Tulenie Jasia
Macierzyństwo jest miłością
Zimno wam i szaro? Chodźcie się ogrzać! Emi, mama dwóch chłopców, mówi o macierzyństwie tak ciepło, że można poczuć się naprawdę dobrze.
Lubię, kiedy moje rozmówczynie opowiadają mi o swoim życiu, jak o słonecznym dniu. Lubię mamy, które w macierzyństwie dają, czerpiąc z tego jednocześnie. Lubię kobiety, które mają pomysł i pęd do realizacji. Taka jest Emi, mama czteromiesięcznego Jasia i trzyipółletniego Stasia, założycielka marki Bell&Wool. Urok rzeczy, które tworzy, skłonił mnie do poznania jej jako mamy i okazało się, że nos mnie nie zawiódł. Duet jej chłopaków też słodki i ciepły. I choć to Jaś jest tulony, i niezwykle z niego fajny gość, spokojnie drzemiący w objęciach mamy, to dzisiejszy odcinek naszego cyklu #tuleniewtula, skrada nieco jego starszy brat. Ciepły, otwarty, absolutnie uroczy Staś całym sobą pokazał, że to, o czym mówi jego mama, nie zamyka się w samych słowach. Poznajcie Emi, mamę, która wie jaką siłę ma codzienna miłość.
*
Powiedziałaś mi, że doskonale pamiętasz swoje dzieciństwo i chciałabyś, żeby chłopcy też mieli wyraźne wspomnienia z własnego, jak je budujecie?
Tak, dokładnie pamiętam swoje dzieciństwo, było skromne, ale wypełnione po brzegi troską. Było nauką szybkiego dorastania i odpowiedzialności. To, jak dziś żyje i jak staram, się wychować chłopców jest odnośnikiem do wychowania, jakie dostałam. Przede wszystkim chcę dać im siebie – poczucie bezpieczeństwa i zaangażowania, chcę ich nauczyć, że zawsze i wszędzie „jestem/jesteśmy”.
Jaki wyniosą zapach z domu?
Chciałabym, by był to zapach, który zawsze będzie, się im dobrze kojarzył, bo przecież każdy dom pachnie inaczej. Chciałabym, by zawsze chętnie do niego wracali, by czuli, że to jest ich miejsce na ziemi, gdziekolwiek by to nie było.
Zwykłe życie smakuje najlepiej?
Wiesz wszystko co się liczy to to, by twoi najbliżsi byli szczęśliwi i zdrowi. Nieważne, jaki prowadzisz dom, jak żyjesz czy jest to życie nieskomplikowane, czy życie pełne przygody, wszystko sprowadza się do zdrowia i szczęścia nas wszystkich. Moje życie mi smakuje, jest pyszne (śmiech).
W pokoju masz kanapę, która stała się centrum waszego życia, nazywasz ją gniazdem, bardzo mi się to spodobało…
Oj tak! To nasz azyl, odkąd urodził się Staś. Przy Jasiu miało być inaczej, a i tak wylądowaliśmy na kanapie. Śmiesznie, bo każdy ma swoje ulubione miejsce na niej. Tu jemy, bawimy się, śmiejemy, płaczemy, naprawdę ją lubię, wszyscy ją lubimy. Tu zaczynamy dzień i tu go kończymy (śmiech).
Co, twoim zdaniem, budujesz w chłopcach będąc z nimi blisko?
Wszystko! Oni są naszym odbiciem, strasznie bym chciała i mam nadzieje, że wykorzystuje ten czas najlepiej jak potrafię. Chciałabym im pokazać miłość i szacunek, by zawsze wiedzieli i czuli, że mama i tata kochają najbardziej! Chcę im pokazać zwykłe życie, ale też nauczyć, jak można z niego korzystać. Chcę by potrafili okazywać uczucia, by się tego nie wstydzili.
Nosidło jest dla ciebie też takim sposobem na bycie najbliżej?
Na pewno! Jaś jest wtulony, czuje ciepełko i bicie serca, myślę, że dla nas obojga jest to bardzo przyjemne.
Jaś jest spokojny, kiedy go tulisz?
Zdecydowanie, zazwyczaj śpi (śmiech). Ale Jaś lubi ruch, więc nie ma mowy o staniu lub siedzeniu trzeba iść (śmiech).
Kiedy najchętniej korzystasz z nosidła?
Na szybkich spacerach, zakupach, wszędzie gdzie fajnie jest mieć wolne ręce. Na wycieczkach pociągiem i na wakacjach. Na wiosnę wybieramy się nad morze, będzie jedną z przydatniejszych rzeczy w naszej walizce.
Staś nie jest trochę zazdrosny o tę bliskość?
Wiesz… całą ciąże opowiadałam Stasiowi o tym, jak w brzuchu rozwija się Jaś i jak to będzie, kiedy już będzie z nami. Mówiłam o tym, że mama ma duże serduszko, i że teraz Jaś też ma w nim swoje miejsce. Myślę, że dla Stasia nie ma mowy o jakiejkolwiek zazdrości, on bardzo kocha Jania. Właściwie, to przyjście na świat brata było dla niego bardzo naturalne i oczywiste, poukładał to sobie w głowie tak pięknie, że zadziwił nas wszystkich. Na pytanie, czy cieszy się, że ma brata odpowiada – tak, i że nie oddał by go nawet za dużą ilość aut (śmiech). Bałam się, bo chyba nie zniosłabym braku akceptacji ze strony Stasia ….
Trzeba przyznać, że to bardzo troskliwy starszy brat.
Zdecydowanie tak, on troszczy się o nas wszystkich nawet o ślimaki na drodze (śmiech). Lubi rozrabiać i chuliganić, ale to chłopiec, myślę, że trochę musi (śmiech). Najważniejsze jest dla mnie to, że Staś potrafi mówić o swoich uczuciach, często powtarza Jasiowi, że go kocha i dla mnie to jest najcudowniejsze, co mogłam im dać od siebie.
Jak to będzie, jak za chwilę ruszy do przedszkola?
Już się o to nie boję, wiem, że da radę i że będzie fajnie. On sam mówi, że chce iść, myślę, że jeszcze parę miesięcy temu byłoby mu ciężko, teraz sądzę że jest gotowy. Cieszę się, bo przedszkole da mu kontakt z dziećmi i nauczy jak sobie radzić na zewnątrz bez mamy i taty.
Myślę o tym, co mi powiedziałaś, że macierzyństwo to spełnienie twojego marzenia, że nieprzespane noce, zmęczenie to nic i po Stasiu już to wyraźnie widać, że jesteś mamą bardzo w macierzyństwie osadzoną i spełniającą się, ale jednocześnie nie jesteś takim typem mamy kwoki, która zgubiła siebie. Jak to robisz?
Macierzyństwo kocham, kocham być z dziećmi i dla nich bo kiedy jak nie teraz ? Chcę się nasycić tym byciem mamą maluchów, bo to wszystko tak szybko mija. Czerpie z tego bardzo dużo i co dzień dziękuję za to szczęście, ale też chcę być dla nich mamą zadbaną i aktywną. Nie wiem jak to robię, porostu wstaję i działam (śmiech). Są dni, kiedy nie robimy totalnie nic poza siedzeniem w „gnieździe” i czytaniem książek, oglądaniem bajek i jedzeniem (śmiech). Jestem na takim etapie życia, że nie potrzebuję rozrywki i kariery zawodowej. Mam dużo szczęścia, bo mogę być w domu, ale też po części realizować się, coś robić, działać.
Robisz piękne rzeczy, jak wpadłaś na swoją ścieżkę? Co dało ci siłę, że uwierzyłaś w swoje możliwości?
To był impuls. Straciłam możliwość realizowania czegoś co robiłam do tej pory i poczułam straszną pustkę, a zarazem motywację, by zrobić coś jeszcze. Pomysł był w mojej głowie od dawna, potrzebowałam tylko trochę wsparcia ze strony Tomasza (mąż – przyp. red.). Jakoś poczułam wiatr w skrzydłach zwyczajnie (śmiech).
Mieszkacie w wielopokoleniowym domu, to trochę fajne, a trochę może być niełatwe. Zderzają się różnice pokoleniowe w temacie dzieci?
Jest ok, odkąd są dzieci bardziej czuję, że to mój dom. Nie mamy konfliktów, prowadzimy oddzielne życie, jesteśmy bliskimi sąsiadami (śmiech). W temacie dzieci wymieniamy tylko swoje spostrzeżenia. Oczywiście marzę i dążę do tego, byśmy kiedyś zamieszkali oddzielnie, bo to jest chyba zdrowe i dobre dla wszystkich. Zarówno dla nas jak i dla moich teściów .
Czego mogę ci życzyć?
Zdrowia. I ja tobie również tego życzę!
Dziękuję. Super było was poznać.
Emi wybrała nosidło Tula Free-to-Grow Urbanista.
*
Emi o sobie: jestem mama Stasia i Jasia i gospodynią domową. Jestem też żoną fajnego faceta, z którym razem idziemy przez życie już wiele lat. Rok temu stworzyłam markę Bell&Wool, co daje mi mega radość i ogromna satysfakcję. Mój świat to moja rodzina, dom w którym czujemy się najlepiej.