COODOtwórczynie

Codzienność Mai

Rozmowa z Mają Kucharczyk

Codzienność Mai
Anita Suchocka

Kiedy ostatnio braliście wolne od dorosłości? Tak dawno? No to czas, żeby zadbać o swoje potrzeby i skoncentrować się wyłącznie na byciu razem. Powoli, po troszku, aż wreszcie codziennie.

Maja Kucharczyk wie doskonale, jakie to trudne, ale też wie, jak tego dokonać. Mama Janka, konserwatorka zabytków oraz bohaterka kolejnej odsłony cyklu Coodotwórczynie, tworzonego wspólnie z marką Coodo, opowie o miłości do rodziny, gór i o wypracowywaniu w sobie zdrowego, zdystansowanego podejścia do spraw, na które nie mamy wpływu. Nie zawsze wszystko jest kolorowe, bywa, że mamy pod górkę, ale zgrywanie siłaczki albo zamartwianie się na zapas tylko pogarszają sprawę. Maja podkreśla też, że trzeba w tym zgiełku znaleźć balans i zadbać o samą siebie: ,,(…) każda chwila z Jankiem jest dla mnie bezcenna i wiem, że już nigdy nie będzie tak malutki jak teraz. Ale chcę być mocna i szczęśliwa dla niego, a szczęście przynosi mi moje zadbane ciało i poczucie, że jestem dobrego zdrowia”. Ta dziewczyna to siła. Musicie ją poznać.

*

Jak ci minął dzień?

Dzień był jak zwykle intensywny. Wciąż staramy się godzić wszystkie obowiązki tak, aby Janek miał mnie i Kubę jak najwięcej dla siebie. Nie mamy opiekunki, jedna babcia pracuje zawodowo, druga jest poważnie chora i to my teraz opiekujemy się nią, tak więc Janek towarzyszy nam przez cały czas. Czasem robimy sobie wolne od dorosłości i całe dnie spędzamy tak, jakby nic poza naszymi potrzebami nie istniało. Dziś byłam w pracy, później pojechaliśmy na festiwal do Miedzianki, po położeniu Janka ugotowałam obiad, upiekłam ciasto i jagodzianki. I opaliłam ze starej farby schody w domu.

Pracowity dzień. Musisz być świetnie zorganizowana, żeby w spokoju działać na tylu polach.

Mam wsparcie. Obowiązkami dzielimy się z mężem po połowie. Jak każde z nas widzi, że coś jest do zrobienia w domu, to to robimy. Ja kocham gotować i relaksuje mnie to, więc wieczory spędzam w kuchni. Czasem proszę Kubę, żeby mi pomagał, bo uwielbiam się z nim wygłupiać, gadać głupoty. Dużo się śmiejemy, ale też prowadzimy dyskusje na różne tematy. Czasem wieczór rezerwuję sobie na domowe spa. W grudniu kupiliśmy stary poniemiecki dom i dużo w nim przyjemniej. Zajmujemy się też jego renowacją.

Kiedy ty to wszystko robisz?

Głównie wieczorami, pomiędzy wszystkimi innymi obowiązkami. Sama nie wiem, jak my to wszystko godzimy. Mam jeszcze czas na przeglądanie tego, co mnie interesuje w Internecie, i czytanie książek. Kiedy ja jestem w pracy, Kuba jest z Jankiem, ale i tak większość czasu spędza u mnie w kawiarni. Czasem przechwycam Janka i idziemy na długi spacer, a wtedy Kuba staje za barem. Moja mama, która jest ciężko chora, mieszka też blisko mojej pracy, więc trzymamy rękę na pulsie i zawsze mogę do niej przyjść. To duże ułatwienie w tej wystarczająco trudnej sytuacji.

Jak szybko po porodzie wróciłaś do pracy?

Po porodzie mieliśmy o tyle dobrze, że Kuba był bardzo dużo z nami. Janek urodził się w marcu, Kuba w czerwcu odszedł z zawodowej służby w GOPR i podjął nowe wyzwania związane również z górami. Dzięki temu jest na miejscu. W roku, w którym urodził się Janek, przeprowadziliśmy się z mieszkania do domu, otworzyliśmy własny biznes.

Dużo.

Tak, nawet bardzo. Do pracy wróciłam dopiero w maju tego roku.

Trenujesz?

Tak, ale poświęcam się raczej treningom siłowym. Dzięki nim czuję się mocna, mam świetną kondycję i energię. W tej chwili mam przerwę ze względu na kontuzję kolana. Ale żeby nie stać w miejscu, jeździmy na rowerach, chodzimy na długie spacery, kąpiemy się w rzece i rozciągamy się. Wyrzuty sumienia mam praktycznie cały czas, bo każda chwila z Jankiem jest dla mnie bezcenna i wiem, że już nigdy nie będzie tak malutki jak teraz. Ale chcę być mocna i szczęśliwa dla niego, a szczęście przynosi mi moje zadbane ciało i poczucie, że jestem dobrego zdrowia.

Jak zmienił się twój rozkład dnia, od kiedy jesteś mamą?

Całkowicie! Naprawdę wszystko zmieniło się o 180 stopni, ale mnie się to bardzo podoba.

A gdzie miejsce na panikę w twoim życiu? Zmiany cię krzepią?

Ja mam tak, że im więcej obowiązków, tym więcej chcę działać i tworzyć, tym więcej mam pomysłów. Czasem myślę sobie o tym, jak bardzo marnowaliśmy czas, gdy mieliśmy go pod dostatkiem. I tylko dla siebie, jak wiele niepotrzebnych wymówek znajdowaliśmy, jak wiele przeszkód sobie wynajdowaliśmy.

Pewnie często zdarza ci się robić kilka rzeczy naraz?

Mam to szczęście, że mój mąż chce być rodzicem na 100% i nie ma u nas podziału na mamę i tatę – oboje jesteśmy rodzicami. Dzięki temu dajemy sobie przestrzeń na swoje pasje i na odpoczynek. Gdy ja nad ranem karmię Janka piersią, Kuba z nim wstaje i mogę sobie jeszcze trochę pospać. Kuba otwiera kawiarnię, ja po godzinie dojeżdżam i przejmuję stery. Rano mam czas tylko dla siebie. Kuba wieczorami chodzi na kosza lub tenisa, ja jeżdżę na siłownię w te dni, kiedy on ma wolne od treningu. I tak się w tym wszystkim odnajdujemy. Jest intensywnie, ale to tylko moment w naszym życiu.

Co musi się wydarzyć, żebyś poczuła się naprawdę zrelaksowana?

Najskuteczniej odpoczywam, gdy wszyscy mamy dzień dla siebie. Kiedy jestem z Kubą i Jankiem na rowerze, nad rzeką, w lesie na grzybach i nic nas nie goni. Czuję wtedy spokój, szczęście Janka, moje i Kuby ze wspólnych chwil. Odpoczywam też w czasie treningu, mam wtedy czas na swoje myśli. Dobrze mi też, kiedy gotuję, pracuję w warsztacie i kiedy sprzątam.

Co ty mówisz!

Uwielbiam sprzątać. Lubię dużo myśleć, a porządkowanie temu sprzyja. To mnie relaksuje i pozwala poukładać wszystkie sprawy.

Opowiedz o Janku. Jaki to jest chłopak?

Mój synek jest promyczkiem, jak chyba każde dziecko dla swoich rodziców. Nic nowego nie powiem. Kocham dzieci i macierzyństwo jest dla mnie pasją, a spędzanie czasu z dzieckiem to możliwość powrotu do dzieciństwa. Niesamowite jest to, jak czystą istotą jest mały człowiek. Czasami zdarza mi się płakać, gdy słyszę, jak dorośli zwracają się do dzieci swoich i nie swoich też. Traktują dzieci jak podwładnych, jak istoty, które trzeba wytresować, wychować. Dla mnie bycie rodzicem na tym nie polega.

Co masz na myśli?

Na przykład zamiast zadawać dziecku milion pytań lub wydawać rozkazy, lubię opowiadać mu o swoich odczuciach, wydarzeniach z mojego życia, z dnia codziennego. Rozmawiać z nim jak z równym sobie, wyjaśniać. Jak urodziłam Janka, byłam przytłoczona ilością blogów „parentingowych”, zaskoczona tym, ile ideologii tworzy się z bycia rodzicem. Ilu ludzi przedstawia się na portalach społecznościowych jako np. „mama Natalki i Antka” zamiast podać swoje imię i nazwisko. Przytłoczyła mnie w pewnej chwili odpowiedzialność za losy tego małego człowieka, za jego zdrowie, życie. Tysiące rad, rozbieżność w opiniach, zaciekłość matek w różnych dyskusjach, skakanie sobie do gardeł.

Można na chwilę stracić grunt spod nóg.

Ludzie straszyli nas jeszcze: „zobaczycie, jak będzie miał kolki, jak ciężko jest karmić piersią, jak to boli, uzależnisz go od siebie, zobaczysz, jaka będziesz zmęczona od nieprzespanych nocy; nie śpijcie razem z dzieckiem, bo będzie miało problemy emocjonalne”. Kiedy wszystko szło z Jankiem gładko, a więc nie miał kolek, spał w nocy z przerwami na karmienia, to straszyli nas tym, co będzie, kiedy zacznie raczkować, chodzić, mówić. Ciągle coś. Wydaje mi się, że wielu ludzi ma dzieci, bo tak wypada, bo tak trzeba, a wcale nie są szczęśliwi, gdy dziecko się pojawia. Nie są na to gotowi i być może nigdy nie będą. Ja jestem szczęśliwa, gdy Janek jest głośny, biega, próbuje skakać i widzę, ile radości mu to sprawia. Jestem szczęśliwa, że jest zdrowym dzieckiem, które budzi się obok nas co rano w zdrowiu i chce żyć, poznawać, odkrywać! Kocham patrzeć jak się rozwija i jednocześnie tęsknię za tym maleństwem, którym był chwilę temu.

Bardzo podoba mi się twoje podejście do życia, jest w nim dużo spokoju. Skąd go masz?

Spokój wypracowały u mnie trudne doświadczenia ostatnich lat, przesiały też priorytety. Moim głównym lękiem jest utrata zdrowia bliskich i mojego, ale uczę się żyć teraźniejszością i działać zgodnie z intuicją. Wiem, że nie na wszystko mamy wpływ i lepiej nie planować na zapas, bo można się zawieść lub pozytywnie zaskoczyć. Wszystko może się przecież wydarzyć. Dużo stresu za mną, dużo nauki. Żeby uchronić siebie przed totalnym wypaleniem emocjonalnym musiałam przewartościować swoje dotychczasowe ideały i nauczyć się nowego, zdrowszego dla mnie podejścia do spraw. Zawsze mam w głowie motto „Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło” (chociaż wolę angielski odpowiednik „Every cloud has a silver lining” – ładniej brzmi (śmiech).

Czy czegoś ci teraz brakuje?

W obecnej sytuacji brakuje mi wyjazdów, zmiany przestrzeni i klimatu. Nie mogę na razie zostawić mamy, ale wierzę, że to wkrótce mocno nadrobimy!

Tego ci życzę i trzymam kciuki za zdrowie mamy. 

*

Janek ma na sobie ubranka z jesienno-zimowej kolekcji Coodo, m.in. malinowe ogrodniczki, musztardowe body, malinową bluzę z kapturem i bluzkę w paski.

Maja Kucharczyk – z wykształcenia konserwatorka zabytków i dzieł rzemiosła artystycznego. Zawód jest jej pasją, podobnie jak region Szklarskiej Poręby, w którym mieszka, oraz jego przedwojenne losy, architektura i historia. Kocha tamtejszą przyrodę, góry, lasy i zbieranie grzybów. Uwielbia jazdę na nartach, trening siłowy, podróże. Prowadzi kawiarnię i sklepik z produktami z regionu oraz wypożyczalnię sprzętu narciarskiego Karkonosz. Doczekała się też swojego warsztatu renowacji, który mam w domu. Żona Kuby, mama 1,5-rocznego Janka.