Z widokiem na pustynię
Rodzinnie w Omanie
Luiza nie chciała czekać na kwietniowe 20 kresek na plusie. Już w marcu ruszyła za słońcem. Oman z dzieckiem? Okazuje się, że to świetna destynacja, a Omańczycy uwielbiają kempingować!
Śniadanie z widokiem na wydmy pustynne i wielbłądy – jak dla mnie niezły początek dnia! Śledząc podróże Luizy z bloga Tuitam, wiedziałam, że tej ekipy nie zatrzyma na miejscu żaden hotel. 4×4, wiatr we włosach i w drogę na kempingi na pustyni lub couchsurfing u omańskich rodzin. Z małym Olkiem, rzecz jasna! O swojej marcowej podróży opowiada Luiza, a ja cieszę się, że udało mi się ją w przelocie złapać.
DOKĄD
Wyruszyliśmy we trójkę, razem z niespełna dwuletnim Olkiem w samym środku naszej polskiej zimy, do ciepłego i słonecznego Omanu. Oman chodził nam po głowie już od dawna i w końcu trafiła się okazja, by tam pojechać, więc zastanawialiśmy się tylko chwilkę. Na miejscu spędziliśmy dwa tygodnie.
TRANSPORT
Od początku wiedzieliśmy, że chcemy wypożyczyć samochód i to na cały pobyt. Przede wszystkim po to, by mieć swobodę jazdy dokąd chcemy i kiedy chcemy. Po to, by zjeżdżać w małe dróżki, do niewielkich wiosek. Po to, by zatrzymywać się w danym miejscu tak długo, jak chcemy. By nasza podróż była wolna i spontaniczna, tak jak najbardziej lubimy. Zresztą, szczerze mówiąc, podróżni w Omanie raczej nie mają innego wyboru. Sieć transportu publicznego jest bardzo uboga i łączy tylko największe miasta.
Jedyną decyzją, jaką musieliśmy podjąć, była kwestia tego, czy wypożyczamy auto osobowe (oczywiście zdecydowanie tańsze), czy terenowe – droższe, ale takie, które zapewniłoby nam dojazd we wszystkie miejsca. Choć ten kraj rozwija się w ostatnich latach wyjątkowo szybko i na całym obszarze powstaje wielka sieć autostrad i szerokich dróg szybkiego ruchu, to jednak do wielu miejsc dojazd jest wciąż utrudniony i wjechać można jedynie autem z napędem 4×4. Zresztą to zrozumiałe – znaczną część kraju pokrywa pustynia, a na północy również wysokie góry. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na napęd na cztery koła. Podobnie jak w innych podróżach samochodowych z naszym Olkiem, musieliśmy tak planować podróż, by dłuższy odcinek przypadł na jego drzemkę, ale gdy to się udało, z jazdą nie było już żadnego problemu!
POGODA
Idealnym czasem, by odwiedzić Oman i nie paść z gorąca, jest grudzień i styczeń, wtedy temperatura to około 25 st. w ciągu dnia i jest to tak zwana zima. Potem robi się coraz cieplej, temperatura osiąga nawet 50 st. w najcieplejszych miesiącach. My wyjechaliśmy na przełomie lutego i marca, a pogoda, mimo naszych obaw, była wciąż bardzo przyjemna.
MIESZKANIE
Podobnie jak przy wyborze środka transportu, tak i tu nie mieliśmy wątpliwości – od początku wiedzieliśmy, że chcemy spać w namiocie. Zwłaszcza, że w Omanie jest to wyjątkowo łatwe i bezpieczne. Omańczycy kochają kempingować, więc bardzo często na plażach i innych, nieco odosobnionych miejscach, można spotkać namioty albo ślady po niedawnych ogniskach. Planując dzień, wybieraliśmy, gdzie mniej więcej chcemy się zatrzymać, myśląc o tym, by widok z namiotu cieszył nasze oczy o poranku. Czasem też pytaliśmy miejscowych, gdzie najlepiej się rozbić.
Kilka razy zatrzymaliśmy się też u lokalsów, korzystając z portalu Couchsurfing. Od lat zdarza nam się podróżować w ten sposób i bardzo to cenimy, zwłaszcza za możliwość kontaktu z mieszkańcami i opcję rozmowy i spotkania, o jakie trudno, podróżując w inny sposób. Omańczycy uwielbiają dzieci, więc wizyta u kogoś w domu zawsze wiązała się dla Olko z wielogodzinną zabawą, a przy okazji (bo wybieraliśmy rodziny z dziećmi), także poznaniem małych omańskich przyjaciół.
CO SPAKOWAĆ
Po pierwsze, wszystkie typowe rzeczy, które pakujemy na wakacje – sandały, kilka letnich ubrań, okulary słoneczne, krem z mocnym filtrem. Przyda się też coś na głowę, bo słońce momentami było bardzo intensywne, dla kobiet – najlepiej chusta. Co prawda dla obcokrajowców nie jest ona wymagana, ale w niektórych miejscach wypada okryć głowę i włosy, a Omańczycy bardzo to doceniają. Poza tym, jeśli ktoś chciałby spać w namiocie, to naturalnie należy zabrać cały sprzęt kempingowy: namiot, śpiwory, karimaty, kuchenkę gazową, itp.
Oczywiście, gdy podróżuje się z dzieckiem, lista niezbędnych rzeczy do zabrania rośnie i rośnie. Nie mogło zabraknąć zabawek czy książek. Wzięliśmy też pieluszki, choć tak naprawdę bardziej dla naszej wygody, ponieważ wszystko bez problemu można kupić na miejscu.
Zwykle pakowaliśmy się w dwa duże plecaki, ale tym razem, po raz pierwszy, wzięliśmy walizkę, która służyła nam w samochodzie jako „szafa” i była to dobra decyzja. Poza tym wiedzieliśmy, że będziemy chcieli pływać, czy to w morzu, czy w naturalnych basenach w wadi, więc musieliśmy wziąć ubrania do kąpieli (w Omanie raczej nie wypada kąpać się w strojach kąpielowych), a dla Olcia również pieluszki do pływania. Zawsze przydaje się też nosidło.
TOP 5 ZACHWYTÓW
Oman zachwycił nas, jeśli chodzi o krajobrazy. Byliśmy tylko w północnej części, czyli tak naprawdę na niewielkim obszarze w stosunku do całego kraju, a i tak było co oglądać – skaliste wybrzeże z piaszczystymi plażami, wspaniałe góry z najwyższym szczytem o wysokości ponad 3000 m n.p.m., kaniony, wadi z cudowną turkusową wodą i naturalnymi basenami oraz pustynia. Ta ostatnia oczarowała nas chyba najbardziej.
Drugim zachwytem będzie na pewno copiątkowy targ w Nizwie, a zwłaszcza sekcja „kozia”.
Zachody słońca i przepięknie rozchodzące się promienie słoneczne, zwłaszcza te na tle gór.
Kolejnym, życzliwość i bezinteresowna radość Omańczyków ze spotkania z nami. Ich gościnność oraz ciepło. Potwierdza to też Olko, który zostawał obdarowywany prezentami przy każdej okazji.
Ostatnią rzeczą, jeśli pytasz o jedzenie, niech będą daktyle. Miękkie i najsłodsze, jakie kiedykolwiek jedliśmy. To również potwierdza Olko, bo daktyle to jego ulubiona przekąska.
WASZE TOP 5 RAD
Nie mam chyba aż pięciu rad, ale jako jedną i ważną mogę powiedzieć, by po prostu nie bać się wyjeżdżać. By nie obawiać się dalekich wyjazdów, długich podróży, obcych kultur, nowych ludzi. A przede wszystkim, by nie bać się wyjeżdżać z dzieckiem. Dla maluchów podróże to raczej ogromna frajda – nowe zapachy, nowe dźwięki, morze, góry, spanie w namiocie, nowe zwierzęta… To okazja do poznania, a przede wszystkim do wielkiej zabawy, a większość ograniczeń jest jedynie w naszych głowach.
CZEGO WAS NAUCZYŁA TA PODRÓŻ
Na każdym wyjeździe uczymy się siebie nawzajem. Zwłaszcza teraz, gdy jesteśmy w trójkę, uczymy się siebie w nowych sytuacjach i miejscach. A z takich bardziej praktycznych rzeczy – po tym wyjeździe jesteśmy całkiem nieźli w prowadzeniu terenowego auta po stromych, wyboistych i piaszczystych drogach i bezdrożach!
BEZPIECZEŃSTWO
Sporo czytaliśmy opinii o tym, że Oman jest bardzo bezpieczny i faktycznie, na miejscu po prostu czuć, że tak jest! Nie ma żadnego zagrożenia tak zwaną pospolitą przestępczością, źli ludzie chyba się gdzieś w Omanie głęboko pochowali! Inną kwestią są dzikie zwierzęta – skorpiony i węże to realne zagrożenie, więc tu trzeba być szczególnie ostrożnym, zwłaszcza jeśli mowa o biegających i podnoszących wszystko z ziemi małych dzieciach. Osobnym punktem jest też bezpieczeństwo na drodze. Ogólnie rzecz ujmując, Omańczycy jeżdżą dość szybko i mało bezpiecznie, więc, będąc kierowcą, dobrze jest zachować większą czujność.
CENY NA MIEJSCU
Z racji tego, jaki wybraliśmy sposób podróżowania, sporo kosztów nam odeszło, zwłaszcza koszt noclegów, które w Omanie są dość drogie. Stałym wydatkiem było dla nas paliwo – litr paliwa (ostatnio bardzo podrożał!) kosztuje mniej niż 2 zł. Jeśli chodzi o jedzenie, to część kupowaliśmy w supermarketach, a na obiad warto wybierać się do tak zwanych coffee shopów. Prowadzone są one zwykle przez Hindusów lub Pakistańczyków i dominuje tam kuchnia z ich krajów. Zwykle znajdowaliśmy dla siebie coś smacznego i niedrogiego w cenie około 10-15 zł za danie. W coffee shopach byliśmy też częstymi gośćmi przybywającymi po świeżo wyciskane soki, których największym amatorem był Olko. Tam też kupowaliśmy na wynos herbatę i kawę – herbata kosztuje około złotówki, a kawa – około 2 zł.
*
My cieszymy się stanem termometru na balkonie, ale ja, ciepłolubny człowiek, czającą się pluchę jesienną mam zawsze z tyłu głowy. Może to dobry moment, by poszukać biletów z datą listopadową?
zdjęcia: Luiza /Instagram/Facebook
opracowanie: Kasia Karaim
Jeden komentarz
Zachęciliście mnie!