Eliza Manowska, znana w sieci jako Elisa Minetti, jest współzałożycielką i dyrektorką kreatywną marki PLNY LALA. W mediach społecznościowych opowiada o swojej relacji z ciałem, o kobiecości i o przyjemnościach – tych mniejszych i większych – do których zalicza się tak jedzenie, jak napisana pięknym językiem książka, pielęgnacja i ogólne „o-się-dbanie” ciepło słońca na nosie i przytulanie.
Szczególne miejsce w tych przyjemnościach zajmuje pielęgnacja i rytuały z nią związane. Najważniejsza sprawa? Czułość – tylko i aż – do samej siebie. W tej czułości znajdziecie cierpliwość na poszukiwania, sprawdzanie, testowanie. O tym, że warto, i o tym, jak sama to robi, opowiada nam dzisiaj w ramach spotkania z marką Nu Skin, która w październiku wprowadziła na rynek urządzenie ageLOC® WellSpa iO, przetestowane przez Elisę.
Czy pamiętasz, kiedy nabrałaś świadomości własnego ciała? Kiedy wygląd stał się ważny i zaczęłaś świadomie go kształtować?
Szybko weszłam w okres dojrzewania i moje ciało zaczęło się zmieniać. Nie byłam najszczuplejsza, ale nie byłam też gruba. Natomiast wiem to dopiero dziś kiedy patrzę na swoje stare zdjęcia. To przekonanie, że źle wyglądam, że mam za dużo tu i tam miało swoje źródło w porównywaniu się z innymi dziewczynkami.
Miałam szczupłą siostrę, szczupłą przyjaciółkę i dostrzegałam różnice w wyglądzie naszych ciał. Na nich wszystko wyglądało świetnie, ja musiałam się zastanawiać, co ubrać. W ogóle okres dojrzewania był dla mnie bardzo trudnym czasem. Kłopoty ze skórą, pierwszy okres, szybko rosnący biust. W moim domu nie było rozmów na temat ciała i zachodzących w nim zmian. Moja mama była bardzo młoda i chyba ją ten temat zawstydzał. Nie umiała ze mną rozmawiać.
Pamiętasz, kiedy to się zmieniło? Kiedy zaczęłaś akceptować siebie?
Do samoakceptacji to jeszcze długa droga i wiele zakrętów, ale w pewnym momencie zorientowałam się, że podobam się chłopakom, że może to nie tylko dlatego, że jestem fajna.
To oczywiście nie wykasowało kompleksów, bo mimo, że komplementy zaczęły przychodzić z zewnątrz to na to poczucie komfortu w swoim własnym ciele trzeba pracować samemu. Były oczywiście elementy które uznawałam zawsze za atrakcyjne, twarz, zadarty nos, kolor skóry, z czasem biust, ale do tego by czuć się dobrze ze swoim wyglądem to było trochę za mało.
To bardzo ciekawe, że zaczęłam się czuć atrakcyjną kobietą dopiero kilka lat temu, jak już ciało weszło w erą kosmetyków anti-ageing, a wyszło z pachnących tropikalnie balsamów do ciała. Doszłam do wniosku, że jestem dobrym i troskliwym człowiekiem, mądrą i piękną kobietą, że życie jest coraz krótsze i to głupie się przejmować rozmiarem ubrania, że to zupełnie bez znaczenia co myślą ludzie, tym bardziej ci o których ja nic nie myślę.
Masz jakieś rady dla mam dorastających dziewcząt? Jak uniknąć, albo zminimalizować ten odruch porównywania się do innych?
W moim wychowaniu zabrakło rozmowy o kobiecości, o tym, jak o siebie dbać. Nie miałam zatem z czego czerpać tej kobiecej mądrości. Myślę, że dzieci świadomych mam mają łatwiej. Tych mam, które pracują nad sobą i wiedzą, że córki nie powinny słuchać negatywnych komentarzy na temat ciała. Mama nie może krytykować siebie nieustająco i oczekiwać, że córka tego nie przejmie. Jak bardzo autonomiczne musiałoby być to dziecko, by się tym nie zarazić i akceptować siebie? Dzieciaki kopiują zachowania dorosłych. Z miłości do swoich córek trzeba mocno kochać siebie.
Dla mnie było to kiedyś podstawowym kryterium wyboru: czy mnie ta rzecz wyszczupli?
Tak, u mnie podobnie. A teraz najlepiej czuję się w dresie, albo bez ubrania. Moje ciało najbardziej mi się takie podoba, zupełnie nagie. Nie lubię jak mnie coś uwiera, ciśnie. Jak urosną mi biodra, kupuję nowe dżinsy, jak mi gorąco zakładam szorty, jak jestem na plaży noszę bikini bo chcę się ładnie opalić. Kogo na plaży obchodzi mój brzuch, serio?
Czy zawsze dbałaś o swoje ciało?
Kiedyś wszystkie aktywności z działu „dbam o siebie” były pierwszymi, z których rezygnowałam w natłoku obowiązków. Jeśli musiałam coś z planu dnia wyciąć, wycinałam na przykład trening. Myślałam, że nie wystarczy mi już sił na ćwiczenie. Dzisiaj trening jest wysoko na liście spraw ważnych. Ćwiczę dwa razy w tygodniu, rozważam jeszcze zajęcia z pilatesu. Nie wiem, czy to dużo, czy mało. To wystarczająco dla mnie.
Co cię motywuje do ćwiczeń?
Endorfiny, które sprawiają, że po treningu tak dobrze się czuję. Dbanie o ciało to trochę jak inwestycja w lepsze, dłuższe życie. Inwestuję swój czas, najcenniejsze co mam w coś wyjątkowego, co mam tylko ja.
Aktywność fizyczna to jeden ze sposobów. Są jeszcze zabiegi pielęgnacyjne – te, które wykonujmy same w domu i te, które wymagają obecności kosmetyczki, masażystki… Jaką rolę to pełni w twojej codzienności?
Zabiegi pielęgnacyjne mają dla mnie funkcję terapeutyczną, pomagają mi skontaktować się z samą sobą. Gdy mam problem, który normalnie omówiłabym z przyjaciółkami, często wystarczy, że poświęcę sobie trochę czasu i uwagi, a pojawiają się odpowiedzi, których szukam. Nie z poziomu głowy, lecz właśnie z ciała. To daje ukojenie i energię do zmiany.
Ale te widoczne, namacalne efekty nie są bez znaczenia. Na przykład po moim pierwszym masażu Kobido, cała twarz mi się uniosła. Miałam poczucie, że zniknęły wszystkie ślady zmęczenia, braku snu, oddychania brudnym powietrzem, przez kilka dni w ogóle nie stosowałam makijażu. Byłam sobą po prostu zachwycona, taką czystą, naturalną – i gdybym tego nie widziała, efekt pewnie nie byłby tak mocny.
Dbanie o ciało, jak i o wiele innych rzeczy, stało się dla mnie trochę filozoficzne. Wyobrażam sobie, że skóra to taki filtr, który łączy to, co w środku, moje osobiste, z tym, co zewnętrzne i nasze wspólne. Chciałabym, żeby to było dobre i mocne połączenie. Lubię mieć czystą skórę, nie wyobrażam sobie iść spać w makijażu. W chwilach wzmożonego zmęczenia przypominam sobie serial „Było sobie życie” i myślę, że te wszystkie komórki, które mnie budują, mają tyle trudnej pracy do wykonania, że nie chcę im przeszkadzać, tylko pomagać, a dbanie o siebie przestałam postrzegać jako dodatkowy obowiązek, a zaczęłam jako jeden z głównych obowiązków i przyjemność.
Jak wygląda twoja codzienna pielęgnacja? Jak dbasz o swoją skórę?
Bardzo różnie. Są takie dni, gdy prysznic i mycie zębów rano jest wszystkim, na co mnie stać, i pewnie wszystkie pracujące mamy znają ten stan. Kanapka w biegu, bad hair day i masz wrażenie, że wszystko cudem się udaje. A ponieważ nie jestem kosmetyczną zajawkowiczką to nie mam półek uginających się pod ciężarem nowych balsamów i odżywek, ale wierzę w moc nauki, technologię w służbie pielęgnacji i swoją intuicję.
Na co dzień używam balsamu do ciała, bo nienawidzę suchej, ciągnącej skóry. Mam zawsze wrażenie, że ona okazuje mi w ten sposób swoje niezadowolenie i domaga się nawilżenia – tutaj doskonale sprawdził się zestaw kosmetyków ageLOC® WellSpa iO, ponieważ poza właściwościami ujędrniającymi i regenerującymi, wspaniale nawilżają skórę na każdym etapie rytuału pielęgnacyjnego.
Kocham też peelingi, uwielbiam to uczucie lekkiego drażnienia drobinkami na skórze. Ostatnim moim doświadczeniem było testowanie ageLOC® Body Polish, który nadaje skórze matową miękkość, bo łączy w sobie trzy rodzaje złuszczania: chemiczne, fizyczne i enzymatyczne. Efekt jest bardzo przyjemny.
Jakiego działania oczekujesz od kosmetyków? Wybierasz częściej te odżywcze, pielęgnacyjne czy może jednak „zadaniowe” – przeciwzmarszczkowe, antyoksydacyjne, ujędrniające?
Nie mam jednej odpowiedzi. Staram się używać tego, czego akurat potrzebuję. To pewnie jest jakiś dobry mix, ha! Jak byłam nastolatką i miałam trądzik, to używałam kosmetyków na problemy skórne, jak byłam w ciąży, to zapobiegających rozstępom, a teraz używam przeciwzmarszczkowych, na wszelki wypadek! (śmiech) I ujędrniających, bo lubię to uczucie napiętej, jędrnej skóry.
Dzisiaj np. myłam twarz żelem, który ma formułę anti-aging, ale potem wklepałam tłusty krem ochronny dla dzieci, który bardzo lubię.
Jakie są twoje wrażenia z testowania kosmetyków Nu Skin oraz urządzenia ageLOC® WellSpa iO?
Po pierwsze, kosmetyki te mają piękne opakowania, więc już na przysłowiowy „pierwszy rzut oka” przyjemnie z nimi obcować. Po drugie, zapach jest bardzo delikatny, ja nie lubię mocno pachnących kosmetyków. Po trzecie i czwarte, łatwo się je aplikuje i świetnie się wchłaniają. To są bardzo ekskluzywne w moim odczuciu produkty i – szczerze! – chciałabym mieć ich zapas na całe życie.
Ważną częścią tego rytuału jest dla mnie automasaż – bo dotyk pełni w mojej pielęgnacji ważną rolę. Urządzenie ageLOC WellSpa iO, dzięki metalicznym końcówkom i specjalnie zaprojektowanemu przepływowi prądu wspaniale masuje ciało – i w połączeniu z ageLOC® Body Activating Gel – może być zarówno wstępem do treningu, gdy nasze ciało potrzebuje więcej niż tylko rozgrzewki, albo relaksem po ćwiczeniach.
A co kiedy rano nic się nie chce? Albo nie ma czasu na kilkustopniową pielęgnację?
Mam taki poranny rytuał. Wchodzę pod prysznic, słuchając muzyki, mam w łazience radio. I na golasa tańczę, śpiewam, ruszam się. To mi daje takiego kopa, tyle energii! Piosenki ustawiają mi cały dzień. Zaczynam nimi poranki. Tańcem i wodą z cytryną! To moje źródło optymizmu, siły.
Kiedy twoje ciało było najszczęśliwsze?
To pytanie przypomina mi o Bali. Spędziłam tam kiedyś pół roku i nigdzie nie czułam się tak dobrze. Pamiętam szczególnie jedno miejsce, które w ofercie miało tylko jeden rytuał. Masaż, peeling, kąpiel: pełen relaks… Leżałam na łóżku do masażu otoczona dżunglą, w ciszy. Było ciepło i parno.
To jedno z najpiękniejszych wspomnień, ale przez cały pobyt na Bali moje ciało czuło się doskonale. Joga, masaże, zdrowa dieta bez chleba i serów, które nie są tam w ogóle popularne. Nigdy nie wyglądałam lepiej niż w tamtym czasie.
Odtwarzasz Bali w Warszawie?
Takie rytuały pielęgnacyjne, jak wypróbowana przeze mnie sekwencja z użyciem systemu ageLOC® WellSpa iO, a więc uzupełnionej automasażem, przenoszą mnie w takie miejsca szczęścia. Zapalam kadzidełka, które przywiozłam i robię krok za krokiem, w tym wypadku zgodnie z sugestią producenta urządzenia i produktów: odnowa, rewitalizacja albo relaks.
Lubię to uczucie czystego, odprężonego i nawilżonego ciało, nakarmionego i odżywionego. Czuję, jak po peelingu i masażu wraca do mnie życie, krew szybciej krąży.
Czy martwi cię upływ czasu, czy boisz się zmian, jakie w twoim ciele zajdą?
Jestem w punkcie, w którym dbam o siebie naprawdę świadomie. Ta dbałość obejmuje zmianę tempa, kontakt ze sobą. Z tego rodzi się akceptacja i miłość do własnego ciała. Wiem, że ono będzie się zmieniało. Nie ucieknę przed tym. Pojawiają się zmarszczki, mam wolniejszy metabolizm. Ale jest też ten rodzaj równowagi polegający na tym, że w jednym obszarze może coś tracę, ale zyskuję w innych. Mniej się wszystkim przejmuję, ale więcej o siebie dbam. I po prostu lubię siebie coraz bardziej.
AGELOC® WELLSPA IO ESSENTIAL SYSTEM
System ageLOC® WellSpa iO wykorzystuje inteligentną technologię, by widocznie ujędrniać i napiąć skórę, a przy tym zapewnia przyjemne działania relaksacyjne. To domowe doświadczenie spa, a jego korzyści koncentrują się wokół trzech kwestii: odnowy (ang. Restore), rewitalizacji (ang. Revitalise) i relaksu (ang. Relax).
Ten ekskluzywny system wykorzystuje preparaty kosmetyczne ageLOC®, które zapewniają widoczne i udowodnione korzyści jak ujędrniona, napięta skóra o zdrowym, młodzieńczym wyglądzie. Dzięki temu pozytywnie wpływa na ciało, ogólne samopoczucie i pewność siebie.
Samo urządzenie ageLOC® WellSpa iO wykorzystuje dwufazowy pulsujący mikroprąd adaptacyjny, który stale dostosowuje się do zmian przewodności skóry w czasie każdej sesji, przez co zapewnia jej tego, czego potrzebuje – w odpowiednich ilości i natężeniu. Metaliczne końcówki urządzenia pomagają wykonywać płynny manualny masaż, równocześnie przyczyniając się do stymulowania skóry i poprawy krążenia w kolejnych jej warstwach.




































