Cesarskie cięcie – czy jest się czego bać? Fakty i mity
Rozmowa z doulą Martą Siwińską

Dla wielu jedyna opcja, dla innych – bezpieczny backup. Dla niektórych – scenariusz poza planem. Mowa o cesarskim cięciu, który obrósł wieloma mitami, powtarzanymi bezrefleksyjnie półprawdami i często nie do końca uzasadnionymi lękami.
W Polsce ponad 40% ciąż kończy się cesarskim cięciem. To dość wysoki odsetek w odniesieniu do europejskiej średniej. Czy znaczy to, że w naszym kraju świadomość i wiedza na temat tego zabiegu jest większa? Niestety, niekoniecznie. Przyszłe mamy nie zawsze mają dostęp do wiedzy (mówimy o wiedzy, nie o opowieściach rodem z forów internetowych), świadomości zagrożeń i korzyści, a także odpowiedniej opieki okołoporodowej. Takiej, która pozwoli na podjęcie najlepszej możliwej decyzji i wesprze w niej rodzącą.
Każda z nas słyszała mnóstwo mitów na temat cesarskiego cięcia. Te, które miały tak zaplanowany poród – że są gorszymi matkami i idą na łatwiznę. Te, które zdecydowały się na tę opcję po rozpoczęciu akcji porodowej – że to ich porażka. Dalej – że nie będą mogły karmić, pokazać się w bikini, a nawet zbudować silnej więzi z dzieckiem. Brzmi absurdalnie? Pewnie, ale w czasach, gdy mom shaming ma się świetnie, każdy powód do torpedowania pewności siebie młodej mamy wydaje się być odpowiedni. Nie ma w nas na to zgody, więc uzbrajamy siebie – i was! – w pakiet wiedzy i doświadczenia na temat cesarskiego cięcia. Z pomocą Marty Siwińskiej, douli towarzyszącej w ciąży i połogu również kobietom decydującym się na cesarskie cięcie, obalamy mity i rozprawiamy się z fałszywymi informacjami na temat samego zabiegu, jak i mam decydujących się na to rozwiązanie.
Ilustracją do artykułu są zdjęcie autorstwa Natalie McCain z jej serii The Honest Body Project. Szczerość to słowo-klucz, zarówno w kontekście piękna przedstawionych fotografii, jak i tematu, który dziś poruszamy.

Cesarskie cięcie – czy jest się czego bać?
Lęk, niepokój i obawy przed porodem, czy to przez cesarskie cięcie, czy siłami natury, są zupełnie normalne. Boimy się, bo jest to sytuacja ekstremalna, nowa, niecodzienna. Dodatkowo niektóre z nas źle reagują na samą sytuację pobytu w szpitalu, konieczność podania znieczulenia. To jest bardzo indywidualna kwestia u każdej kobiety. Należy sobie zdawać sprawę, że cesarskie cięcie to poważna operacja przecięcia kilku powłok brzusznych i warto znać jej korzyści i potencjalne zagrożenia.
Do cesarskiego cięcia nie da się przygotować – prawda czy fałsz?
Wydaje mi się, że wiele kobiet, które mają mieć cesarskie cięcie, myśli, że kompletnie nic nie muszą robić. Skoro mamy zaplanowaną operację, to można sobie wszystko odpuścić – na przykład myślenie o cukrzycy ciążowej. Nie jest to dobre podejście. Prawda jest taka, że rodzimy to dziecko, niezależnie od sposobu, i musimy się nim zajmować, być dla niego sprawne. O ile przy porodzie siłami natury, nawet jak są szwy w kroczu, to jest to z reguły mniej uciążliwa fizycznie sytuacja, niż 15 cm blizny na brzuchu. Im lepiej będziemy przygotowane, także fizycznie, tym szybciej wrócimy do formy i tym łatwiej będziemy się tym dzieckiem zajmować. Moim zdaniem przygotowanie do cesarskiego cięcia jest równie ważne jak przygotowanie ciała do porodu siłami natury. Rozciąganie, wzmacnianie, dbanie o dobrą postawę, codzienny ruch – należy o tym pamiętać bez względu na wybrany sposób porodu.
Z jednej strony panuje u nas bardzo zmedykalizowane podejście do porodów i statystyki CC są wysokie, z drugiej – słyszymy mnóstwo historii o kobietach, które nie zostały w odpowiednim czasie skierowane na stół operacyjny i przeżywały dramat na bloku porodowym. Wskazanie do cesarskiego cięcia w Polsce. Za często, za rzadko?
W moim odczuciu jest ich zdecydowanie za dużo. Patrząc z perspektywy natury, która wie, co robić – gdyby cesarskie cięcie było najlepszą domyślną opcją dla mamy i dziecka, rodziłybyśmy się z suwakami na dole brzucha. Nie neguję oczywiście faktu, że są sytuacje, gdy to cesarskie cięcie jest ważne ze wskazań medycznych – ze względu na matkę lub dziecko. W pełni popieram to, że każda kobieta ma prawo decydować o tym, co jest najlepsze dla niej i dla jej dziecka. Mam wrażenie, że u nas ta kwestia jest nie do końca dobrze rozwiązana systemowo. Nie mówi się u nas zbyt wiele o zagrożeniach interwencji medycznej, przez co uniemożliwia się kobiecie podjęcie świadomej decyzji. Każda kobieta powinna znać wady, zalety, alternatywy.
Mam też poczucie, że kobiety, które kierowane są na cesarskie cięcie ze względu na tokofobię (lękiem przed ciążą i porodem), nie dostają wsparcia psychologa. Wydaje mi się, że jeśli kobieta ma olbrzymi lęk przed porodem, to niezależnie od tego, w jaki sposób zdecyduje urodzić, to warto ją na tę terapię skierować. Generalnie u nas pomoc psychologiczna jest wciąż tabu, również w czasie okołoporodowym. Tu wręcz bywa uznawana za fanaberię. Dlatego tak mało mówi się o depresji poporodowej i tak rzadko się ją diagnozuje, mimo że nowy standard już wprowadził zasady zwiększające jej wykrywalność. Z moich obserwacji wynika, że doświadczeniu ciąży towarzyszy często ogromny strach. Boimy się gorszego samopoczucia, badań, ruchów dziecka – czy rusza się za mało, czy za dużo? I tak aż do porodu, który również wywołuje dużo emocji. Przygotowuję na ten temat webinar – jak nie bać się porodu, bo możemy oswoić ten lęk, właśnie dzięki wiedzy i przygotowaniu. Bo z nadmiaru niesprawdzonej wiedzy jesteśmy potwornie lękowe.

Cesarskie cięcie to pójście na łatwiznę – prawda czy fałsz?
Nie. Absolutnie nie! A rekonwalescencja? Oczywiście są kobiety, które czują się po cesarce fantastycznie, ale statystycznie dużo kobiet czuje się po cesarce źle. Nawet miesiącami. Nie mamy zwyczaju pójścia do fizjoterapeuty uroginekologicznego po porodzie. Po latach pojawiają się bóle w kręgosłupie, plecach, głowie. Po cesarskich cięciach „na zimno” (przed pojawieniem się skurczy) często dno miednicy jest zbyt napięte. Mogą pojawić się również konsekwencje dla dziecka.
Dzieci urodzone poprzez cesarskie cięcie mają specjalne potrzeby rozwojowe – prawda czy fałsz?
Sposób urodzenia nie definiuje dziecka, ale mówi o potencjalnych zagrożeniach dla jego rozwoju. Począwszy od nadwrażliwości albo niedowrażliwości sensorycznej, która wynika z tego, że dziecko nie przechodziło przez kanał rodny. Dzieci są też często słabiej skolonizowane bakteriami, bo ciągle w szpitalach cesarskie cięcia nie są rodzinne. Tatusiowie rzadziej kangurują. A jeśli kangurują, to krótko. Potem matkom przynosi dziecko już zazwyczaj ubrane. Tych konsekwencji dalekosiężnych, o których za wiele się nie mówi, jest mnóstwo. Podkreślam ponownie, że powinniśmy pokazywać całe spektrum, żeby kobieta mogła podjąć świadomą decyzję. Ja mam poczucie, że kobietom często się wydaje, że to lekarze czy położne za nie decydują, że to ich odpowiedzialność. Jednak to rodzina przejmuje finalnie całą odpowiedzialność. I ani lekarz, ani położna nie będą przechodzić połogu, uczyć się nowej rzeczywistości i wychowywać tego dziecka. Każda decyzja, którą podejmujemy, musi być zatwierdzona przez nas. Kobiety często nie widzą tego, że te dalekosiężne konsekwencje, również korzyści, będą obciążać ich rodzinę.
Wracając do wątku potrzeb rozwojowych dzieci – istnieje takie ryzyko, ale gdy mamy na ten temat wiedzę, możemy zareagować i spróbować zapobiec na wczesnym etapie. Są rzeczy, które możemy zrobić już na etapie cesarskiego cięcia. Przykładowo dzieci po cesarskim cięciu „na zimno” mają statystycznie częściej problemy z układem oddechowym. To wynika m.in. z tego, że dziecko nie przechodzi przez kanał rodny, gdzie większość płynu owodniowego jest wyciskana z płuc. Można zminimalizować to ryzyko poprzez wykonanie cięcia po ukończonym 39. tygodniu ciąży, albo, co w Polsce niezmiernie rzadko się spotyka, wykonać to cesarskie cięcie po rozpoczęciu akcji porodowej. W olbrzymim odsetku przypadków jest czas na to, żeby pozwolić tej akcji skurczowej się rozkręcić samoistnie, żeby dziecko dostało już część hormonów porodowych. Jeśli to cesarskie cięcie musi być przed 39. tygodniem, to też czasami warto rozważyć zastosowanie sterydu na rozwój płuc. Możemy przy cesarskim cięciu poczekać dłużej z odcięciem pępowiny. Możemy rozważyć tak zwane francuskie cesarskie cięcie. Po nacięciu lekarze nie wyjmują od razu dziecka z brzucha kobiety, tylko pozwalają samemu się wydostać poprzez fizjologiczną współpracę z rodzącą. Możemy zadbać o kontakt skóra do skóry, włączyć w to także tatę, zaraz po pojawieniu się dziecka na świecie.
Jest również coś takiego, jak zasilanie bakteriami mamy i to również można zrobić w trakcie cesarskiego cięcia. Polega to na tym, że na godzinę przed operacją wkłada się do pochwy gazik, którym następnie przeciera się buzię dziecka. Jest mnóstwo fajnych rzeczy, które można robić, przygotowując się do cesarskiego cięcia i w jego trakcie. Warto pójść do szkoły rodzenia, mimo tego, że będę miała cesarskie cięcie. Chociażby po to, żeby zobaczyć prawidłową pielęgnację, żeby posłuchać o potrzebach noworodka, o karmieniu. Szkoła rodzenia nie jest tylko po to, żeby przygotować do porodu, ale też po to, żeby przygotować kobietę do rodzicielstwa. Dzieci urodzone cesarskim cięciem warto masować, można je też chustować. Jest mnóstwo rzeczy, które możemy zrobić, by wspomóc rozwój dziecka.
Dzieci po cesarskim cięciu mają słabszą więź z mamą. Prawda czy fałsz?
To nie jest takie proste. Jeśli chodzi o więź matki z dzieckiem, to nie wynika ona z rodzaju porodu, a z doświadczenia porodowego. To jest bardzo ważne rozróżnienie. Jeżeli mamy kobietę, która nastawiała się na poród drogami natury, i z jakiegoś powodu miała wykonane cesarskie cięcie, z którym nie do końca się wewnętrznie zgodziła, to to może wpływać na nawiązywanie więzi z dzieckiem. Złe doświadczenie porodowe może pojawić się także, gdy przy trudnym porodzie naturalnym kobieta była nieszanowana i dużo rzeczy robiono przeciwko niej. Nie czuła się bezpiecznie, nie była traktowana podmiotowo. Nasze doświadczenia niestety bardzo wpływają na relacje i z dzieckiem, i w rodzinie, czyli między kobietą a partnerem. Nie definiowałabym kwestii więzi przez sposób porodu, ale poprzez to, jakie doświadczenie wynoszą z niego kobiety.

Cesarskie cięcie po godzinach skurczy i pracy przy porodzie siłami natury to porażka – prawda czy fałsz?
Jestem absolutnie przekonana, że to, jakie kobieta ma doświadczenie porodowe, jest równie ważne jak to, czy ma zdrowe dziecko i czy wyjdzie zdrowo z tego porodu. Dlatego warto w ciąży, niezależnie od tego, na jaki poród się nastawiamy, przygotować się też na ewentualność cesarskiego cięcia. 40% kobiet rodzi cesarskim cięciem. To naprawdę nie jest mało. Każdą z nas, która jest w ciąży, może spotkać taka sytuacja. Kiedy kobieta będzie gotowa i będzie wiedzieć, w jakiej sytuacji na to cesarskie cięcie będzie się chciała zgodzić, to wyjdzie z tego porodu z przekonaniem, że w tamtym momencie podjęła najlepszą decyzję dla siebie i dla dziecka. To nie była porażka ani mamy, ani dziecka. Doświadczenie cesarki po 15 godzinach skurczy, prób itd. może być różne. To nie musi być porażka, tylko wybranie najbezpieczniejszego wyjścia, i jako rodząca godzę się na to, a nie walczę ze sobą, bo powinnam dać radę.
Blizna po cesarskim cięciu jest widoczna i uciążliwa. Czy tak zawsze jest, czy tak musi być?
W dużej mierze jest to kwestia tego, jak wykonane jest szycie, a coraz częściej jest bardzo dobrze wykonane. To, co możemy i powinnyśmy zrobić, to przejść się po 6 tygodniach do fizjoterapeutki uroginekologicznej. Żeby blizna dobrze wyglądała i nie powodowała w przyszłości problemów, trzeba ją mobilizować. Do tego mamy do dyspozycji różne maści, plastry. Elastyczność blizny jest też istotna, jeżeli myślimy o kolejnej ciąży. Nie jest ważne, czy jest gruba, chuda, dyskretna, czy widoczna, tylko to, że ona ma być elastyczna. Blizny z reguły się są zbyt urokliwe, ale to też nie jest ich rola.

Po cesarskim cięciu kolejne ciąże muszą się skończyć cesarskim cięciem – prawda czy fałsz?
Nie, nie muszą – mogą się odbyć siłami natury. W Polsce, w zeszłym roku kobieta po czterech cesarskich cięciach urodziła naturalnie. Mam dwie koleżanki, które urodziły naturalnie po dwóch cesarskich cięciach, i mnóstwo innych, które urodziły po pierwszym cesarskim cięciu. Zdarzają się pęknięcia blizny, ale bardzo rzadko i zwykle są niewielkie, znikoma część z nich jest zagrażająca życiu i zdrowiu dziecka czy matki. Jeśli cesarskie cięcie odbyło się z powodu ułożenia pośladkowego, to gdy w drugiej ciąży jest ułożenie główką w dół, to jak najbardziej poród siłami natury jest możliwy. Jeśli było to cięcie ze względu na przebieg porodu – kobiecie odeszły wody, a dziecko nie przechodziło niżej przez kanał rodny – to sugerowałabym zadbanie w ciąży o ciało. Dzieci nie przechodzą dalej w kanale rodnym ze względu na utrudnienia, które napotykają, np. napięcia w okolicy miednicy. Zadbałabym o rozluźnianie mięśni dna miednicy, regularne wizyty u osteopaty, fizjoterapeuty, ruch przez całą ciążę, dużo chodzenia, jogę dla ciężarnych. Kobiety, które przygotowują się do porodu naturalnego po cesarskim cięciu dbają o bliznę, jedzą więcej kaszy jaglanej, która ma krzem, a krzem wpływa na bliznę. Należy popracować nad tym, żeby zwiększyć szanse swoje i dziecka na poród siłami natury po cesarskim cięciu. Nie daje to gwarancji, ale wspiera. Ważny jest także wybór szpitala – nie we wszystkich placówkach. Na przykład po dwóch cesarskich cięciach poród naturalny przyjmują na Żelaznej. Przed wyborem szpitala ważny, właściwie kluczowy jest wybór lekarza przyjaznego porodom naturalnym po cesarskim cięciu.
Po cesarskim cięciu zawsze są trudności z karmieniem piersią – prawda czy fałsz?
Oczywiście, że nie. Mogą być większe trudności przy tych cesarskich cięciach wykonanych na zimno, szczególnie jeśli mama nie miała szans na kontakt skóra do skóry i rozpoczęcie karmienia piersią w ciągu 2 godzin. Dlatego, że ani ona, ani dziecko nie dostali hormonów porodowych, nie byli w kontakcie skóra do skóry, więc nie mieli szans na przypływ oksytocyny. Jeśli dziecko i mama są rozdzieleni, to prawdopodobnie to dziecko zostanie czymś dokarmione, to też może utrudnić karmienie. Jeżeli mama jest unieruchomiona po operacji, to potrzebuje pomocy w przystawieniu dziecka, a personelowi łatwiej jest nieraz podać butelkę. To są największe trudności, by wystartować po cesarce z karmieniem tak, jak po porodzie naturalnym. Ale są to czynniki, na które w pewnej mierze możemy mieć wpływ – decydując się na daną placówkę, prosząc o wsparcie w trakcie połogu, by móc się skupić na dziecku i rozkręcaniu laktacji. Do tego – nastawienie. Po cesarce można karmić piersią, można być z dzieckiem blisko, można mieć silną więź. Nie trzymajmy się szkodliwych mitów na ten temat!

Marta Siwińska – doula na stażu certyfikacyjnym Stowarzyszenia DOULA w Polsce. Promotorka Karmienia Piersią, instruktorką hipnoporodu oraz doradczyni noszenia dzieci w chustach. Strażniczka w projekcie „Na Straży Rodzić po Ludzku” Fundacji Rodzić po Ludzku. Prowadzi Kursy Szkoły Rodzenia oraz bezpłatne grupy wsparcia Pozytywnie o Porodzie. Mama dwóch córek
*
Każdej przyszłej mamie życzymy najwspanialszego doświadczenia porodowego, najlepszego dla was i dla dziecka. Bo to wasze samopoczucie w tym jest ważne, a nie to, czy spotkacie się pierwszy raz w domu, bloku porodowym czy na sali operacyjnej.