone-48.jpgpomniejszone-49.jpgpomniejszone-59.jpgpomniejszone-64.jpgpomniejszone-79.jpgpomniejszone-97.jpgScoot-Ride.jpg

Powiązane