Codzienne historie to jest coś, co daje nam, mamom najwięcej. Co jest magnesem naszej uwagi, co pozwala zrozumieć, pozachwycać się, empatyzować. Dziś zaprzyjaźniamy się z Samią.
Ładnie kojarzycie. My już się przecież trochę znamy, bo Samia, twórczyni projektu Mamaloona, współorganizatorka zlotów Lunarek i mama 2-letniej Mai wdawała się ze mną w spontaniczne pogawędki w niedalekiej i tej nieco dalszej przeszłości. Tym razem wpadłyśmy do niej z fotografką Anitą Suchocką i naręczem ciepłych jeszcze ubranek z najnowszej, jesienno-zimowej kolekcji marki Coodo, pogawędzić o oswajaniu codzienności, troskliwości wobec bliskich i wobec siebie, podążaniu za naturalnym rytmem i kołysaniu się do niego. Musicie wiedzieć, że sierpniowe odwiedziny u naszej nowej Coodotwórczyni to jedno z najbardziej kojących zdarzeń, jakie można sobie wyobrazić. Kuchenne przepychanki, stukanie butami po rozświetlonych popołudniowym słońcem schodach, szuranie po dywanie z liści i pałaszowanie lodów – wszystko to działo się w aurze miłości i spokoju. Sami zobaczcie i posłuchajcie, jakie piękne jest to Samii i Mai kochanie.
*
Jak było na lipcowym zlocie Lunarek na Podlasiu? Jak wrażenia?
Na zlocie było… intensywnie. Był to dla nas, organizatorek, weekend pełen wyzwań, uniesień, upadków i ponownych wzlotów. Dałyśmy sobie największą z możliwych lekcji, bo uczyłyśmy się poprzez doświadczenie. Przez kilka dni doznałam intensywności uczuć wielkości tsunami, szybkich przejść pomiędzy stanami emocjonalnymi, ale również ogromnej fali miłości w stosunku do kobiet, które poznałam. Wyzwaniem była pogoda, były warunki, był brak naszego doświadczenia w organizowaniu zlotów. Ale miałyśmy chęci ponad możliwości i ostatecznie doświadczyłyśmy wszystkie cudownej wymiany energii. Kobiety przyjechały z różnych zakątków Polski, każda była piękna i wyjątkowa. Dużo płakałyśmy, śmiałyśmy się, uczyłyśmy się od siebie nawzajem. To był weekend wielkiej transformacji każdej z nas i pokazało nam to, że największe rzeczy mają miejsce, kiedy gromadzimy się razem.
To chyba znaczy, że będą następne zloty. Mów kiedy?
Kolejny zlot odbędzie się zimą, a jeszcze kolejny latem.
A więc wciąż dużo się dzieje. Lubisz się z rutyną?
Z jednej strony tak, a z drugiej – nasz styl życia nie pozwala mi się nią rozkoszować, bo ilekroć zaczynam ją czuć, to już wyjeżdżamy. Uwielbiam być w naszym domu, siedzieć w jednym miejscu i obserwować powolne zmiany w przyrodzie. Jednak wybrałam mężczyznę podróżnika, który nie wysiedzi dłużej w jednym miejscu. Dzięki niemu nasza codzienność jest zmienna, barwna i pełna zapachów z różnych stron świata.
Czy czujesz, że nad nią panujesz? Masz poczucie sprawczości nad tym, co się wokoło dzieje?
Nie panuję nad rzeczywistością – po prostu pozwalam jej się wydarzać. Lubię obserwować życie, świat i rozmawiać z rzeczywistością. Nasza codzienna rutyna jest bardzo ruchoma, odkryłam jednak, że potrzebuję tej organizacji, żeby czuć wewnętrzny spokój, móc realizować swoje pomysły i mieć przestrzeń na to, co chcę wyrażać. Kiedy jesteśmy w naszym domu, organizacja i życie są bardzo spokojne i powolne. Górska dolina temu sprzyja.
Co masz na myśli?
Mam wrażenie, że przez to położenie panuje cisza zarówno wokół mnie, jak i w moim wnętrzu. Czuję się otulona górami.
Ale ładnie to ujęłaś. Powiedz, jak się dzielicie z Luką, chłopakiem-podróżnikiem, codziennymi obowiązkami?
Podział obowiązków mamy jasny – taki, który sprzyja nam wszystkim. Często wymieniamy się zadaniami, ale często też lecimy z flow. Nie trzymamy się twardo wcześniej ustalonych zasad. Chociaż na naszej tablicy mamy napisane „przysięgi”, które mają nam przypominać o ważnych postanowieniach. Moja brzmi: „Będę doprowadzała sprawy do końca i będę uważniejsza”.
To chyba najtrudniejsze dwie sprawy, z jakimi mierzą się młode mamy. Zwłaszcza w momencie pozornego porządku, a realnego chaosu, kiedy dzieci podrastają i można już powoli wracać do swoich dawnych zajęć. Jak to było u ciebie?
W moim wypadku nie miałam do czego wracać. Czułam, że to moment KREACJI, a nie powrotu, że coś już bardzo chce zostać wyrażone, ale ja jeszcze nie wiedziałam co. Dzięki naszym podróżom czułam, że wewnętrznie również wędruję w swoje dalekie zakamarki. Przez pierwszy rok spędzałam czas głównie z Mają, ale miałam też dzięki temu warunki na wglądy, przemyślenia i pytania wprost: Czego pragnę? Jak chcę żyć? Co chcę dawać światu? Co mnie fascynuje? Czułam, jak z każdym kolejnym miesiącem Maja potrzebuje mnie odrobinę mniej, a mi robi się więcej przestrzeni do działania.
Jak złapać ten odpowiedni moment, żeby wszystko się działo bez poganiania i w zgodzie z sobą?
Mam poczucie, że każda mama czuje to na swój sposób i nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Czujesz to głęboko w sobie i wiesz, że to jest ten moment. Często nasze dzieci czują to razem z nami, dlatego nie mamy powodów do wyrzutów sumienia. Zresztą, kiedy kisimy się w sytuacji, która nam nie służy, czujemy się źle: my, nasze dziecko i często też nasz partner. Staram się stać blisko swoich potrzeb i kiedy czuję, że chcę czasu tylko dla siebie, to zaczynam to komunikować. Staramy się szybko znajdować rozwiązania dla potrzeb każdego członka naszej rodziny, również naszego psa (śmiech).
Czy często zdarza ci się robić kilka rzeczy naraz?
Na szczęście coraz rzadziej. Zorientowałam się, że kiedy moja uwaga jest rozproszona, to staję się coraz bardziej nerwowa. A kiedy ja jestem nerwowa, również Maja zaczyna taka być. Ciągle uczę się, jak rozdysponowywać swoją energię, uwagę i działania. Staram się po prostu być świadoma tego, co wydarza się w danym momencie. Oczywiście zatracam tą uważność, ale orientuję się o wiele szybciej niż kiedyś. Mówię sobie wtedy STOP i wracam do źródła. Z drugiej strony czuję, że my, kobiety jesteśmy poniekąd tak skonstruowane, że z pewną lekkością możemy oddawać się kilku czynnościom naraz. Czasem czuję, jakbym miała pięć par rąk. Sęk w tym, żeby nie odpłynąć za daleko od samej siebie i nie zatracić w tym wszystkim tego, co dla mnie najważniejsze.
Czy znajdujesz czas tylko dla ciebie i Luki? Jak dbać o relację na tym zwykłym, codziennym poziomie, szczególnie wtedy, gdy tak dużo się dzieje?
Nasz czas we dwójkę jest głównie wtedy, kiedy Maja śpi. Od czasu do czasu mamy okazję, żeby zostawić ją z jej ulubioną ciocią albo dziadkami, głównie jednak jesteśmy w trójkę. Tak, o relację trzeba dbać i to w zupełnie inny i nowy sposób, kiedy pojawia się dziecko. Myślę, że już wiele się nauczyliśmy, odkryliśmy siebie na nowo i zakochaliśmy się po raz setny w sobie. Nasza relacja jest na pierwszym miejscu. Wolę zostawić sprzątanie na następny dzień, żeby spędzić wspólnie wieczór. Kiedy pojawia się napięcie, moim priorytetem jest je rozładować. Zdarzają się trudniejsze momenty, ale myślę, że mamy dość dobrze rozbudowaną komunikację, więc każdy trudny moment jest dla nas kolejnym stopniem wzmacniającym relację. No i miłość. Dużo miłości. I seks. Seks to rodzaj najbliższego spotkania z możliwych. Po takiej cielesnej bliskości ma się zawsze poczucie zadbania o relację (śmiech).
Pełna zgoda, dbajmy o dziecko, o związek, ale też o siebie – trochę poprzez dbanie o innych, ale i trochę poprzez dbanie wyłącznie o siebie. Znajdujesz na to czas?
Tak. Takim najszybszym sposobem są dla mnie spacery z psem. Staram się nie brać wtedy telefonu, żeby w pełni skupić się na byciu w naturze. Mogę wtedy zwrócić całą swoją uwagę na drzewa, zapachy, wiatr, słońce. Również moje działania wymagają ode mnie bycia w cichej przestrzeni, w której nikt mi nie przeszkadza. W samotności pracuję, ale w samotności również spotykam się z samą sobą.
Jak jeszcze o siebie dbasz?
Słucham swoich potrzeb. Staram się wyłapać nawet najsubtelniejsze wołanie lub odczytać dyskomfort i wprowadzić zmianę, dzięki której poczuję się lepiej. Dbam o sen i regenerację. Uwielbiam spać, uwielbiam śnić. Staram się wykonywać poranną gimnastykę, chociaż nie zawsze mi się chce (śmiech). Ale czasem moje ciało wyraźnie o to woła.
Kiedy czujesz się tak prawdziwie, maksymalnie zadbana?
Kiedy jestem z przyjaciółkami, bliskimi mi kobietami. To odżywia mnie na wielu poziomach.
Po raz pierwszy opowiadałaś o Mai, kiedy miała 3 miesiące. Teraz jest dwuletnim człowiekiem, który wiele rzeczy robi już sam. I chodzi swoimi ścieżkami. Poproszę o update.
Maja to gangsterka – tak ją nazywamy, odkąd słucha Princess Nokii (śmiech). Zaskakuje mnie jej styl ubierania się. Na początku czułam opór wobec odświętnych różowych sukienek w motyle, ale szybko pozwoliłam jej samej decydować o tym, w co się chce ubrać. Maja ma bardzo silny charakter, więc wspinając się na płotki w tych uroczych sukienkach, wygląda dość szaleńczo. Zaskakuje mnie też jej poczucie humoru i takie kombinatorstwo. Nie spodziewałam się tego u dwulatki.
Jak znosisz tempo zmian, które towarzyszą jej rozwojowi? I twojemu rozwojowi? Jak to robić, żeby się rozwijać i koncentrować na sobie, a przy tym nie gubić ludzi, z którymi się żyje na co dzień?
Nie przeraża mnie tempo zmian, w zasadzie w ogóle go nie odczuwam. Dopiero kiedy zobaczę jakieś zdjęcia sprzed roku, to się dziwię, że to ten sam człowieczek. Jednak mam poczucie, że każdy kolejny miesiąc staje się coraz ciekawszy, więc z ekscytacją podążam w przyszłość. Bycie mamą jest dla mnie częścią osobistego rozwoju. Nie byłabym w tym miejscu, gdyby nie cały macierzyński proces, który obejmuje nie tylko mnie i dziecko, ale też relacje. To dla mnie ogromna lekcja, mam w sobie też dużo pokory i zaufania. Kiedy Maja zaczyna mi w czymś „przeszkadzać”, to pytam się samej siebie, czy na pewno to, co teraz robię, jest AŻ TAK WAŻNE? Może ona dobrze wie, co robi i po prostu lepiej będzie dla mnie i dla świata zostawić to i pójść poskakać po kałużach?
Ciekawi mnie jeszcze, jakie są twoje najnowsze zajawki.
Ostatnio fascynują mnie sny. To znaczy fascynują mnie one odkąd pamiętam, ale jakiś czas temu zaczęłam je zgłębiać od innej strony i teraz po prostu uwielbiam kłaść się do łóżka i zamykać powieki. Noce to dla mnie podróże do różnych światów i krain. Mam swój specjalny zeszyt, w którym skrupulatnie zapisuję każdy sen, który pamiętam z poprzedniej nocy. Dzięki temu poprawiam pamięć swoich snów. Łączę śnienie z fazami Księżyca i to już jest w ogóle czad.
Spróbuję. Dzięki za rozmowę.
*
Maja ma na sobie ubranka z najnowszej, jesienno-zimowej kolekcji marki Coodo.
Zdjęcia: Anita Suchocka
Rozmawiała: Dominika Janik
*
Samia Magda Mja – mama 2-letniej Mai. Prowadzi stronę Mamaloona, eksplorując tym samym temat kobiecości, płodności, cyklu menstruacyjnego. Wraz z przyjaciółką Dobrawą Borkałą współtworzy projekt Lunarium i organizuje zloty Lunarek (ostatni odbył się w lipcu). Była modelka, która brała udział m.in w wielokrotnie nagradzanej kampanii marki TAKK, sfotografowanej przez Jacka Kołodziejskiego. Mieszka w Sokołowsku.
Jeden komentarz
Przecudne zdjęcia!
Przecudne zdjęcia!
Przecudne zdjęcia!