Co ogarnęli twoi starzy?

Co ogarnęli twoi starzy?

Kilka lat temu zostałam mamą, a na swoim profilu instagramowym, zupełnie bez wizji, zaczęłam poruszać kwestie związane z rodzicielstwem. Nie był to nigdy specjalistyczny profil, raczej przemyślenia młodej matki spod znaku Wodnika, co dużo myśli i gdzieś to musi skanalizować. W miarę upływu czasu zainteresowanie kanałem rosło, ja ciągle myślałam, mówiłam, a pomiędzy – czytałam. Czytałam. Czytałam. Głównie literaturę zajmującą się tzw. Rodzicielstwem Bliskości bądź też rodzicielstwem opartym na relacji. W mojej głowie ciągle ewoluowało pojęcie dobrego rodzica, pojawiło się również pojęcie wystarczająco dobrego rodzica. W pewnym momencie tą literaturą zaczęło mi się odbijać i to z refluksem oraz pytaniem „czy to na pewno ma sens?”, „czy to w ogóle działa?”, „czy są jakieś dowody na to, że działa i ma sens?”, „do którego momentu to ma sens?” oraz: „gdzie się kończy wystarczająco dobry rodzic, a zaczyna zły?”.

A ponieważ sama miałam dosyć nauczań i teorii (najfajniejszych warsztatów też miałam już serdecznie dość), to między innymi z tego powodu na Instagramie było coraz mniej mojej gadającej głowy. Jednocześnie zaczęłam się zastanawiać, jak inaczej ugryźć ten ciągle niewyczerpany temat. Chciałam to zrobić zarówno dla siebie, jak i dla moich dotychczasowych odbiorców. I tutaj narodził się pomysł na format pt. „Co ogarnęli Twoi Starzy?”. Tytuł zawiera w sobie założenie, że z całą pewnością nie ogarnęli wszystkiego. Rozmawiam jednak z ludźmi, którzy swoje dzieciństwo określają jako szczęśliwe, i pytam o jeden z aspektów relacji z rodzicami, który zaważył na tym, że tak właśnie postrzegają swoje dzieciństwo.

Często rozpoznaję takie osoby po tym, że podczas spotkania słyszę, czuję i widzę, że rozmawiam z istotą tego człowieka. A to tym bardziej motywuje mnie do inspirowania się tymi historiami we własnym rodzicielstwie i do przeprowadzania kolejnych rozmów. Zapraszam na tę z modelką i aktywistką Martą Dyks.

Anastazja Bernad: Czy twoje dzieciństwo było idealne?

Marta Dyks: Jasne, że nie, były rzeczy, które moi rodzice ogarnęli na 100%, były takie co mniej, a niektórych nie ogarnęli. Ale moje dzieciństwo było zdecydowanie szczęśliwe, mimo że jako dziecko wolałam, żeby pewne jego aspekty wyglądały inaczej. Byłam dzieckiem z kluczem na szyi, moi rodzice dużo pracowali. Wydaje mi się, że to jest temat bliski również współczesnym rodzicom, dlatego zdecydowałam się opowiedzieć o moim dzieciństwie w tym kontekście.

Bardzo łatwo o wyrzuty sumienia bazujące na ilości czasu spędzanego z dziećmi. No to w takim razie: jak to oni ogarnęli, ci twoi rodzice?

To się odbywało na wielu płaszczyznach i w wielu momentach dnia, również wtedy, kiedy ich nie było. Kiedy budziłyśmy się z siostrą, moi rodzice byli już w pracy. To do mnie już w pierwszych latach podstawówki należało po pierwsze zorganizowanie się samej, a po drugie wyszykowanie mojej młodszej siostry do przedszkola. Samodzielnie również wracałyśmy. Rodzice chcąc maksymalnie ułatwić mi to zadanie, przygotowywali wszystko, opatrując kartkami ze wskazówkami. I ja tego nie wspominam źle, pamiętam za to silne poczucie, że to, że wszystko jest tak dokładnie przygotowane, poukładane, wynika z troski, że są z nami, tak jak mogą w tej sytuacji. To sprawiało, że mimo nieobecności rodziców nie odczuwałam ich braku.

Spotykając się z innymi dziećmi w ich domach, już wtedy miałam poczucie, że od moich rodziców dostaję więcej uwagi, troski, wsparcia niż wiele dzieci, których rodzice byli w domu bez przerwy. Moi rodzice poświęcali nam mnóstwo czasu po powrocie z pracy, ale nie zawsze był to aktywnie spędzany czas. Musieli to robić między pracą, podaniem obiadu, przygotowaniem posiłków na następny dzień…

Karteczek!

Oczywiście. Oni byli świetni w wymyślaniu zabaw i aktywności, podczas których mogli odpoczywać, a jednocześnie być zaangażowani swoją obecnością. Tak prawdziwie. Między innymi to dało mi poczucie, że jestem ważna.

Są takie teorie, że dziecko trzeba przygotowywać do twardego świata twardą ręką, co o tym myślisz?

A skąd! Ja byłam dzieckiem, które płakało na każdej bajce! Bardzo potrzebowałam bliskości i czułości, które moi rodzice, kiedy już byli, mi dawali. Byłam wyprzytulana i ukochana zgodnie z potrzebami. To budowało mnie do mierzenia się np. z dojazdami w szkole wynikającymi z mojego dziwacznego wyglądu. Miałam na tyle silne przekonanie o tym, że jestem ważna, że żadne komentarze nie były w stanie mnie z tego poczucia wybić. Przy tym, co dali mi moi rodzice, to, czego nie ogarnęli, wypada naprawdę blado, a przede wszystkim mam narzędzia, żeby pracować z tym już sama.

Czyli da się, dziękuję.

Da się, a twarde plecy i miękki brzuch zostały mi do dzisiaj.

Więcej o dzieciństwie Marty, o tym, jak można być zaangażowanym obecnością mimo zmęczenia, dowiecie się, oglądając drugi odcinek z cyklu „Co ogarnęli Twoi Starzy” na moim kanale na YouTube – Klub Rozrywki i Pomyślunku.

*

Anastazja Bernard: Mama Heleny i Łucji, dziewczyna Kuby. Czika na IG. Autorka bloga na Ładne Bebe. Założycielka kanału YT: Klub Rozrywki i Pomyślunku. 

Dodaj komentarz