Rzućmy wszystko i jedźmy w Bieszczady! No, co tak patrzysz? Będziemy owce paść, sery robić i dziergać sweterki. Tak się tu duszę w tym mieście. Ludzie pędzą, a nie wiedzą, po co pędzą. O 10.30 zerkają na zegarek i mówią, że muszą iść na kolejne spotkanie, na którym omówią kolejny, znakomity „secret project”, bez którego świat nie może się obejść. Kochanie, no, rzućmy wszystko i jedźmy!
– Ale mamy kredyt – odpowiada współkredytobiorca.
– Kredyt! Przecież wiem, że mamy kredyt.
– Ile wynosi rata?
– No, ileśtam. To, że nie wiem, ile co do złotówki płacimy raty, nie znaczy, że nie ciąży mi ten kredyt równie mocno jak tobie.
– Nie możemy wszystkiego rzucić i jechać w Bieszczady, bo mamy kredyt.
– Ale on może zostać tu, a my sobie pojedziemy, nie musimy go ze sobą zabierać. Nie będziemy tęsknić, obiecuję!
Kredyt został, a my za nim nie tęskniliśmy. Zupełnie.
Nie pojechaliśmy też w Bieszczady. Powyższy dialog nie miał miejsca, ale jakiś podobny zapewne miał. I często wracał w rozmowie ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną, ale też z obcymi ludźmi. Nikt nie pytał, co dzieci na ten wyjazd, czy tęskniliśmy, czy mamy przyjaciół w nowym miejscu, tylko bardzo martwili się o nasz kredyt, czy nie był bez nas samotny. Reakcje na zostawienie za sobą kredytu i wyjazd z miasta na pół roku na plażę w niektórych wzbudzał oburzenie, jak kiedyś na wsi kobieta decydująca się opuścić pijącego i bijącego ją męża. Zrozumiałam, że kredyt wielu ludzi trzyma za twarz, że jest dla wielu współczesną kotwicą. A czasami wymówką przed zmianą. Bo w marzeniu wszyscy jesteśmy nieźli, ale żeby tak rzucać wszystko i spełniać marzenia? To ryzykowne. Może okazać się, że wasze marzenie wcale nie było takie zajebiste jak się wydawało z perspektywy rozklapciałej kanapy, na której je snuliście. Marzenia są od snucia, a nie od ich spełniania, a kredyt jest tak świetną wymówką, którą zrozumieją wszyscy, szczególnie frankowicze. Następnym razem, jak ktoś cię zapyta, czemu nie spełniasz marzeń, już wiesz, co należy odpowiedzieć.
Teraz mogę się złośliwie mądrzyć, taka moja kaszubska natura. Bo mimo kredytu, rzuciliśmy wszystko i z dwójką małych dzieci wyjechaliśmy na pół roku. Mieszkaliśmy w Portugalii, na farmie, 4 km od oceanu. To był przepiękny czas, dla mnie, dla rodziny. Przedefiniowaliśmy siebie i naszą relację i relację ze światem. Już nigdy nic nie będzie takie samo. Musieliśmy wrócić, bo hajs się skończył, a nie podjęliśmy tam pracy. Sześć miesięcy nieustających wakacji. Południe Portugalii przyciąga ludzi, którzy mają dosyć systemu. Można by ich określić powiedzeniem „From healer to dealer”, dlatego poczuliśmy, że znaleźliśmy nasze miejsce na ziemi. Nikt nas nie zapytał, czym się zajmujemy, albo co tam w pracy. Na plaży to przecież nieważne. Jeździmy tam nadal dwa razy do roku na wakacje, a kombinujemy tak, żeby jeszcze tam wrócić na dłużej. Podejmujemy takie zawodowe decyzje, żeby niebawem móc powtórzyć znany już nam scenariusz. Dzieci uczą się języka, by – gdy znowu tam pojedziemy – nie miały problemu z komunikacją z rówieśnikami. Ale nie martwcie się o dzieci, będą gadać wcześniej niż podejrzewacie. Może będą trochę spięte albo wkurzone, że nie mogą się wyrazić tak jak potrafią to już robić po polsku, ale to nieduża cena za to, co dostaną w zamian. Przykład, że tak można. Wolność.
Sama decyzja „robimy, jedziemy!” jest ważna, ale najważniejsza jest wizja, że będzie dobrze – jakkolwiek się to potoczy, będzie dobrze. Organizacyjnie to taki sam wysiłek, jak spakować się do Dębek albo ogarnąć przyczepę na Helu.
Garść praktycznych porad – pojedźcie na wakacje tam, gdzie chcecie mieszkać, pogadajcie z lokalsami na temat wynajmu chaty na kilka miesięcy. Ceny są niższe niż może wam się wydawać, nie ma tak wielu chętnych na spędzenie całej zimy nad oceanem. Ach, i tu od razu uwaga, mieszkać nad oceanem to fajne w filmie albo na zdjęciu, potem trzeba się użerać z wilgocią, świstem wiatru przez cały dzień czy solą na karoserii. Kilka kilometrów w głąb lądu też jest super.
Praca? Jeśli macie opcję pracy zdalnej czy też robicie hajs online, to już wam zazdroszczę, bo możecie w każdej chwili się zmyć i zacząć piękną przygodę, gdzieś w świecie. Gdzie słońce świeci, ludzie się uśmiechają do siebie w kolejkach, nie ma korków, a kawa z ciastkiem kosztuje 4 PLN. Jest też wino, przepyszne i w rozsądnej cenie.
Ilość komentarzy: 12!
Dobry tekst. Bardzo dobry. Coraz więcej mam takich myśli… rzucić wszystko i po prostu spełniać swoje marzenia. Czad.
Piękne dzięki! No to my po cichu kibicujemy, żeby się udało 🙂
Kolejny świetny tekst!
Julita już tak ma 😉
Najpiękniejsze dla mnie jest to że chciałaś to zrobić dla rodziny, żeby ją pokochać na nowo. Szkoda, że nie miałaś wtedy insta 😛
Ja tak zrobiłam mężem! Mamy dom n wsi w górach dużo remontu ale jest las rzeka góry sarny 2 psy i 2 koty .I najważniejsze szczęście spokój. Teraz pracujemy 3 razy więcej chyba ale wracamy do domu marzeń ! Wspaniały artykuł pozdrawiam Iza kobieta mama żona
Góry – ale pięknie! I dziękujemy za dobre słowo 🙂
Już myślałam, ze puenta będzie taka, że możesz sobie zrobić 6 msc przerwy od kredytu – i tu magiczna nazwa banku ?
Marze o takich wakacjach każdego dnia, póki co walczę z projektami i myślą ze w końcu wyjadę w te ciepłe kraje ?
Haha, jeśli znajdziemy bank, który umorzy kredyt na czas wakacji – od razu się podzielimy 😉 Trzymamy kciuki za wyczekany wypoczynek w ciepłym!
Podziwiam i zazdroszczę! Ja na razie mniejszy kroczek, bo poza Warszawę, na wieś, ale w tym samym celu – żeby być cały czas razem a nie godzinę-dwie dziennie jak stary wraca z pracy. Bardzo tego chce. A co dalej? Nie wiem. Ale tutaj tez nie wiem, wiec co za różnica 🙂
No i piękny start! Trzymamy kciuki 🙂
Julita, ale Ty jesteś extra.