„Dzieci, które nie mówią, przeżywają często ogromną frustrację i złość. Nie potrafią komunikować swoich potrzeb, obaw i lęków. Czują się niezrozumiane i »inne«. Wystarczy przypomnieć sobie sytuację, jak się czuliśmy w środowisku obcojęzycznym, kiedy nie znaliśmy języka otoczenia. Strasznie, prawda?”, mówi neurologopedka Magdalena Rybka.
O tym, dlaczego dwulatek nie mówi i co robić w takiej sytuacji, rozmawiam z neurologopedką mgr Magdaleną Rybką – autorką serii książek logopedycznych, aktywną blogerką internetową, artystką, która uwielbia tworzyć, rysować i projektować, mamą dwóch bliźniaczek.

Chyba wszyscy rodzice z niecierpliwością wyczekują, aż dziecko zacznie wypowiadać pierwsze słowa. Kiedy powinniśmy się ich spodziewać?
Oczywiście! Czekamy na nie z utęsknieniem. Często rodzice za pierwsze słowo biorą wokalizację sylab z głoską M – mamamamamama, którą odczytują jako „mama”. Początkowo jest to jednak tzw. gaworzenie (pojawiające się po szóstym miesiącu życia), które polega na powtarzaniu sylab otwartych, czyli zakończonych samogłoską, głównie z głoskami P, B lub M. Gaworząc, dziecko uczy się reakcji otoczenia – widzi radość, słyszy, jak rodzice powtarzają jego dźwięki. To wszystko sprawia, że czuje motywację, więź, uczy się znaczenia komunikacji i chce to robić. Ucząc się reakcji otoczenia, w pewnym momencie odkrywa, że powiedzenie „ma-ma” sprawia, że matka się odwraca, reaguje radością. Zaczyna identyfikować słowo z osobą. Pierwsze słowa pojawiają się w okolicy pierwszych urodzin. Roczne dziecko powinno wypowiadać od jednego do około dziesięciu słów, przy czym warto podkreślić, że jako słowa traktujemy dźwięki, które są każdorazowo wypowiadane w odniesieniu do tej samej rzeczy, osoby lub sytuacji. Słowem będzie więc zarówno „mama”, jak i „bam” jako określenie upadku, „pi” jako piłka, „au” jako „hau” oznaczające psa.
Może się zdarzyć, że dwulatek nie mówi. Czy w tym wypadku mamy już do czynienia z opóźnionym rozwojem mowy?
Zdecydowanie tak. Opóźniony rozwój mowy stwierdzamy wówczas, gdy mowa dziecka nie rozwija się zgodnie z tym, jak powinna się rozwijać w jego wieku. Pamiętajmy jednak o dwóch rzeczach. Po pierwsze, każde dziecko rozwija się w swoim tempie i diagnozując je, bierzemy pod uwagę rozwój nie tylko mowy, ale także innych sfer poznawczych (wzrok, słuch, emocje, pamięć, motoryka) i bazowych umiejętności komunikacyjnych (kontakt wzrokowy, pole wspólnej uwagi, gest wskazywania palcem). Odnosimy je do norm, które pozwalają nam zdecydować, czy problem dziecka wymaga interwencji specjalisty. Po drugie, opóźniony rozwój mowy to jedna z możliwości. Logopeda, który diagnozuje niemówiącego dwulatka, musi zweryfikować, czy nie jest to inne zaburzenie mowy. Ma to znaczenie w planowaniu dalszych działań, które mają pomóc dziecku.
(...) najlepszą podpowiedzią jest intuicja rodzica. Jeśli ty, jako mama czy tata, czujesz, że mowa twojego dziecka nie rozwija się prawidłowo, sprawdź to u specjalisty.
Czym taka nieprawidłowość może być spowodowana?
Nie można dać jednoznacznej odpowiedzi, bo przyczyn zaburzeń mowy jest wiele. Od powikłań okołoporodowych (mikrowylewy, niedotlenienia), przez brak stymulacji językowej w otoczeniu, po wychowywanie w środowisku, które nie sprzyja rozwojowi mowy. To ostatnie widzimy coraz częściej, żyjemy w trudnych czasach dla rozwoju języka. Dzieci wychowują się w zupełnie innych środowiskach niż te, które my pamiętamy z naszego dzieciństwa. Dawniej bawiliśmy się czym popadło, wymyślaliśmy własne zabawy „z niczego”, rysowaliśmy patykiem w błocie, a telewizję oglądaliśmy rzadko. Dziś dzieci otoczone są ekranami (tzw. wysoką technologią) już od pierwszych dni życia. Spędzają przed nimi dużo czasu, zdecydowanie mniej mają interakcji rówieśniczych. Coraz więcej zabawek gra, świeci i wydaje odgłosy. To wszystko nie wspiera pracy lewej półkuli mózgu, która specjalizuje się w odbiorze i przetwarzaniu języka, a wręcz przeciwnie, stymuluje nadmiernie półkulę prawą. Oczywiście przerysowuję nieco, bo przecież nie każde dziecko wychowuje się w ten sposób, ale jest to wyraźna tendencja społeczna, której skutki obserwujemy w gabinetach logopedycznych.
Jak rodzice powinni postąpić w takim przypadku? Czy na tym etapie wizyta u logopedy jest koniecznością?
Jestem zdania, że najlepszą podpowiedzią jest intuicja rodzica. Jeśli ty, jako mama czy tata, czujesz, że mowa twojego dziecka nie rozwija się prawidłowo, sprawdź to u specjalisty. Nie tylko będziesz spokojnym rodzicem, ale dasz dziecku najlepszy prezent. Niemożność komunikacji językowej to nie tylko „brak mówienia”. Dzieci, które nie mówią, przeżywają często ogromną frustrację i złość. Nie potrafią komunikować swoich potrzeb, obaw i lęków. Czują się niezrozumiane i „inne”. Wystarczy przypomnieć sobie sytuację, jak się czuliśmy w środowisku obcojęzycznym, kiedy nie znaliśmy języka otoczenia. Strasznie, prawda?

A może jest coś, co rodzice mogą zrobić we własnym zakresie?
Na pewno ograniczyć tzw. bodźce prawopółkulowe, czyli tablet, smartfon, telewizor, grające zabawki. W razie poważnych zaburzeń rozwoju mowy często niezbędnym elementem terapii logopedycznej jest całkowite ich wyeliminowanie na jakiś czas. Warto w tym zakresie stosować się do zaleceń WHO, które jasno określają bezpieczny czas korzystania z ekranów w poszczególnych przedziałach wiekowych dziecka. Zgodnie z tymi zaleceniami dzieci do ukończenia drugiego roku życia nie powinny mieć żadnej styczności z ekranami. Dzieci w wieku od dwóch do czterech lat powinny korzystać z nich tylko pod kontrolą osoby dorosłej, przez maksymalnie godzinę dziennie. Dzieci powyżej piątego roku życia nie powinny spędzać przed ekranem powyżej dwóch godzin dziennie.
Często się mówi: „ma jeszcze czas”, „na pewno zaraz zacznie mówić”. To dobre podejście?
Ani ja, ani rodzic, który wypowiada takie zdanie, nie mamy absolutnie żadnej pewności, czy dziecko „się rozgada”. Może tak, a co, jeśli nie? Ryzykowanie jest tu wyjątkowo niebezpieczną strategią, której osobiście się obawiam. Mózg jest najbardziej plastyczny w pierwszych trzech latach życia dziecka. Oznacza to, że jeśli wymaga ono wsparcia terapeutycznego, w tym okresie da się najwięcej wypracować i wyćwiczyć. Szkoda tego czasu, kiedy okazuje się, że jednak było to potrzebne, bo dziecko nie „rozgadało się” samo.
Im wcześniej zareagujemy, tym szybciej możemy osiągnąć widoczne postępy w rozwoju, właśnie ze względu na wspomnianą plastyczność mózgu, która utrzymuje się na najwyższym poziomie w pierwszych latach życia.
Czy dziecko, które nie mówi w wieku dwóch lat, ma szansę na prawidłowy rozwój?
Na pewno ma szansę. Kluczem jest bardzo dokładna i rzetelna diagnoza, a także zaplanowanie działań, które temu konkretnemu dziecku pomogą. Nie ma uniwersalnych wskazówek czy terapii – każde dziecko jest inne. Inna jest przyczyna opóźnionego rozwoju mowy, inne będą metody działania logopedy. Im wcześniej zareagujemy, tym szybciej możemy osiągnąć widoczne postępy w rozwoju, właśnie ze względu na wspomnianą plastyczność mózgu, która utrzymuje się na najwyższym poziomie w pierwszych latach życia. To w mojej ocenie najważniejszy argument za tym, by nie czekać, a reagować od razu!
Zastanawiam się, czy trudności z mową są dziedziczne. Rodzice zaczęli późno mówić, to i dziecko będzie miało podobnie?
Rzeczywiście, pojawiają się badania naukowe, których wyniki wskazują, że pewne czynniki genetyczne mogą warunkować trudności z rozwojem mowy. Obserwujemy takie przypadki w naszych gabinetach logopedycznych. Jednak nie warto traktować tego jako uzasadnienia braku reakcji ze strony rodzica. Nawet jeśli mama lub tata zaczęli mówić w wieku czterech lat, to było kilkadziesiąt lat wcześniej. Nauka, wiedza o skutkach niemówienia u dzieci i sposoby postępowania w takiej sytuacji znacząco się zmieniły.