podróże slowhop x ładne bebe współpraca reklamowa

Jesienne wyprawy po szyszki i miód

Jedziemy w Polskę z platformą Slowhop

Jesienne wyprawy po szyszki i miód

Kiedy liście barwią się na czerwono i złoto, ziemia pachnie wilgocią, a powietrze – nostalgią, coraz chętniej wskakujemy w ciepłe swetry i sięgamy po półlitrowe kubki herbaty. Marzymy o chwili spokoju po żywiołowych letnich eskapadach i rollercoasterze, jaki funduje początek roku szkolnego. A gdyby tak zniknąć? Pobyć offline i – choćby przez weekend – podelektować się czasem w rytmie slow? Są miejsca, gdzie to możliwe!

Stacja Działka

gdzie: Mazowsze, Trojanów

wyżywienie: koszyki śniadaniowe

Działkowanie to stan umysłu. I to taki, że tylko pozazdrościć lub… skorzystać! Na działce luzujemy gatki, nigdzie się nie spieszymy, myślimy o niebieskich migdałach, śpimy do południa, biegamy po nieskoszonej trawie i jemy sezonowo. Pośrodku niczego (chociaż ze śmigającym światłowodem!), między iglakami, na nieco grząskim terenie stoją dwa domki na palach, które łączy most linowy i drewniana balia. Uwaga: podgrzewana! Nie ma tu cudów na kiju, ale są kije na ognisko, a także urokliwa rzeczka o baśniowym imieniu – Okrzejka. Idealna na spływy kajakowe. Do dyspozycji gości są też rowery, hamaki, leżaki, ruszt, piach i szyszki. Co rano pod drzwi dostarczane są pełne smaczności kosze śniadaniowe ze świeżym lokalnym pieczywem, wędlinami, twarogiem, masłem, mlekiem, warzywami i owocami z ogródka, jajkami od szczęśliwych kurek i domowym ciastem. Nic, tylko celebrować!

Miło las widzieć

gdzie: Podlasie, Ciwoniuki

wyżywienie: we własnym zakresie

Potrzebujecie detoksu od cywilizacji i – choć może trochę wstyd to przyznać – tęsknicie za czasami społecznego dystansu? Jeśli tak, ten domek, otoczony z trzech stron lasem i zapraszający naturę do środka przez niemal 7-metrową przeszkloną ścianę, jest właśnie dla was. Jasne drewno, piękny piec kaflowy w salonie, szafki i półki, własnoręcznie wykonane przez właściciela – wszystko to sprawia, że od progu czujemy się dobrze zaopiekowani. Do tego miękka sofa i kącik czytelniczy z fotelem i książkami, planszówki dla całej rodziny i niepodrabialny zapach łagodności. A jeśli znudzi się nam Dixit, możemy spędzić wieczór na leżakach, przy ognisku, z kieliszkiem (ekhm) kompotu na tarasie w blasku romantycznej girlandy czy pod gwiazdami, których ilość na tutejszym niebie zaskakuje nawet wprawionych outsiderów. Na niespokojne dusze tuż za rogiem czeka zachwycająca Puszcza Białowieska z rezerwatem żubrów albo wycieczka do 400-letniego dębu – Dunin, zwanego dawniej Strażnikiem Puszczy. Rośnie on na otwartej przestrzeni obok wsi Przybudki i często ściąga pioruny, którym od wieków – pomimo niezliczonych pęknięć – nie udało się go powalić. Na pewno warto się z tym niezłomnym drzewem przywitać.

Beskid Glamp

gdzie: Beskid Śląski, Jaworze

wyżywienie: we własnym zakresie

Camping w przyjaznych dzieciom i mieszczuchom górach, w dodatku w stylu glamorous? Tego jeszcze nie próbowaliście, prawda? Na zielonym wzniesieniu za miastem srebrzą się dwa sferyczne namioty (zabierzcie przyjaciół!), które mogłyby z powodzeniem trafić na strony futurystycznych powieści Lema. Swoje nazwy – Błatnia i Klimczok – podkradły pobliskim szczytom i teraz bez skrupułów patrzą im w oczy! Jeśli kochacie widoki, które „robią wam dzień”, to w tym miejscu będziecie się z nimi budzić i zasypiać. Piękne pejzaże rozpościerają się wszędzie wokół – od maxi łóżka po jacuzzi na tarasie. Do tego kawka, herbatka i ciepłe szlafroczki w pakiecie. Oraz cisza jak makiem zasiał. No, chyba że maluchy postanowią skorzystać z atrakcji, jaką jest turlanie się w dół po wzgórzu. Zresztą w okolicy jest tyle – cytując właścicieli – nudozabijaczy, że trudno usiedzieć. Tuż za namiotami znajduje się furtka, za którą możecie rozpocząć wędrówki, np. spacer nad zaporę w Wapienicy, nad którą stoi malownicze schronisko Krzywa Chatka (brzmi jak magnes na dzieci, przyznajcie). Kawałek dalej znajdziecie kąpielisko dla odważnych morsów – potok i wodospad, również z luksusowym sznytem: drabinką do wody i termometrem!

Pasieka Podlaska Tradycja

gdzie: przełom Bugu, Wólka Nadbużna

wyżywienie: we własnym zakresie

Nie ustajecie w poszukiwaniu krainy mlekiem i miodem płynącej? Możecie odetchnąć – to tutaj: w małej wsi nad Bugiem, gdzie poznacie sekretne życie pszczół i skosztujecie wytwarzanych przez nie słodkości. Czy nocowanie z dzieciakami w starym, skrzypiącym domu przy pasiece nie wydaje się początkiem wspaniałej sielskiej historii jak spod pióra Astrid Lindgren? W koszu na powitanie znajdziemy nie tylko słoik miodu, ale też nektar dla strudzonych rodziców (miód pitny). Solidną dawkę wiedzy da nam biblioteczka w chacie, bogata w literaturę pszczelarską. Największym jednak przeżyciem będzie wizyta w gabinecie uloterapii. Jest to maleńki domeczek z leżanką, podobną do tej w saunie, ale zamiast pary unoszą się w nim pszczele opary. Ule w ścianach oddzielone są gęstą siatką zabezpieczającą. Wydobywa się z nich mieszanka ponad 60 feromonów i innych substancji lotnych, która wypełnia wnętrze i nasz układ oddechowy. Taka inhalacja działa relaksująco, pomaga leczyć chroniczne zmęczenie, bezsenność, astmę, a nawet choroby układu krążenia. Na nasze nerwy kojąco wpływa również odgłos tysięcy szumiących pszczół. W ogrodzie jest ponadto sucha sauna i jacuzzi, a w domku kominek-koza i przytulne kocyki. Zaledwie 300 m spacerkiem dzieli nas od ciekawej edukacyjnej ścieżki przyrodniczej w sosnowym lesie – są tu makiety zwierząt i grzybów, budki lęgowe, leśne puzzle, tablice z grafikami, labirynt i plac zabaw. Ruszamy czy delektujemy się słodkim lenistwem?

Myślodsiewnia

gdzie: Mazury, Romany

wyżywienie: we własnym zakresie

Mazurski domek, wpisany w krajobraz jak magiczna misa w gabinet Dumbledore’a, zachwyca tak samo o każdej porze roku. Poza tym, podobnie jak narzędzie, od którego wziął nazwę, ma wielką moc, której się nie da przecenić: pomaga porządkować myśli i na spokojnie przyjrzeć się własnym pomysłom. Tym dużym i tym zupełnie maleńkim. Chociaż mieści się nie w Hogwarcie, a we wsi Romany i przypomina raczej chatkę Hagrida niż zamek, tutaj również jęczą duchy (ale wyłącznie przyjazne!), spadają gwiazdy, huczą sowy i biegają patronusy – jelenie. W szufladach i ogródkowej szopie jest sporo przydasiów, umilających pobyt. Można rozpalić ognisko i uwarzyć kremowe piwo w kociołku, zaczytać się „Zakonem Feniksa” w hamaku na tarasie, zagrać w scrabble w rozgrzanym kominkiem saloniku. Można także opuścić strefę komfortu i wybrać się za płot po jabłka albo dalej spacerkiem nad jezioro Romanek. Wreszcie można również nauczyć się głaskać krowy (chociaż nie są to smoki), pojeździć konno w pobliskiej stadninie Patataj lub pójść na grzyby. Ale uwaga: tylko z atlasem, żeby nie podpaść profesor Sprout!

Wilcza Ostoja

gdzie: Pojezierze Drawskie, Ostrowice

wyżywienie: we własnym zakresie

Jeśli nie znacie jeszcze malowniczego Pojezierza Drawskiego, to zdecydowanie macie co nadrabiać i pokazywać małym miłośnikom przygody i przyrody. Naprawdę trudno znaleźć piękniejszą krainę geograficzną w Polsce. Rwąca, na pół dzika rzeka Drawa to dopiero początek estetycznych wrażeń. Pagórki, lasy i krystaliczne jeziora sprawiają, że łatwo się w tych terenach zakochać bez pamięci. Woda w akwenie Siecino, nad którym leży Ostoja, ma I klasę czystości, co oznacza, że można ją pić bez przegotowania! Wśród sosnowego zagajnika koegzystują ze sobą w symbiozie trzy domki w stylu skandynawskim: Szara Wilczyca, Szlachetny Jeleń i Szczwany Lis. Na drugim brzegu bytuje odłączony od watahy Samotny Wilk, który może być idealnym azylem dla rodziców na gigancie bez dzieci. Kiedy już skończymy rozpływać się nad fantastycznym designem chat i spokojem, jaki daje bycie offline i poza zasięgiem, warto pozwiedzać okolicę. W Dzikiej Zagrodzie w Jabłonowie spotkamy żubry i rysie (dochód z biletów wspiera odbudowę ich populacji), a w Jeleninie (kto by się spodziewał?!) – jelenie. Są ich tu tysiące! W drodze powrotnej kupmy sobie jeszcze słoiczek lokalnego wrzosowego miodu z największych w Europie Wrzosowisk Kłomińskich. Podobno nie ma lepszego. Przed snem zaś możemy wspólnie poczytać wilcze historie i powyć do księżyca.

Dziki Dom

gdzie: Bieszczady, Wetlina

wyżywienie: we własnym zakresie

Nie musicie wszystkiego rzucać, by pojechać w Bieszczady. Można to zrobić bez większych dram czy życiowych rewolucji, wyłącznie po to, by naładować bateryjki, także te estetyczne. Bo nie ma bardziej malowniczego, uwodzicielskiego i baśniowego krajobrazu niż bieszczadzkie miasteczka i szlaki, szczególnie jesienią. Wetlina u stóp połonin to doskonała baza wypadowa – wszędzie stąd blisko, a z Dzikiego Domu do słynnej Chaty Wędrowca, serwującej naleśnika XXL z jagodami i sporą porcją śmietany, to właściwie rzut kamieniem. Podobnie zresztą jak do Bazy Ludzi z Mgły, gdzie najemy się do syta domowym obiadem. Prócz górskich wędrówek, które wymagają paru dość stromych podejść i zaopatrzenia się w kijki mocy, warto wybrać się na pokaz astronomiczny do Bieszczadzkiego Parku Gwiezdnego Nieba, na przejażdżkę kolejką leśną czy wycieczkę szlakiem opuszczonych wiosek. Wrażenie na maluchach robią też znaki ostrzegawcze: „Uwaga! Niedźwiedzie” oraz wielkie piece do wypalania węgla drzewnego. Warto pamiętać, że z większości atrakcji można skorzystać tylko do końca października. Gościna w Dzikim Domu to wyjątkowe doznanie również ze względu na projekt. Budynek jest w całości kryty strzechą i wykonany z naturalnych materiałów, jak glina, słoma, konopie, podłogi z kamienia i dębu z lokalnej manufaktury, a na ścianach – ręcznie malowane murale o tematyce dzikiej natury, stworzone przez tutejszych artystów. Piękne wzory, detale, żyrandole, które wyglądają jak dzieła sztuki – cytując dzieci – robią wrażenie!

*

Zachęceni? To termos do plecaka i w drogę!

Materiał powstał we współpracy z platformą Slowhop

Dodaj komentarz