psycholog

Czas na zwierzę?

12 grudnia

Czas na zwierzę?

Wzięcie psa lub innego zwierzęcia to bardzo poważna decyzja. To związek na kilkanaście lat. Przemyślmy to sto razy, zanim w świątecznym uniesieniu wykonamy ten krok.

Jeśli czujecie się na to gotowi, jeśli chcecie dać psu dom i dyktuje wam to serce, a nie dziecko w liście do Mikołaja, to wspaniale. W schroniskach wiele zwierząt czeka na dom. Jeśli jednak macie jakiekolwiek wątpliwości, zatrzymajcie się i nie róbcie tego pod wpływem impulsu. To wybór na długo.

Wszystkich, zdecydowanych i wahających się, zapraszam na rozmowę z Dorotą Sumińska, miłośniczką zwierząt i ludzi. Może wam bardzo pomóc w podjęciu słusznej decyzji.

*

Może na dzień dobry o tym, żeby nie kupować zwierząt?

Kupować, ale tylko pluszowe!

A co z żywymi?

Zwierząt się w ogóle nie kupuje. Nie powinno kupować się żywych zwierzaków, tylko brać stąd, skąd są do wzięcia.

Dzieci często proszą Mikołaja o psa albo inne zwierzę. W tym czasie ludzie biorą psy ze schronisk.

Na prezent? Nie, to zły pomysł. Psa bierzemy nie po to, by zrobić zeń prezent, chyba że sobie. Ten prezent ma zamieszkać nie tylko w naszym domu, ale przede wszystkim w sercu.

Nie robi się prezentów z kogoś, z żywej istoty. Nie można robić prezentu z istoty, w której bije takie samo serce, jak nasze. To nie jest rzecz!

Biorąc zwierzę do domu jesteśmy świadomi odpowiedzialności i obowiązku, jakie za tym idą?

Odpowiedzialnością i obowiązkiem jest całe życie. A największą odpowiedzialność ponosimy za siebie.

Zacznijmy od tego, że posiadanie dzieci nie jest niczym nadzwyczajnym, rodzimy je od tysięcy lat. Mimo to, teraz potrzebujemy instrukcji obsługi dziecka. Kobiety uczą się rodzić, karmić piersią, a przecież to jest coś, co człowiek robi od zawsze. Inaczej nie byłoby gatunku, ale nagle sprawia nam to trudność. Psy czy koty, które są z nami od tysięcy lat, nagle też stały się problemem. Nie wiem dlaczego, ale my przestajemy umieć czuć i mieć ze sobą relację – z tego to wszystko wynika. Jeśli tak ma być, nie powinniśmy mieć ani dzieci, ani psów. Bardzo wielu ludzi, mówię to z pełną odpowiedzialnością, nie powinno sprawować pieczy nad zależnymi od siebie istotami. I nie ma znaczenia, czy to dzieci, czy zwierzęta. Jeśli tacy ludzie nie mają prawdziwej potrzeby płynącej z serca, nie można ich do tego zachęcać, bo wiadomo co się potem dzieje, i z dziećmi, i ze zwierzętami.

Myślę, że żadna rodzina, która ma normalne relacje, która kocha swoje dzieci, nie będzie miała problemu z psem.

Dziecko potrzebuje jakiegoś przygotowania przed pojawieniem się zwierzęcia w domu?

Zarówno dziecko, jak i zwierzę jest w domu czymś naturalnym. Nie widzę powodów do jakiegoś specjalnego przygotowywania kogokolwiek.

Myślę, że daliśmy sobie namieszać w głowie wszystkimi tymi szkółkami, instruktażami, książkami, kursami tresury – nienawidzę tego słowa, coś takiego nie powinno istnieć. Większość  tego typu działań nie powinno mieć miejsca, bo one robią więcej krzywdy niż pożytku. Naprawdę to bardzo krzywdzi zwierzęta, ale też ludzi, bo zostawia ich w nieświadomości i głupocie. Pies, tak jak my, jest istotą społeczną i niczego bardziej nie pragnie niż zgodnej rodziny. Jeśli nie będziemy go traktować jak zdalnie sterowanej maszyny, ani mieć wymagań, którym nie sprosta, wszystko będzie OK. No i najważniejsza sprawa – moda na rasy uznane za agresywne. Po pierwsze ta moda jest jaskrawym przejawem rasizmu, a po drugie psy obarczone spuścizną genetyczną łatwo generującą agresję mogą w nieodpowiedzialnych rękach stać się niebezpieczne nie tylko dla dziecka.

Tak naprawdę dziecko i pies dogadają się cudownie, dlatego że oboje nie kierują się rozsądkiem, jakąś kalkulacją, tylko emocjami i uczuciami. Dzieci znacznie lepiej kontaktują się ze zwierzętami, aniżeli dorośli ludzie, my możemy tylko patrzeć i się uczyć.

Zwierzę kocha? Przywiązuje się?

Z miłości wynika przywiązanie, z przywiązania wynika miłość. Uczucia i emocje, które my przypisujemy ludziom, zwierzęta miały dużo wcześniej. Człowiek ma taki sam instynkt jak zwierzę. Matka ludzka ma taki sam instynkt macierzyński jak matka psia czy mysia. Miłość we współczesnym, ludzkim rozumieniu jest bardzo nieprecyzyjnym pojęciem, bardzo otwartym: my kochamy pierogi i podróże, ale za mało kochamy swoje rodziny.

Odpowiadając na to, co miała pani na myśli, pytając, czy pies kocha: na pewno umie to znacznie lepiej niż człowiek, dlatego że nie kocha interesownie, co w bardzo wielu przypadkach robią ludzie. To my nazywamy miłością różne uczucia związane z naszym interesem. Nie robi tego żadne zwierzę. Nie można powiedzieć, że nigdy, bo czasem się zdarza, ale nie nazywa tego miłością.

Lubimy mówić, że psy to nasi przyjaciele, że są członkami rodziny.

Żaden pies nie jest naszym przyjacielem, bo przyjaźni się nie kupuje, ani nie można jej wymagać jednostronnie. Pies jest wyłącznie naszym niewolnikiem. My decydujemy o jego narodzinach, śmierci i wszystkim, co robi w życiu. To jest totalne ubezwłasnowolnienie. Wiec ten niewolnik, skazany na obcą sobie gatunkowo rodzinę, nie ma wyjścia. W nim jest bardzo dużo uczuć społecznych, które nazywamy miłością. On musi nas kochać, bez nas nie istnieje, jesteśmy jego bogami, panami każdej minuty. Nigdy nie będziemy kochać go tak, jak on nas. My mamy sto innych celów w życiu i obiektów miłości, pies ma tylko i wyłącznie nas.

Czego możemy uczyć się od zwierząt?

Wszystkiego, czego nam potrzeba. Nie nauczymy się tabliczki mnożenia, ale nie sądzę, żeby była nam najbardziej potrzebna. Jeśli chodzi o emocje i uczucia, to zwierzę nauczy nas wszystkiego, czego nam brakuje. Naprawdę, wszystkiego.

Czy wspólny rodzinny wolontariat w schronisku dla zwierząt to dobry pomysł?

Zdecydowanie nie. Uczymy wtedy dzieci, że schronisko jest miejscem przeznaczenia zwierząt, a schronisk nie powinno być w ogóle. To straszne miejsca, nie ma się co oszukiwać. Jak dziecku się to opatrzy, to stanie się dla niego jakąś normą, a to źle. Uważam, że dziecko pracujące jako wolontariusz, powinno być już tych spraw świadome, a więc jeśli wolontariat, to z nastolatkiem. Poza tym, jeżeli idziemy z dzieckiem do schroniska, to musimy stamtąd wyjść z psem albo kotem. A najlepiej z dwoma psami i dwoma kotami. Uczymy je wtedy, że jak ktoś jest w potrzebie, to mu się pomaga.

Co czuje pies wzięty ze schroniska?

Pies nie wie, po co go bierzemy. On nie wie, czy chcemy go zjeść, czy powiesić na drucie, zwierzęta ze schronisk są na ogół po różnych trudnych przejściach, więc trzeba dać im czas, ale są i takie, które od razu cudownie się odnajdują.

Chcąc wziąć psa ze schroniska, gdy jest w domu dziecko, musimy się dowiedzieć od opiekunów schroniskowych, które psy lubią dzieci. Musimy też wytłumaczyć dziecku, że psu nie wolno się narzucać. Zresztą nie należy tego robić w stosunku do nikogo. Pies musi mieć czas na odnalezienie swojego miejsca w nowym domu. Dla niego to jest jedna wielka niewiadoma i ma pełne prawo się bać. Tym bardziej, że dotychczasowe doświadczenia z naszym gatunkiem nie były najlepsze.

Dziecko może wejść w rolę opiekuna?

Psy i dzieci są tak naprawdę na tym samym poziomie w domu pod opieką rodziców. Psy to są te dzieci, które nigdy nie dorosną i nie wyjdą z domu, ale ich prawa powinny być bardzo podobne. Nie trzeba z dziecka robić tresera, nie wolno kłaść na dziecko odpowiedzialności za zwierzę. Dziecko może przy nas uczyć się opieki nad zwierzęciem, bardzo chętnie będzie to robiło. Ale nie mamy prawa powierzać małemu człowiekowi opieki i odpowiedzialności nad kimś, kto ma właściwie jeszcze mniej praw. Nie wolno tego robić!

A co w sytuacji, kiedy zwierzę ma problem z akceptacją dziecka?

W rodzinie, w której panują zdrowe relacje i nikt nikogo nie „tresuje”, nie powinno być takich kłopotów. Jeżeli są, to znaczy, że coś złego dzieje się z rodziną. Bardzo często mam do czynienia z rodzinami, które nie radzą sobie z psem i zawsze przyczyna tkwi w rodzinie, nie w psie. Albo się boją, albo leją dzieci, albo piją, albo mają jakieś dziwne przyzwyczajenia, które kończą się przemocą fizyczną lub psychiczną. A barometrem rodzinnych napięć jest i pies, i dziecko. Najczęściej problemy psychologiczne dzieci wynikają z problemów dorosłej części rodziny. Tak samo jest z psami. Jeżeli w rodzinie są zdrowe relacje, każdy może liczyć na szacunek, miłość i spełnienie swoich życiowych potrzeb, to problemów nie ma. Natomiast jeśli ludzie mają problem ze sobą, to nie powinni brać psa, bo w konsekwencji pies będzie miał problem z nimi.

Sama miałam taką sytuację, pies nie zaakceptował mojego drugiego dziecka. Z pierwszym nie miał problemu, ale na maleńką córkę powarkiwał, obsikiwał jej kocyk i zabawki.

Bardzo możliwe, że kiedy była pani w ciąży z córeczką, to za sprawą prolaktyny stała się pani bardzo czuła dla psa. Obdarzyła go pani wyjątkową czułością i serdecznością. Siłą rzeczy, jak urodziło się dziecko, zupełnie naturalnie, skierowała pani to wszystko na nie, a pies został bez niczego i pomyślał: na co mi to dziecko? Tak mnie kochała, a jak ono się pojawiło, to nic dla mnie nie zostało.

Był taki film Felliniego, w jednej ze scen w kołysce leży noworodek, rodzina się cieszy, a za rogiem czai się starszy brat z cegłą, którą chce wrzucić do kołyski. Prawie zawsze starsze rodzeństwo jest zazdrosne o malucha, na którym skupia się cała uwaga rodziny. To nic nadzwyczajnego. Psy zachowują się bardzo podobnie. Mają pełne prawo być zazdrosne o kolejne zwierzę, które przyprowadza się do domu, czy dziecko, które się rodzi. To jest bardzo naturalne zachowanie. Dlatego szczególnie kobiety będące w ciąży powinny pamiętać, żeby troszeczkę się pohamować, gdy przed rozwiązaniem mają ogromną potrzebę czułości i troski. Po porodzie nie starczy im rąk i dla psa, i dla dziecka. A z reguły jest taki scenariusz, że te przyszłe mamy jakoś nieprawdopodobnie hołubią psa, a potem rodzi się dziecko i o psie zapominają. I on zwyczajnie jest zazdrosny tak, jak każdy byłby.

Jak pomóc psu w tej nowej sytuacji?

Nie zapominać o nim. On też się cieszy, kiedy urodzi się ludzkie szczenię. Pozwólmy mu od samego początku towarzyszyć w opiece. Jak tylko dziecko przyjdzie do domu, niech pies powącha, poliże, niech będzie przy przewijaniu, kąpaniu, karmieniu, oczywiście, jeśli ma taką potrzebę. Nie wszystkie psy ją mają.

Czyli mamy potraktować psa tak, jak traktujemy starsze rodzeństwo noworodka?

Dokładnie tak, bo kierują nimi te same emocje i uczucia. To jest taka sama zazdrość. Pies nie tylko robi się niesforny, ale może okazywać niechęć do nowego członka rodziny, tak samo jak starszy brat czy siostra. Starsze dziecko może wrócić do robienia w majtki, plucia zupką. Pies co prawda objawia zazdrość trochę inaczej, ale jest mu równie ciężko.

Znam też odwrotną sytuację, rodzina wzięła kota, wszyscy bardzo chcieli, a teraz dziecko jest zazdrosne o uwagę mamy. Co by pani poradziła?

Szybko wziąć drugiego kota. Koty zajmą się sobą, a mama będzie mogła skupić się na dziecku.

Zmieniając temat, chciałam zapytać o dokarmianie ptaków. Dzieci to bardzo lubią, jak robić to dobrze?

Musimy karmić, bo w zniszczonym środowisku trudno o pokarm. Szczególnie zimą. Dobrze jest zacząć już w listopadzie i karmić aż będzie ciepło, aż przestaną przylatywać. Ja karmię do kwietnia. Zasada jest jedna: jak się zacznie, nie wolno przestać, trzeba tak robić, żeby jedzenie cały czas było w karmniku.

Czym karmić?

Nasiona, ziarno, nasiona, ziarno – fantastyczny jest niełuskany słonecznik. Tylko tym nie zrobimy im krzywdy.

Którą ze swoich książek poleciłaby Pani pod choinkę?

Bajki o jeżu: „Jak jeż Jerzy został tatą” i „Wierzę w jeże”. Polecam też wszystkie z serii „Dlaczego” – ostatnia jest o tym, „Dlaczego ziewamy”. Poza nią jest jeszcze „Dlaczego oczy kota świecą w nocy” i Dlaczego hipopotam jest gruby”.

Dlaczego ziewamy?

Proszę przeczytać, wszystkiego się pani dowie.

Przeczytam. Dziękuję za rozmowę. 

Rozmawiała: Paulina Filipowicz

Zdjęcia: Aga Spencer

*

Dorota Sumińska – doktor weterynarii, psycholog zwierzęcy, miłośniczka ludzi i zwierząt. Prowadząca radiowe i telewizyjne programy o zwierzętach.  Autorka książek dla dzieci i dorosłych.