kocham moją pracę

Kto za tym stoi? Mama!

Kobiety na swoim

Kto za tym stoi? Mama!

Przedstawiam wam trzy kreatywne kobiety – mamy, które wzięły sprawy w swoje ręce i stworzyły sobie wymarzone miejsca pracy. Recepta na sukces w ich wydaniu? Robić to, co się lubi.

Ceramiczne modele ikon stołecznej architektury znamy ze sklepów i targów z najlepszym designem, Magdalena Łapińska, która za nimi stoi, na tym nie poprzestaje. 9 listopada zacznie się wystawa jej prac w Między Nami, idźcie koniecznie. Wiele z nas ma w swoich szafach ubrania RISK. Antonina, współzałożycielka marki, nie zwolniła tempa, kiedy urodziła córkę. Z kolei Katarzyna zaryzykowała i intuicja jej nie zawiodła, dobre kapelusze są cenionymi dodatkami, świadczy o tym rosnące grono klientek HatHat z całego świata.

Mamy w pracy nie mają najłatwiejszej sytuacji, doświadczenia dziewczyn podpowiadają, że może warto realizować się samodzielnie? Może się okazać, że właśnie w tym tkwi sukces i tak najlepiej jest pogodzić macierzyństwo z karierą. Ktoś powie, że to nie takie proste. No pewnie, że nie! Zaryzykować i postawić na siebie to jednej z najtrudniejszych kroków, ale samodzielny sukces smakuje i motywuje jak nic innego.

*

Antoninę Samecką, projektantkę, autorkę książki „Modoterapia, czyli po co ci tyle ubrań?”, współzałożycielkę RISK, miałyście okazję poznać u nas w maju. Mówiła o tym, jak fajnie być mamą niespełna dwuletniej Zosi. Dziś w krótkich, ale bardzo przekonujących mnie słowach mówi o tym, że lubi swoje życie.

Czym jest dla ciebie moda?

Sposobem na polepszanie codzienności. Kiedy dobrze się ubiorę, mam więcej pewności siebie, lepszy dzień, a więc i lepsze życie.

Kobiecość w miękkim, casualowym wydaniu to twój styl?

Nie do końca. Raczej rasowa czerń i prostota z biglem. Wszystko wokół – wnętrza, dodatki, makijaż to już miękka kobiecość.

Łączysz aktywne życie zawodowe z macierzyństwem, jak wygląda twój dzień?

Zanim na dobre wróciłam do pracy, miałam jeden ważny projekt do zrealizowania – znaleźć opiekunkę idealną. I taką też ma Zosia. Pani Małgosia sprawia, że i ja, i Michał możemy się realizować, a przy tym mamy też tzw fajne „rodzinne życie”. Wstaję zwykle razem z Zosią ok. 5.30, gadamy, czytamy, gotujemy. Ok 7.00 wychodzę do pracy, wracam o 16.00 i na pełnych zawodowych obrotach jestem jeszcze po 20.00, kiedy Zosia już śpi.

Twoja recepta na sukces?

Bądź tym, kim chcesz być.

Co byś robiła, gdybyś nie wymyśliła RISKA?

To właściwie pytanie, kim bym była. Bo to nawet nie ja stworzyłam RISKA, tylko RISK stworzył mnie.

Dziękuję za rozmowę. 

*

Magda Łapińska jest mamą trzyletniego Cyryla. Dom, przedszkole i niedawno znaleziona pracowania, wszystko jest w tej samej okolicy, by miała więcej czasu na pracę. Pracuje dużo, zapałem mogłaby obdzielić kilka osób. Opowiedziała, jak to wygląda na co dzień.

Nad czym teraz pracujesz?

Aktualnie mam bardzo zróżnicowane projekty: od identyfikacji pro bono dla wspaniałej fundacji – na razie tajemnica jakiej – przez torby, kartki i inne druki dla perfumerii Galilu, po przygotowywanie wystawy swoich prac w Między Nami Cafe. Poza tym cały czas współpracuję z cukiernią Lukullus i dużo razem knujemy. Dużo się dzieje, więc jestem w swoim żywiole.

Szukanie inspiracji to już praca nad projektem? 

Tak, ale tak naprawdę szukanie inspiracji, a właściwie zauważenie ich, to istotna część mojego zawodu. Inspiracją może być wszystko: mój nastrój, cisza, ludzie, wystawa, przeczytany artykuł. Tak naprawdę chodzi o to, żeby widzieć przez własne okulary i korzystać z tego przy projektach zarówno artystycznych, jak i komercyjnych.

Działania artystyczne często kojarzą się z dużą wolnością. Czy tak właśnie  jest? 

Jestem po wzornictwie, gdzie nie wolność była najważniejsza, a założenia projektowe i ich realizacja. Bardzo lubię pracować z klientami, ponieważ jest to za każdym razem nowe wyzwanie. Trzeba umieć słuchać, a jednocześnie zachować siebie i swój styl. Jednak rok temu, kiedy spełniłam marzenie o własnej pracowni, poczułam potrzebę realizacji projektów artystycznych, przy których będę mogła robić to, co chcę. Wtedy zaczęłam malować, rysować, tak po prostu dla siebie. Zainteresowanie moimi pracami jest spore, więc myślę, że niebawem będzie można je kupić.

Czyli twoja praca wymaga dużej samodyscypliny i świetnej organizacji?

Tak, zdecydowanie, bez tego byłoby ciężko. Na szczęście nie mam z tym problemu. Lubię dobrze organizować pracę, co więcej klienci też to lubią. Staram się zawsze rozpisać projekt krok po kroku, z datami, deadline’ami itd. To daje mi poczucie bezpieczeństwa, wiem, że praca pójdzie wtedy sprawniej i wszyscy będziemy zadowoleni. 

Co zmieniło w twoim życiu zawodowym pojawienie się syna?

Jeszcze bardziej usprawniło mój system pracy i organizację. Nie tracę czasu. Jeśli jestem w pracowni, to działam na maksa, dlatego czasem, gdy wychodzę, żeby odebrać Cyryla z przedszkola, jestem trochę wypompowana, ale nigdy nie projektowało mi się tak dobrze. Kiedy Cyryl był młodszy, były momenty, że miałam przerwy w zleceniach i muszę przyznać, że nie było to łatwe, ale z drugiej strony umocniło to moje poczucie, że naprawdę lubię to, co robię.

Kim chciałabyś być, gdybyś mogła startować raz jeszcze?

Chciałabym być dokładnie tym, kim jestem i robić, to co robię. Może z jedną zmianą, że chciałabym też wyrażać siebie tańcem… i tak naprawdę, mówię to już któryś raz, więc wniosek jest jeden: ewidentnie brakuje mi tańca w życiu i chyba czas się zastanowić, jak to zmienić.

Trzymam kciuki! Dziękuję za rozmowę. 

 

*

Katarzynę Mistewicz, mamę dziewięcioletniej Marysi i sześcioletniej Hani, trudno przegapić w tłumie. Piękna, elegancka, energiczna, z milionem pakunków w ręku. – Mamy tak mają – śmieje się Kasia, a ja od razu czuję, że łatwo będzie się nam dogadać. Kasia marzyła, by być dziennikarką radiową, ale najpierw została mamą, a potem stworzyła HatHat.

Kapelusze były ci pisane, opowiedz o tym.

Przyjechałam do wielkiej Warszawy z Białobrzegów nad Pilicą. Zostawiłam tam za sobą kulturę pracy rzemieślników, w której się wychowałam. Warsztat i zmęczone ręce dziadka i wujków były dla mnie naturalnym środowiskiem i codziennością. Mam to tego ogromny szacunek i z wiekiem coraz bardziej czuję, że po prostu mam rzemiosło we krwi. Na dodatek, babcia mojego męża była znaną warszawską modystką i w latach 50. miała swoją pracownię na starym mieście.

Co w swojej pracy lubisz najbardziej? 

Moja praca to element mnie, mojego życia. Ukształtowałam ją pod siebie i oddałam się jej. Jest moją pasją. Daje mi wiele aspektów, które wprost uwielbiam – zadowolenie klientek, piękne przedmioty i zdjęcia, możliwość ciągłego rozwoju i kreacji, i wreszcie swobodę w powiedzeniu „stop”.

Jakie masz zawodowe marzenie?

Mam ich wiele i zachowam je dla siebie. Postawiłam je jako cele do zrealizowania, więc trzymajcie za mnie kciuki.

Trzymamy! Jesteś mamą dwóch córek, jak łączysz aktywność zawodową z macierzyństwem?

Dziewczynki są zawsze na pierwszym miejscu. Wiele razy rezygnowałam ze spraw, które mogły być ważne dla rozwoju marki, dlatego, że mój czas dla dzieci był priorytetem. Niczego nie żałuję w związku z tymi wyrzeczeniami. Akceptuję to, co mam od życia i staram się patrzeć na wszystko pozytywnie.

Co robisz dla siebie?

Jeszcze nie tak dawno nie robiłam nic. Miałam problem z wygospodarowaniem czasu na przyjemności bez wyrzutów sumienia. Bardzo mnie to męczyło i świadomie postanowiłam robić rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Podróżuję, chodzę na randki z mężem, trenuję BJJ i uczę się francuskiego.

Brzmi doskonale! Dziękuję za rozmowę. 

 

Czujecie dobrą energię? Jakie są wasze pomysły na sukces?

 

Tekst: Paulina Filipowicz

Zdjęcia: Kasia Bobula