kuchnia rodzinne gotowanie

Skarby w puszce kuchennej

Rodzinne gotowanie

Skarby w puszce kuchennej

Znacie to uczucie, gdy wkładając rękę do kieszeni kurtki, znajdujecie zeszłorocznego kasztana? My zdecydowanie większą radość czujemy ze znalezienia domowego ciastka w puszce kuchennej. Tego ostatniego!

Owsiano-migdałowe, jakby czekało specjalnie na nas. Jeśli też jesteście typem kawa + słodkie o poranku, dzisiejszy przepis na rodzinne gotowanie z Diogra jest dla was! A jeśli buszując w słojach i puszkach definitywnie widzicie tylko pustki i okruszki, spokojnie, ciastka zrobione przez Ulę z lazykitchen robi się w 5 minut. A zjada jeszcze szybciej!

***

Spotykamy się na warszawskiej Woli i już na korytarzu czujemy zapach drożdżowych bułeczek. Ula i mała Hania mają do nich słabość, więc takie bułki do dla nich chleb powszedni. My do kawy nigdy nie odmówimy!

Ula przygotowuje składniki na najprostsze ciastka. Ekspresowy deser, gdy zapowiedzą się do was niespodziewani goście. Zawodowo marketingowiec, a od 2,5 roku Dyrektor Operacyjny MAMA. Z zamiłowania fotograf, jak sama mówi: amator na pół gwizdka.

Mam w sobie coś z Ireny Kwiatkowskiej – żadnej pracy się nie boję i chętnie zdobywam nowe umiejętności. Lubię dawać nowe życie starym rzeczom – wyszukuję perełki, które trafiają w ręce nowych właścicieli. Potwierdzamy, spacer po warszawskiej Woli może zakończyć się powrotem z kolejnym fotelem na plecach!

Ale wróćmy do kuchni…

Do kogo należy domowe królestwo?

Nasz dom to męska przestrzeń, którą jakiś czas temu dopełniły kobiety. Na półkach pojawiły się książki dla dzieci (to moje wielkie hobby, cieszę się, że Hania je podziela!), a na parapetach i balkonie moje zioła. W wazonach zaczęły się pojawiać świeże kwiaty, na komodzie pachnące świeczki. We wszystkim jednak staram się zachować umiar, by ten dom był oazą dla wszystkich jego mieszkańców!

 

W kuchni mamy dość uczciwy podział – ja gotuję, on sprząta po moim „gotowaniu totalnym”, taki duet idealny! Mamy podobne gusta kulinarne, choć dzieli nas stopień ostrości. Mnie brakuje też odwagi do kulinarnych eksperymentów, więc te są u nas działką Tomka.

Czy Hania pomaga ci czasem w gotowaniu? Co lubicie razem przyrządzać?

Hania chętnie uczestniczy we wszystkich domowych obowiązkach, pod warunkiem, że nie ubrudzi sobie przy tym zbytnio rąk, ha ha. Gdy tylko usłyszy, że będę robiła placki, ciasto lub bułki już stoi przy szafce i żąda dostępu do miski – lubi mieszać, wałkować i oblizywać paluszki. Energicznie oklepuje drożdżowe bułeczki, gdy tylko zaczynają rosnąć, smaruje ciasto roztrzepanym jajkiem i posypuje kruszonką.

Faktycznie, jest mąka, jest i Hania. To zawsze ulubiony moment w każdym spotkaniu z rodzinnym gotowaniem.

Jak jest z tym gotowaniem: radosna improwizacja czy superorganizacja i podział ról jak w orkiestrze?

Mój styl gotowania to w teorii superorganizacja, a w praktyce superimprowizacja. Często, już po ugotowaniu lub po wstawieniu ciasta do piekarnika, okazuje się, że pomyliłam składniki! Zdarza mi się o czymś zapomnieć lub źle przeczytać przepis. Gdy gotuję, kuchnia zamienia się w pole walki – nikt z tej bitwy nie wychodzi czysty!

No przecież nie o czystość tu chodzi, choć Hania faktycznie ogląda rączki i stara się za bardzo nie pobrudzić. Ula, szczęściara z ciebie!

Twoje smaki dzieciństwa, coś co wraca i nie daje spokoju…

Moje smaki dzieciństwa to przede wszystkim „babeczki” – tak moja babcia nazywała grube naleśniki, które smażyła na starej żeliwnej patelni na łyżce smalcu (nie żartuję!), do tego ogień na maxa! Kuchnia była wtedy zawsze pełna dymu, a my czekaliśmy przy stole z cukrem pudrem i dżemem z jabłek z naszego sadu. Ten smak jest nie do odtworzenia.

Smaki dzieciństwa to też polne poziomki i szarlotka mojej mamy –och, jak mnie zawsze złościło, że ona zapieka spód ciasta, wydawało mi się to totalnie niepotrzebne… dziś robię dokładnie tak samo!

A ulubione smaki twojej córeczki? I coś, czego absolutnie nie spróbuje?

Hania jest łakomczuchem, w zasadzie nie można zjeść w naszym domu bez niej. Gdy tylko usłyszy dźwięk otwieranej lodówki, już jest przy niej, sama zresztą też chętnie ją otwiera i pyta: co mogę zjeść? Uwielbia makarony i wszystkie kasze, kotlety mielone i zielony groszek. Lubi skubać rodzynki i pestki dyni. Po mnie odziedziczyła miłość do pączków! Nie tknie za to kanapki – no chyba, że z „dżemikiem” – ani jajecznicy.

Nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez…

Mąki, masła i drożdży!

Twoje popisowe danie? Lubisz eksperymenty kulinarne?

Lubię, gdy nasz dom pachnie ciastem – najlepiej kruchym lub drożdżowym i gdy na to ciasto schodzą się znajomi. Podobno szarlotkę piekę znakomitą, ostatnio zachwyciłam się też ciastem z rabarbarem i bezą. Z eksperymentami jest u mnie różnie, bo w kuchni jednak jestem tradycjonalistką.

Ulubiona książka albo blog, który cię inspiruje?

Uwielbiam bloga Elizy Mórawskiej, mam też wszystkie jej książki, ale w tym uwielbieniu nie do końca chodzi o gotowanie, raczej o klimat kuchni i całego domu – jest tam coś magicznego, co mnie przyciąga. W TV podglądam jak gotuje Jamie Oliver i jak piecze mój ulubiony Krzysztof Ilnicki. Ponadto uważam, że świetnym źródłem do poszukiwania kulinarnych inspiracji są nasze mamy i babcie, które na gotowaniu i pieczeniu „zjadły zęby”. Ich wiedza i triki są bezcenne, warto to wykorzystać.

Smak z wakacji, którego nie odnalazłaś w Polsce?

Rok temu wakacje spędzaliśmy w Bułgarii. Ten kraj mnie totalnie zaskoczył – również kulinarnie. Tamtejsza kuchnia jest bardzo slow i lazy. Ultraproste dania, których sekretem są składniki wysokiej jakości: pyszne miejscowe sery i wspaniałe owoce i warzywa – w każdym kęsie czuć, że dojrzewały w słońcu. Dla mnie absolutny hit to bułgarski ayran – lekko słony, rzadki jogurt. Podobno tylko w Bułgarii udało się wyhodować szczep bakterii, który odpowiada za jego smak i właściwości, więc to zdecydowanie produkt, którego próżno szukać w Polsce. Zjadłam tam też najlepsze, jak do tej pory, owoce morza.

Na owoce morza przyjdzie czas, my do kawy chętnie zjemy te słynne ciastka. To co, do dzieła!

Ciasteczka migdałowo-owsiane 

Składniki (ok. 20 sztuk):

100 g mąki orkiszowej 

50 g płatków owsianych

50 g mielonych migdałów

50 g mielonych orzechów laskowych

50 g brązowego cukru

 łyżeczka cukru waniliowego

 łyżeczka proszku do pieczenia

 jajko

110 g masła

50 g rodzynek

Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni. Rozpuszczamy masło. W misce łączymy ze sobą wszystkie sypkie składniki: mąkę orkiszową, płatki, migdały, orzechy, cukier, cukier waniliowy i proszek do pieczenia. Jajko roztrzepujemy widelcem i dodajemy do sypkich składników. Energicznie mieszamy! Dodajemy rozpuszczone masło i rodzynki. Mieszamy i  formujemy w dłoniach niewielkie kulki, spłaszczamy je i układamy na blaszce. Zachowajcie niewielkie odstępy, bo ciasteczka lekko urosną. Pieczemy 15 minut.

Po wyjęciu z piekarnika ciasteczka są miękkie i twardnieją po wystudzeniu. Możecie przechowywać je przez około tydzień w szczelnie zamkniętym pojemniku.

Hania urządziła już five o’clock party dla misiów, a ciasteczka schowała do puszki. Ciekawe jak długo tam poleżą? My na drogę dostałyśmy słodki prowiant, który został zjedzony na pierwszych czerwonych światłach.

Smacznego!

zdjęcia: Kasia Rękawek