COODOtwórczynie
Rozmowa z Kasią Bigos
Kasia Bigos to zuch dziewczyna. Porusza na swoim blogu trudne tematy związane z ciążą i połogiem, zarówno w aspekcie cielesności, jak i fizjologii. I czyta się ją z przyjemnością.
Pewnie, że łatwiej byłoby milczeć, podkulić ogon, opowiadać o samych urokach macierzyństwa i robić dobrą minę do złej gry. Ale pójście na łatwiznę nie mieści się Kasi w głowie. Trenerka, autorka bloga Fitness w wielkim mieście i mama 5-miesięcznej Róży woli działać, zbierać wiedzę i dzielić się nią z innymi mamami. Charyzma, odwaga, pogoda ducha i wewnętrzny spokój Kasi sprawił, że z miejsca zaprosiłyśmy ją do tworzonego wspólnie z marką Coodo cyklu spotkań COODOtwórczynie. Kasia Bigos opowiada o kampanii Fake Off, zwolnieniu tempa i znajdowaniu balansu pomiędzy intensywnymi treningami a byciem mamą oraz potrzebie czułości wobec siebie samej. Posłuchajcie.
*
Wiem, że te temat był niedawno bardzo gorący i wywołał lawinę pytań, ale czuję, że jeśli go nie dotkniemy, obraz twojej osoby będzie niepełny. Dlatego pozwól, że zapytam, jak z perspektywy czasu oceniasz swoje wypowiedzi i udział w kampanii Fake Off?
Ta kampania była jedną z ważniejszych rzeczy, jaką zrobiłam dla siebie i, jak się okazuje, także dla innych kobiet. Dostałam po tym rekordową liczbę wiadomości z podziękowaniami. Dziewczyny pisały, że w czasach, gdy media kreują obraz idealnego kobiecego wizerunku, trudno zaakceptować zmiany, jakie przynosi urodzenie dziecka. Pokazanie, że ciało trenerki wygląda tak samo jak ciało większości kobiet, przyniosło im swego rodzaju ulgę. To taki pierwiastek normalności w tym wyidealizowanym świecie. Zależało mi na tym, by pokazać mamom, żeby dały sobie czas. Że nie trzeba wyglądać po porodzie jak modelka, że te zmiany są normalne, że taka jest nasza fizjologia. Że nie trzeba się katować. No i najważniejsze, że to ciało trzeba kochać, bo przyniosło nam na świat ukochane dziecko. Czy workowaty brzuch, cellulit lub kilka dodatkowych kilogramów to coś, czego naprawdę nie jesteśmy w stanie zaakceptować w zamian za taki cud? Przecież jeśli tylko człowiek chce, da radę się ogarnąć i po czasie wszystko może wrócić do formy. Czasem nie wraca do niej w pełni – to fakt, ale wiele można wypracować. Uważam, że warto było przyłączyć się do akcji.
Jesteś mamą 5-miesięcznej córeczki. To dla ciebie nowe doświadczenie. Jak sobie radzisz?
Na szczęście jakoś udaje mi się godzić pracę z byciem mamą, choć przyznaję, że to nie jest łatwe zadanie.
Masz blisko siebie kogoś, kto ci pomaga w codziennej logistyce?
Mój mąż Andrzej pomaga mi we wszystkim! Jest najlepszym tatą na świecie. To dzięki niemu mam szansę wrócić do treningów i pracy. Nie mamy na miejscu żadnej babci, jedynie moją siostrę, która pomaga, kiedy może. Jest mamą chrzestną Róży. Prawda jest jednak taka, że życie totalnie się zmieniło i nie zawsze da się wszystko zaplanować. Wczoraj udało mi się spędzić cały dzień na planie projektu reklamowego z branży beauty, ale dziś na przykład musiałam odwołać pracę na dużym evencie znanej marki sportowej, bo córcia potrzebuje spokoju i mamy. Karmię piersią, więc wszędzie ją ze sobą zabieram – nawet na treningach z grupami dzielimy się z mężem opieką nad nią, ale czasem to dla niej zbyt wiele. Staram się to wychwytywać i dawać jej więcej przestrzeni i spokoju.
Jak szybko po porodzie wróciłaś do pracy?
Po przysłowiowych 6 tygodniach odwiedziłam fizjoterapeutkę uroginekologiczną i ginekologa, by sprawdzili, jak po połogu mają się kobiece tematy. Dostałam zielone światło, ale okazało się też, że mięśnie dna miednicy są za słabe na treningi skocznościowe. Odpadają także treningi na brzuch, ale odradzam je po porodzie wszystkim kobietom, o ile zależy im na tym, by mięsień prosty się ładnie zszedł lub bardziej się nie rozszedł. Ja zaczęłam od stretchingu i treningów typu mobility, dopiero po upływie 2,5 miesiąca po porodzie rozpoczęłam pierwsze treningi wzmacniające. Teraz, w 4. miesiące po porodzie, wciąż bacznie obserwuję ciało i to, co się z nim dzieje. I do tego układam trening dla siebie. Oczywiście nie ma teraz mowy o dawnej systematyczności, ale staram się trenować, kiedy tylko mogę.
Kiedy, twoim zdaniem, jest odpowiedni moment na powrót do sportu?
Trudno to jednoznacznie określić. Brakowało mi treningów jak tlenu, więc chciałam wrócić na salę, tak szybko, jak się da. Myślę, że naprawdę każda kobieta po porodzie obowiązkowo powinna odwiedzić specjalistę i najpierw skupić się na tym, by zadbać o istotniejsze sprawy niż six pack. Jeśli wszystko jest OK, warto zacząć. Im szybciej – oczywiście bez przesady – tym lepiej. Wydaje mi się, że aktywność pomaga poradzić sobie z hormonami i złym samopoczuciem. Poza tym, im dłużej zwlekamy, tym trudniej się potem zebrać. To nie muszą być od razu treningi 3 razy w tygodniu na siłce, ale chociaż jakiś mały trening 20-minutowy podczas drzemki malucha.
Jak zmienił się twój rozkład dnia, od kiedy jesteś mamą?
Cóż, Róża jest na pierwszym miejscu, więc plan dnia układam pod nią. Ale ja mam taką pracę, że każdy dzień jest inny, więc trudno to jednoznacznie opisać. Dużo wyjeżdżamy, Róża zrobiła już z nami ok. 5 tysięcy kilometrów, bo taką mamy pracę, że wybywamy na obozy i szkolenia, które często są organizowane na drugim końcu Polski. Nie zawsze jest łatwo, ale staramy się jak umiemy. Gdy jesteśmy w domu, spędzam z Różą poranki. Ćwiczę z nią, idę na spacer, staram się nie korzystać wtedy z komputera i telefonu, i poświęcić czas tylko jej. Potem, w zależności od dnia, zwykle gdzieś muszę się ruszyć. Niewiele mam teraz takich dni, w których cały dzień jestem w domu, ale w większości przypadków zabieram ją ze sobą.
Czy często zdarza ci się robić kilka rzeczy naraz?
Przyrzekałam sobie, że tak nie będzie, ale nic z tego. Przyznaję się. Czasem jestem dumna, że udaje mi się realizować tyle tematów z tak małym dzieckiem, ale chyba częściej rodzi to pewną frustrację, że nie umiem i nie mogę już funkcjonować jak dawniej. Myślę, że każda mama jest wielozadaniowa. Dopóki nie urodziłam, nie wiedziałam, z jak wieloma tematami będę musiała sobie poradzić.
Czy znajdujesz w ciągu dnia czas tylko dla siebie? Co wtedy robisz?
Zdrowy egoizm jest czymś ważnym. Już po czterech tygodniach od porodu zaczęłam sprawiać sobie małe przyjemności: wyjście do fryzjera, na rzęsy, do kosmetyczki. To poprawia nastrój i dobrze robi na głowę. Wolny czas wykorzystuję też na swoje treningi.
Jak najskuteczniej odpoczywasz?
Nie mam teraz na to wiele czasu, bo dużo pracuję. Czasem, kiedy Róża zaśnie wcześniej – co zdarza się dość rzadko – mam chwilę na kąpiel.
Jaka jest Róża?
Jest wspaniałym, grzecznym dzieckiem. Chwilę nam zajęło uregulowanie jej doby, ale teraz śpi w nocy, budzi się zwykle tylko na karmienie. W ciągu dnia nie śpi za to prawie wcale, ale absolutnie nie narzekam, bo wiem, jak ciężko mają inne mamy borykające się na przykład z kolkami.
Co cię zaskoczyło w tym małym człowieku i jak znosisz tempo zmian, które u noworodka jest przecież zawrotne?
Zaskakujące są te małe, zmieniające się absolutnie każdego dnia rzeczy. Jej uśmiech jest dla mnie jak lek na całe zło. Wydaje mi się, że szybko i zdrowo się rozwija. Jest niesamowita. Najbardziej kocham poranki po jej przebudzeniu, kiedy gaworzy tak, jakby mi opowiadała o swoich snach. Patrze na nią i nieustannie się dziwię, jak ten czas leci!
Dziękuję za rozmowę, dzielna dziewczyno!
*
Róża ma na sobie wrzosową sukienkę, sukienkę na szelkach w kolorze pudrowego różu, wrzosowy rampers i sukienkę oversize w kolorze musztardowym.
Zdjęcia: Ewa Przedpełska
Rozmawiała: Dominika Janik
*
Kasia Bigos
Mama 5-miesięcznej Róży. Mistrzyni Polski i Europy Pole Sport 2015 w kategorii duety. Z wykształcenia dziennikarka, politolog, specjalistka od PR oraz kosmetyczka. Z miłości do sportu została także instruktorką fitness oraz pole dance. Od 7 lat zajmuje się fitnessem i zdrowym trybem życia. Obecnie głównie pisze oraz trenuje i uczy innych. Uczestniczka specjalistycznych szkoleń sportowych oraz dietetycznych. Autorka popularnego programu treningowego Fireworkout. Na co dzień prowadzi zajęcia stacjonarne w warszawskiej szkole tańca Free Art Fusion oraz warsztaty pole dance na terenie całej Polski.