Jestem wkurzona! (i to ma sens)

Jestem wkurzona! (i to ma sens)

Anastazja Bernad: Dzień dobry.

Agnieszka Stein: Dzień dobry Pani.

Wymyśliłaś coś nowego o ocenianiu ostatnio?

Nie tyle nowego, co porządkującego. Zacznijmy od tego, że jak ludzie się zaczynają uczyć komunikacji z innymi ludźmi, budowania relacji, ale też kontaktu ze sobą i dbania o siebie, uczą się odróżniania oceny od obserwacji. Dla szybkiego objaśnienia: obserwacja to jedno, a drugie to znaczenie, które jej nadajemy, jakaś historia, którą wokół tej obserwacji budujemy. Odróżnienie tych dwóch rzeczy: obserwacji i znaczenia pozwala nam mniej się frustrować tym, co ludzie robią i mówią, budować bardziej klarowne komunikaty, łapać wspólną z innymi perspektywę. To również ważne narzędzie w Porozumieniu Bez Przemocy. Trzeba przy tym zaznaczyć, że nigdzie nie jest powiedziane, że obserwacja jest lepsza od oceny, zwłaszcza, że to byłoby ocenianie oceny. Odróżnienie pozwala nam bardziej świadomie korzystać z tych dwóch różnych narzędzi, nabrać szerszej perspektywy, mieć możliwość wyboru.

Przejście ze strefy ocen do sfery obserwacji to przejście ze strefy walki i ucieczki tzw. „czerwonej” do strefy komfortu, komunikacji, kontaktu społecznego, refleksji i rozwoju, czyli tzw strefy „zielonej”. Jeżeli zależy nam na tym, żeby więcej przebywać w strefie zielonej, warto nauczyć się zauważać, kiedy nawykowo oceniamy. Nawykowe ocenianie często prowadzi nas do złości, do konfliktu i agresji. Tylko, że repertuar naszego autonomicznego układu nerwowego obejmuje więcej stref. Kolejną, po czerwonej, jest strefa „niebieska”, czyli strefa zamrożenia w którą wchodzimy, gdy nasz organizm odbiera daną sytuację jako zagrażającą, ale w taki sposób, że się nie możemy przed nią obronić. Autonomiczny układ nerwowy jest hierarchiczny, oznacza to w tym przypadku, że ze stanu zamrożenia do stanu kontaktu społecznego przechodzi się przez walkę i ucieczkę.

Czyli – wbrew temu, co czasem słyszymy, że „nie ma się po co denerwować” – to właściwie jest po co, bo dzięki temu możesz się zbliżyć do siebie i do innych.

Tak. Zamrożenie to jest taki stan, którego organizm używa, żeby obniżyć koszty np. energetyczne tego, co się dzieje. Wyjście z tego dołka wymaga wystrzału energii i bardzo często to podniesienie energii następuje przez złość i złapanie kontaktu z rzeczywistością, czyli zauważenie „to mnie zabolało”, „to jest dla mnie trudne”, „z tym się nie zgadzam”, „nie chcę, żeby to się więcej działo”, „ten człowiek zrobił źle”.

Albo „ten człowiek jest zły”.

„Albo co to za ***. Czyli stan walki i ucieczki ma właściwość szybkiego nadawania znaczenia i oceny sytuacjom: „bezpieczne/niebezpieczne”, „dobre/niedobre”, w celu wybrania strategii obronnej – atakować czy uciekać? A jeśli uciekać, to w którą stronę?

Czyli nieocenianie ujawnia się zarówno w stanie komfortu i rozwoju, jak i w stanie zamrożenia?

Tak, tylko o ile w przypadku tego pierwszego ocenianie jest zastąpione obserwacją i refleksją, to w zamrożeniu może wynikać z niezdolności do obserwacji i refleksji, albo też z dysocjacji, czyli takiego poczucia, że to nie dzieje się mnie. Ocena również może się pojawić, ale w odniesieniu do samego siebie: to przeze mnie, to ja to sprowokowałam, zasłużyłam sobie. No i jeśli w pewnym momencie powiemy sobie, jak jedna moja koleżanka: „ku**a Anka, nie może tak być”, to się zaczyna nasza droga. Podkreślmy, że ona się zaczyna, bo nie chodzi o to, żeby teraz taplać się w tej złości i ocenie. To jest taki impuls, żeby o siebie zadbać i iść dalej.

To mi się kojarzy z obserwacją niektórych ludzi na pewnym etapie terapii. Wkurzenie, wyłapywanie z dużym wyczuleniem momentów przekraczania granic przez innych ludzi itp.

Tak, w NVC (Nonviolent Communication/Porozumienie Bez Przemocy) też jest mowa o tym, że po fazie zamrożenia przychodzi faza tupetu, czyli np. ja teraz dbam o swoje potrzeby, a twoje potrzeby mam w dupie, bo to jest twoja odpowiedzialność.

Ja widzę oceny też w roli drogowskazu, kiedy się pojawiają, mogę sprawdzić, dlaczego się pojawiły.

Tak, ale pod warunkiem, że jesteś w strefie rozwoju, wtedy to może ci pomóc zreflektować się, że odjeżdżasz w stronę „czerwonej” strefy, czyli walki i ucieczki, i wrócić. Ale! Jak człowiek z zamrożenia, czyli strefy „niebieskiej” dopiero co wszedł w czerwoną, czyli poczuł, że „już tak nie może być”oraz „pieprzy to”, to jak ja mu zadam pytanie „dlaczego”, to może tak być, że on wróci do „niebieskiego”, bo ja zakwestionuję jego powód i jego energię.

Uuuuuu, no to teraz dałaś life hack!

No! Robię procesy rozwojowe o złości, zgłaszają się tam zazwyczaj ludzie, którzy chcieliby się mniej złościć. Taki proces polega na oglądaniu przez miesiąc tematu ze wszystkich stron. W pewnym momencie wyszło, że głównym problemem nie jest to, że oni się złoszczą, tylko to, że przez większość czasu są w zamrożeniu. Ta złość jest tym momentem, kiedy zaczynają z tego zamrożenia wychodzić, wypływać na powierzchnię, i jeśli się skupimy na tym, żeby się mniej złościli, to oni wracają do zamrożenia.

W tej sytuacji pytanie „dlaczego?” może być postawione, ale w bardzo konkretnym kontekście: dlaczego twój układ nerwowy potrzebuje być w tym stanie, jaką to funkcję pełni, w jaki sposób twój układ nerwowy o ciebie dba? Dla zgłębienia tematu bardzo polecam ostatni audiobook Deb Dany pt. „Befriending your nervous system”, czyli „zaprzyjaźnianie się ze swoim układem nerwowym”. Dana zajmuje się przekładaniem wiedzy o układzie nerwowym na psychoterapię.

Uśmiecham się, bo przypomniało mi się zadanie z tego fatalnego „rozwojowego” plannera, który ostatnio widziałyśmy: „Dzisiaj wyrzuć wszystkie złe myśli”.

Mnie się przypomniało również: „Dzisiaj się napij”.

To było tak: „Gdy ci smutno, gdy ci źle, weź kieliszek, napij się”.

Swoją drogą to jest strategia z poziomu zamrożenia, strategia na znieczulenie. Amelia i Emily Nagoski mają bardzo fajny podcast o wypaleniu i regulacji „Feminist Survival Project”. Jeden odcinek poświęcony jest znieczulaniu („How to numbing) i one pięknie w nim tłumaczą, jak używać alkoholu, tudzież innych używek, żeby się znieczulić, a nie zrobić sobie krzywdy. Siostry Nagoski posługują się taką metaforą, że jak masz wbity nóż, to musi zostać wykonanych kilka czynności: musi zostać wyjęty nóż, rana musi zacząć się goić, a ty dostajesz proszki przeciwbólowe, żebyś nie traciła siły przez ból, tylko zachowała je na proces gojenia. I ja tak to rozumiem, że czasem znieczulenie jest przydatne, żeby proces odzyskiwania kontaktu ze sobą i budzenia świadomości nie przebiegał za szybko, żebyśmy mogli go pomieścić.

„Czasem znieczulenie jest przydatne, żeby proces odzyskiwania kontaktu ze sobą i budzenia świadomości nie przebiegał za szybko, żebyśmy mogli go pomieścić”.

Jak wspierać bliskich w drodze do zielonej strefy, czyli do komfortu i komunikacji?

Dla mnie wspieranie odbywa się zawsze przez empatię i przyjmowanie drugiego człowieka. Weźmy na przykład dziecko: jeżeli dziecko wychodzi z zamrożenia i pojawia się u niego złość, często nieprzyjemna w odbiorze, to wspierająca jest taka perspektywa, że ten stan nie oznacza, że jest gorzej, tylko, że to jest aktywny proces odzyskiwania równowagi. Ważne jest tutaj, żeby nie stawiać sobie za zadanie próby przeprowadzenia dziecka do zielonej strefy, tylko raczej pełnić rolę życzliwego świadka. Być tu i teraz, żeby ono mogło doświadczyć tego, co się dzieje, i odzyskać równowagę we właściwym dla siebie tempie. To takie ogólnodostępne narzędzia. Innymi narzędziami operują specjaliści, którzy bywają niezwykle pomocni w procesie wychodzenia z zamrożenia.

A jak mogę wesprzeć siebie w tym procesie?

To taki paradoks, ale jeżeli pojawiają mi się oceny, to nie oceniam tych ocen i nie oceniam też siebie za to, że oceniam. A w nieocenianiu siebie pomaga rozumienie, jak ten proces działa i co się właściwie dzieje.

Wszystko to, co mówisz, powoduje, że moje myśli ciągną ku ostatnim wydarzeniom – najpierw protestom środowisk LGBT+, potem strajkowi kobiet.

To też są trochę historie o zamrożeniu.

Tak, potwierdza się to w słowach osób, które mówią: „Jak dobrze, że to się dzieje, że ktoś podjął ten krok, bo ja czułam się bezsilna, bezradna przytłoczona, cieszę się, że ktoś ujawnił ten drzemiący we mnie gniew i niezgodę”. Przychodzą mi również na myśl osoby, które chciałyby swoją radą i komentarzem (również tam byłam) wciągnąć wściekłe osoby do zielonej strefy. Bo ta świeżo odpalona złość jest trudna, jest głośna, używa nieparlamentarnych sformułowań, potrafi niszczyć, więc łatwo pokusić się o taką myśl, że to nie jest efektywne, że to prowadzi donikąd. To złość dla złości. Ja to widzę jako grupowe wychodzenie z zamrożenia, pracę zbiorowego układu nerwowego.

Tak, jak najbardziej. I to wszystko nie jest proste, bo tak jak mówisz – chciałoby się czasem powiedzieć: „Hej, zacznijmy działać z pozycji rozsądku”, a z drugiej strony trudno oczekiwać tego od kogoś, kto tyle czasu był w zamrożeniu. To, co może tu pomóc, to znowu to, o czym mówiłam: obecność, bycie świadkiem, pokazywanie, że się te osoby słyszy i traktuje poważnie. I danie przestrzeni na wybrzmienie oceny sytuacji z perspektywy osób, które postanowiły się w końcu zezłościć.

To chyba najlepsza puenta na dzisiaj, bardzo dziękuję!

AS: Dzięki!

Dodaj komentarz