Dzień Matki wykorzystuję bezwstydnie
Nasz pierwszy nietypowy prezentownik na Dzień Mamy z Marią Mroux Bulikowską.

Najlepszy prezent dla młodej mamy? Odpoczynek, duuużo odpoczynku. Ładne Bebe postanowiło umilić go naszym rozmówczyniom, proponując im – i oczywiście także Wam – przyjemne drobiazgi, które najlepiej przenoszą w świat relaksu. Oto nasz pierwszy nietypowy prezentownik na Dzień Mamy z Marią Mroux Bulikowską.

Z okazji nadciągającego Dnia Matki postanowiłyśmy skupić się na tym, czego matkom małych dzieci zazwyczaj brakuje najbardziej: na odpoczynku. Zapytałyśmy dwie twórcze jednostki o to, jak uzupełniają nadszarpnięte emocjonalne i energetyczne zapasy i jak wyobrażają sobie idealne świętowanie z okazji powołania na świat małej osoby. W pierwszej odsłonie cyklu o swoich potrzebach opowiada Maria Mroux Bulikowska, lat 36, ilustratorka, artystka, autorka książeczek dla dzieci i mama trzyletniej Janki. Mroux złapaliśmy w jej pracowni w Warszawskim Domu Technika, która wygląda jak skrzyżowanie buduaru z japońską świątynią. Witajcie w świecie Mroux: dziewczyny, która wygląda jak dziecięce wyobrażenie czarodziejki – i pewnie dlatego umie zamknąć całą złożoność chwili i emocji w jednym, wieloznacznym kadrze.


Agata: Jak ładujesz baterie jako mama i jako człowiek? Czego do tego potrzebujesz?
Mroux: Właściwie dotarłam do takiego etapu zmęczenia dzieckiem, pracą czy szerzej: życiem, że najlepiej mi się ładuje baterie w bardzo statyczny sposób. Czasami robię sobie taki dzień, że odprowadzam dziecko do żłobka, wracam do domu, zasuwam zasłony, wyłączam wszystkie dźwięki i kładę się na kanapie, przytulam do psa i trwam tak przez godzinę. Nastawiam budzik i dopiero po upływie tej godziny ruszam do roboty. A jeśli potrzebuję jakiejś bardziej aktywnej formy odpoczynku, to wtedy maluję, ale dla siebie, nie na zlecenie, w mojej pracowni. To taki mój „safe place”.



A jakieś aktywności angażujące fizycznie? Szukasz ujścia dla emocji w ruchu?
Chodzę na siatkówkę, chociaż ostatnio mniej, bo chorowałam, ale to jest dobra recepta na reset. Po niej czuję się nagle dziesięć lat młodsza. Wykupuję miejsce na Piłkanahali.pl, przychodzę i gram z innymi, którzy też akurat wpadli na ten pomysł.
Masz potrzebę wyłączania dźwięków i zasuwania zasłon w momencie odpoczynku. Czy to macierzyństwo unaoczniło Ci, że jesteś na nie wrażliwa? Jakie swoje inne granice odkryłaś, których wcześniej nie byłaś świadoma?
Tak, zdecydowanie. Przede wszystkim odkryłam u siebie wrażliwość na dźwięki. Bardzo mnie też męczy bałagan, jaki generuje dziecko, i to poczucie, że to jest syzyfowa praca. Męczy mnie też niedomykanie rzeczy, które jest efektem bycia w wiecznym biegu. Oczywiście towarzyszy mi też silne uczucie zmęczenia przez brak snu, przez te intensywne dźwięki i przez to, że jeszcze wciąż bardzo dużo muszę nosić moją córkę. Małe nóżki bardzo szybko robią się zmęczone (choć gdy pojawia się jakaś lubiana koleżanka, to nagle bardzo szybko się regenerują!). Mam po prostu wrażenie, że granice mojego ciała zostały mocno naciągnięte nie tylko przez poród, ale też przez wychowywanie młodego człowieka. Nigdy wcześniej nie miałam tak, żeby musieć się resetować, leżąc na kanapie!

Sama mam problem z takim leżeniem, od razu mam poczucie, że nic nie robię i że to takie nieefektywne…
Przerażające, że doszliśmy do czasów, w których odpoczynek statyczny jest umiejętnością, którą trzeba nabyć! Podobnie jak pozwalanie sobie na to i odpuszczanie wyrzutów sumienia. Mnie też się zdarza, że gdy się czasami położę z psem i widzę ten burdel dookoła siebie, czuję się fatalnie, ale wtedy po prostu zamykam na to oczy, bo wiem, że ta bateryjka długo nie pociągnie. Pies jest zresztą istotny w tej układance, to moja dogoterapia! Wtulam się w niego jak w misia. On też tego potrzebuje, zupełnie jak drugie dziecko, bo wcześniej był bardziej pieszczony. Oboje potrzebujemy czasu tylko we dwoje.


Rozumiem, że nie robiłaś tego przed dziećmi, nie zdarzały ci się takie momenty kompletnego rozładowania?
Wiadomo, zdarzało mi się leżeć i oglądać bzdury w komputerze, ale nie musiałam mieć na maksa statycznego dnia i odseparowania od bodźców, które polega na tym, że niczego nie oglądasz, nie czytasz, tylko aplikujesz sobie absolutne wyciszenie. Hardkorowo to brzmi, no ale tak to po prostu teraz wygląda.
Wydaje mi się, że to też warto pokazywać, żeby uzmysłowić światu, jak intensywnym, ze wszech miar angażującym i multisensorycznym doświadczeniem jest wychowywanie dzieci. A czy masz jakieś patenty na to, jak szybko ustawić się do pionu, kiedy czujesz, że właśnie przepala się ostatni zwój albo zaraz zaśniesz? Słowem: gdy alarmująco wyczerpują się zasoby?
Bardzo długo było tak, że mój mąż pracował dwanaście godzin dziennie, a ja co drugi dzień byłam sama z dzieckiem. I to wtedy wymyśliłam patent, który stosuję w takich chwilach do dziś: na maksa odpaliłam kontakty towarzyskie, życie z innymi, spotykanie się z ludźmi, bo wtedy uwaga poświęcona dzieciom zupełnie inaczej się rozkłada. Wdrożyłam też prośby o pomoc: proszę przyjaciół, rodzinę. Czasami moje przyjaciółki przychodzą posiedzieć z Janką dwie godziny, a ja idę sobie do sklepu [matko, tu wstaw nazwę dowolnej ulubionej sieci].




Znany patent.
Tak, ale nauczyłam się przy tym, że bycie wśród ludzi, które jest dla mnie bardzo przyjemne, jest również rozładowujące. Spędziliśmy weekend majowy w dość licznym towarzystwie i było przecudnie, ale po nim byłam tak przebodźcowana, że musiałam to odleżeć. Widzę, że moja córka jest dość podobna do mnie: bardzo lubi ludzi, ale też potrzebuje potem pobyć sama. Chociaż jest w takim wieku, że bycie samą nie dotyczy mamy: to jest bycie samą z mamą, co jeszcze dodatkowo jest jakoś niełatwe. Ale też z dnia na dzień robi się coraz łatwiej.


A co lubisz w byciu mamą i czego byś się o sobie nie dowiedziała, czego nie doświadczyła albo nie poczuła, gdyby nie macierzyństwo?
Dobrze, że pytasz, bo mam wrażenie, że ostatnio głównie narzekam! Niedawno Janka zawołała mnie w nocy. Kiedy przyszłam do niej sprawdzić, co się dzieje, powiedziała, że po prostu chciała mnie potrzymać za rękę. W pierwszej chwili czułam przede wszystkim zmęczenie i myślałam głównie o powrocie do spania, ale później pomyślałam, że jeżeli jest na świecie jedna osoba, która w nocy woła cię po to, żeby cię potrzymać za rękę, to jest dobrze.
I chociaż żyję dość szybko i nie umiem w mindfulness, to bardzo wierzę w to – uwaga, będzie pretensjonalnie – że nie ma czegoś fajniejszego niż miłość. Podawanie jej dalej, nie tylko w wydaniu rodzicielskim, ale też przyjacielskim, miłości do zwierząt, do sztuki. Rzeczy, które sprawiają, że się rozpalasz, że masz siłę ciągnąć dalej na tym ciężkim świecie. Ta łapka trzymająca mnie o 3 w nocy przypomina mi o tym.
Macierzyństwo to stan, w którym często trudno o stałe poczucie beztroski – bo lęk o tego małego człowieka chyba nigdy nie mija – ale to samo dziecko przypomina mi okazjonalnie, czym beztroska może być. Dzięki niej odkrywam na powrót latawce, dmuchawce i przyglądanie się żuczkom w trawie. To mi przypomina rozmowy z bezdzietnymi koleżankami, w których zawsze tłumaczę, że w rodzicielstwie łatwo jest narzekać, bo jest dużo konkretów, na które można utyskiwać, ale bardzo trudno jest opowiedzieć o miłości i o tym, co się dostaje, nie popadając przy tym w pompatyczne tony i ogólniki. No więc podsumuję pompatycznie: gdybym miała powiedzieć, co jest najfajniejsze, to chyba po prostu miłość jest najfajniejsza.



Czy przy okazji rodzicielstwa odkryłaś w sobie, czego nie spodziewałaś się tam znaleźć?
Zabawne, bo zawsze myślałam, że stereotyp matki lwicy jest – no właśnie – stereotypem, komicznym naciągnięciem. Ale też pokonałam wiele swoich lęków i ograniczeń przy mojej córce, zaczęłam trochę bardziej zwracać uwagę na to, jak się zachowuję, jak się zwracamy do siebie z mężem w normalnych, codziennych sytuacjach. I to nie dlatego, że, nie daj Boże, dziecko usłyszy, że się kłócimy, tylko po to, żeby miała dobre wzorce.
Wcześniej myślałam też, że jestem bardzo niecierpliwa i dziwi mnie, gdy znajduję w sobie pokłady cierpliwości i empatii, kiedy Janka nie chce założyć kolejnej sukienki. Bardzo rzadko wkurzam się na moją córkę, a częściej na to, że dzień nie jest z gumy, że trzeba lecieć dalej. Dlaczego to jest tak ustawione, że nie możemy wybierać sukienek do południa?
Macierzyństwo to stan, w którym często trudno o stałe poczucie beztroski – bo lęk o tego małego człowieka chyba nigdy nie mija – ale to samo dziecko przypomina mi okazjonalnie, czym beztroska może być.
A czy jest coś, co znacznie mniej Cię obchodzi, od kiedy masz dziecko?
Chyba nie, bo na wiele rzeczy miałam wyrąbane już wcześniej. To, na co nie mam wyrąbane, czyli bałagan, jest po prostu zmultiplikowane przez sytuację. Zawsze byłam raczej Comedy Queen, a nie królową liceum, więc nie mam poczucia, że straciłam urodę, a najlepsze lata za mną. Zawsze leciałam z flow i nie byłam bardzo zabawowa. Nie brakuje mi więc nocnych wyjść. Jedyne, czego mi brakuje, to odpoczynek, ale to też będzie się powoli zmieniać. Janka będzie coraz starsza, będzie łatwiej ją podrzucać dziadkom – pozdrawiam Cię, mamo, przy tej okazji na Dzień Matki! Najlepiej dowiedzieć się w Dzień Matki, że Twoja córka chce ci podrzucać wnuczkę. (śmiech) Słowem: nie brakuje mi tego, że nie pojedziemy w podróż dookoła świata, chociaż mam poczucie, że za sprawą treningu logistycznego, jakim jest dziecko, podróż dookoła świata byłoby mi łatwiej ogarnąć dzisiaj. Nie, żebym się wybierała. Jestem bardzo szczęśliwa, mając po prostu swoją pracownię i mogąc w niej pracować. Niewiele więcej mi potrzeba.




A czym jest dla ciebie Dzień Matki?
Tak, jak większość dni świątecznych w naszej rodzinie, i ten po prostu wykorzystamy jak każdą inną okazję do świętowania. Planuję bezwstydnie co roku kupować sobie prezent albo wymagać go od bliskich. Między innymi dzięki mnie na świecie pojawiła się ulubiona istota całej rodziny, więc zamierzam grać tym atutem. Mam podejście raczej włoskorodzinne: to świetny moment, żeby pójść zjeść coś pysznego albo wybrać się na spotkanie z przyjaciółką, zostawiwszy bachory i mężów w domu.
A gdybyś miała zamówić sobie konkretny prezent? Co by to było?
Może coś z fajnego sklepu z akcesoriami papierniczymi, w którym mogłabym sobie wybrać coś dowolnie wspaniałego? Albo ładny przedmiot do domu. Gdybym miała budżet, to perfumy. Albo wspaniały album do przeglądania. Dostałam od męża taki o modzie w średniowieczu z amerykańskiego wydawnictwa uniwersyteckiego i to jest dla mnie prezent idealny.


Czasami robię sobie taki dzień, że odprowadzam dziecko do żłobka, wracam do domu, zasuwam zasłony, wyłączam wszystkie dźwięki i kładę się na kanapie, przytulam do psa i trwam tak przez godzinę. Nastawiam budzik i dopiero po upływie tej godziny ruszam do roboty.
PREZENTOWNIK
Pozwoliliśmy sobie wziąć sprawy w swoje ręce i z naszymi partnerami wybrać rzeczy, które mogłyby przypaść Mroux do gustu. Znajdziecie tu i coś ładnego do domu, i dla ciała, i dla skóry i na skórę!
Ubrania marki GAP
Przy okazji ubrań od amerykańskiej marki GAP musimy dodać słówko o podejściu do mody samej Mroux. Najbardziej lubi połączenia nieoczywiste, burzące perfekcyjną harmonię barw czy faktur. Dlatego szarą mięsistą bluzę GAP najchętniej planuje łączyć z białą koronkową sukienką midi, w której śmiało można zdmuchiwać dmuchawce i puszczać latawce, zaś białe dresowe spodnie staną się najpewniej nieodłącznym towarzystwem dla tęczowych Crocsów. Granatowy kapelutek w stylu bucket hat idealnie dopełnia stylu pt. effortless chic meets comfort. – Byłam zdziwiona, jak wygodne są te ubrania! W bluzę wskoczyłam na sesji i od tego czasu niemal z niej nie wychodzę. Ma misia, a taki misiaczek to czasem jedyne, czego potrzebuje matka. Wszystkie ubrania zamierzam łączyć z moją garderobą w inspirujące pary! – opowiada Mroux.




Biżuteria W.KRUK z serii Alchemia
Biżuteria, która zaskakuje marki, której nie trzeba przedstawiać. Zaskakuje nie tylko tym, że na parę kolczyków składa się tu perfekcyjnie uzupełniająca się para przeciwieństw: dzień i noc, księżyc i słońce. Oczarowuje także śmiałym połączeniem materiałów: masa perłowa i cyrkonie, srebro ubrane w złoto. Ta para doskonale połączyła się ze stylem Mroux, której subtelna uroda Czarodziejki z Księżyca właśnie w takich klimatach biżuteryjnych zaczyna jaśnieć nowym blaskiem! – Wygląda na mnie bardzo naturalnie i subtelnie, lubię jej ezoteryczny czar – powiedziała nasza Gwiazda. Polubią ją wszystkie wielbicielki mocy przyciągania ciał niebieskich i jej symboliki.








FitFlop
Uwierzcie, za tymi niepozornie wyglądającymi klapkami stoi zaawansowana technologia! Zostały one specjalnie zaprojektowane tak, by zapewnić stopom maksymalny komfort. A do tego pięknie się prezentują!. Wygodę zapewnia specjalna konstrukcja podeszwy. Zastosowano w niej technologię Microwobbleboard™ – dzięki niej podeszwa jest stabilna, lekka, a jej specjalna budowa pomaga rozproszyć nacisk, dlatego stopom jest w nich tak bardzo wygodnie! Efektu dopełnia eleganckie wykończenie z minimalną ilością przeszyć i stonowane kolory. Te buty sprawdzą się nawet podczas długaśnych spacerów i zabieganych dni. Mroux potwierdza: to klapki, których nie chce się zdejmować – nigdy! – W dodatku szybko okazuje się, że pasują do wszystkiego!




Miracle Makers
Muślinowy szlafrok w stokrotki
Muślinowy szlafrok z nadrukiem w stokrotki to rzecz tyleż wielofunkcyjna, co atrakcyjna: naturalny, dwuwarstwowy materiał, który nabiera miękkości z każdym praniem, nada się zarówno do chillowania z bobasem we wnętrzach, jak i do zadawania szyku na miejskich spacerach. Tak zamierza go wykorzystywać Mroux, która zdradziła nam, że planuje zakładać go na miłe, majowe wyjścia – na przykład to z przyjaciółką na Dzień Matki – albo w ciepłe letnie wieczory.

Komplet bielizny z bawełny organicznej
Figi i braletka, które przywdziała na naszej sesji Mroux, to komplet, który został skonstruowany tak, by było w nim po prostu wygodnie. Nie tylko matkom karmiącym, czemu sprzyja kopertowa konstrukcja biustonosza. Pokochają go również wielbicielki delikatnej bawełny (z certyfikatem organicznym) i drobnych kobiecych printów. Mroux doceniła szczególnie figi z wysokim stanem, które mają jej ulubiony krój. – Ta bielizna ma też super odcień, który doskonale pasuje do mojej skóry, więc z ogromną przyjemnością włączam ją do mojej garderoby – skomentowała.

Przemyślana torba, którą ewidentnie zaprojektowały kobiety! Widać to nawet nie po głębokim malinowym kolorze („Przepiękny!”, ogłosiła Mroux) i uroczej wiskozowej podszewce w kwiaty, ale po ukrytych patentach, które rozwiązują przynajmniej kilka podstawowych problemów z (matczynymi) torbami. Po pierwsze: rozmiar. Dzięki swojej wielkości Mom Bag pomieści wszystkie portfele, kosmetyczki, chusteczki, skarby Twoje i dziecka, samochodziki, szminki, plastikowe jednorożce, cenne patyki lub kamienie czy książki, które zechcesz w niej schować. Po drugie: dyskretne wewnętrzne kieszenie, dzięki którym tychże kamieni nie będziesz musiała szukać godzinami, gdy Twoje dziecko postanowi sprawdzić, czy na pewno ich nie wyrzuciłaś. Po trzecie: kółka do mocowania do wózka! Genialny patent, który umożliwi przytroczenie torby, by nie spadała z rączki – wózka lub Twojej. Mroux podoba się też wyszywany napis i dodatkowe paski!


Kosmetyki See Your Skin
Mała, organicznie rozwijająca się marka See Your Skin to idealnie kobiecy brand. Robiona z troską przez kobietę dla kobiet. Uwzględniająca nasze często burzliwe relacje z własną skórą. Korzystająca ze sprawdzonej technologii i składników, których działanie popierają badania. – Bardzo lubię te kosmetyki – mówi mi od razu Mroux, która znała je jeszcze pod dawną nazwą. Mile wspomina współpracę graficzną z założycielką marki, Martą. – Wiem, że to malutka firma, ale prowadzona z ogromnym sercem. Nic więc dziwnego, że dobrze ci w kosmetykach, które są dobrej jakości!
Mroux przetestowała dla nas balsam nawilżający do ciała, naturalne mydło do ciała o zapachu róży i rozmarynu oraz krem ujędrniająco-wygładzający.
Balsam pięknie i szybko się wchłania, mogą go stosować dzieci od 3. roku życia wzwyż i, co ważne, również kobiety w ciąży, których ciała podlegają intensywnym zmianom, a skóra szczególnie narażona jest na rozciąganie. Wzmocnić strukturę skóry pomoże im zwłaszcza olejek wetiwerowy i olej ze słodkich migdałów.
Mydło, dzięki zawartości aż 7 olejków i maseł roślinnych, działa nie tylko czyszcząco, ale i pielęgnująco oraz nawilżająco. Zostawia na skórze delikatny ochronny filtr. Do tego pięknie pachnie, co jest przede wszystkim zasługą olejku z róży damasceńskiej i rozmarynu.
Z kolei krem ujędrniająco-wygładzający nie tylko na poziomie deklaracji poprawia napięcie i jędrność skóry! Cytowane na stronie badania aplikacyjne i aparaturowe pokazały realny wpływ na redukcję uczucia suchości, efekt wygładzenia czy wzmocnione napięcie. W dodatku może być stosowany przez osoby o cerze naczynkowej. What’s not to like?
KOD RABATOWY: 10% ZNIŻKI NA HASŁO ŁADNEBEBE



Kosmetyki Organique
Śląska firma od lat skutecznie buduje swoją zasłużoną famę producenta jakościowych kosmetyków naturalnych. Łączy dbałość o jakość składników aktywnych z troską o to, by ich używanie było nie tylko produktywne, ale i… przyjemne! Któż bowiem chciałby używać kremu, który jest ultraskuteczny, ale trudno się aplikuje, brzydko pachnie i ma nieestetyczne opakowanie? No właśnie. Z Organique unikamy wszystkich tych niedogodności, zyskując przy tym poczucie, że robimy coś dobrego dla siebie!
Mroux autentycznie ucieszyła się z obecności kosmetyków z linii Eternal Gold w naszej sesji, bo „właśnie zamierzała je sobie kupić”! Cała linia zawiera w składzie złoto koloidalne, które pobudza syntezę kolagenu, dzięki czemu skóra staje się wyraźnie ujędrniona i odżywiona.
Rozświetlający balsam oprócz złota ma w sobie także glicerynę pochodzenia roślinnego, która pozwala wilgoci przenikać wgłąb tkanek, zaś rozświetlający peeling z drobinkami korundu – minerału używanego w kosmetologii np. do mikrodermabrazji – zapewnia skórze głębokie złuszczenie i masaż. Ujędrniające serum do twarzy ma z kolei w składzie olejek z hiszpańskiej lawendy, który działa antybakteryjnie. Jednocześnie, dzięki delikatnemu efektowi blokującymi skurcze mimiczne, daje niemal magiczny efekt „natychmiastowego botoksu”! Nic dziwnego, że Mroux zapowiedziała: – Zapytałam mamę, czy nie chciałaby go dostać ode mnie na Dzień Matki i odpowiedź była oczywista: jasne! To serum do twarzy to prawdziwe złoto i ucieszy od razu dwie matki!
KOD RABATOWY: 10% ZNIŻKI NA HASŁO „LADNEBEBE10”



Ubrania marki Cacane
Mamy wrażenie, że marka Cacane sprostałaby marzeniu Janki i Mroux o tym, by do południa zajmować się wybieraniem sukienek! W ich ubraniach nacisk kładziony jest bowiem przede wszystkim na prostotę, wysoką jakość i ponadczasowy styl – i to zarówno w ubraniach dla dorosłych, jak i dla dzieci. Naturalne materiały z certyfikatami eko, stonowane kolory i sprawdzony dizajn czynią z nich bardzo solidną bazę kapsułowej garderoby. Na pewno córeczka Mroux znalazłaby wśród nich aż nadto sukienek do wyboru! Tymczasem jednak w naszej sesji ubraliśmy w nie jej mamę – i był to natychmiastowy „match!”. W przewiewnej prototypowej sukni Mroux prezentowała się jednocześnie zmysłowo i zaczepnie, a muślinowe rozpinane wdzianko narzucone na sukienkę podkreślało dziewczęcy urok naszej bohaterki. – Sukienka występuje tylko w jednym rozmiarze, więc obie z moją partnerką z pracowni uznałyśmy, że marzymy o tym, by w czymś takim pracować całe lato. Robi się tu wtedy naprawdę gorąco i miło jest mieć na sobie coś lekkiego i przewiewnego – zdradza Mroux.
KOD RABATOWY: 10% ZNIŻKI Z KODEM CACANE X LADNE BEBE


*
Materiał powstał we współpracy z markami Cacane, GAP, See Your Skin, W.KRUK, Organique i Miracle Makers.