rodzinny dom

Codziennie rano staję na progu domu i myślę: Damn, Gurl!

Rodzinny dom Marty i jej dzieci

Codziennie rano staję na progu domu i myślę: Damn, Gurl!
Maria Miklaszewska

„U nas drzwi się praktycznie nie zamykają” – mówi Marta Kulmińska, która prowadzi otwarty i serdeczny dom. To piękne mokotowskie wnętrze z francuskim klimatem jest jej dziełem – zrobiła je sama i totalnie po swojemu!

„Bonjour!”, chciałoby się zawołać, przekraczając próg tego otwartego – dosłownie i w przenośni – mieszkania blisko parku. Oko łapie najpierw uroczą całość, by szybko skupiać się na cudownych smaczkach. „Każdy mebel, element dekoracyjny, najmniejszy detal jest totalnie mój” – opowiada z dumą Marta, Client Service Director w agencji kreatywnej, samodzielna mama i bohaterka kolejnego odcinka z cyklu Rodzinny dom. Wiadomo jednak, że remont oznacza też stres: „Kosztowało mnie to, co prawda, megadużo nerwów, osiwiałam, a nawet trafiłam do szpitala z jakimiś żołądkowymi sytuacjami” – mówi Marta, ale dodaje szybko: „Było warto, bo codziennie rano staję na progu domu, patrzę na ogród i czuję, jak zalewa mnie ogromna fala szczęścia. I myślę sobie wtedy: Damn, Gurl!. Ciekawi? No to poznajcie koniecznie historię tego mieszkania, obejrzyjcie wspaniałe kadry i poczujcie się jak w Paryżu.

Gdzie mieszkacie, kto tu mieszka i na ilu metrach kwadratowych?

Ja, czyli Marta, z dwójką dzieci: 9-letnią Celinką i 5-letnim Ryśkiem. Nasz dom ma 82 metry kwadratowe i znajduje się w samym sercu starego Mokotowa, w bliskim sąsiedztwie parku.

Jak znalazłaś to mieszkanie?

Miłością do Mokotowa zaraził mnie jakieś 10 lat temu były partner, a zarazem ojciec moich dzieci. Szukaliśmy mieszkania na wynajem – Wojtek wziął mnie na spacer, pokazał ulubione miejscówki i przepadłam. Krótko potem otworzyliśmy kawiarnię Moko (dziś z powodzeniem prowadzoną przez naszych sąsiadów i przyjaciół), totalnie wrośliśmy w tkankę sąsiedzką i szybko poczułam, że Mokotów to moje miejsce na ziemi.

Po rozstaniu z tatą Celiny i Rysia zaczęłam myśleć o przeprowadzce. Nasze dawne mieszkanie miało specyficzny układ, dzieci miały wspólny pokój, a do tego w każdy kącie i przedmiocie było mnóstwo wspomnień – zarówno tych pięknych, jak i smutnych. Któregoś dnia weszłam na stronę biura Pani Joli, agentki nieruchomości, która pomagała mi znaleźć coś na Mokotowie, zobaczyłam mieszkanie na sprzedaż w mojej absolutnie ukochanej okolicy, w której znałam każdą willę i kamienicę. Usłyszałam od Pani Joli: „Pani go nie chce, ono nie jest fajne, jest totalnie do remontu i jest bardzo ciemne”, ale wiedziałam, że muszę je zobaczyć! Mieszkanie było przerobione na 6-pokojowe lokum wynajmowane studentom, gdzie ścianki działowe szły przez połowę okna – mimo to czułam od razu, że to będzie mój dom, i już 3 dni później spotkaliśmy się u notariusza.

Z tym miejscem związana jest jeszcze jedna niesamowita historia. Nasze poprzednie mieszkanie wynajęliśmy megafajnej parze, z którą poczułam natychmiastowe flow. Gdy zapytali, gdzie będę mieszkać, okazało się, że chłopak – który przeprowadził się kilka lat wcześniej do Polski zza Wielkiej Wody – mieszkał dokładnie w tym nowym mieszkaniu! Dziś regularnie się spotykamy i śmiejemy się, że to nie przypadek, a początek pięknej przyjaźni.

 

Co było kluczowe w podziale, projektowaniu i urządzaniu wnętrza?

Kiedy kupiłam to mieszkanie, miało już pierwotne 3 pokoje i oddzielną, dość małą kuchnię na końcu mieszkania. Kocham gotować i zapraszać gości, dlatego od razu wiedziałam, że ten układ będzie musiał zostać przearanżowany. Wcześniej chciałam, aby kuchnia i moja sypialnia były w jednej linii, a pokoje dzieci sąsiadowały ze sobą, ale moja architektka Edyta namówiła mnie, aby kuchnia stanowiła serce domu i była w jego centralnym punkcie, za co jestem jej totalnie wdzięczna. Dziś nie wyobrażam sobie innego układu.

Skąd czerpałaś inspiracje przy urządzaniu domu?

Od zawsze interesowałam się wnętrzami i szeroko pojętym designem. Przez lata gromadziłam na komputerze zdjęcia z inspiracjami i fajnymi rozwiązaniami, z których wreszcie zrobiłam użytek. Zrobiłam folder o nazwie „dom”, a w nim podfoldery dla każdego pomieszczenia. Podobały mi się wnętrza eklektyczne, z paryskim vibem, w moich inspiracjach były więc mieszkania Morgane Sézalory czy Jean Dammas. Wiedziałam, że chcę mieć marmurowy kominek, łóżko z ratanowym zagłówkiem oraz zaoblenia w stolarce.

Do kilku przedmiotów, z różnych względów, miałam ogromny sentyment i musiało się dla nich znaleźć miejsce. Wiedziałam dokładnie, czego chcę i jaki styl ma mieć każde pomieszczenie. Myślę, że Edyta nie miała ze mną łatwo i potrzebowałyśmy chwili, żeby się dotrzeć. Jednak po lekkim falstarcie stworzyłyśmy całkiem niezły duet i myślę, że obie jesteśmy zadowolone z efektów.

Urządzenie tego domu dało mi niesamowitą satysfakcję. Wzruszyła mnie reakcja mojej rodziny, gdy pierwszy raz tu weszli – po ich twarzach widziałam, że są ze mnie dumni. Na maksa wspierali mnie w całym procesie – bez nich bym tego nie zrobiła!

Ulubione miejsce w domu?

Uwielbiam absolutnie każde pomieszczenie. No może poza łazienką, która jest maleńka, bez okna i w której rozczarował mnie odcień płytek (przysięgam, że w świetle dziennym były białe a teraz są lekko kremowe). Uwielbiam kuchnię z jadalnią, w której toczy się życie rodzinne i towarzyskie, balkon, na którym ostatnio posadziłam pelargonie i zawiesiłam lampki, uwielbiam siedzisko w oknie Celi, gdzie często zdarza mi się pracować, i łóżko Rycha, z którego idealnie ogląda się filmy rzucane na ścianę. Lubię też kącik przy kominku i moje łóżko. Wychodzi na to, że kocham każdy kąt!

Co znajduje się w pokojach dzieci? Brały udział w ich urządzaniu?

Well… Rysiek marzył o tapecie z Psim Patrolem, więc został odsunięty od etapu koncepcyjnego. Dostał jednak do wyboru 3 wzory tapet i zdecydował się na wielorybki oraz podejmował decyzje odnośnie kolorów stolarki (chciał niebieskie łóżko) Marzył też o bazie więc ma łóżko na podeście, pod którym może się chować z przyjaciółmi. Celina natomiast brała czynny udział na każdym etapie urządzania. Siedziała mi na kolanach podczas moich spotkań z Edytą a potem żywo relacjonowała je moim rodzicom i przyjaciołom. Od razu wiedziałam, że w jej pokoju, którego okna wychodzą na park będzie tzw book nook. Tym samym zrealizowałam moje marzenia z dzieciństwa. Celina z kolei, odkąd pamiętam, prosiła mnie o moją toaletkę, która w momencie przeprowadzki trafiła do jej pokoju. Stanęło tam też moje łóżko, które mój tata kupił mi w sklepie z antykami, gdy byłam nastolatką – jest przedwojenne, tak jak to mieszkanie.

Bez którego mebla nie wyobrażacie sobie waszego domu?

Bez stołu i łóżka. Przy pierwszym biesiadujemy z przyjaciółmi, rysujemy, gramy w gry planszowe, prowadzimy rozmowy „o życiu”. Na drugim – oprócz tego, że śpimy – przytulamy się, oglądamy filmy, czytamy książki i zwierzamy się sobie.

Do których przedmiotów masz szczególny sentyment? Może któryś z nich ma ciekawą historię?

Jestem z natury bardzo sentymentalna i przywiązuję się do rzeczy, ich historii i znaczeń. Na przykład nigdy nie zdejmuję obrączki, którą z okazji pierwszej komunii podarował mi mój ukochany dziadek, i od jakiś 20 lat noszę ją zawieszoną na łańcuszku, na szyi. Gdy byłam dzieckiem, dziadek był moją ulubioną osobą na całym świecie, i dzięki temu, że noszę tę obrączkę pamiętam jaki był dobry i mądry oraz z jaką czułością i miłością na mnie patrzył. Z tego samego sentymentu od lat wożę ze sobą fotel dziadka oraz wspomnianą toaletkę z pokoju Celiny, która składa się z lustra po babci Jance i korpusu po babci Halince.

Ogromną wartość ma też dla mnie walizka, którą dostałam od mojej mamy chrzestnej. Ma świetną historię z wojną, romansem i skandalem w tle. Ciekawym elementem jest również kominek, który znalazłam w dobrej cenie na francuskiej stronie z antykami. Z dokumentów wynika, że pochodzi z XIX-wiecznej paryskiej kamienicy i ogrzewał mieszkanie pewnej rodziny adwokackiej.

Co lubicie w swojej okolicy?

Mokotów jest jak małe miasteczko. Jest pełen świetnych ludzi i uroczych miejsc. Mam tu ukochaną kawiarnię, sklep z ciuchami z 2 ręki, salon urody, studio jogi, kilka knajpek i super sklepów spożywczych a do tego 4 parki z czego jeden jest praktycznie moim ogrodem. Wizyta w każdym z tych miejsc jest jak event towarzyski. Lubię, że ludzie się do siebie uśmiechają i potrafią w small talki. Jak nie muszę to się stąd praktycznie nie ruszam haha

Dokończ zdanie —> Nasz dom jest…

Otwarty. Są dni, że drzwi się praktycznie nie zamykają. Wpadają dzieci sąsiadów, moi przyjaciele, dziadek albo tata dzieciaków ze swoją partnerką. Uwielbiam niezapowiedziane wizyty: ktoś był na pobliskim bazarze i postanowił nas odwiedzić, przyjaciółka Celiny z mamą wracała z parku i zobaczyła światło więc wpadła na moment dać Celi przytulaska, moi przyjaciele i zarazem sąsiedzi gotowali makaron i przypomnieli sobie jak bardzo mi smakował, więc przynieśli mi jeszcze ciepłą porcję. Kocham takie sytuacje.

*

Projekt wnętrza: Studio NRTVS Edyta Krawczyk

Marta – duże „merci” za ugoszczenie nas w waszych pięknych progach! A was, drodzy czytelnicy, zapraszamy do przejrzenia innych inspirujących odcinków naszego cyklu Rodzinny dom.

Dodaj komentarz