Kamila z ekoDrogeria.pl
Poznajmy się bliżej!
Życie w wersji eko to coraz częstszy wybór wielu z nas. Opiekę nad naszą planetą można zacząć od własnego domu. Od wyboru kosmetyków, środków czyszczących i dobrych nawyków. Kamila wie o tym doskonale.
Bohaterka dzisiejszej odsłony cyklu #poznajmysię dzieli się swoją pasją i miłością do środowiska, prowadząc ekoDrogerię. Jej dwie nastoletnie córki są nie tylko wsparciem w prowadzeniu firmy, ale i świetnymi testerkami nowości, podobnie jak mąż. Za chwilę na świat przyjdzie trzecie dziecko Kamili, jesteście ciekawe, co znajdzie się w jej szpitalnej torbie? Poznajcie się bliżej.
*
Niby wszyscy wiedzą, że eko jest ważne. Ale ty i twoja rodzina zrobiliście z eko treść życia zawodowego i misję. Dlaczego właściwie?
Najważniejsze w życiu człowieka jest zdrowie. Wiem, że mówię tutaj jak mama albo babcia, ale nabieram przekonania, że to jest po prostu superważna sprawa. Produkty naturalne i ekologiczne są zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem, szczególnie dla osób żyjących w wielkich miastach, bez codziennego dostępu do świeżego powietrza, bez możliwości przebywania na łonie natury.
Ekologia to nauka o relacjach między organizmami i ekosystemami. To, jak na siebie nawzajem wpływamy, jak oddziałujemy na środowisko, a ono na nas. Wyrzucamy śmieci posegregowane, korzystamy z biodegradowalnych worków, wyłączamy światło czy monitor komputera, oszczędzamy prąd, pakujemy się w wielorazowe torebki, nie wyrzucamy plastiku, używamy biodegradowalnych kosmetyków czy środków czystości, nie przyczyniamy się do zatrucia wody. To są bardzo proste rzeczy, codzienne. Możemy je po prostu wdrożyć w domu czy w pracy. Tutaj nie trzeba wielkich inwestycji, a przemyślanego wydawania pieniędzy.
EkoDrogeria to wynik strategicznego planu czy jest tu może element przypadku?
Zdecydowanie takie rzeczy zdarzają się, kiedy zagina się czasoprzestrzeń i spotyka się na swojej drodze ludzi, którzy w odpowiednim momencie twojego życia stają się bodźcem do zmian lub podjęcia ryzyka. Pewnego dnia poznaliśmy się rodzinnie ze wspaniałymi ludźmi, którzy natchnęli nas tym, że właściwie zainteresowaniami można podzielić się z innymi. Razem prowadziliśmy działalność ekologiczną, a obecnie robimy to tylko jako rodzinka Stańczyków.
Jestem z wykształcenia architektem krajobrazu, rośliny są ze mną zawsze i wszędzie. Wiem, jak na nie wpływamy i wiem, jak one wpływają na nas – a mogą różnie. Zawsze stosowałam się do zasad zrównoważonego współżycia i wpajałam te zasady moim dzieciom. Uwielbiam magię roślin, ich działanie znane od lat i przekazywane od pokoleń. Tak jak moja babcia i mama wierzę, że kiedy szanujemy otoczenie, ono da nam najlepsze od siebie.
Dużą część waszej oferty stanowią produkty wyprawkowe, czego szukają u was rodzice?
Poszukują odpowiedzi i rozwiązań, bo dziecko w domu to często też zmartwienia i troski. Pielęgnacja bez podrażnień, wpływ składników na delikatną skórę, reakcje alergiczne – to tematy, z którymi próbujemy codziennie się zmierzyć. Dodatkowo świadomość rodziców jest obecnie przeogromna i ja to szanuję. Staram się pokazywać, że da się otulać maluszka w bawełnę organiczną, że szczotka do włosów może być drewniana, że patyczki do pielęgnacji dziecka mogą być papierowe, a nie plastikowe, że można stosować pieluszki biodegradowalne, bo lepiej oddychają na pupie dziecka. Rodzice widzą, co dzieje się dookoła. Budujemy teraz przyszłość naszych dzieci na planecie Ziemia. Od nas zależy, w jakich warunkach nasze dzieci będą żyć.
Zaczynaliśmy od wyprawki. W momencie pojawienia się dziecka w domu zaczynamy inaczej postrzegać świat. Moją pierwszą córkę urodziłam, kiedy miałam 21 lat, potem była druga, a na trzecie maleństwo musieliśmy czekać 12 lat. Tak czasem bywa, że jak się bardzo czegoś chce, to trudno to przychodzi. Ale udało się. Produkty, które mamy w ofercie, są testowane przez całą naszą rodzinę. Dlatego obecnie mamy też strefę higieny intymnej czy sporo produktów dla mężczyzn brodaczy (śmiech).
Rodzinnie testujecie produkty, które potem wchodzą do ekoDrogerii. Które z nich stały się waszymi domowymi ulubieńcami?
Zdecydowanie w domu używamy tylko ekologicznych środków czystości. Wiem, że jestem w uprzywilejowanej sytuacji, bo wiele produktów kupujemy lub dostajemy do testów. Jeżeli działa mi to w domu, np. tabletki do zmywarki z certyfikatem skutecznie domywają, biorę je! Tak było z marką Tri-Bio, której produkty wprowadziliśmy po testach domowych, a wcześniej osobiście spotkaliśmy się rodzinnie z producentem w Rydze. Produkty wprowadzam do ekoDrogerii oraz do Eco and More – naszej firmy dystrybuującego produkty ekologiczne do sklepów.
Maja, moja 16-letnia córka, jest supertesterem produktów do makijażu i oczyszczania cery. Wiem, że jeżeli ona z delikatną cerą jest zadowolona, to i inne dziewczyny też będą. Maja uwielbia markę Uoga Uoga, a szczególnie ich mineralne podkłady.
Ola jest szaloną nastolatką, ma 12 lat i nie ma czasu na głupoty, jak to mówi. Musi szybko umyć dłonie po szaleństwie artystycznym z pastelami lub po prostu po powrocie z podwórka. Dlatego uwielbia mydła Bentley Organic i zawsze ma pod ręką spray do mycia zabawek, chociaż nie do mycia zabawek jej służy.
Mój mąż musi mieć kosmetyki, które mu odpowiadają. Żadnych kompromisów. Nie odpowiada zapach lub konsystencja, nie biorę. I faktycznie tak jest, że jak szampon, to tylko morelowy z Nature Moi, a jak pasta do zębów, to tylko czarna Humble Brush.
A ja właśnie kompletuję wyprawkę dla maluszka. Do szpitala wezmę produkty z krótkimi składami, jak WaterWipes czy pieluszki Kit&Kin, a dla mnie Vuokkoset do higieny intymnej.
Rodzinny biznes w waszym wydaniu to prężnie działająca drużyna, córki i mąż są twoimi superpomocnikami – opowiedz o tym proszę.
Moja rodzina oprócz testowania produktów to przede wszystkim wielcy pomocnicy. Dzieci od dawna są wciągnięte w różne aktywności. Starsza Maja pomaga przy Facebooku czy Instagramie. Podsyła mi nowinki, to, czym interesuje się świat. Podpowiada też, jak działają te aplikacje, na co zwrócić uwagę. Co więcej, weryfikuje wszelką komunikację w języku angielskim, bo jest w tym rewelacyjna. Młodsza pomaga w kwestiach IT i designu. Wiem, że to brzmi kuriozalnie, bo ma 12 lat, ale wierzcie mi, że nasze dzieci wiedzą więcej niż nam się wydaje. One po prostu czują się w tych tematach swobodnie.
Mój mąż to mężczyzna od cyferek. On zawsze wie, czy aby na pewno moje zamiłowania i sentymenty nie doprowadzą naszej firmy do upadku. Nie jesteśmy fundacją, żyjemy i utrzymujemy się dzięki Eco and More. To jest nasza pasja, nasze życie i chcemy być perfekcyjni w tym, co robimy. Takie mamy charaktery.
Było źle, potem dobrze, potem źle i dobrze. Tak na zmianę. Jak to w biznesie. Nie ma tutaj historii supersukcesu od razu. Cały czas pracujemy nad tym, by robić rzeczy dobrze, by dzielić się z innymi wiedzą, by czerpać moc od innych.
Co zyskałaś, prowadząc ekoDrogerię?
Decyzyjność. Jest to z jednej strony ogromne obciążenie i na pewno odczuje to mój maluszek, bo całą ciążę pracuję intensywnie. Niemniej swoboda w podejmowaniu decyzji, możliwości omówienia tego z rodziną i porozmawiania z innymi kobietami prowadzącymi biznes, to największe przywileje, jakie widzę.
Dostęp do cudownych produktów. Ja naprawdę doceniam to, że mogę przetestować i spróbować czegoś nowego. Chciałabym pewnego dnia zacząć własną produkcję, ale jest tyle dóbr na świecie, tyle potrzeb do zaspokojenia, że na razie zupełnie nie wiem, na co się zdecydować. Czekam na to kolejne zakrzywienie się czasoprzestrzeni i staram się jej pomagać (śmiech).
Dla mnie firma to też ogromny osobisty rozwój. Mam swoje wykształcenie, ale zdecydowałam się też ukończyć dwuletnie studia Executive MBA, aby dowiedzieć się od innych, jak można inaczej, lepiej. Niech nikt nie spoczywa na laurach. Życie zawsze stawia nam wyzwania.
Gdybyś miała zajmować się czymś innym, co by to było?
Chciałam być pielęgniarką (śmiech). Naprawdę. To było moje marzenie w czasach dzieciństwa. Potem projektantką mody. Zostałam architektem krajobrazu. Myślę, że gdybym nie prowadziła Eco and More jako dystrybucji produktów, to byłaby to firma projektująca – czy to ogrody, czy inne dobra z natury. Moje DNA jest ze wsi. Zapach ziemi, zapach pola z dojrzałą pszenicą, zapach młodych liści na drzewach. Stąd jestem i tu jest moje serce. A miasto pokochałam za jego szybkość i innowacyjność. Teraz staram się to połączyć. Mam nadzieję, że powoli zaczyna mi coś wychodzić.
Dziękuję za rozmowę. Wszystkiego dobrego dla was.
artykuł sponsorowany