Wszystkie wymiary zabawy
8 sposobów na uwolnienie zabawy od płaskiego ekranu

Jak dziś bawią się nasze dzieci, tak kiedyś będą żyć. Dobra zabawa daje dzieciom pewność siebie, otwartość na świat i odwagę. Większość rodziców to wie i chroni dzieci przed przemocą i rywalizacją w grach, stawiając raczej na kreatywność i współpracę. Jednak nadal gry w postaci aplikacji na sprzęt cyfrowy nie uczą dzieci tego, czego wymaga od nich prawdziwe życie.

Gra na tablecie nie nauczy dziecka samodzielności ani rozwiązywania problemów innych niż te wirtualne. Nie nauczy, że rzeczy się gubią, jeśli nie odłożymy ich na miejsce, nie nauczy, czym jest troska o swoje otoczenie. Nie nauczy patrzeć na świat i wchodzić z nim w relację. A to jest przecież dużo ważniejsze niż nauka czytania, liczenia czy angielskiego. Nic lepiej nie przygotuje dziecka do życia niż duuużo zabawy. Prawdziwej zabawy, prawdziwymi zabawkami.

OCZAMI PEDAGOŻKI
Kiedy we wrześniu poznałam dzieci, które przyszły do mojej klasy pierwszej, większość z nich nie tylko znała litery, ale nawet czytała i pisała. Można pomyśleć, że trafiła mi się taka „łatwa” klasa. Jak myślicie, ile z tych dzieci umie samodzielnie zawiązać sznurówki? Ile potrafi obrać ziemniaka, pokroić jabłko na cząstki, pójść do kiosku i kupić gazetę? Niektóre z nich nieźle grają w szachy, ale tylko w aplikacji, bo nie potrafią samodzielnie ustawić pionków. Nie trzymają prawidłowo nożyczek, więc ich wycinanki są poszarpane i dzieci nie cieszą się z efektów pracy własnych rąk. Ich rysunki bardziej przypominają ubogie w kolory kreskówki niż barwny świat, który nas otacza. Dzieci nie skaczą na skakance, nie grają w gumę ani nie robią fikołków na trzepaku, a to właśnie te nasze zabawy z dzieciństwa w ogromnym stopniu miały wpływ na nasz rozwój psychomotoryczny i na to, jak dawaliśmy sobie radę w szkole.
Zabawa cyfrowa jest tak wciągająca, pomysłowa i pobudzająca intelekt, że nie zauważamy, że upośledza małych ludzi. Zamiast buszować po świecie, nudzić się, marzyć i manipulować przedmiotami, siedzą unieruchomieni i zapadają się w świat, którego nie ma.
Wirtualna zabawa obniża poczucie pewności siebie.
Popularna gra, w której dzieci budują całe fantastyczne, wirtualne światy z cegiełek, daje dzieciom fałszywe poczucie sprawczości. Tam stawiają domy, kopią tunele i zdobywają nagrody. Tymczasem w prawdziwym świecie, żeby cokolwiek budować, trzeba sobie przygotować narzędzie, zadbać o nie, czasem je naprawić, trzeba się też zmęczyć. Dziecko, które regularnie gra w gry cyfrowe, w prawdziwym świecie odczuje z bólem, że tu nie jest nawet w połowie tak kompetentne, jak w świecie gry. Tu wszystko jest męczące, więc będzie się szybko zniechęcać, dekoncentrować, pokładać przy zadaniach wymagających wytrwałości. W prawdziwym świecie jest wiele żmudnych czynności, których nauka wymaga powtarzania. W świecie wirtualnym wszystko toczy się tak dynamicznie, że staje się to aż narkotyczne.
Dziś proponujemy coś na odtrutkę, czyli zabawki, które odciągają dzieci od ekranu. A przy tym wspierają prawidłowy rozwój dziecka.

Manipulacja i planowanie
My, którzy codziennie nosimy przy sobie pęk kluczy, zapomnieliśmy, jaki to cud i radość, że nasz klucz idealnie pasuje do dziurki, do tej jednej jedynej! Dobrze, że dzieci nam o tym niezwykłym zjawisku przypominają. Zabawki manipulacyjne, a więc sortery dla najmłodszych i zabawy z zamkami dla starszych, to doskonały trening dla małych paluszków i koordynacji oko–ręka. Majstrowanie przy dziurkach i zamkach ma też wpływ na rozwój umysłowy dziecka. Taka zabawka nie przestymulowuje, lecz pozwala dziecku na samodzielne stopniowanie trudności podejmowanych zadań: sprawdzi się tu domek manipulacyjny „Lisek Włamywacz” marki Lillitputens.






Przy okazji można też z dzieckiem ćwiczyć orientację przestrzenną, w czym pomoże zabawka „Kot i mysz”. Można tu dowolnie aranżować przestrzeń i zachęcać dziecko do jej opisywania. Dodatkowo, producent zapewnia też karty animacyjne, które proponują scenki do odtworzenia w trakcie zabawy.







Kolejnym etapem po zabawie zamkami jest posługiwanie się narzędziami oraz prace majsterkowe. Tu dziecko uczy się przykręcać i odkręcać śrubki, a także samodzielnie planuje kolejne kroki. Im jest starsze, tym więcej jest w tej zabawie pracy architektonicznej: najpierw ma się w głowie wizję, pomysł, a potem próbuje się ją realizować, samodzielnie korygując się przy błędach. Tutaj pomocne będą zestawy konstrukcyjne, jak drewniany dźwig z narzędziami marki Janod.
Zabawki manipulacyjne to trening samodzielności – dziecko bawi się w pojedynkę, samodzielnie stawia się sobie cele. To wspiera dziecięce poczucie kompetencji.






Kreatywność narracyjna i kompetencje społeczne
Dzieci potrzebują również zabawki, która pozwoli na odgrywanie ról i sytuacji znanych dziecku z codzienności i na opowiadanie historii. Ta zabawa jest rozwojowo bardzo cenna i spontanicznie kreuje ją większość dzieci. Poznałam dziecko, które miało tylko trzy zabawki: trzy małe samochodziki. Samochodziki stały w korkach, ścigały się, ale też kłóciły się i dyskutowały. Czasami były tatą, mamą i dzieckiem.
Do zabaw narracyjnych przydają się małe figurki i różne tworzące scenografię elementy, jak w drewnianej szkole marki Lilliputens. Są lepsze niż lale czy przytulanki, bo samodzielnie stoją i dziecku łatwiej jest skupić się na fabule zdarzeń.
Jeżeli dziecko nie bawi się w zabawy narracyjne, taką zabawę może zainicjować rodzic, odgrywając przed dzieckiem jakąś znaną sytuację (np. wychodzenie z domu, układanie się do snu z jego rytuałem, a może coś, co było dla was trudne? Wtedy warto odegrać sytuację w sposób, w którym figurki nazywają swoje emocje i nie dochodzi do konfliktu. Taka zabawa jest terapeutyczna i uczy dialogu w porozumieniu). Zabawy narracyjne ćwiczą wyobraźnię i dają podstawy pod przyszłe umiejętności związane z wypowiadaniem się, pisaniem prac, nazywaniem uczuć, mediowaniem… Uczą, jak wiele odcieni ma życie społeczne i jak różne, ale równie godne szacunku są odmienne perspektywy.
Zabawy narracyjne sprawdzają się wśród dzieci w różnym wieku, bo mogą one swobodnie dobierać swoje ulubione zabawki do prowadzenia historii – wtedy wystarcza jeden element wspólny, jak duży domek dla lalek z akcesoriami Twist, który natychmiast staje się scenografią dla zabawowej rzeczywistości.







Orientacja przestrzenna, zręczność i myślenie matematyczne
Czym byłaby zabawa bez klocków? Klocki są cudowne we wszystkich swoich odmianach: są oczywiście te klasyczne, drewniane, są tory kolejowe, są puzzle (to też są klocki), ale też deski i patyki porzucone w ogrodzie, elementy kanapy, koce i poduchy, z których da się zbudować dom, krzesła, materace… Wszystko, co daje dzieciom możliwość konstruowania, zarówno w trzech wymiarach, jak i na płasko, jest podstawą pod umiejętność ogarniania i rozumienia obiektów, pod zdolności matematyczne i te związane z wyobraźnią przestrzenną.
Przedszkolak potrzebuje całkiem klasycznych, najlepiej dużych klocków w różnych kształtach, jak w zestawie OPPI Stix (108 elementów). Potem warto zaproponować mu klocki uboższe w kształty, na przykład zestawy przypominające domino. Te zestawy pozwalają na budowanie już bardzo wyrafinowanych konstrukcji, w których planowanie i fantazja grają przewodnią rolę. Dziecko uczy się koncentrować, trenuje precyzję ruchów i przeżywa potężną satysfakcję z gotowej budowli. Zabawa klockami wspiera kształtowanie się pewności siebie, bycia pewnym swoich ruchów i ufania sobie samemu.










Natomiast płaskie klocki – tangramy, mozaiki i układanki magnetyczne (Janod oferuje aż 18 różnych zestawów!) – pozwalają na stymulowanie motoryki małej w połączeniu z kreatywnością. Warto najpierw jak najdłużej bawić się nimi swobodnie, układać dowolne, fantazyjne kształty, a zabawę z odwzorowaniem, czyli odtwarzaniem zaproponowanego wzoru z karty, zaproponować dzieciom od szóstego roku życia. Młodsze też to potrafią, ale to działanie swobodne, kreowanie spontaniczne sprawia współczesnym dzieciom więcej trudności.





Niekończąca się kreatywność
Gdy dziecko pozna już swoje otoczenie, oswoi codzienność i poczuje, że ma na nią wpływ, zaczyna się kolejny, silnie twórczy etap rozwoju. To ten wspaniały moment w rodzicielstwie, kiedy jesteśmy wręcz zasypywani wiekopomnymi malunkami, laurkami z wyznaniami miłości i innymi dziełami sztuki. Czasem kręcimy na niego nosem lub mamy tego po dziurki, ale warto w tym wytrwać, bo takie skupiające uwagę, a przy tym nieinteraktywne, nieekranowe zajęcia to doświadczenie bardzo małemu człowiekowi potrzebne. Pozwalają zobaczyć, że jest wiele sposobów na nudę (i nie trzeba jej gasić YouTube’em!), nauczyć się samodzielnego działania, a na końcu w bonusie: poczuć dumę z wykonanej pracy. Rysowanie, lepienie, wydzieranie, zdrapywanie, wyklejanie – opcji tworzenia jest bez liku, jedna bardziej fascynująca od drugiej.
Zestawy kreatywne do zdrapywania marki Janod to alternatywa dla tradycyjnego rysowania. Wyposażone są w kilka kartonowych plansz, pokrytych jednobarwną warstwą wierzchnią z konturami elementów, które ukazują się stopniowo w efekcie zdrapywania. Do kompletu dołączony jest drewniany rysik. Dla nieco starszych dzieci powstały zestawy łączące wydrapywanki z wyklejankami: można tworzyć na przykład zdobione cekinami maski karnawałowe.



*Maria Bator – antropolożka kultury i pedagożka, nauczycielka przedszkolna i szkolna. Pracuje w szkole waldorfskiej i prowadzi warsztaty dla rodziców.