Bez czego nie wychodzicie z domu? Bez tuszu na rzęsach, bez pojemnej torby, bez telefonu? Nasza Ewa nie rusza się bez aparatu, prywatnie czy zawodowo łapie chwile tu i tam. Dodatkowa karta pamięci i kabelek do aparatu to rzeczy ważniejsze od portfela, karty czy kluczy.
Ewa to kolejna osoba, która nie da żadnej fajnej chwili umknąć bezpowrotnie i chce mieć ją na zawsze, dla siebie, w aparacie. Zwłaszcza, że aparat typu Olympus Pen jest małym i praktycznym towarzyszem dnia. Choć czasem łatwiej sięgnąć odruchowo po telefon, takie insta chwile wypełniające nasze smartfony po brzegi to nie to samo. Kadry złapane aparatem, są jakby pełniejsze – taka klatka stop z codzienności. Zatem łapmy aparaty w dłoń i miejmy oczy szeroko otwarte bo tyle się wokół dzieje!
A kadry Ewy sa tego najlepszym dowodem. 12 godzin i niby zwykły dzień… Spójrzcie z nami na niecodzienne chwile przyłapane w akcji #dzienzolympuspen. Hej, Tymek, pobudka!
Wspólne poranki
Tymek to mała petarda. Żartujemy czasem, że siedzi tylko wtedy kiedy śpi – na szczęście po rodzicach odziedziczył miłość do leniwych poranków więc pozwalamy sobie czasem na zwlekanie się z łóżka przez pół godziny. Kiedy jednak w grę wchodzi już budzik djembe z szacunku/strachu przed sąsiadami człapiemy do kuchni.
Bardzo chciałabym powiedzieć, że codziennie rano na śniadanie jemy szakszukę z awokado, ale prawda jest taka, że Tymek zazwyczaj wcina płatki, a ja jem kawę. Kiedy tylko mogę sobie na to pozwolić przeciągam te nasze poranki w nieskończoność, to zazwyczaj nasz jedyny czas w ciągu dnia tak naprawdę we dwoje, więc dużo rozmawiamy. Zaczęliśmy już jak Tymi miał kilka miesięcy, weszło mi w krew chodzenie po domu i opowiadanie mu o wszystkim co robię i myślę – teraz role się odwróciły, słucham epopei o śmieciarce, tym jak piękny jest dziś świat, a potem razem zastanawiamy się nad tym jakie kalosze nałożył dziś do przedszkola Kuba.
Przedszkole
Śmigamy na Starą Ochotę. To zdjęcie bardzo dobrze opisuje nasz dzień. Tymek w oczach niektórych to zamyślony wrażliwiec, ale prawda jest taka że nikt za nim nie nadąża…
Make-up w samochodzie i na sesję!
Szybki make-up na parkingu, google maps i pędzę na sesję. Mam najlepszą pracę na świecie, codziennie trochę z butami wchodzę w życie nowych ludzi. Mimo, że żyję mocno w biegu to kiedy pukam do drzwi domu, którego jeszcze nie znam automatycznie zwalniam. Pewnie biologicznie można wytłumaczyć ten spokój który mnie wtedy ogarnia, ale ja tłumaczę to sobie tak, że chyba jestem na swoim miejscu.
Studentka w bibliotece
Zgrywam zdjęcia na stacji benzynowej i jadę do biblioteki. SGH to nasz drugi dom. Tutaj poznałam Adama, tu dowiedziałam się że zostanę mamą, tu zamienialiśmy się kilkutygodniowym Tymkiem zasuwając na zajęcia. Dzisiaj wpadam tylko na chwilę uzupełnić bibliografię do magisterki i pouczyć się do mojego ostatniego egzaminu.
Lunch i do biura!
Z Mokotowa na Wilczą na szczęście jest rzut beretem. Parkuję w moim sekretnym miejscu, mijam galerię koloru i zastanawiam się czy wcisnę w grafik coś do jedzenia.
Wcisnę. Marrakesh zawsze ze mną wygrywa. Przekupił całą ekipę Ładnebebe zapachem kawy i kolendry. Od jakiegoś czasu wszystkie moje przerwy, godziny w korkach i ciche noce z Lightroomem wypełniam podcastami (dzisiaj EOfire).
Zbijamy piątki i siadamy do pracy. Maile, rozmowy, zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia. W takim doborowym towarzystwie czasem ciężko skupić się na własnej pracy, bo średnio raz na 5 minut któraś wymyśla PROJEKT, który bezzwłocznie trzeba przegadać i rozpocząć.
Do domu po rower i znów do miasta!
Zamykam komputer i jadę do domu gdzie czeka mnie niespodzianka – okazuje się że zardzewiałe śruby są zardzewiałe. Chłopaki przyjeżdżają więc samochodem, a ja ze skaleczeniami na trzech różnych częściach ciała osiągam sukces w postaci zamontowanego poprawnie fotelika.
Lody i czas mocno unplugged!
Jedziemy. Po całym dniu otoczonym kablami parę godzin unplugged. Tymek podróżuje z nami od urodzenia – nad morze, do sklepu, za granicę i nad Wisłę. Mnie bakcylem podróżowania zarazili rodzice, obawiam się że Tymek też jest na to skazany. Tak samo jak na przewagę przyjaciół którzy mają 25 lat, a nie 3. Takie życie studenta.
Gdyby Tymek lunatykował to jestem pewna że znaleźlibyśmy go w Jednorożcu. To zdecydowanie widnieje w TOP 5 jego aktualnych życiowych priorytetów.
Karaluchy pod poduchy
Tymczasem zachodzi słońce, wkładamy długie spodnie i oczy zaczynają się nam kleić.
Jak bardzo chaotyczne nie byłyby nasze dni, tak bardzo staramy się żeby Tymka otaczał spokój i bardzo dużo czułości. Wzruszam się zawsze kiedy odsuwam się na chwilę i podglądam jak uczy się świata, staram się zawsze żeby miał chociaż 5 minut dziennie żeby się ponudzić. Przytulasy, buziaki, przed snem książkowy maraton – wychowaliśmy mola na własne życzenie. Najchętniej zostałabym z nim do rana, ale Gmail straszy skrzynką odbiorczą, a kosz na pranie wybuchem. Zaczynamy trzecią zmianę.
A Wam przypominamy o naszym konkursie. Tutaj znajdziecie szczegoły i pierwszą odsłonę naszego cyklu #dzienzolympuspen. Czekamy na Wasze zdjęcia. Do wygrania jest aparat Olympus Pen.
Aparaty w dłoń i śledźcie wasze codzienne niecodzienne chwile. W to, że jest ich wiele, nie wątpimy.
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione aparatem Olympus Pen przez Ewę Przedpełską
Ilość komentarzy: 9!
Zdjęcia bombowe! A może tak dla wszystkich chętnych z biorących udział Dziewczyny zorganizowałyby warsztaty fotograficzne? To by była najlepsza nagroda:)
Piękne kadry 🙂 !
Piękne kadry!
Już się nie mogę doczekać kolejnych odsłon cyklu!
Super limatycznie i pełno wrażeń, jak zawsze z Ewą!
Klimatycznie:)))
świetne zdjęcia! a że apetyt rośnie w miarę jedzenie to liczę bardzo jeszcze na mammamiję i fasinkę 🙂
Ja tez o Ani i Mai pomyślałam 🙂 Czekamy, czekamy…
jak zwykle ladne bebe do kawy smakuje najlepiej!! uwielbiam takie reportaze, uwielbia luz i ciekawych ludzi , pozdrawiam!