Joginki
Dzikie dzieci
Iga ma 8 lat i od pierwszych dni w brzuchu mamy ćwiczy z nią jogę. Asany towarzyszą ich codzienności, pozwalają osiągnąć spokój, relaks i równowagę, w której duch i materia idealnie ze sobą współistnieją.
Iga i Monika Wojczulanis są świetnym duetem. Uwielbiają być razem i nie potrzebują do tego szczególnego powodu. Ale kiedy już taki się znajdzie, jak np. wspólne rysowanie, czytanie czy rozgrzewki, czerpią z tego zmultiplikowaną radość i dzielą się nią pospołu. Joga jest pasją i głównym zajęciem Moniki, instruktorki w Olsztyńskiej Pracowni Jogi ,,Joga Punkt”, ale jej córka Iga dziarsko funkcjonuje w tej maminej przestrzeni. Dzięki temu wie, co to świadomy oddech i że dzięki niemu może pozbyć się wszelkich negatywnych emocji. Zmiana nie wydarza się wyłącznie na polu emocjonalnym – joga pozwala też lepiej poznać swoją fizyczność, polubić się ze swoim wyglądem i znaleźć połączenie między głową i ciałem.
Oto kolejna odsłona cyklu #dzikie dzieci, w którym rozmawiamy nie tylko o jodze, ale również o cudzie relacji między mamą i córką, łapaniu bakcyla i dzieleniu się nim z najbliższymi.
*
Masz wieloletnią praktykę w jodze, ale pewnie dobrze pamiętasz swoje początki. Opowiedz o tym.
Pierwszy kontakt z jogą miałam w wieku 15 lat na zwykłych zajęciach taneczno-ruchowych. Instruktor pokazał nam asany. Spodobało mi się i zaczęłam o tym czytać, szukać dodatkowych informacji, interesować się całą filozofią Wschodu. Doświadczałam pierwszej medytacji i pierwszej pracy z ciałem. Niestety, nie było w mojej okolicy nikogo, kto mógłby mnie nauczać praktyki, ale już wtedy czułam, że wkrótce pojawi się odpowiedni nauczyciel.
Jak rozwijała się ta nowa pasja?
Zaczęłam jeździć na zajęcia jogi do Krakowa i od tej pory praktykowałam regularnie. Zawsze najważniejsze w jodze było dla mnie to niezwykłe połączenie materii i ducha, ciała i umysłu. Zawsze wiedziałam, że nie da się tego rozdzielić, dlatego tak bardzo uwiodła mnie praktyka jogi. (śmiech)
Kiedy poczułaś, że to jest właśnie to?
Przyszedł taki moment, że upewniłam się w tym, że to moja ścieżka rozwoju. Moja droga, którą będę szła dalej. Bardzo intensywnie i dużo pracowałam wyjeżdżając na różne warsztaty i przyszedł moment, że zdecydowałam się – przy wsparciu mojej nauczycielki – na ukończenie kursu nauczycielskiego. Gdy poprowadziłam swoje pierwsze zajęcia, gdy doświadczałam wspólnej medytacji, gdy pracowaliśmy z oddechem z każdym, kto do mnie przychodził, czułam coraz mocniejsze przekonanie i pewność, że joga to moje przeznaczenie.
I to jest dobry moment, żeby zapytać o to, kiedy zaczęła ci towarzyszyć w ćwiczeniach twoja córka.
Kiedy zostałam mamą, trochę się obawiałam, że to koniec mojego rozwoju i koniec praktyki, ale po pewnym czasie zrozumiałam, że teraz dopiero zaczyna się niezwykłe doświadczenie i prawdziwa praktyka. Moja córka pokazała mi i nauczyła mnie, jak słuchać, jak patrzeć i jak ćwiczyć – nawet wtedy, gdy nie masz siły (śmiech). Jogę praktykowałam do samego porodu i może dzięki temu moją córeczkę urodziłam w 2 minuty! Pobiłam rekord szpitala, tak mówiły położne, więc moja córka od samego początku ćwiczyła ze mną, nawet gdy była jeszcze w brzuchu. Potem leżała przy mnie na drugiej macie, gdy praktykowałam jogę. Później siedziała, a potem sama próbowała ustawiać swoje ciało w różnych asanach. Pracowałam wtedy również z grupą maluszków w przedszkolu, do którego chodziła moja Iga.
Wow, wspaniale! Jak wspominasz te zajęcia z dziećmi?
Miałam zajęcia raz w tygodniu. To było fantastyczne doświadczenie! Cieszyłam się, że Iga mogła ćwiczyć również w przedszkolu ze swoimi kolegami i koleżankami. Niezwykłe było to, że dzieciaki uwielbiały medytację, lubiły pracować z oddechem, szybko nauczyły się relaksować i rozluźniać.
Czy nadal dużo ćwiczysz z Igą?
Teraz ma już 8 lat i nie ćwiczy ze mną regularnie, ale często trenuje sama. Zwyczajnie rozwija matę i się gimnastykuje, bardzo lubi też oddychać świadomie i obserwować swój oddech. Zauważa też, jaki to ma wpływ na jej emocje. Potrafi uspokajać się głębokim i świadomym oddechem. Czasami medytuje sama w ciszy. To jest wspaniałe, że robi to z własnej potrzeby i dla siebie, właśnie wtedy, kiedy tego potrzebuje.
Myślisz, że kiedyś też zostanie trenerką jogi?
Teraz najbardziej kocha konie i jazdę konną i trudno mi przewidzieć, czy kiedyś będzie zajmować się tym samym, co ja. Ale joga towarzyszy jej już od dawna i pewnie w jakimś zakresie będzie z nią zawsze. Te ćwiczenia sprawiają, że doskonale czuje siebie. Często się przytula tak znienacka, bo czuje, że tego potrzebuje. Umie rozpoznać, kiedy ma napięte ciało, a kiedy nie. To dobra umiejętność (śmiech).
Co jeszcze, poza sportem, was fascynuje? Co lubicie robić razem?
Razem lubimy po prostu być. Nie ma większego znaczenia, co robimy. Najważniejsze, że razem. Szczególnie lubimy wspólnie czytać – ona swoją książkę, a ja swoją. Lubimy chodzić do kina, często odwiedzamy galerie. Iga interesuje się malarstwem i zawsze, gdy dokądś wyjeżdżamy – czy to do Warszawy, czy do Gdańska – szukamy miejsca, gdzie mogłybyśmy zobaczyć coś ciekawego. Ale też lubimy wspólnie siedzieć na balkonie, pić herbatę z pokrzywy i gadać o wszystkim. Moja ośmiolatka umie już opowiadać dowcipy, którymi nierzadko mnie zaskakuje. I jest jeszcze jedna aktywność, którą obie uwielbiamy. Siadamy naprzeciwko siebie, bierzemy kredki i rysujemy słuchając muzyki. Puszczamy swoje ulubione utwory i rysujemy do muzyki, czasami na konkretny temat, innym razem tak zupełnie swobodnie…
Od czego najlepiej zacząć trening z dzieckiem?
Jeśli chcemy ćwiczyć jogę z dzieckiem, najlepiej zrobić to pod okiem nauczyciela, żeby zapewnić sobie i maluchowi bezpieczeństwo. A jeśli chodzi o zachęcanie dzieci i młodzieży do aktywności, to moim zdaniem jedynym najlepszym sposobem jest nasza własna aktywność. To swoją postawą i zaangażowaniem możemy pokazać tym mniejszych ludziom, że warto mieć pasję w życiu, że warto szukać rzeczy dobrych dla siebie. Że wspaniale jest mieć nawet różne pasje, ale wtedy też można się nimi dzielić – być i uczestniczyć. Myślę też, że my, rodzice, powinniśmy słuchać naszych dzieci. Wiedzieć czego chcą, co lubią, co ich fascynuje i spróbować znaleźć możliwość bycia wspólnie w ich przestrzeni. Bo to dzieci otwierają nam swoją przestrzeń, zapraszają nas do swojego świata, ale my z własnym doświadczeniem i wiedzą możemy tę przestrzeń – z uważnością skierowaną na nich – wypełnić też sobą. A czego, jak nie nas, nasze dzieci potrzebują najbardziej?
Mądrze powiedziane. Dziękuję za rozmowę.
*
Zdjęcia: Lidka Żulczyk / ohkrab.pl
Rozmawiała: Dominika Janik