Kino na deskach, czyli nowy spektakl Teatru Guliwer
Rozmowa z reżyserką Joanną Zdradą
Przekraczając próg teatru, pragniemy znaleźć się w innym świecie. I to gwarantuje nam spektakl „Ale Kino” w warszawskim Teatrze Lalek Guliwer. Jego reżyserka Joanna Zdrada nie tylko przenosi nas do świata klasycznej literatury i słynnych postaci z bajek. Trafiamy też na plan filmowy, oglądamy surrealistyczną muzyczną rewię i zachwycamy się pełnymi rozmachu lalkami i maskami.
Autorka tej śmiałej artystycznej wizji to reżyserka z wieloma nagrodami na koncie, ale przede wszystkim kreatywna dusza i doświadczona mama, która intuicyjnie wyczuwa, czego potrzebuje współczesny mały widz. Z Joanną Zdradą spotykamy się na wieczornej próbie, w głębi obitego kolorowym aksamitem korytarza teatru, gdzie w półmroku sceny aktorzy ćwiczą przed premierą. Joanna bardziej niż reżysera, przypomina francuską aktorkę. Gestykuluje szczupłymi dłońmi, mówi spokojnie, ale w sposób zdecydowany, jakby dokładnie wiedziała, jaki efekt chce uzyskać. Podczas próby dba o każdy szczegół na scenie. Na jej sygnał wjeżdżają kolorowe cekinowe strusie, papugi i pluszowe lamparty… To tylko teatralna próba, ale zapowiada się prawdziwa uczta dla oka! Spektakl „Ale Kino”, który wyreżyserowała i do którego napisała scenariusz, ma premierę już za kilka dni, 12 października. Nam reżyserka opowiada nie tylko o jego szczegółach, lecz także o zachowaniu dzieci w teatrze i o roli, jaką spełnia dziś teatralna sztuka.
*
W spektaklu, który przygotowała Pani dla Teatru Lalek Guliwer, zacierają się granice pomiędzy rzeczywistością, fikcją, obrazem a iluzją. Skąd zamysł na tak oryginalne przedstawienie?
Pomysł na spektakl „Ale Kino” pojawił się kilka lat temu, gdy byłam w ciąży z moim pierwszym synem Filipem. Mając w bliskiej perspektywie macierzyństwo, próbowałam zorientować się w literaturze dziecięcej. Natknęłam się na cykl wierszy Jana Brzechwy o Panu Soczewce, filmowym operatorze (czytaj: reżyserze) i to stało się dla mnie inspiracją do napisania scenariusza spektaklu.
W jaki sposób udało się Pani w tę nowoczesną multimedialną konwencję wpleść klasyczne wątki literackie?
Starałam się nadać dziełom Brzechwy czy Krasickiego nowy kontekst. Literatura stała się dla mnie w tym przypadku swoistym pretekstem do refleksji nad procesem twórczym. Spektakl jest utrzymany w konwencji musicalu. Na pewno nie będzie nudy!
A skąd taki dobór literackich inspiracji? W scenariuszu pojawiają się nawiązania do klasycznych poetów dziecięcych, ale jest też Henryk Sienkiewicz, którego kojarzymy z prozą. Proszę powiedzieć coś więcej.
W scenariuszu znalazły się utwory bardzo różnych autorów. Wśród klasyków polskiej literatury dziecięcej, takich jak Julian Tuwim, Jan Brzechwa, Maria Konopnicka czy Ignacy Krasicki, znalazł się też Henryk Sienkiewicz, którego wiersz „Brody dla kóz”, inspirowany schematem antycznych wierszy rzymskiego poety Fedrusa, zinterpretowałam dość przewrotnie. Pisząc scenariusz do spektaklu „Ale Kino”, szukałam kontekstu, w którym znane wiersze polskich poetów mogłyby zyskać nowy, świeży wydźwięk. Szczególnie te, które – jak utwór Sienkiewicza – mogą się wydać współczesnemu widzowi dość archaiczne.
W „Ale kino” na warsztat wzięła Pani uczucia związane z procesem twórczym, występowaniem publicznym. Dlaczego wybrała Pani akturat to zagadnienie? Czy Pani zdaniem nieśmiałość lub obawa przed oceną to emocje często towarzyszące małym dzieciom? A może chodzi o coś innego?
Bohaterowie mojego przedstawienia mają wspólny cel – stworzenie filmowego dzieła. Twórczej pracy zawsze towarzyszy wiele emocji: trema, nieśmiałość, brak wiary we własne siły, rywalizacja. Udział w realizacji wspólnego celu jest procesem trudnym, musimy się zmierzyć z własnymi ograniczeniami, nauczyć się współdziałać w grupie, poradzić sobie z presją, jaką stwarza otoczenie. To są problemy uniwersalne, które dotykają nas wszystkich – dzieci i dorosłych. Radość tworzenia, pomimo zmagań i trudności, jakie temu procesowi towarzyszą, oraz umiejętność współpracy – to jest mój główny komunikat, który chciałabym skierować do dzieci.
A do kogo w takim razie kieruje Pani dowcipy w swoim spektaklu? Może to puszczanie oka do dorosłych na widowni?
Staram się robić tzw. spektakle familijne, takie, które mogą stanowić platformę wspólnych doświadczeń dla wielu pokoleń. Przy „Ale Kino” starałam się myśleć przekrojowo, konstruować narrację na wielu poziomach. Moim zdaniem najlepsze teksty dla najmłodszych to te, które bawią i dorosłych, i dzieci.
Jest Pani mamą. Czy narodziny synów zmieniły Panią jako reżysera teatralnego? Chłopcy w jakiś sposób kształtują Pani spojrzenie na teatr dla dzieci?
Mam dwóch małych synków: Filipa i Juliana. Oczywiście ich narodziny miały ogromny wpływ na moją pracę. Pierwszy spektakl dla dzieci, „Baloniarze” zrealizowałam w teatrze Miniatura w Gdańsku, niedługo po narodzinach Filipa. Macierzyństwo ma ogromny wpływ na moje postrzeganie świata. Obserwuję moje dzieci i analizuję ich uczucia, staram się zrozumieć to, w jaki sposób myślą i jak widzą świat. Te doświadczenia staram się przełożyć na scenę.
W „Ale Kino” jest wielu bohaterów zwierzęcych, co jest dość popularnym motywem w sztuce dedykowanej dzieciom. Jednocześnie współczesne dzieci z dużych miast mało mają kontaktu z żywymi zwierzętami. Chciała Pani oswoić małych widzów z tym tematem?
W tym spektaklu zwierzęta są dość mocno antropomorfizowane. Aktorzy niejako odgrywają rolę zwierząt, stają się nimi na naszych oczach wtedy, gdy wkładają maski. W spektaklu pokazujemy kulisy realizowanego widowiska – moment, w którym osoba wciela się w rolę zwierzęcą.
„Ale Kino” to opowieść o planie filmowym. Są lalki, bogata scenografia, dużo ruchu, a nawet multimedia. Od strony wizualnej – na co mogą liczyć mali widzowie?
Będzie dużo piosenek, ze wspaniałą choreografią autorstwa Kamila Wawrzuty. Scenografię do spektaklu inspirowaną przestrzenią filmowego studia, stworzyła moja wieloletnia współpracowniczka Zofia Mazurczak-Prus. Z pewnością jednak najbardziej widowiskową częścią spektaklu będą kostiumy, maski i lalki. „Stefek Burczymucha” Marii Konopnickiej utrzymany w konwencji filmów z Charlie Chaplinem w roli głównej czy „Prot i Filip” inspirowany Flipem i Flapem, to tylko niektóre z nawiązań do popularnych filmowych form. Muzykę do spektaklu napisał młody, utalentowany kompozytor Miłosz Sienkiewicz, kostiumy, maski i lalki zaprojektowały Matylda Kotlińska i Agnieszka Zdonek.
Jak się Pani zapatruje na aktywny udział publiczności w spektaklu?
Teatr to spotkanie człowieka z człowiekiem, w przypadku spektakli dla dzieci spotkanie dziecka z dorosłym, który gra. To, co się dzieje na scenie, wywołuje u dzieci silne emocje, sprawia, że często reagują spontanicznie. Aktorzy co prawda trzymają się w spektaklu ustalonej formy i treści, ale w kontakcie z aktywnym widzem są w stanie pewne rzeczy na bieżąco modyfikować, cieniować swoją grę. W teatrze dla dzieci jest dużo miejsca na improwizację.
Czyli akceptuje Pani spontaniczne reakcje dzieci. Kiedyś komentowanie na głos w teatrze, nawet na spektaklach dla dzieci, było nie do pomyślenia…
To się na szczęście zmienia. Czasy, gdy dziecko miało na widowni ładnie wyglądać i siedzieć cicho, minęły. Teatr powinien dawać dzieciom przestrzeń do obcowania ze sztuką, pozwalać na spontaniczną reakcję. Oczywiście w ramach pewnych granic. W Teatrze Guliwer akurat jest to świetnie rozwiązane, bo istnieje tu tradycja tzw. lekcji teatralnych, które odbywają się przed każdym porannym spektaklem. Jest to spotkanie aktorów z małymi widzami, w którym dzieci dowiadują się ciekawych rzeczy na temat dobrych zwyczajów teatralnych, np. o tym, że podczas występu nie wypada jeść, pić, pluć, krzyczeć, czy rozmawiać przez telefon.
Czy teatr ma być dziś kolejną „atrakcją”, alternatywą dla współczesnych bodźcujących rozrywek? Czy raczej ma stanowić osobną kategorię doświadczeń?
W teatrze wszystko może się zdarzyć. To przestrzeń nieokiełznanej wyobraźni. Przygoda teatralna wraz z każdym spektaklem wydarza się na nowo – na tym polega jej moc i tym właśnie teatr różni się od innych form rozrywek dla dzieci. W teatrze następuje bardzo silna wymiana emocji i wrażeń. Teatr dzieje się na wyciągnięcie ręki, młody widz oddycha tym samym powietrzem, co bohater, którego losy śledzi. Może go nawet dotknąć . To się nie może zdarzyć u Disneya czy w wirtualnej przestrzeni komputerowych gier. To osobna kategoria doświadczeń.
Jaka jest najważniejsza rola teatru dla dzieci?
Nie ma recepty na dobry teatr, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Teatr w moim mniemaniu musi inspirować, dawać do myślenia, pobudzać wyobraźnię. Byłoby banałem mówić, że teatr dla dzieci powinien edukować czy bawić. Oczywiście tak, to też, ale to są przecież ogólniki. Wartościowy teatr dla dzieci musi być blisko nich, wsłuchiwać się w ich potrzeby, próbować je zrozumieć. Teatr powinien odkrywać przed dziećmi świat marzeń, niczego jednak nie powinien im narzucać.
A co jest w tych dziecięcych spektaklach największą pułapką dla reżysera?
Widz dziecięcy jest najlepszym krytykiem teatralnym! Zawsze powie prawdę. Jak mu się nie podoba, to nie owija w bawełnę. Wali prosto z mostu. Recenzje dzieci można usłyszeć wypowiadane wprost na spektaklu. Dzieci nie można oszukać, dlatego największa pułapką w teatrze dla dzieci jest kłamstwo na scenie.
*
Joanna Zdrada: Dramaturg, reżyserka teatralna, absolwentka Wyższej Szkoły Sztuk Scenicznych w Bratysławie, stypendystka Drama Department of Goldsmiths University of London a także Ministra Edukacji Narodowej i Sportu, Rządu Rzeczypospolitej Polskiej, Marszałka Województwa Śląskiego i Visegrad Fund. Współpracuje z teatrami w Polsce, w Czechach i na Słowacji. Jest również autorką scenografii do wielu swoich spektakli. Tłumaczy z języka słowackiego, czeskiego i angielskiego.
Premiera spektaklu „Ale Kino” w Teatrze Lalek Guliwer odbędzie się 12 października 2019 r. Przedstawienie przeznaczone jest dla dzieci w wieku od lat 5. Tutaj znajdziecie repertuar teatru.
Scenariusz i Reżyseria: Joanna Zdrada / Muzyka: Miłosz Sienkiewicz / Scenografia: Zofia Mazurczak / Lalki: Agnieszka Zdonek / Kostiumy: Matylda Kotlińska / Choreografia: Kamil Wawrzuta / Animacje wideo: Agnieszka Głód i Wacław Marat.