Bali z dzieckiem
Indonezja rodzinnie
Nowy rok dla podróżników i nomadycznych dusz oznacza jedno: łapanie lotniczych okazji. Kalendarz na stole kusi bielą, dziewicze strony aż się proszą o nakreślenie ikonki słońca, palmy czy nart. Ot, choćby wpisania godziny wylotu. Całkiem nam dobrze w tej puszystej styczniowej bieli, ale dziś namawiamy was znowu do podróżniczych kombinacji i poszukiwań. Tym razem ruszamy z dzieckiem na Bali.
Za dużo pracy, żeby wyjechać? Jeśli możecie zdalnie pracować, oprócz dziecka, partnera i plecaka zabierzcie ze sobą laptop. Luiza z bloga Tuitam po raz kolejny udowadnia, że da się z maluchami przemierzać świat, a co więcej – popracować pod palmą. Dziś o ich balijskim coworku i wspominkach kwietniowego wypadu. Rodzinnie, rzecz jasna!
*
DOKĄD
Nasze Bali, to dość nietypowy wyjazd. Tak naprawdę, to nie był wyjazd wakacyjny, a praca zdalna, którą wykonywaliśmy w Indonezji, dokładnie na takich samych zasadach jak w Polsce. Jakiś czas temu, byliśmy miesiąc w Portugalii cały czas pracując i wtedy obiecaliśmy sobie, że spróbujemy powtórzyć to jadąc gdzieś dalej. Indonezja zawsze była na naszej liście „do zobaczenia”, bo wulkany, bo ocean, bo nurkowanie, bo ludzie, bo kuchnia… I choć trochę wahaliśmy się, czy uda nam się spełnić to indonezyjskie marzenie podróżując z dwulatkiem, to jednak zdecydowaliśmy się i, oczywiście – nie żałujemy!
Na Bali byliśmy dwa tygodnie, od poniedziałku do piątku pracując – mój mąż pracował codziennie od czternastej do dwudziestej drugiej, a ja, jak zwykle w przerwach kiedy pozwalało mi na to dziecko. Pozostałe cztery tygodnie spędziliśmy podróżując po innych wyspach Indonezji.
*
TRANSPORT
Na wyspie króluje transport skuterem, właściwie trzeba dość mocno się nagimnastykować, żeby poruszać się inaczej. Jednak, bardzo ogromny ruch na drodze, spaliny, upał i dwulatek gdzieś pomiędzy nami to nie najlepsza kombinacja, więc wiedzieliśmy, że będziemy chcieli szukać jakiejś alternatywy. Na co dzień poruszaliśmy się więc pieszo lub, na niedużych dystansach, taksówkami, zostając raczej w pobliżu naszego domu. W weekend wypożyczaliśmy auto, i to bez kierowcy, czym zresztą wprawialiśmy wszystkich w niemałe osłupienie.
*
POGODA
Na Bali byliśmy w kwietniu. To początek pory suchej i tych nieco cieplejszych miesięcy. Wcześniej, może być bardzo deszczowo, ale raczej nie do tego stopnia by uniemożliwiło to fajny pobyt na wyspie. Na Bali sezon trwa właściwie przez cały rok.
*
MIESZKANIE
Zatrzymaliśmy się na dłużej w jednym miejscu, więc nasze priorytety były nieco inne niż zwykle. Musieliśmy mieć stały, niezawodny internet i kuchnię, dlatego najlepszym dla nas wyjściem było wynajęcie czegoś przez airbnb. Wybór padł na mały domek w okolicach Ubud. Kuchnia była otwarta, więc często do nas zaglądały mrówki i inne zwierzaki, a przez okna bez szyb wciskały się liście bananowca. Wiatrak w pokoju chodził całą dobę, a kwiaty na drzewach tak pachniały, że przesycały całe powietrze. Mieliśmy też dla siebie niewielki ogródek, co ważne jeśli podróżuje się z dzieckiem.
*
CO ZABRAĆ
Wszystko to co potrzebujemy na letni, wakacyjny wyjazd, z zaznaczeniem że oczywiście wszystko można też dostać na miejscu. Dla naszego chłopca wzięliśmy oczywiście kilka ulubionych zabawek i książek. Dla nas wszystkich, czapki na głowy i okulary słoneczne.
Jeśli ktoś ma zamiar dużo podróżować samochodem to rozważyłabym wzięcie własnego fotelika dla dziecka, w wypożyczalniach to raczej towar deficytowy!
*
TOP 5 ZACHWYTÓW
Zieleń. Zwłaszcza ta o wczesnych godzinach porannych. Zupełnie inna na polach ryżowych, inna na liściach bananowca, inna na palmach. Zawsze piękna! Owoce. Pyszne, soczyste i świeże. Nasze ulubione to arbuzy, melony, mango mangostany, pitaja. Owoce jedliśmy kilogramami popijając świeżym sokami. Wodospady. Ostatecznie widzieliśmy tylko dwa, ale jest ich na wyspie mnóstwo i to na pewno jeden z powodów dla których moglibyśmy tam wrócić. Niektóre z nich, są trudniej dostępne, mocniej ukryte w gąszczu roślin, inne szumią gdzieś przy głównej szosie. Wszystkie magiczne i wyjątkowe.
Kuchnia. Tradycyjne dania są raczej proste, bo bazą jest ledwie kilka składników, ale są zwykle bardzo dobrze przyprawione i niezwykle aromatyczne. Dość szybko zaprzyjaźniliśmy się z właścicielką warunga tuż przy naszym domu, która specjalnie dla nas przygotowywała kilka dań. Kultura balijska – wszechobecne kadzidła, mistycyzm, magia świątyń, lokalne stroje, obchody uroczystości religijnych…
*
NASZE RADY
Jeśli mam okazję to chcę zwrócić uwagę na jedną, bardzo ważną kwestię! Cała Indonezja, tym także i Bali, mają ogromny problem z ekologią. Sama Indonezja jest na drugim miejscu (po Chinach) w rankingu najmocniej zanieczyszczonych stref przybrzeżnych świata. Dlatego dobrym pomysłem jest minimalizować wytworzenie śmieci, zwłaszcza tych plastikowych. Jednorazowe sztućce, talerzyki i opakowania dań na wynos – przy odrobinę wysiłku można zastąpić to wszystko wielorazowymi naczyniami. Jeżeli tylko możemy coś zrobić dla naszej planety, to zróbmy to!
*
CZEGO SIĘ NAUCZYLIŚMY
Chyba tak jak zawsze, na każdym wyjeździe, w każdej podróży – uczymy się siebie nawzajem, a to chyba najważniejsze!
*
CENY
Na Bali wszystko może kosztować bardzo niewiele, albo bardzo, bardzo wiele. Obok siebie stoją lokalny warung ze smacznym jedzeniem za grosze i willa z restauracją, w której dania podają do basenu na pływający talerzach z liści bananowca. Dostępność jest ogromna, wybór szeroki, infrastruktura bardzo rozwinięta i każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. My choć nie oszczędzaliśmy specjalnie na jedzeniu i raczej kupowaliśmy to na co mamy ochotę, wydawaliśmy niewiele. Cena fajnego obiadu to około 8- 15 zł.
Po więcej podróżniczych kadrów zajrzyjcie na Tuitam na Instagramie. A my, wzdychamy do widoku wodospadów, zamiast w spektakl natury, wpatrując się w kalendarz na 2019. Dużo podróży do zaplanowania!
Ilość komentarzy: 2!
Ja bym się nie wybrała ta daleko z maluchem, ale podziwiam. Piekne zdjęcia. 🙂
Najbardziej podobają mi się fotki! 🙂