Nie musisz robić wszystkiego idealnie. Możesz spontanicznie zasnąć przed dziećmi albo w trakcie seansu ,,The Affair”. Nie wszystko, co zaplanowałaś, musi się udać.
Tak właśnie odbieram słowa, które już na samym początku naszej rozmowy wypowiada Kamila Pelczar, modelka i fotografka, mama 2-letniego Jeremiego i miesięcznej Romy i bohaterki współtworzonego z marką Coodo cyklu Coodotwórczynie. Z tego spotkania bije światło i zgoda na następującą kolej rzeczy – codzienne rytuały, odmierzanie czasu do przyjścia taty, plany, które nie zawsze wypalają nie są w stanie wyprowadzić Kamili z równowagi. Powiada: ,Gdybym miała spisać w formie listy, co powinnam była zrobić, nie wykreśliłabym zapewne jednej trzeciej. Paradoksalnie jednak robię dużo więcej (…) – dokonuję małej analizy siebie samej. Pożyczam jej myśl i idę z tą refleksją kawałek dalej: ile z nas, mam, ma w sobie gotowość na bycie nieprzygotowaną? Macierzyństwo bywa czasem jak podstawówka: ,,piątka z plusem” albo ,,siadaj, pała”, tyle, że tych ocen nie wystawia nam żaden nauczyciel (ta szkolna paralela chyba całkiem na miejscu). To my same stawiamy siebie pod tablicą i dokonujemy często brutalnego rozrachunku. Z czym dzisiaj nawaliłam, co mi znów nie wyszło, komu dałam za mało miłości, kogo nie dopieściłam. Kamila całą swoją świetlistą osobą zachęca do lubienia siebie, odpuszczania i pogodzenia z tym, co jest. Codziennie. Poznajcie się.
*
Jak ci minął dzień? Udało się wszystko odhaczyć z listy ,,do zrobienia”?
Odkąd jestem mamą nie patrzę już na to w ten sposób (śmiech). Gdybym miała spisać w formie listy to, co powinnam była zrobić, nie wykreśliłabym zapewne jednej trzeciej. Paradoksalnie jednak robię dużo więcej. Czasem siadając wieczorem – o ile jest to możliwe i dzieci pójdą spać o ludzkiej porze, dokonuję małej analizy siebie samej. Myślę kategoriami ,,dziś był dobry dzień, możesz być z siebie dumna” lub ten drugi scenariusz ,,o stara, dziś dałaś dupy”. Ale tak, zwykle miewam dobre dni. Niektóre mijają za szybko, inne wloką się w nieskończoność. Czasem mi żal, że czas za szybko ucieka, a czasem błagalnie wypatruję wieczoru lub pory drzemki, by móc choć chwilę pobyć sama ze sobą.
Opowiedz, jak dzielisz się z Wojtkiem codziennymi obowiązkami?
Teraz to totalny mix naszych wszelkich dotychczasowych podziałów i założeń. Każdy daje z siebie 110% i robi co trzeba. Nie mamy podzielonych obowiązków na stałe, choć od kiedy urodziła się Roma, można powiedzieć, że podzieliliśmy się trochę na dwa zespoły.
Czyli ty z Romą.
No tak, Wojtek w dużej mierze ogarnia Jeremiego, a ja jego siostrę. Bardzo tego nie chciałam, ale naprawdę nie da się inaczej. Na szczęście Jeremi jest na etapie totalnej ,,tatozy” i kocha go całym sercem. Staram się jednak spędzać z nim każdą wolną chwilę, choćby miało to być wspólne smażenie naleśników czy wieczorne położenie go spać. Musimy znaleźć przestrzeń dla siebie i robić cokolwiek tylko we dwoje.
Roma urodziła się miesiąc temu, więc macie w domu zupełnie nowy układ sił. Mieliście trudne początki?
Pierwsze tygodnie po porodzie były dla nas stosunkowo łatwe, szybko doszłam do siebie. Wojtek był z nami w domu i wszystko działo się bardzo spokojnie, naturalnie, bez większych planów. Nie wiem jak dałabym radę bez niego. Podsumowując, w naszym domu tata jest jego częścią, a nie pomocnikiem.
Jak szybko po porodzie wróciłaś do pracy?
Od razu (śmiech). Tak naprawdę, kiedy pracujesz w domu, nie ma czegoś takiego, jak urlop macierzyński. Niby zakładasz jakąś przerwę, zasuwasz w czasie ciąży ile się da, by później mieć choć chwilę oddechu, którego i tak ostatecznie nie ma. Mam w sobie jednak dużo spokoju i mimo, że wróciłam do pracy po obu porodach jakoś po tygodniu, mam dużo większą tolerancję na to, że coś nade mną wisi i powinnam była zrobić to już jakiś czas temu.
Jakim zajęciom poświęcasz obecnie najwięcej czasu?
W tej chwili moje główne zajęcie to karmienie (śmiech). Poważnie! Roma kocha być przy mamie, więc karmię i tulę ile się da. Pamiętam, jak szybko ten okres minął pierwszym razem.
Kiedy, twoim zdaniem, jest odpowiedni moment, żeby wrócić do pracy i realizowania swoich pasji? Jak namierzyć ten właściwy czas, żeby nie czuć wyrzutów sumienia i być w zgodzie z sobą?
Wydaje mi się, że najlepszym podejściem w czasie ciąży i po porodzie jest myśl typu: ,,zobaczymy, co życie przyniesie”. Nie można się nastawiać na jakieś terminy, nie można snuć zbyt wielu planów, by nie zawieść siebie samej. Codzienność z noworodkiem weryfikuje nasze założenia i plany. Myślę, że lepiej być pozytywnie zaskoczonym niż zawiedzionym, bo nie ukrywajmy, rzadko kiedy wygląda to tak pięknie, jak mogłoby nam się wydawać.
Jak to było z Jeremim?
Przez pierwsze tygodnie byłam przerażona, autentycznie. Bałam się, kiedy zaczynał płakać. Miałam dość ciągłego karmienia. Brakowało mi chwili spokoju i siebie samej. Mimo tej ogromnej miłości, bo przecież tej do dziecka nie przebije żadna inna, masz dość. Chcesz na chwilę schować go z powrotem do brzucha. W moim przypadku, a mówię teraz o pierwszym macierzyństwie, ta chęć wyrwania się z tamtejszej codzienności była na tyle silna, że niemal zmusiłam nas wszystkich do tego. Mogłam czekać, aż zadzieje się to wszystko naturalnie i w swoim czasie, ale nie dałabym rady psychicznie. Wychodzę z założenia, że trzeba zadbać o siebie, by mieć zasoby i móc zadbać o innych. Taką pierwszą odskocznią był powrót do zdjęć. Umówiłyśmy się z Anitą na sesję i przyznam szczerze, że na swój sposób mnie nimi uratowała. Tym razem nie czuję żadnego rozczarowania. Pewnie to kwestia tego, że kiedy ma się urodzić drugie dziecko, wiesz już z czym przyjdzie ci się zmierzyć i jesteś na to poniekąd przygotowana. Drugie macierzyństwo jest zupełnie inne, przynajmniej dla mnie.
A co dokładnie masz na myśli?
Jestem pewna siebie, spokojna. Chłonę ten czas całą sobą. Nie myślę o tym, co się zmieniło, a o tym, jak dużo dostałam. Myślę, że teraz wszystko przyjdzie samo. Po cichutku mogę tylko zdradzić, że Roma jest moją wielką inspiracją i cudem swojego powstania dała mi wiarę w rzeczy wielkie oraz znak, że czas zacząć spełniać te najśmielsze marzenia. Rozpoczęłam więc pewne działania i głowa uwolni się sama w bardzo piękny sposób.
Brzmi pieknie, o nic nie pytam, żeby nie zapeszać. Wracając do codzienności, opowiedz jak zmienił się twój rozkład dnia od kiedy jesteś mamą?
Diametralnie. Przede wszystkim każdy dzień zaczyna się wcześniej (śmiech). Wstając rano priorytetem jest zorganizowanie Jeremiemu śniadania. Dzień dzieli się samoistnie na części ,,do drzemki”, ,,po drzemce” i ,,musimy jeszcze chwile wytrzymać do powrotu taty”. Nie no, śmieję się. Nie wygląda to tak drastycznie. ,,Mój ” dzień skupia się jednak na dzieciach, a czas dla mnie jest dopiero wieczorem, kiedy kładziemy maluchy spać.
Co wtedy robisz?
Mamy wówczas chwile z Wojtkiem, by pobyć ze sobą, porozmawiać, napić się herbaty czy pooglądać seriale na Netflixie. I dobrze mi wtedy.
Kiedy najlepiej odpoczywasz?
Wtedy, kiedy wychodzę z domu sama. Naprawdę nie musi to być nic wielkiego, wracam jednak z jakąś nową energią, stęskniona za moją rodziną.
Czy często zdarza ci się robić kilka rzeczy naraz?
Bardzo często. W zasadzie nie da się chyba inaczej.
I jak sobie z tym radzisz?
Muszę przyznać, że na początku było mi ciężko. Jestem typem, który lubi mieć jakiś ład i porządek, a nie potrafi żyć w totalnym biegu i chaosie. Nie mam zbyt dużej podzielności uwagi i najzwyczajniej w świecie mnie to męczy. Denerwuje się i widzę, że nic z rzeczy, które robię nie jest zrobione dobrze. Czasem lepiej odpuścić i poczekać, żeby zrobić to w swoim czasie, najlepiej jak jest to możliwe. Wiadomo, że nie powiem Jeremiemu, że przygotuję mu jedzenie później, bo teraz mam coś innego do zrobienia, ale działam wyznaczając priorytety, a później skupiam się na rzeczach mniej istotnych.
Pogadaj trochę o twojej rodzinie. Jacy są twoi ludzie?
Zacznę od Wojtka, bo początek nas, to właśnie on. Pamiętam dokładnie dzień naszego pierwszego spotkania i tą radość dziecka, którą w sobie miał. W naszym małżeństwie, to on jest tym 'dorosłym’ i odpowiedzialnym. Często sprowadza mnie na ziemie, choć nie podcina skrzydeł. Jest moim opiekunem, ostoją. Wierzę w przeznaczenie, dobrze trafiłam.
Jeremi nie jest łatwy do opisania. Znamy go jak nikt inny, ale czasem zaskakuje nas jego złożona natura. Mogę bez wątpienia powiedzieć, że podobny jest do taty. Spokojny, ale ciekaw świata. Otwarty na nowe, ale ostrożny w działaniu. Empatyczny i dobry. Tak, Jeremi będzie dobrym człowiekiem, tego jestem pewna. Zaskakuje mnie niemal każdego dnia, bo mimo, że ma niespełna 2.5 roku, ma w sobie jakąś taką dorosłość. Dzielny jest jak nikt inny i czasem mam wrażenie, że wie i rozumie więcej niż nam się wydaje.
Roma jest moim spełnieniem, moją pełnią. Moją wyśnioną dziewczynką.
Czy macierzyństwo czymś cię zaskoczyło? Jak sobie to wszystko wyobrażałaś?
Macierzyństwo zaskoczyło mnie samo w sobie, ale głównie uczuciem, którego wcześniej nie znałam. Nieopisanym ogromem miłości i czułości, ciepłem i troską. Pozwoliło mi poczuć się bezpiecznie. Nigdy mniej nie bałam się jutra. Odczuwana wcześniej tęsknota za czymś nieznanym, olbrzymia chęć zmiany rzeczywistości, wyrwania się z czyjejś kontroli nad moim życiem dała im początek, a mi wiarę w siebie i własne siły. Nigdy pewniej nie stąpałam po ziemi, a marzenia nie były bardziej na wyciągnięcie ręki. Mój świat wywrócił się do góry nogami. Nigdy dotąd nie był tak barwny i nieprzewidywalny. Nigdy mocniej nie czułam. To tak jakby dostać nową siebie, choć nadal być tym samym człowiekiem. Mamy siebie, swoje życie, swoją rodzinę, spokój, miłość i ciepło. Swoje wszystko. Paradoksalnie, nigdy nie byłam tak wolna, będąc tak zależna.
Tęsknisz za niezależnością?
Nie tęsknie za tym co było. Wydaje mi się, że wykorzystałam miniony czas do granic możliwości i nic mi nie uciekło. Często wracam do zdjęć i nadziwić się nie mogę jak dużo się wydarzyło i jak bardzo urośli! (śmiech) . Są momenty, kiedy chciałabym się zatrzymać, bo czuję ogromne spełnienie i mam poczucie, że lepiej być nie może, ale zaraz potem dzieje się to znów i zdaje sobie sprawę, że jestem po prostu cholernie szczęśliwa.
Jak sobie radzisz z tempem zmian, które przy noworodku jest przecież zawrotne?
Czasem przeglądam stare zdjęcia i ocieram łzy, bo wiem, że te dni już nie wrócą, a kocham je przecież całą sobą, nawet, kiedy byłam zmęczona i wyczerpana. Nawet kiedy wyglądałam koszmarnie i chciałam od nich wszystkich uciec (śmiech). Czasem mi szkoda, że ten pierwszy czas ucieka tak szybko, ale jednocześnie nie mogę się doczekać kolejnych etapów i ciekawa jestem ich strasznie!
Jesteś z tych co lubią rutynę czy jej nie znoszą?
Z tych, co lubią, bo ta nasza rutyna jest zaskakująca i zależy od dnia. I mimo, że wszystkie są takie same, to każdy z nich jest na swój sposób inny. Wiadomo, że czasem wracają wspomnienia dawnych szalonych dni i zmieniającej się ot tak codzienności, ale nie zamieniłabym tego co mam teraz na nic w świecie, choć akceptuję to w pełni chyba dopiero teraz. Jakiś czas temu to była pewnego rodzaju walka i próba wyrwania się z sideł codzienności. Chyba nie skłamię mówiąc, że pogodzona jestem z macierzyństwem.
Dzięki stokrotne za rozmowę.
Roma i Jeremi mają na sobie ubranka w najnowszej, jesienno-zimowej kolekcji Coodo.
*
Zdjęcia: Anita Suchocka
Rozmawiała: Dominika Janik
Kamila Pelczar Wrocławianka, mama 2,5-letniego Jeremiego oraz miesięcznej Romy. Z wykształcenia Analityk i Projektant Systemów. Ukończyła Informatykę na wrocławskim Wydziale Zarządzania i Finansów Uniwersytetu Ekonomicznego, w międzyczasie przyjęta została na Wrocławską Akademię Sztuk Pięknych. Nie pracuje jednak w zawodzie. Z natury lekkoduch, artystyczna dusza. Interesuje się szeroko pojętą sztuką i designem. Związana ze światem mody. Pracowała jako modelka od 15 roku życia. Aktualnie w trakcie prac nad własnym projektem.