fotorelacja

Alpy za mgłą

Przyjaźń ponad wszystko!

Alpy za mgłą

Już za chwilę do listy waszych wymarzonych destynacji dopiszecie Szwajcarię. Rozsmakujcie się w tej niezwykłej rodzinnej relacji.

Magda, Paweł i ich mały synek Adrian wybrali się 2 lata temu w podróż do Szwajcarii. Ugoszczeni przez przyjaciół, znaleźli czas na niespieszne obserwacje zasnutych mgłą alpejskich wzgórz, przemierzanie krętych uliczek Lozanny, Morges i Saint-Prex, a przede wszystkim na przeżywanie tych wszystkich wrażeń w gronie najbliższych. I choć pogoda nie dopisywała, ta wyprawa okazała się dla całej trójki cennym doświadczeniem. Wejdźcie w ten świat.

***

Kiedy i dokąd wyjechaliście? 

Do Szwajcarii pojechaliśmy w kwietniu 2015 roku.

 

 

Dlaczego właśnie tam?

Była to spontaniczna podróż, na którą zdecydowaliśmy się w tygodniu poprzedzającym wyprawę. Spakowaliśmy się i ziuuu… To wszystko dzięki naszym przyjaciołom, którzy nas zaprosili i gościli przez miesiąc. Poza tym od dawna tliło się w nas marzenie o zobaczeniu tego pięknego i dosyć specyficznego historycznie kraju.

Jak tam dotarliście?

Samochodem – 1740 km w jedną stronę. Z trzyletnim wtedy Adikiem, który chwilę wcześniej urządzał afery w trakcie godzinnej podróży, obaw było co niemiara. Synek nas jednak zadziwił swoim świetnym nastrojem przez całą trasę. W  drodze czytaliśmy książki, śpiewaliśmy, lepiliśmy z ciastoliny i układaliśmy sekwencje kolorów z duplo, dużo też spał. Aby zminimalizować ryzyko dyskomfortu podróży, postanowiliśmy podzielić trasę na dwie części. Mieliśmy zamiar zarezerwować nocleg przez portal Airbnb, np. we Wrocławiu lub jeszcze bliżej granicy, lecz nie znaleźliśmy niczego, co spełniałoby nasze oczekiwania. Wtedy wpadłam na pomysł, aby napisać na mojej ulubionej wtedy, bardzo kameralnej grupie mam na Facebooku. Praktycznie wszystkie się tam znałyśmy i bardzo podobała nam się idea bliskiego towarzyszenia dzieciom w rozwoju. Zapytałam, czy moglibyśmy się u którejś z nich zatrzymać na noc. Odezwało się kilka dziewczyn, w tym Karolina z Heidelbergu w Niemczech. Jako że bardzo się polubiłyśmy, to zwyczajnie chcieliśmy ją i jej rodzinę poznać. Dotarliśmy do nich późno w nocy, padł nam telefon i nie wiedzieliśmy, gdzie dokładnie mieszkają. Na szczęście sąsiedzi nie spali i nam podpowiedzieli. Następnego dnia spędziliśmy z nimi cały dzień – zjedliśmy leniwe śniadanie, spacerowaliśmy po Heidelbergu, dzieci zrobiły cukrową demolkę w kawiarni, na co wszyscy o dziwo sympatycznie reagowali (śmiech). Aż żal nam było się rozstawać. Ta przyjaźń trwa do dziś. W drodze powrotnej natomiast spaliśmy 2 dni u Ani i Krzysia w Jedlinie Zdrój – to także fantastyczni ludzie, poznani na forum internetowym związanym z fotografią.

 

 

Jaka pogoda czekała na was po przyjeździe?

Nasi znajomi mieszkający w Szwajcarii mówili, że pierwszy raz od lat widzą tam tak kiepską pogodę (śmiech). Ale nie zrażało nas to wcale. W końcu nie ma złej pogody, są tylko nie odpowiednie ubrania. Kilka dni było bardzo ciepłych.

 

 

Jak się przemieszczaliście na miejscu?

Samochodem, pieszo, rowerem biegowym i na łyżworolkach. Komunikacja miejska w Szwajcarii jest bardzo kosztowna, a nasz wyjazd był niskobudżetowy.

Gdzie mieszkaliście?

U Eweliny, Darka i Mai w Morges. Mieliśmy 10 minut pieszo do Jeziora Genewskiego, a z okna widok na Alpy, które – przez większość czasu – ukrywała przed nami kurtyna z mgieł.

 

 

Co zrobiło na was największe wrażenie?

Wszystko! Ciężko wymienić jedną rzecz. Jesteśmy ludźmi, których nawet najdrobniejsze rzeczy zachwycają – kwitnące magnolie albo tunele wydrążone w górskich skałach. Paweł zza pleców dopowiada mi, że jemu bardzo podobała się wioska na zboczu górskiego szczytu, gdzie beztrosko, bez opieki biegały dzieci – wypadki tam się niemal nie zdarzają – oraz okoliczne malutkie miasteczka, z których każde miało swój niepowtarzalny klimat.

 

 

5 miejsc, które trzeba zobaczyć.

  1. Plaża Préverenges

 


2. Morges, Lozanna, Saint-Prex – na spacer malowniczymi uliczkami

 

 

3. Promenada w Montreux

 

 

4. Zamek Chillon

5. Okoliczne winnice

To nasze top 5, aczkolwiek ze względu na sezonowość, wiele miejsc było zamkniętych.

Twoje najmilsze wspomnienie z wyprawy do Szwajcarii.

Zdecydowanie czas z przyjaciółmi. Wspólne gotowanie, wrzucanie kamieni do jeziora albo wieczór, gdy wyszłyśmy z Ewelcią pobiegać i umierałyśmy ze strachu, goniąc ile sił w nogach przez ciemny las, by po chwili śmiać się do bólu policzków i podziwiać Morges i mrugające światłami Jezioro Genewskie. Poznanie Kary, Konrada, Kiry i Kai. Długie rozmowy o fotografii z Anią i Krzysiem. To dla nas było najfajniejsze.

 

 

I to najgorsze.

Nie ma takiego!

Co warto spakować wyruszając z dziećmi w te strony?

Rowery z fotelikiem dziecięcym – wtedy o wiele więcej można zobaczyć. Obecnie wszędzie, gdzie jeździmy autem lub pociągiem, mamy rowery i nie wyobrażamy już sobie podróżowania bez nich. Za chwilę Adik wyrośnie ze swojego WeeRide’a i zastanawiamy się, co dalej, bo do śmigania na dwóch kółkach z pedałami mu się nie śpieszy. Zastanawiamy się nad modelem WeeRide Co-Pilot – wydaje nam się fajny na długie trasy. Dodatkowo polecamy kalosze, bo jest gdzie się pluskać i ubrania na zmianę, gdy wybieracie się na plac zabaw – większość obiektów ma tory wodne. Tradycyjnie zabieraliśmy własny lunchbox i bidon z wodą.

 

Jaka piosenka najtrafniej oddaje klimat podróży?