Jak się wyprawić na weekend kamperem – radzi tata czterolatka

Uwielbienie dla domu – albo hostelu, jak kto woli – na kółkach wzrosło po ostatnim roku, kiedy kamper stał się synonimem wolności. Dziś sprawdzamy, jak zorganizować kilkudniowy wypad za miasto. Z dzieckiem na pokładzie, oczywiście!

O kilka tipów w temacie weekendowych wyjazdów kamperem pytamy Mikołaja Wojciechowskiego – architekta wnętrz, tatę 4-letniego Wicka i właściciela pięknego retrobusa. Rudy Volkswagen Westfalia służy chłopakom za noclegownię i epizodyczną kuchnię, kiedy we dwóch wyjeżdżają na kilka dni za miasto. Co przydaje się wyposażeniu busa? Co ułatwi wyprawy z dzieckiem, w klimacie lekkiego surwiwalu? I w końcu – jakie miejscówki w okolicach Warszawy nadadzą się na weekend kamperem? Posłuchajcie!

Jak trafiłeś na waszego kampera i co musiałeś w nim zmajstrować?

Posiadanie busa było od zawsze moim marzeniem, które udało mi się zrealizować 6 lat temu – jeszcze przed urodzinami Wicka. Jak większość zakupów aut w Polsce, wiązało się to z licznymi przygodami. Zaczynając od tego, że poszukiwania trwały zgoła 6 miesięcy i w międzyczasie m.in. otarłem się o bijatykę ze sprzedającym, którego auto znacznie różniło się w opisie od stanu faktycznego (dodam, że żeby to sprawdzić, musiałem udać się na 300-kilometrową wycieczkę). Ostatecznie dzięki pomocy niezawodnych Mikołaja i Marka z działającej jeszcze wtedy Farmy Ogórków udało się znaleźć mojego „rudzielca” przez forum internetowe, od pasjonata marki… na Litwie! Auto – mimo że na pierwszy rzut oka z zewnątrz nie wygląda na odpicowane – jest w bardzo dobrym stanie. Nie miałem ambicji, żeby budować samochód od zera (co jest ostatnio bardzo popularne), dlatego specjalnie szukałem oryginalnej w pełni zabudowanej Westfalii, i na taką też udało się trafić. Teraz jest to niestety dużo trudniejsze, samochodów ubywa, a zainteresowanie jest ogromne. Co roku zastanawiam się, czy go nie oddać do lakierowania, a z drugiej strony lubię ten jego „brudny” styl i nie muszę się denerwować, kiedy Wincent rzuca w niego szyszkami czy opiera o niego gałęzie, bo „coś tam buduje”.

Opowiedz, co znajdziemy w wyposażeniu tego kampera?

Bus jest wyposażony w bardzo podstawowe rzeczy, ale w zasadzie wszystkie są niezbędne do komfortowego spędzenia czasu. Przede wszystkim kuchenka gazowa – rzecz, z której korzystamy najczęściej, do tego zasilana gazem lodówka, dzięki której nawet daleko od cywilizacji produkty spożywcze się nie psują. Jest też zlew ze sporym zbiornikiem na wodę. Póki co, nie montowałem w busie solarów, jak większość osób, bo moje zapotrzebowanie na prąd jest bardzo małe. Nie zabieram ze sobą na wyjazdy komputera czy innych elektronicznych urządzeń – nie po to uciekamy z miasta, żeby mentalnie w nim cały czas przebywać. Smutną koniecznością jest telefon, ale ten w razie czego można podładować z akumulatora. Kolejny popularny element, którego braku póki co nie odczuwam, to Webasto (postojowy system nagrzewania). Ponieważ nasz bus jeździ tylko latem – ze względu na swój wiek – w zimie jest konserwowany w garażu (dzięki, Janek i Olga!).

Praktyczne! Czy kamper jest waszym domem na kółkach czy raczej weekendowym hostelem?

Ze względu na rozmiar jest wyłącznie wakacyjnym hostelem, jak to nazwałaś. Oczywiście zdarzają nam się dłuższe wypady, ale głównie podróżujemy weekendowo. Rocznie robimy około 5 tysięcy kilometrów. W pierwszej chwili, kiedy kupowałem busa, nastawiałem się na dalsze wyjazdy do Francji, Hiszpanii i Portugalii. Z biegiem czasu zweryfikowałem podejście. Intensywne życie prywatne i zawodowe w Polsce póki co skutecznie zniechęca mnie do poświęcenia 3-4 dni na podróż. Dużo łatwiej polecieć do któregoś z powyższych krajów i poszukać kampera do wynajęcia na miejscu, a z busa korzystać w Polsce i jej okolicach. Inna sprawa, że dzięki tym wypadom udaje mi się odkrywać Polskę na nowo. Z tego co widzę po liczbie mnożących się kamperów, nie tylko mnie spodobała się ta forma wypoczynku. Widzę w tym ogromną zmianę na przestrzeni tych 6 lat, od kiedy podróżujemy. Trzeba coraz mocniej kombinować, szukając nowych celów podróży, żeby nie czuć się jak we Władysławowie na plaży. Nadal jest to jednak możliwe.

Na czym polegają wasze męskie wyjazdy z synem?

A co może być lepszego niż samotne wyjazdy dwóch gości, którzy przynajmniej – póki co – świetnie się dogadują? (śmiech). A tak na serio, dla mnie te wyjazdy to jest trochę przeżywanie swojego dzieciństwa po raz drugi i to na swoich warunkach. Staram się wynajdywać ciekawe miejsca, gdzie będzie można pojeździć rowerem, spłynąć SUP-em, rozpalić ognisko, obserwować zwierzęta, zwiedzić zamek, zrobić podchody itd. W czasie wyjazdów opowiadamy sobie historie o piratach, złych i dobrych, bandytach i złodziejach, powoli zaczepiamy o historię Polski i świata. Z każdym rokiem Wicek jest coraz bardziej świadomy i możemy robić coraz więcej nowych, ciekawych rzeczy. To są kapitalne momenty, których brakuje w codziennym pędzie. Dopiero wyciszając telefon, stojąc gdzieś samotnie w lesie, nad rzeką czy jeziorem, człowiek jest w stanie trochę mentalnie się oderwać i móc przeżywać emocje razem z dzieckiem. To nie był nigdy nasz cel, początek był taki, że po prostu chcieliśmy gdzieś się ruszyć, a teraz nie wyobrażam sobie lata bez cotygodniowych wypadów busem.

KONKRETY OD MIKOŁAJA 

WYPOSAŻENIE KAMPERA

Pytanie, jak bardzo chcemy uciec od cywilizacji? W tej chwili, zakładając, że podróżujemy po Polsce, zawsze sobie jakoś poradzimy ze wszystkim (sklepy na wsiach są otwarte z reguły cały tydzień), więc jedzenia raczej nie zabraknie. Dla nas dużym ułatwieniem – jak wspominałem – jest kuchenka gazowa, ale w to łatwo się wyposażyć, nawet zakładając, że nie mamy kampera. Druga sprawa to lodówka, chociaż jadąc na weekend, staram się dobierać produkty tak, żeby nie musieć myśleć o tym, że coś mi się rozpuści albo zepsuje. Na śniadanie mamy suchy prowiant, a wieczorem – ognisko z kiełbaską kupioną po drodze w sklepie. Jestem facetem, którego kulinaria nie są mocną stroną (śmiech). Zdarzyło nam się zabierać jedzenie liofilizowane (które moim zdaniem w tej chwili jest na świetnym poziomie).

UDOGODNIENIA DLA DZIECI

Poza fotelikiem do przewozu dzieci nie mamy żadnych innych dziecięcych atrybutów. W drodze – o ile Wicek nie śpi non stop – gadamy, a po dojechaniu na miejsce zwykle „odpala wrotki” i wraca dopiero na noc, żeby położyć się spać. Myślę, że obrośliśmy w liczne udogodnienia, które tak naprawdę są zbędne. Ostatnio byliśmy na kempingu (co rzadko się nam zdarza) i patrzyłem oszołomiony na ludzi pompujących plażowe materace elektrycznymi pompkami. W sumie to ekstra rozwiązanie, ale wypluwanie płuc przy dmuchaniu materaca w dzieciństwie było świetną zabawą, więc po co z niej rezygnować? Widziałem też gościa, który Fiatem Punto przywiózł na kemping – razem z czteroosobową rodziną – 40-calowy telewizor, który rozstawił na krzesełku przed namiotem! Myślę, że w tym wszystkim nie chodzi o udogodnienia, tylko o chęci, cała reszta zrobi się sama – czy będziemy mieli ten elektryczny podgrzewacz do mleka, czy nie. Każdy doskonale sam wie, czego potrzebuje.

JEDZENIE

Tak jak wspominałem, pakujemy sporo suchego prowiantu tak, żeby nie myśleć cały czas o tym, czy lodówka działa, czy nie. Jadąc na weekend, staram się zawsze o dobry świeży chleb, który nawet po dwóch dniach będzie nadal smaczny. Do tego miód – i w zasadzie śniadanie mamy z głowy! W ciągu dnia: orzeszki, rodzynki i owoce na przegryzkę, i jeżeli nie chce nam się gotować, to wieczorem robimy ognisko z kiełbaskami. Ostatnio w Biedronce dorwałem na stoisku wyprzedażowym książkę „50 przepisów campingowych” i jest tam kilka świetnych strzałów, które będę chciał w te wakacje przetestować! Poza tym jestem raczej fanem jedzenia w przydrożnych knajpach gdzieś na końcu mapy. Jadąc bocznymi drogami, zawsze staram się wynaleźć miejsce w mijanej po drodze miejscowości, i zwykle się nie zawodzę. Dosłownie dwa tygodnie temu, jadąc z Olsztyna do Piszu, zjechałem w Barczewie do miasta i nieopodal rynku trafiłem na knajpę z kapitalnym schabowym z ziemniaczkami!

MIEJSCÓWKI NA MAZOWSZU

Przyjęło się sądzić, że Mazowsze nie ma wiele ciekawostek do zaoferowania w zakresie turystyki wypoczynkowo-krajobrazowej. Jest Zalew, jakaś puszcza i to wszystko. Większość osób woli dołożyć tę godzinę drogi i znaleźć się na Mazurach albo na coraz bardziej popularnym Podlasiu. Zapominamy jednak o rzekach, które w malowniczy sposób przecinają nasze województwo.

  • U nas zaczęło się od eksplorowania okolic Bugu. Jakiś czas temu trafiłem na mało popularne wydawnictwo „Kraina Bugu” – kwartalnik dostępny w Empiku z doskonałymi zdjęciami i jeszcze lepszymi historiami, które zachęciły nas do podążania wzdłuż rzeki i odkrywania jej zakamarków. Nad Bugiem leży Szumin z pięknym zakolem i legendarnym już letniskowym domem wybitnego polskiego architekta Oskara Hansena i jego żony. Jest skansen w Kuligowie, a rzeka pięknie meandruje na zachód od Broku. Jest muzeum obozu w Treblince, które dla starszych dzieci może być dobrym zaczątkiem do dyskusji o skomplikowanych historycznie dziejach Polski. Warto zapuścić się rzadko uczęszczanymi drogami wzdłuż Bugu i poszukać swojego miejsca. Mamy dzięki temu sporą szansę na ominięcie tłumów, które od czerwca do września zapełniają każdą mazurską wieś z dostępem do jeziora (o nadmorskich miejscowościach nawet nie wspominając).
  • Poza Bugiem mamy oczywiście Narew – 2 lata temu zatrzymaliśmy się na bardzo dobrze zorganizowanym campingu powyżej Dzierżoniowa. Stamtąd jest już tylko rzut beretem do Puszczy Białej na wschód od Pułtuska, gdzie jest doskonała pętla rowerowa – w sam raz na wycieczkę z dzieckiem (około 22 kilometry). Swoją drogą w tym miejscu warta polecenia jest doskonała aplikacja PTTK Mazowsze ze wszystkimi pieszymi i rowerowymi szlakami w województwie. Z tego, co się orientuję, tylko Wielkopolska ma podobną aplikację, a dla nas jest to świetny punkt zaczepienia do wynajdywania kolejnych szlaków i kierunków eskapad. Jest jeszcze aplikacja Green Velo, w której zebrane są wszystkie szlaki rowerowe na wschodzie polski – również rzecz niezbędna i warta zainstalowania. Ostatnim źródłem informacji, do którego bardzo lubię sięgać, jest blog wybitnego polskiego krajoznawcy Lechosława Herza (mazowszezsercem.blogspot.com), który jest odpowiedzialny za wytyczenie większości szlaków turystycznych Mazowsza. Kto, jak nie on, może wiedzieć najlepiej, dokąd wybrać się na weekendową wyprawę i co można na niej zobaczyć.

DOKĄD I CZYM JECHAĆ?

Jeśli chodzi o Polskę, to nigdy nie wypożyczałem kamperą, ale z tego co wiem – ceny są już w tej chwili kosmiczne, a wypożyczenie weekendowe jest praktycznie niemożliwe – minimum to 7 dni. Jednak do takiego weekendowego podróżowania wcale nie jest niezbędny kamper. Szczerze mówiąc, nie jest potrzebny nawet samochód. Jakiś czas temu Wydawnictwo Krajoznawcze Krajobraz, wydało książkę „Po kolei, przewodnik podwarszawski”, gdzie opisuje liczne podwarszawskie atrakcje, do których można dotrzeć warszawską kolejką podmiejską! Do tego namiot, śpiwór, karimata i weekendowa przygoda gotowa. Jeśli chodzi o zagranicę, nie odkryję Ameryki, mówiąc, że warto zajrzeć w poszukiwaniu campera na Airbnb. Prywatne osoby, które udostępniają tam swoje auta, mają zwykle dużo bardziej atrakcyjne ceny, niż duże wypożyczalnie, a można też trafić na bardzo ciekawe pojazdy. My w ten sposób rokrocznie podróżujemy wzdłuż wybrzeża Portugalii.

Co powiecie na taki weekendowy wyjazd z dziećmi za miasto? A może macie swoje patenty i sprawdzone miejscówki na rodzinne wyprawy pod chmurką? Dzielcie się w komentarzach!

 

IMG_9697.jpgIMG_2378-scaled.jpgIMG_2375.jpgIMG_6953.jpgIMG_6552.jpgIMG_6554-1.jpgFC7F45F4-0499-45AB-8453-B9BEBA527B6F.jpg83F7A378-A6F5-4DA4-A8FE-B879934334C4-2.jpgIMG_9710.jpg5D83CB15-8648-4258-999C-4AE7615CB237.jpgIMG_9493.jpgIMG_9506.jpgIMG_6527.jpgIMG_6527-1.jpgIMG_9716.jpg

Powiązane