Ciepło, cieplej, najcieplej. Wzorem „Muminków w listopadzie”, najchętniej wyjechałabym gdzieś daleko od zimy, podmuchów wiatru zawsze znienacka, suchych bezlistnych gałązek i tej martwej sepii za oknem. Wyspą ciepła w książce Tove Jansson jest kuchnia Mamy Muminka, w której rozgaszcza się pod nieobecność muminków Filifionka, Włóczykij i reszta stęsknionej za nimi ferajny.
Wyspą ciepła, uprzątniętą na potrzeby piątej z kolei Kosmetyczki z Ładne Bebe, jest moja własna kuchnia i kawałek dużego pokoju. Tutaj opatulać się będę we wzorzysty dywan, przeciągać w piżamie i sprawdzać składy oraz skuteczność zgromadzonych kosmetyków, suplementów i olejków CBD. Wszystko po to, by się ciepło „ubrać” na zimę, jak troskliwie nuciła Stina Nordenstam.
A po co ten muminkowy wstęp? Ażeby wprowadzić was w nastrój do odpowiadania na muminkowe, konkursowe pytanie. Wszelkie informacje znajdziecie zaraz za opisami listopadowych rozgrzewaczy. Przyjemnego odbioru!

ROZGRZEWAJĄCE MASŁO DO CIAŁA Phenomé
To masło jest jak prezent. Imbir, olejek mandarynkowy i ze skórki pomarańczy, do tego wygładzające masło shea oraz shorea, kojący olej buriti i odżywcze wody roślinne – przy takim składzie niestraszne mi mrozy i gołoledzie. Właściwie to niczego się nie boję, bo nastrój świąteczny wyczarował się sam, bez choinki i piernika, a wypielęgnowane ciało promienieje i łatwiej zapada w sen.
Kosmetyki Phenomé znajdziecie tu
Cena masła: 179 zł



OLEJKI CBD ENCANN
Wiecie, co to jest CBD? To nic innego jak substancja o nazwie kannabidiol, występująca w konopnych liściach i kwiatach. CBD ma dobroczynny wpływ na organizm, poprawia jakość snu, ułatwia radzenie sobie ze stresem. Olejki Encann zawierają 29 związków pochodzących z konopi, a im większe ich stężenie, tym silniejsze działanie. Odpowiednią ilość produktu nanosicie miejscowo 1-2 dziennie na błony śluzowe jamy ustnej. Z miejsca robi się lżej i cieplej w głowie i sercu. Sprawdzone i pokochane.
Olejki CBD Encann znajdziecie tu
Cena olejków: od 79 zł do 269 zł




ARNIKOWY ŻEL POD PRYSZNIC I OLEJEK DO MASAŻU WELEDA
Arnika dodaje witalności, pobudza i rozgrzewa stęsknione za ciepłą kołdrą ciało. Energetyzujący żel pod prysznic w soczyście pomarańczowej tubie dobrze działa nie tylko na leniuchów, ale i na tych śmiałków, którzy w pandemii zamiast leżeć, sportują. Prysznic niech będzie preludium do rozgrzewania mięśni i przygotowania do aktywności. Drugie skrzypce zagrać może wzbogacony dobroczynną arniką olejek do masażu, rozgrzewający ciało przed serią asan i relaksujący je tuż po niej. Ten pakiet jest cenniejszy niż złoto!
Kosmetyki Weleda znajdziecie tu
Cena żelu: ok. 40 zł
Cena olejku: ok. 65 zł



SKIN SUPERFOOD ALKEMIE
Promienność pożądana. Natychmiast. Na ratunek w podskokach przybiega organiczny koncentrat z superowoców Skin supefood, wzbogacony o C-Infusion, czyli witaminę C w formie olejowej, organiczny olej chia, a dodatkowo witaminę E i F, oraz wygładzający i działający przeciwzapalnie skwalan. Ciepło i troska, jaką okazuje umęczonej stresem oksydacyjnym skórze, rozczula.
Kosmetyki Alkemie znajdziecie tu.
Cena olejku: 159 zł




PROBIOTYK GUUT VITALITY
Energia do spółki z koncentracją? Z takim pakietem umiejętności miękkich można zbudować spółkę z nieograniczoną odpowiedzialnością ot tak, na pstryk. W każdej saszetce suplementu Guut vitality znajdują się dwie zapewniające dobrostan kapsułki. Ważne, by wziąć je w trakcie lub zaraz po posiłku, żeby mogły czynić piękne porządki w naszym wychłodzonym, przemęczonym organizmie. Rolę aktywatora energii i życiodajnej witalności pełni tutaj żelazo, które – w towarzystwie witamin B6 i B12 – z łatwością zwycięża ze zmęczeniem. Z klasą i bez zbędnej popisówy.
Probiotyki Guut znajdziecie tu.
Cena probiotyku Vitality: 90 zł


PASTA CHAŁWOWA MINISTERSTWA DOBREGO MYDŁA
Wiem, że jestem już duża, ale nic nie poradzę, że uwielbiam kosmetyki o zapachu łakoci. A chałwa kojarzy mi się ze świąteczną paczką z przedszkola, ciągnącą się miękko i bosko rozpływającą w ustach. Peeling chałwowy Ministerstwa Dobrego Mydła jest sensorycznym rozwinięciem tego wspomnienia, przeto oczyszcza i wygładza skórę po królewsku. Pięknie radzi sobie z resztkami makijażu i podrażnieniami okolic ust, spowodowanymi ciągłym noszeniem maseczek. Dodam jeszcze, że aluminiowa tubka jest prawdziwą elegantką i ozdobą łazienki. Pokochacie to.
Kosmetyki MDM znajdziecie tu
Cena pasty: 72 zł




HERBATA ROZGRZEWKA NAPARY OD SARY
„Na zimno i wiatr, na krążenie i serca cierpienie” – taką receptę na listopadowy dzień zrealizują altruistyczne Napary od Sary. W zasobach marki znajduje się herbatka rozgrzewająca, zawierająca w składzie owoce maliny i głogu, jarzębiny i dzikiej róży, oraz imbir, dający ożywcze, lekko pikantne wrażenie. Zdecydowanie wolę zaparzać ją w proporcji łyżeczki suszu (zamiast sugerowanej łyżki) na szklankę wrzątku, ale jeśli zamierzacie zabrać ją ze sobą na zimowy spacer – spróbujcie szczodrzej sypnąć do termosu. Kompres na skołatane nerwy, złamane serce i przewianą głowę.
Napary od Sary znajdziecie tu
Cena Rozgrzewki: 29 zł




WYNIKI KONKURSU
Pytanie konkursowe brzmiało: Wyobraź sobie, że jesteś Mamą Muminka i w tę swoją szykowną czarną torebkę musisz spakować się w listopadową podróż. Które kosmetyki chroniące przed jesienno-zimowym chłodem wybierzesz w pierwszej kolejności?
Przyszedł czas na ogłoszenie wyników. Fanfary! Zwyciężczynią piątego rozdania Kosmetyczki z ładne Bebe jest: Justyna A.:
Sama torebka napawa mnie optymizmem i podziwiam ją za jej minimalizm. Podróżując często sama z dwójka maluchów staram się zawsze optymalizować ciężar, który zazwyczaj będzie spoczywał na moich barkach bądź plecach. Krem tak zwany do wszystkiego, buzia, ręce, a nawet kolanka, ma być nawilżający i chronić przed mrozem, pozostawiając delikatny zapach, nad którym córka wypowie swoje ah! Pomadka, to nasz niezbędnik, bo co jak co, ale problem popękanych warg to nasza rodzinna przypadłość i lata u nas z rąk do rąk, o zgrozo, jak się zgubi! Termos kochamy i nic nie poprawia nam tak humoru, jak gorąca herbatka wypita pod chmurką, najlepiej w towarzystwie leśnych przyjaciół. Finalnie upycham olejek, by przed snem poczuć jego relaksujące działanie i móc delikatnie palcami wyczarować na ciele moich dzieci magiczne zaklęcia, które pozwolą im spokojnie zasnąć.
Gratulujemy, nagroda niebawem dotrze do autorki.
Regulamin naszych konkursów znajdziecie tu.
Za wypożyczenie porcelany do sesji dziękujemy pracowni Fenek.
Za wypożyczenie dywanu i wazonu Sophie Alda dziękujemy sklepowi Nomad Warsaw.
Za wypożyczenie ubrań Natalii Siebuły, piżamy lnianej Lydie i biżuterii Blossom Ładne Bebe dziękuje butikowi Cloudmine.
Ilość komentarzy: 38!
Troche poza tematem ale skad ten tshirt, jest fantastyczny
z Oleandrów 3 🙂
W ostatnie dni czuję, że moje bajkowe alter ego to Mama Muminka właśnie, więc lepiej z pytaniem trafić nie mogłam.
W mą listopadową podróż do torebki spakuję pomadkę ochronną o zapachu jeżyn, mój ulubiony krem na pyszczek z miodem oraz lawendą i dorzucę jeszcze termos z herbatką korzenną, bo nic tak nie działa rozgrzewająco i dobroczynnie na ciało jak czarna herbata zaparzona uprzednio w imbryczku. A teraz życzcie mi bon voyage moi mili, bo od czasu do czasu i ja potrzebuję przewietrzyć głowę!
Ja jako Mama Muminka – czuła i troskliwa o swoje dziecię do swojej czarnej torebki, z którą nigdy się nie rozstaje włożyłabym – nasz ulubiony naturalny kremik z wyciągu z nagietka, wosku pszczelego, oleju z wiesiołka i masła babassu, który dba troskliwie o delikatną skórę mojego małego Muminka, a dokładnie Muminki 🙂 drugą rzeczą byłby waniliowy balsam do ust z woskiem pszczelim, który chroni małe usteczka przed wiatrem i mrozem.
Do tego wszystkiego obowiązkowo zabieramy ulubiony termiczny bidon z rozgrzewająca herbatką z imbirem, miodem i pomarańczą! Torebka spakowana, więc ruszamy do naszej Doliny Muminków 🙂
Bycie mama w ogóle nie jest proste, to trudniejsze niż wejście na Rysy czy Orla Pec, a bycie przez chwile mama Muminka… och, zaszalejmy ! Zawsze mam w kosmetyczne w kieszeniach (potem w pralce) pomadki ochronne, kocham się w tych od eosa za kształt i łatwość użycia, moje dzikie dzieci ciagle maja problem z ustami zima, język za długi i lizać się musza 😁kolejna rzecz to kremik natłuszczający taki bez wody ot co żeby noski zbyt czerwone do bałwana podobne niebyły 💁♀️ Ja uwielbiam jeszcze jakiś kremik do rak mega natłuszczający, lubię go czuć, dobrze jak ma zapach taki czekoladowy 🙂 mąż i dzieciaki wola takie co się szybko wchłaniają bo wiecie faceci z krem na rękach to są dopiero bezbronni 🙂 a tak serio kocham wszystko co ma CBd, jestem z domy szamanów wierze w sile ziół i nigdy jej nie podważam ❤️
Ja postawiłabym na coś rozgrzewającego od środka 🙂 czyli Napary od Sary i herbatka rozgrzewająca przygotowana w szykownym czarnym, matowym termosie. Tak, aby Mama Muminka nie straciła swojego ciężko wypracowanego looku.
A gdyby tak- jak na Mamę Muminka przystało – w torebce zamknąć kuchenne ciepło? Zabrać rozgrzewające cynamonowo-imbirowe mazidło – dobre do rąk i ciała.
Twarz okryć chałwowym rumieńcem, takim z tubki, od Ministerstwa Dobrego Mydła. Skitrać słoiczek kremu bez wody, na nos.
Wcisnąć morelowo-waniliowe perfumy, które otulą lepiej niż najlepszy fartuch.
Ach, no i koniecznie wisienka na torcie, albo raczej na ustach – chłodna, acz rozpalająca oko pomadka.
Tak, byłabym gotowa wyruszyć nawet pociągiem w Bieszczady, czy tam… dwie uliczki dalej, tramwajem do przyjaciółki 😉
Od miesiąca jestem właśnie taka Mamą Małej Muminki 🙂 uwielbiamy długie spacery, a zbliżająca się pora roku sprawi, ze na zewnątrz aura będzie coraz chłodniejsza (ale nie dla nas !)
W torebce koniecznie musi znaleźć się krem do buzi na zimno dla Córeczki i pomadka ochronna do ust dla Mamy (zwłaszcza jeśli pol twarzy mamy ukryte pod maska). Koniecznie pięknie pachnący krem do rąk (najlepiej dla nas obu). W torebce musi znaleźć się jeszcze daktylowa przekąska (coś do pielęgnacji ciała od środka), która Mama zje podczas karmienia Małej Muminki. I zabieramy ze sobą termokubek, w którym zaparzamy rozgrzewająca pomarańczowa herbatę (po skończonej można zawsze dokupić na wynos z lokalnej kawiarni). 🙂
Dzisiaj Migotka przybiegla troche zmarznięta, biedaczka. Oczywiscie od razu pobieglam do kuchni zrobic jej hibiskusowej herbatki z miodem i grubym plastrem pachnącej pomarańczy. Kiedy juz zebrała siły, powiedziała, że Migotek zaprasza wszystkich na Andrzejkowe zabawy pod chmurką.
Jak ja dawno nie bralam udzialu we wróżbach andrzejkowych! A przyznam nieskromnie, że kiedyś bralam w nich udzial co roku, a kilka z wróżb nawet mi się sprawdziło!
Martwi mnie tylko jedna rzecz – pod chmurką? W listopadzie? Muszę koniecznie wziąć ze soba zapasy kremów. Niby nic takiego, ale pomyślcie tylko ile kremu muszę zużyć! Przecież mam na sobie tylko fartuszek! Krem nan piety tez sie przyda, bo przecież chodzę bez butów. Najlepiej bedzie, jak spakuję od razu tę maskę na stopy, ktora tak fajnie rozgrzewa- przyda sie wieczorem. A, jo i pomadka i krem do rąk. Na szczęście mam tylko dwie ręce, bo jakbym miała o tego kremu używać w takich ilosciach, to nie nadążyła bym z zamówieniami u Włóczykija!
No cóż… Prawda jest taka, że Mama Muminka nigdy nie zaprzątała sobie głowy czymś takim jak pielęgnacja. Najpewniej dlatego, że Muminki mają bardzo delikatne i miękkie futerko, o które nie trzeba specjalnie dbać, tak po prostu mają i już. Poza tym późną jesienią Muminki, zjadłszy uprzednio odpowiednią ilość igliwia, zapadają w sen zimowy i cały czas zawieruchy, mrozu i śniegu przesypiają pod swoimi ciepłymi pierzynami. Może dlatego ich futerko jest zawsze miękkie i miłe? Myślę jednak, że to co mogłoby trafić do torebki Mamy Muminka, pomiędzy inne drobiazgi jak: lusterko (do puszczania zajączków), grzebień (do grania na nim) czy kawałek kory (do wystrugania łódeczki), to olejek migdałowy. Dobry na wszelkie zatarcia i otarcia (zabawy w lesie), zbyt mocno opaloną skórę (zabawy nad morzem) czy po prostu do masażu przed snem (Muminki oraz inne małe stworzonka z Doliny Muminków lubią relaks). To chyba tyle jeśli chodzi o kosmetyki Mamy Muminka. Ona sama dodałaby jeszcze, że nic tak dobrze nie robi dla urody jak dużo powietrza, dużo odpoczynku, dużo czasu z bliskimi i oczywiście dużo snu.
Spakowałabym wszytskie po trochę, przekładając je do mini buteleczek z zestawu podróżnego 😉
Drogie Mamy, nie zapominajmy, ze odrobina samodbania o siebie jest wazna. Szczegolna w tym dziwnym przeciez czasie…
Dla mnie dbanie o siebie kojarzy sie glownie z zapachami slodkimi, ale tez ziolowymi.
Do torby spakowalabym, wiec cala game zapachow, ktore co jakis czas ulatnialyby sie z mojej torebki i wprawialy mnie w cudowny nastroj. Ograniczam sie do trzech – Mama Muminka nie miala wielkiej torby 😉
Zurawina – swiateczna, slodka, ale cudownie komponujaca sie z kazdym, nawet wytrawnym dniem. W postaci balsamu do ciala – otulajaca.
Mieta – chociaz moze nie jest najlepsza na zimowy czas, dla mnie to zapach spokoju. W herbacie, w spreju na zmeczony kark. Mam ja obok siebie zeby zlapac oddech w ten zabiegany czas.
Imbir – na odpornosc, na zime. W postaci swiatecznej herbaty lub zmiksowanego z cytryna i lyzka miodu syropu. Dla niektorych zbyt cierpki, dla mnie ten zapach daje poczucie zadbania o siebie od srodka.
Mamy Muminka – dbajmy o siebie <3
Mama Muminka wzielaby ze soba w torebce krem do rak, zeby ochronic rece po czestym myciu woda a w termosie rozgrzewajaca herbatke 🙂
Brr bo pewnie u Muminków zima! Mama Muminka najpierw pomyśli o dzieciach. To im nasmaruje buziaki kremem na mroźne wieczory, potem delikatną pomadką maźnie swoje usteczka. Kieszonkowych rozmiarów kremik i sztyfcik schowa do torebeczki aby ruszyć w stronę wielkiej wody, ściskając w dłoni termos z cieplutką zimową herbatką dla Włóczykija. Podczas gdy w dolinie Muminków właśnie zaczął pruszyć od dawna wypatrywany przez Małą Mi śnieg ☁️
Sama torebka napawa mnie optymizmem i podziwiam ją za jej minimalizm 🙂 Podróżując często sama z dwójka maluchów staram się zawsze optymalizować ciężar, który zazwyczaj będzie spoczywał na moich barkach bądź plecach. Krem tak zwany do wszystkiego, buzia, ręce, a nawet kolanka, ma być nawilżający i chronić przed mrozem, pozostawiając delikatny zapach, nad którym córka wypowie swoje ah! Pomadka, to nasz niezbędnik, bo co jak co, ale problem popękanych warg to nasza rodzinna przypadłość i lata u nas z rąk do rąk, o zgrozo, jak się zgubi! Termos kochamy i nic nie poprawia nam tak humoru, jak gorąca herbatka wypita pod chmurką, najlepiej w towarzystwie leśnych przyjaciół. Finalnie upycham olejek, by przed snem poczuć jego relaksujące działanie i móc delikatnie palcami wyczarować na ciele moich dzieci magiczne zaklęcia, które pozwolą im spokojnie zasnąć.
Jej wysokość-TOREBKA.Mama Muminka to ideał współczesnej kobiety-nie dość, że opiekuńcza i zaradna, to jeszcze miła, wielkoduszna i zawsze opanowana!Myslę,ze wiele kobiet może sie z nią utożsamić.Uwielbiam(i zawsze uwielbiałam)mamę muminka i jej nieodłączny atrybut-torebkę.Klasyczna,niewielka ale za to jaka pojemna!Moja torebka to taka muminkowa wersja mini apteczki pierwszej pomocy👜Nigdy się z nią nie rozstaję ,a że jestem mamą trzech”muminków”musze pomieścić w niej caly mój świat i być przygotowana na każdą ewentualność-dokladnie tak jak mama muminka😊W taką chłodną listopadową podróż zapewne zabrałabym wazelinę,żeby natłuścić zmarznięte usta i dłonie, krem ochronny przed chlodem i wiatrem do buźki i termos pełen rozgrzewającej herbaty z pomarańcza, gozdzikami,imbirem i miodem.Ach i na pewno nie moglabym zapomniec o cukierkach w paski które zawsze przy sobie miala mama Muminka.
Mama muminka-to złota kobieta,to matka Polka bez dwóch zdań. Jej torebka choć niewielka mieściła wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.Nie potrafila sie z nia rozstac…nawet gotowala i podawala herbatę gościom trzymajac ją pod pachą.Jak każda kobieta -matka ,na pierwszym miejscu stawiala innych i o ich dobro zabiegała. Moja torebka właśnie taka by była, pakując do niej rzeczy myślałabym o potrzebach innych.Wyruszajac w listopadową podroz do Doliny Muminkow,gdzie zimę juz czuć na policzkach bez moich kosmetyków chyba bym jej nie przetrwała. Balsam na spierzchniete usta,krem z wazelina na zmarznięte dłonie, olejek aromatyczny do masażu żeby rozgrzać ciało po dlugiej podróży to must have w mojej jakże malej torebce!
Jestem zmarzluchem i dla mnie zima zaczyna sie juz sporo wcześniej niz ta kalendarzowa😊Torebka to chyba jedyna rzecz,którą mam zawsze przy sobie.Moge zapomniec o kluczach, notesie,kurtce ale nie o niej.To must have w mojej garderobie a mala czarna jaką miala mama Muminka to klasyka.Kosmetyki nawilżające, królują u mnie w okresie jesienno-zimowym.Dbam o to żeby moja skóra była odpowiednio nawilżona i nawodniona.Stosuje przeróżne balsamy i pomadki do ust ,kremy do twarzy i do rąk. Pamiętam tez o odpowiedniej ilosci snu i odpoczynku.Mysle ze taka torebka udźwignie moje kosmetyczne zapotrzebowania… a na koniec przed zamknięciem włożę domowe ciepło, żeby zawsze mi towarzyszylo i pozytywne nastawienie bez którego nie moglabym iść przez życie.
Jak dobrze, że torebka Mamy Muminka jest bez dna, bo spakować wszystko, co ważne, się tam da! W listopadową podróż Mama Muminka zabiera ze sobą lato zamknięte w słoiczkach, tubkach, fiolkach. Bo któż myślał o tym, że skarby z upalnych dni będą ratunkiem, jeśli nie ona? Kto zbierał kwiaty, suszył zioła, testował receptury, zamawiał składniki od wyruszających do dalekich krain? Ukochana, mądra Mama!
Słoiczek masełka z kwiatków nagietka i nektaru z Doliny do posmarowania zmarzniętego noska i pyszczka, Miodne Smarowidło – Mazidło do łapek i zmarzniętych uszu (Włóczykij dostarczył specjalne składniki z daleka!), fiolka, w której zamknięta jest herbatka Letnie Popołudnie – jej zapach otula ciepłem i promieniami słońca. Wystarczy dodać kilka kropelek do termosu z gorącą wodą i napar gotowy! A na wzmocnienie, spierzchnienie, skóry napięcia – Olejek z Igliwia do smarowania lub kilka kropelek do wzięcia.
I najważniejsza rzecz do pielęgnacji zimowego futerka – Balsam z Granulkami-Kulkami, których garść wystarczy wypuścić na siebie, a one pobiegną tam, gdzie łaskocze zimno. Z Mamą Muminka każdy chciałby wyruszyć w podróż.
Cytując Tatę Muminka: „Ze wszystkich niepotrzebnych rzeczy – powiedział – torebki są najbardziej niepotrzebne”. Oj, jak bardzo się mylił! Mama Muminka była zawsze idealnie przygotowana i zaopatrzona na każdą okoliczność. Jej torebka skrywała tylko niezbędne i wielofunkcyjne kosmetyki domowe. Z pewnością miała w torebce mazidło nagietkowe dla Muminka na jego rumiane policzki i nosek. Tata Muminka czasami w tajemniczy smarował sobie nim zmarznięte dłonie. Zawsze nosiła ze sobą w torebce rokitnikowy eliksir do ust dla siebie i Małej Mi. I oczywiście geraniowy koktajl na przeziębienie dla wszystkich. Wystarczyło posmarować kilka kropli na klatkę piersiową i od razu każdy lepiej się czuł!
Mój Muminek uwielbia podróże, nawet z tych najmniejszych i najkrótszym robi się wielka wyprawa dlatego wszystkie kosmetyki zabieram, bo wszystkie umilą nam czas i sprawia, że mocno się rozgrzejemy, a moja torebka może skryć dużo, w jej licznych kieszonkach i zakamarkach zmieści się wiele.
Nie może również zabraknąć kremu do twarzy na wiatr i mróz z odpowiednim filtrem,żeby nie spiec się na frytkę;) pomadki ochronnej do ust, kremu do rąk na zmarznięte łapki, czy kremu rozgrzewającego po długiej wędrówce.
Mapa i kompas dla małego turysty( tylko papierowa wersję, nie tą w smartfonie). Termos z rozgrzewająca herbatką na zmarznięty nosek i coś do schrupania 🥜🍪, zmieści się też zapas przytul-asów.
Do małej czarnej zmieszczę to, co najlepsze: patchulowy, dymny zapach miłości; łagodząco-pobudzający opatrunek rumiankowo -miodowy na schłodzone policzki i rece, a całość skropię olejkiem sosnowym wilgotnego, jesiennego lasu. Romantyczna jesieni, trawaj!
Niechlubna prawda jest taka, że odkąd zostałam Mamusią Nie-Muminka to moja kosmetyczka spokojnie zmieściłaby się w eleganckiej torebuni. Z hitów mojej pielęgnacji, z których nie zrezygnowałabym również w podróży wymieniłabym na pewno ukochany balsam do ciała cytrynowy Weledy (Czy Wam też zapach cytrusów kojarzy się ze Świętami?), ziołowy uspokajacz mojej niepokornej cery, czyli tonik od Dr Hauschka, jabłkowe serum do twarzy od Phenomé, mleczko do skołtunionych od szalika włosów od davines i… tabliczkę czekolady. Albo dwie, dużo nie ważą. Także sami widzicie, że zmieściłabym jeszcze parę gadżetów dla Nie-Muminka 😉
Jako mama Muminka wiem, że do życia (i zimy) muszę podchodzić odpowiedzialnie, ale przede wszystkim praktycznie. Z racji niewielkich rozmiarów torebki na mróz przydałoby się zabrać coś, co ma w sobie kilka funkcji. I tutaj pojawia się wazelina, która jest absolutnym klasykiem a do tego zmieści się wszędzie. W tym do mojej mikroskopijnej, czarnej torebki. Wazelina jest tłusta, perfekcyjnie izoluje a do tego chroni usta… a nawet uszka. A małe uszka Muminka mogą zmarznąć na chłodzie także na pewno się przyda!
Mój Muminek uwielbia podróże, nawet z tych najmniejszych i najkrótszym robi się wielka wyprawa dlatego wszystkie kosmetyki zabieram, bo wszystkie umilą nam czas i sprawia, że mocno się rozgrzejemy, a moja torebka może skryć dużo, w jej licznych kieszonkach i zakamarkach zmieści się wiele.
Nie może również zabraknąć kremu do twarzy na wiatr i mróz z odpowiednim filtrem,żeby nie spiec się na frytkę;) pomadki ochronnej do ust, kremu do rąk na zmarznięte łapki, czy kremu rozgrzewającego po długiej wędrówce.
Mapa i kompas dla małego turysty( tylko papierowa wersję, nie tą w smartfonie). Termos z rozgrzewająca herbatką na zmarznięty nosek i coś do schrupania 🥜🍪, zmieści się też zapas przytul-asów.
Mama Muminka mysli przede wszystkim o innych, niewiele ma czasu i przestrzeni na zajmowanie sie soba:-) w zwiazku z tym na pewno do torebki spakuje wielofunkcyjny olejek energii Hatifnatow albo po prostu geranium, ktory bedzie sie nadawal i na obtarte kolano Muminka, i na na zakatarzony nos Tatusia i na spierzchniete usta Panny Migotki,a przede wszystkimm- na masaz gdy zazada go Paszczak!. Przy okazji Mamusia, jak bedzie miala chwile, moze tym olejkiem odswiezyc sobie ogonek albo natrzec łapki:-) Zapobiegliwa Mamusia ma na pewno miejsce w swojej przepastnej torebce na mgielke o zapachu Doliny muminkow, ktora odswiezy pokoj po tym, jak Tatus (albo Włóczykij) palil fajke albo zeby spryskac nia Filifionke, ktora jest bliska omdlenia:-)
Listopadowa podróż jako mama Muminka, cudownie! Pakuję do torebki krem nivea i zapach Pani Walewskiej… to listopadowa podróż do mojej mamy. Nie eksperymentuję w tej podróży, jej kosmetyki, które tylko w okresie świąt pozwalała sobie kupić – zawsze chroniły od chłodu niepewności, otulały cienką wartwą nadziei i pozostawiały zapach codziennej walki – były nią, są nią.
Te pachnące dłonie… dobrze trzymają mnie w tym listopadzie.
U nas w rodzinie jest dużo kobiet. I te kobiety się kumplują, odwiedzają i spędzają ze sobą czas. Więc zawsze była gromadka dzieci, pachnące ciasto, kawa dla dużych i mnóstwo śmiechu, szalików na drutach i historii. Jako mała dziewczynka zaglądałam do torebek mamy, babci, siostry, cioć i koleżanek mamy, które zawsze były pełne skarbów. Dziś po mojemu maminemu, bo sama mam dziecko to moja torebka jest źródłem wszelkich skarbów i niezbędników . Zimową porą do mojej mamino – muminkowej torebki spakuję kulkę pomadkę na bazie wazeliny, bo maluch może sobie ją turlać i się pobawić jak akurat gdzieś jesteśmy i jest nudaa, tłuściutki krem bez wody na nosek, policzki, rączki i wszystko co zmarznie i się zaczerwieni, chusteczki, bułeczki cynamonowe wcześniej z samego rana upieczone z pomocą małych rączek, termos z rozgrzewająca herbatą posłodzoną miodem, miarka, bo zawsze ze mną jeździ i zawsze się o dziwo przydaje i moje ulubione perfumy, których delikatny zapach stanowi najlepsze wykończenie każdego ubioru. Tak przyszykowana torebka będzie skarbnicą dla mojego muminka i wszystkich małych muminków moich przyjaciółek, siostry i kuzynek.
Ja Mama muminka w podróż pełną przygód które zapewniają mi moje 4 muminki, zabrała bym balsam CzekoCynamonowy od Ministerstwa to kosmetyk uniwersalny do zadań specjalnych. Idealny na wysmarowanie zmarzniętego nosa, ust czy dłoni podczas tych listopadowych wietrznych wędrówek. Termosy z ciepłym kakao i dużo chusteczek bo nasze przygody zaczynaja się w wielkich kałużach przy stawie, z dala od wszystkiego.
Jako Mama Małych Muminków z ograniczoną pojemnością torebki (nie wiem Dziewczyny, gdzie Wy kupujecie te bez dna 🙂 ), myślę o każdej rzeczy, którą do niej wkładam multitaskowo. Na spacer zabieram więc jeden kosmetyk, który ochroni pyszczek, usta i łapki (zarówno zimą, jak i latem). Jest nim olej kokosowy lub masło shea.
Móc przenieść sie do Doliny Muminków-to byloby cos! Beztroskie życie, usmiechy na twarzy,szacunek do siebie,milosc,przyjaźń!Takiego świata nam dzisiaj brakuje,ale wyobraznia kazdego z nas potrafi sięgać głęboko i choc na chwile mozemy zapomniec o aktualnym zyciu .Gdybym miala szansę być mamą Muminka niczego bym nie zmienila poza zawartością torebki!Myślę ze nawet w tak malej torebce zmieściłby sie moj swiat😊Moj jesienno- zimowy niezbednik to plyn do dezynfekcji😄 A tak całkiem serio to należycie dbam o skórę zwlaszcza w tym okresie.Stosuje wszelakich nawilzajacych i natłuszczających kremow.Takie gadżety w wersji podróżnej zawsze mam przy sobie,nie wiadomo co kiedy moze sie przydac.Przechowuje w niej kilka balsamów-pomadek do ust kazda o innych smaku,krem tłusty zazwyczaj neutrogena do rąk,krem z filtrem do twarzy,mokre chusteczki i zapach o smaku piernika zeby w mojej torebce pachnialo zimą i świętami. Moja torebka jest tak wypchana ze az „puchnie „od tych wszystkich niezbednych rzeczy😊
Torebka Mamy Muminka to nie jest zwykła torebka, i chociaż nikt (no może poza Tove Jannson) nie wie co w niej jest, to idę o zakład, że jest w niej tona miłości i dobra.
Mama Muminka jest trochę jak ja, ukocha, utuli, ogrzeje.. I torebki mamy podobne – są chyba bez dna. Pomieszczą wszystko – od osadu ciasteczkowo okruszkowego po tusze, cienie, piach, kamienie 🙂
Ja dla swoich muminków, Taty Muminka i Małej Muminki wzięłabym:
Pastę chałwową, (mmmm na samą myśl cieknie mi ślinka), żeby posmarować wysuszone od wiatru dłonie.
Koniecznie mazidło do twarzy w jakimś rozkosznym aromacie żeby uchronić zmarźnięte usteczka, czerwone rudolfy i rumiane, ukochane poliki.
Imbirowy albo cynamonowy żel pod prysznic, żeby po całym dniu rozpieścić ciało.
Zmieści się jeszcze termos czekolady. Nietuczącej, domowej, pachnącej brownie.
I pierniki!
Już jesień do okien Buki zapukała,
Więc ona ponura, jeszcze bardziej posmutniała.
Już biegnie na pomoc jej, mamusia Muminka,
Wszak zawsze w torebce jest czerwona szminka!
– „Lecz zanim no makeup makijaż wykonamy,
Poczujmy się niczym na wolnym dwie mamy.”
Mamusia z torebki wyciaga termosik,
– „Na kawe mi Buko daj się najpierw zaprosić.
I w duchu no waste z fusów peeling zrobimy,
Tak w szybki sposób naszą skórę oczyścimy.”
Z torebki wyciąga hydrolat kwiatowy,
-„Dla szarej cery jest on bardzo zdrowy.
Nawilży i doda on blasku naszej skórze.
No zobacz Buko, on pachnie jak róże”
Nastepnie do pielegnacji bakuchiol wkroczy,
-„On zaraz spowoduje ze zabłysną Ci oczy.”
I patrzy Buka w odbicie z lusterka.
A potem zdziwiona na mamusie zerka.
-„Na koniec kochana, krem anti age wklepiemy,
I znikną już z twarzy Twoje wszystkie problemy.”
Nic wiecej mamusi w torebce nie trzeba,
Bo kosmetyki naturalne to pielęgnacyjny kawałek nieba.
Ja postawiłabym na coś rozgrzewającego od środka 🙂 czyli Napary od Sary i herbatka rozgrzewająca przygotowana w szykownym czarnym, matowym termosie. Tak, aby Mama Muminka nie straciła swojego ciężko wypracowanego looku.
Wytworna dama, najlepsza stylówka w krainie i nienaganny styl bycia. Tak to ona! Mama Muminka. Tak elegancka, że w jej torebce brakuje tylko Rozgrzewającego Masła do Ciała PHENOMÉ. Wyciąga je wtedy, gdy chce ogrzać dłonie i otulić się zapachem mandarynek, aby choć na chwilę przełamać swój chłodny look.
To
Mamusia Muminka jest całkiem podobna do mnie, hmmm… a może to ja podobna jestem do Mamy Muminka? Przyznaję, łączy nas fakt posiadania jedynka, ulubiona torebka pełna niezbędnych rzeczy oraz dnie, w których zawsze jest coś do zrobienia.
Jestem pewna, że „Energetyzujący żel prod prysznic z arniką” gra w mamusiowej torebce „pierwsze skrzypce”. Mam podejrzenia, że nawet Włóczykij korzysta z dobrodziejstw torebki Mamusi Muminka i cieszy się wyjątkową kompozycją zapachową z rozmarynu i lawendy, dzięki której wróca do pełnej formy po intenstwnych wędrówkach. Mamusia Muminka tak jak i ja stawia wszystko na wzmacniający i orzeźwiający prysznic. Na codzienny wodospad energii. Powiem Wam w sekrecie, że to właśnie Włóczykij ze swych wędrówek przynosi mamie Muminka arnikę i liście brzozy, bo wie, że nic tak wspaniale nie ujędrnia skóry i nie zwiększa jej elastyczność jak olejek z tych roślin.
Nie ma nic wspanialszego niż w listopadowe chłody otulić swe ciało rozgrzewającym, wzmacniającym i orzeźwiającym eliksirem. W tajemnicy powiem Wam jeszcze, że ów olejek doskonale sprawdza się jako antidotum dla zmęczonych nóg…. Włóczykij i Mamusia Muminka znają ów problem, ale nie jest im straszny – mają przecież słoneczną arnikę.
Najpierw był jęk zawodu, Mama Muminka, naprawdę?! O ile łatwiej byłoby wyskoczyć do spa z Migotką albo pluć na urodowe konwenanse z Małą Mi…
Potem przyszła refleksja. Mama Muminka miała torebkę! Mama Muminka to nie tylko fartuszek. Mama Muminka, owszem, zawsze ma dla wszystkich herbatkę i ciacho, ale ma też masę zaufania do innych. Kiedy pozwala Muminkowi wyruszyć aż do wulkanu, to nie biegnie za nim krzycząc, że nie zdążyła wysmarować mu pyszczka kremem. Mama Muminka ma torebkę, a w niej swoje sprawy, o których nam się nie śniło.
I ja dorzucę tam coś, co lubię:
korzenne mydło od Czterech szpaków – za niemal świąteczny zapach,
puszyste kokosowe masło Bentley organic – idealnie ukoi przesuszoną i odwodnioną skórę, balsam do ust z mango
i – hit nad hity – ochronny krem w sztyfcie od Musteli. Usta, małe noski, małe dłonie – ten krem daje radę!
Zgłaszam gotowość do podróży! 🙂
Tak sobie czytałam wpis i kiedy dojechałam do pytania konkursowego, zamiast nad odpowiedzią zaczęłam się zastanawiać nad tym jakie kosmetyki miała w zwyczaju stosować Mama Muminka. 😀 Ale chyba niestety nigdzie w muminkowych książkach nie zostało to wspomniane. No i tak przy okazji, jak już jesteśmy przy Muminkach zadam dręczące mnie od dawna pytanie – czy jestem jedyną osobą, którą zawsze frapowało kim była Mama Muminka nim została Mamą Muminka? 😉
Ale przechodząc do meritum – co wrzuciłabym do swej przepastnej muminkowej torebki? W pierwszej kolejności byłoby to rozgrzewające masło do ciała z imbirem i pomarańczą, a także sól do stóp z dodatkiem olejku cynamonowego i borowiny. Jesienią zawsze przeraźliwie marzną mi stopy, a takie kąpiele z dodatkiem soli wspaniale je rozgrzewają i ratują przed zamianą w dwa sople lodu. Kolejną rzeczą byłby żel pod prysznic z ekstraktem z cytrusów i pieprzem cayenne, bo tylko wizja rozgrzewającego prysznica sprawia, że jestem w stanie zwlec się z łóżka w zimne jesienne poranki. No i obowiązkowo jeszcze pomadka truskawkowa, by przypomnieć sobie, że gdzieś tam kiedyś istniało lato i może jeszcze do nas wróci. 😉