Lepiej, jak jest więcej!
Kampania marki Pan Tu Nie Stał
Multitasking to ich chleb powszedni. Opiekując się czwórką swoich dzieci Marta, makijażystka i wokalistka oraz Antek, stolarz i były cyrkowiec, wspięli się na najwyższy level zrozumienia, dystansu i szczodrości, dając z siebie wszystko. No, prawie wszystko, bo trochę zostawiają dla siebie nawzajem i to tak naprawdę utrzymuje ich w pionie. Antek, Marta, Gustaw, Józia, Joachim i Teodor – uszeregowani według wieku i wzrostu, stanowią niepodrabialny rodzinny superskład – gwarny, acz słuchający, aktywny, ale szanujący swoje prawo do resetu. A że całej bandzie bardzo do twarzy w ubraniach z najnowszej kolekcji marki Pan Tu Nie Stał, powstałej z miłości do charakternych ilustracji Bohdana Butenki, to ich w nich przeto sportretowaliśmy. Marta zapytana o to, jak żyć z poczuciem, że wypadałoby się na dzień dobry rozczworzyć, żeby wszystkim i wszystkiemu stawić czoła, mówi tak wartko, że aż żal się wcinać. No to ciii…, już jestem cichutko.
*
Kiedy urodziło się nasze czwarte dziecko, z miejsca przestawiliśmy się na tryb działania 200%-owego. Nie powiem, jesteśmy przemęczeni, a niestety noce również nie są dla nas czasem na regenerację. Żeby jednak na co dzień żyło nam się łatwiej, staramy się wychowywać dzieci na bardzo samodzielne i zaradne. Dzięki temu wyjście z nimi z domu nie jest dla mnie wielkim wyzwaniem, tylko przyjemnością – mówi Marta i ja się z nią zgadzam. Kiedy dziecko samo wiąże sobie buty, podnosi z ziemi upuszczaną po wielokroć zabawkę, albo pomaga taszczyć do domu siatkę z bułkami, życie wydaje się słodsze. Podejście typu zrób to sam i nie czekaj na rodzica funkcjonuje w ich domu od paru dobrych lat i sprawdza się pierwszorzędnie. Joachim sam nalewa sobie wodę do kubka, Józia smaruje kanapki, a Gustaw sam z siebie pomaga w porządkach. Czyli to jest możliwe!
Ale żeby do takiego dobrostanu dojść mogło, trzeba mieć dobry plan, dopasowany do temperamentów i możliwości gawiedzi. A może nieco poza te możliwości wykraczający? Marta radzi, by działać ambitnie: Często dzieje się tak, że wymagamy od nich rzeczy, które przekraczają ich możliwości, ale gdyby nie to, to nie wiem, w jaki sposób mielibyśmy zapanować nad całą zgrają. Oprócz tego wciąż z tyłu głowy musimy myśleć o logistyce – kiedy którego położyć na drzemkę, dokąd pojechać i o której wrócić, żeby uniknąć awantur. Staramy się uczyć dzieci, że wszystkie czynności, które są do zrobienia w domu, są zadaniami, które po prostu trzeba zrobić, i oni mają się teraz tego nauczyć. Że brudne ubrania same się nie wypiorą, śniadanie samo się nie posprząta, podłoga sama się nie odkurzy. Dzięki temu, że nie chodzą do przedszkola, wciąż mogą nam w tym towarzyszyć, jest to ich codzienność i nie mają z tym problemu – dodaje nasza bohaterka. Tutaj kolejna zgoda, bo sama widziałam, jak wylana oranżada w mig się pozmywała, a brudny kubek wylądował, nie wiadomo kiedy, w zlewie. W tym zlewie wylądowała też cała sterta talerzy, którą 3-letnie rączki Józi pomogły do kuchni donieść. A Gustaw dokładnie wiedział, jak umyte naczynia wypolerować i rozłożyć na półkach. Taki to duet.
A kto z was, czytający nas rodzice, może z czystym sumieniem nazwać siebie luzakiem? A przynajmniej kimś, kto praktykuje luz w wychowywaniu dzieci? Marta ma na tę kwestię bardzo rozsądne spojrzenie: Luz w byciu rodzicem to bardzo indywidualna kwestia. Jednym sprawa przychodzi z łatwością, a inni muszą trochę nad tym popracować. Wydaje mi się, że jest to kwestia odpuszczenia pewnych rzeczy, które teoretycznie dla społeczeństwa są problematyczne. Ważne też jest traktowanie dzieci na równi ze sobą. A już na pewno trzeba zaufać dzieciom i dać im możliwość przekraczania swoich granic. To są naprawdę mądre istotki, które uwielbiają i potrafią odkrywać świat, tylko dorośli muszą dać im na to szansę. Byłam tam, widziałam i zdążyłam zaobserwować, że takie postępowanie zdecydowanie popłaca. Dając zaufanie, nie prosimy się wcale o kłopoty, tylko o zaradność naszych dzieci. Fajnie się patrzyło, jak Antek, wieszający obrazek na ścianie, mógł liczyć na wsparcie swojej czwórki pomocników.
W domu Marty, Antka, Gucia, Józi, Joachima i Teodora nie uświadczysz nudy nawet przez chwilę. Ale to chyba kwestia postrzegania nudy – jeśli męczą cię rytuały, wieszanie się na szyi, zlizywanie miodu z kanapek, zostawianie na talerzu obwódki z pizzy i rytmiczne zbieganie po schodkach do ogródka, to się ze mną nie zgodzisz. Ale gdy popatrzysz na dzień jak na osobną historię w życiu trojga kilkulatków i jednego kilkumiesięczniaka, to się trochę zdziwisz, pośmiejesz i z tego śmiechu serdecznie popłaczesz. Tu masz coś w temacie od Marty: Nasze dzieci nie chodzą do przedszkola, więc łatwo jest nam nie popadać w rutynę (śmiech). My sami nie znosimy rutyny, dlatego razem z Antkiem mamy takie zawody, a nie inne. Dzięki temu czujemy swobodę chociażby w spontanicznym wypadzie do dziczy na dwa dni. Żeby złapać dystans, trzeba się trzymać złotej zasady: chwila dla siebie i czas dla dwojga! Bez tego wszyscy byśmy powariowali!
*
Bohaterowie mają na sobie ubrania z najnowszej kolekcji marki Pan Tu Nie Stał z ilustracjami Bohdana Butenki. To już druga kolekcja Pan Tu Nie Stał, w której wykorzystano wzory tego genialnego ilustratora i twórcy Gapiszona – po raz pierwszy stało się to aż 7 lat temu, kiedy powstał kultowy nadruk „Cześć!”. W najnowszej kolekcji znalazło się kilka ubrań dla dorosłych, ale najwięcej Butenkowych wzorów ozdobiło dziecięce i niemowlęce ubranka i akcesoria.
Modele: Marta, Antek, Gustaw, Józia, Joachim i Teodor
Zdjęcia: Ewa Przedpełska
Stylizacja: Kasia Łaszcz
Produkcja: Dominika Janik
Wsparcie: Marta Szczepanik